wtorek, 25 grudnia 2012

WYCIĄGNĄĆ NÓŻKI, czyli to co w świętowaniu najlepsze

Byłam pewna,ze choinka zostanie na etapie drabiny a podstawą kolacji wigilijnej będzie barszczyk z torebki zagryzany słonymi paluszkami, bo poziom własnej energii życiowej określiłabym na bliski niskim stanom średnim, ale co znaczy MOTYWACJA!
ŚLUBNY- nie pomagał. Przytargał chabazia, ale zaakceptowałam wybór- przynajmniej był w domu ktoś brzydszy ode mnie.
SYNOWIE- jak to synowie- milion ważniejszych spraw i słowo POMOC jako ostatnie na liście priorytetów. Pomogło dopiero matczyne " chyba zemrę..." poparte malowniczym słanianiem się po fotelach i kanapie z kotem miauczącym u nóg ( na Truśkę zawsze można liczyć)

- Widzicie kot nawet za mną łazi, bo wykrywa rychły zgon!- nie dali się nabrać, ale pokoje posprzątali w standardzie PRAWIEMAMUSIOWYM. Swoją drogą stan ten okazał się krótkotrwałym i już dziś pokoje wyglądały prawie jak zawsze.
-Naprawię te choinkę- zaoferował TEN CO PRZYNIÓSŁ i rzeczywiście- dosztukował, poczarował i stoi ( przynajmniej do dziś).Wierzchołek zapobiegawczo przywiązany do karnisza, więc na pewno znienacka nikogo nie przywali.
MOTYWACJA przyszła z najmniej oczekiwanej strony- ozdobiona tatuażem z sercem przebitym strzałą na prawej dłoni a z paczką w dłoni lewej.
Od razu mi się polepszyło, bo na przesyłkę

czekałam z niecierpliwością porównywalną z koniem w blokach startowych.Niecierpliwie rozdarłam papier- kto by tam szukał nożyczek?!W środku- PUDEŁKO PO BUTACH!- trochę się zdziwiłam,że książki tak się teraz pakuje, ale jeszcze bardziej zdziwiłam się, gdy zdjęłam pokrywkę- W ŚRODKU BYŁY BUTY!
( ANI MÓJ ROZMIAR , ANI GUST!)
Minutę zajęło mi składanie kartki z adresem- częściowo się udało, ale adres i tak był ledwo czytelny. Kolejne pół minuty poświęciłam na przykrycie kreacji dresowo- sprzątaniowej kurtką i nie zważając na przylizaną grzywkę, totalny brak makijażu i oblicze WYRAŹNIE PO CHOROBIE, pognałam pod adres ( na szczęście na tej samej ulicy) pewna,że moja przesyłka już tam czeka.
NIESTETY NIE CZEKAŁA! W drodze do domu powstały alternatywne scenariusze:

  • człowiek z tatuażem dział na zlecenie mafii czytelniczej
  • kobieta jest jego wspólniczką a buty w grubej podeszwie ukrywały Bóg wie co i dlatego trafiły pod mój adres
  • NIGDY NIE ODZYSKAM MOJEJ KSIĄŻKI!- na tym stanęło i uryczana- brzydka, z przylizaną grzywką i w dresie, Z PUSTYMI RĘKAMI, stanęłam w drzwiach.
ŻYCIE W DOMU W TEJ CHWILI ZAMARŁO i zaraz weszło na wysokie obroty:
-ZADZWOŃ SOBIE DO KOLEŻANKI A JA SIĘ WSZYSTKIM ZAJMĘ-zadysponował DYSPOZYTOR i nie wiem jak to zrobił, ale za pół godziny CZŁOWIEK Z TATUAŻEM STANĄŁ W DRZWIACH- z przeprosinami  Z PACZKĄ!
ŚWIAT znów nabrał barw a ja ruszyłam kurcgalopkiem do roboty, bo jak ZAUWAŻONO wcześniej ( przed KRYZYSEM)- MASZ PRZECIEŻ WOLNE I DUUUŻO CZASU!
I UDAŁO SIĘ!



A TERAZ-Rodzina nakarmiona zapada w mam nadzieję  w błogi sen lub przydrzemuje przed komputerem A JA W POCZUCIU DOBRZE SPEŁNIONEGO OBOWIĄZKU -WYCIĄGAM NÓŻKI I CIESZĘ SIĘ ŻYCIEM!
SERDECZNIE DZIĘKUJĘ ZA TYLE MIŁYCH ŻYCZEŃ
I
WZAJEMNIE- ŻYCZĘ WAM WSZYSTKIEGO, CZEGO TYLKO CHCECIE- NIECH SIĘ SPEŁNI JAK NAJSZYBCIEJ!:)

sobota, 22 grudnia 2012

DWA KOŃCE ŚWIATA-na szczęście za nami

ŚLUBNY wzdychał i zataczał coraz ciaśniejsze kręgi wokół ŁOŻA BOLEŚCI( najbliższego łazience) ,na którym gnili połączeni wspólnym wirusem ŻONA I MŁODSZY ( STARSZEGO tylko MGLIŁO, więc został zesłany do swojego pokoju, aby w towarzystwie stworów z kosmosu razem z Mulderem tropić niezbadane).
Westchnienia słychać było chyba u sąsiadów.
W końcu podniosłam bolącą powiekę , bo jak tu spokojnie wegetować , gdy obok zaczynają się uroczystości żałobne
-JESZCZE ŻYJĘ-oznajmiłam wzdychającemu
-Ale MNIE coś bierze!-wyjęczał ŻAŁOBNIK -i nie wiem, CO TO BĘDZIE, GDY JESZCZE JA ZACHORUJĘ?!
-Co ci jest?- zadałam pytanie z grupy "obowiązkowe, podgrupa-udające troskę"
-WŁAŚNIE NIE WIEM!-zajęczał przyszły chory i zwalił się obok nas z termometrem pod pachą.
Od razu mi się polepszyło i już widziałam świąteczne aranżacje, które w stanie NIEZMIENIONYM dotrwają aż do końca naszych dni
Wigilijny stół w całej krasie -WIDAĆ KTO PISZE TE POSTY!
Nasza tegoroczna choinka
( ten czerwony zawijas, to wyginający się w paroksyzmie obrzydzenia aniołek- powiesili go na brudnej szybie!)
-TO KTO POJEDZIE WĘDZIĆ DO TWOJEJ MAMUSI?-zadałam pytanie w tym momencie kluczowe, które wykazało tym razem swoją ozdrowieńczą moc.
Wprawdzie WĘDZARNIK musiał jeden dzień odleżeć ( termometr i 37,5 ni kłamali) ale ponieważ innych objawów nie stwierdzono, a wypowiedzi typu "tak mi jakoś" i " nic mi się nie chce" zdiagnozowano jako STAN NORMALNY I WCALE NIE PRZEJŚCIOWY, po dwóch dniach z wielka radością opuścił  DOCHODZĄCYCH DO SIEBIE i na skrzydłach tęsknoty poszybował TAM GDZIE WSZYSCY GO  ROZUMIEJĄ, w skrócie- ku mamusi.( Wrócił jeszcze tego samego popołudnia , bo jednak NIE DO KOŃCA go rozumieli).
CHORZY w tym czasie odkrywali dobrodziejstwa telewizji, bo na czytanie sił nie było.
Żadne filmy wymagające wysiłku intelektualnego nie wchodziły w grę. Nawet "Trudne sprawy" nas przerastały , ale odkryliśmy dzięki chorobie kanał, który jeszcze tego dnia postawił nas do pionu.
Jego bohaterem był wróżbita DAMIAN a ofiarami istoty, które wybuliwszy 4zł mogły zadać mu JEDNO pytanie. Szło w tempie teledyskowym a nam gały z orbit wychodziły. Po pięciu minutach MUSIAŁAM wstać,żeby w necie sprawdzić, czy anioł, którego człowiek ów przywołuje to nie Belzebub jakiś, tym bardziej,że wydzwaniały  na ogół panie w wieku MAMUSIOPODOBNYM.
Okazało się,że to anioły tarota,o których dotąd nie miałam pojęcia.
-Widać,że koniec świata nadchodzi- skomentował MŁODSZY,a ja poleciałam po notatnik,żeby podzielić się później Z TYMI CO NIE ZAPŁACILI:)
Cytaty wróżbity:
  • KOCHANIE, ALE ŻEŚ "TRAFŁA"-do pani, której się udało dodzwonić
  • Niebiańskie pochodnie i święty płomień wypalą twoje problemy
Upajanie się przerwał nam telefon od KOLEŻANKI
-Czeeeeeeść- ZAŁKAŁO W SŁUCHAWCE-jestem chooooooora- wydyszała bidulka, bo niestety kto z kim przestaje- TEN SIĘ OD NIEGO ZARAŻA.
W dodatku jej adres mejlowy zachorował, bo zaczęły się przy nim pojawiać jakieś krzaczki i pomimo samopoczucia na skraju życia i śmierci zaczęła prowadzić ożywioną korespondencję z OPERATOREM
- A ONI W KÓŁKO I W KÓŁKO-JAKĄ MA PANI PRZEGLĄDARKĘ? i w końcu z tego wszystkiego podpisałam się zamiast XXXXXX YYYYYY (tu pada realne imię i nazwisko)- XXXXXXX Mozilla- I O MAŁO TEGO NIE WYSŁAŁAM!
- Ty leż i choruj- doradziłam, ale uprzedził mnie RODZONY ZIĘĆ KOLEŻANKI, który przewidział,ze odpisze jej WACŁAW EXPLORER.
Opłacało się chorować,żeby jeszcze tego samego dnia osobiście rozpakować prezent- WYGRANĄ od villa vintage
I OD RAZU STANĘŁAM NA NOGI!!!
Za życzenia powrotu do zdrowia serdecznie dziękuję, bo to również dzięki nim szybko wróciłam do stanu używalności.
ŻYCZĘ WSZYSTKIM UDANEGO WEEKENDU i lecę OGARNIAĆ!
ps. NAPISANE, BO FOKSIOWA KAZAŁA;)

czwartek, 20 grudnia 2012

UCIECZKA Z PLACU BOJU, czyli czasem człowiek pada na pysk

Gdy po owocnym szkoleniu dowlokłam się do domu- jedyną myślą kołatającą się w przeorganizowanym przez SZKOLENIE czerepie, było ZALEGNĄĆ gdzieś w kącie i udawać,że mnie nie ma.
-JESTEM WYKOŃCZONA!-obwieściłam od progu,żeby uciąć wszystkie zdania zaczynające się od "słuchaj...", bo akurat w naszym domu rozpoczyna to zazwyczaj listę życzeń a  w tym momencie ŻADNYCH życzeń nie chciałam spełniać ( w końcu mieszałam w niebieskiej a nie złotej farbie- złotą rybką nie zostałam NA PEWNO!).
-TO COŚ TY TAM ROBIŁA!?-zawiedziony WSPIERAJĄCY, (który w myślach już uzupełnił listę zadań na dziś-  dopiskami- żona, żona, żona, )udawał zainteresowanie.
Podniosłam do góry NIEBIESKĄ DŁOŃ i wszelkie pytania ucichły w zarodku.
-A mówicie,że to ja mam PRZERAŻAJĄCE ZAINTERESOWANIA- skomentował STARSZY SYN NIEBIESKIEJ DŁONI i powrócił do swoich wirtualnych kumpli.Ostatnio długofalowo ogląda "Archiwum X", więc wpisałam się w klimat znakomicie.
Obiad oczywiście SAMI ugotowali i SAMI zjedli- dla mnie zostały buły i inspekcja lodówki.I właśnie to mi odpowiadało- BYLE NIE GOTOWAĆ!
Na deser uroczyście wchłonęłam zachomikowaną zabójczą czekoladkę i pomyślałam,że życie jednak nie jest takie złe.
Tego myślenia wystarczyło na dwie godziny, po których ukłonom przed toaletowym tronem nie było końca.
Gdy nad ranem zobaczyłam SWOJE PIĘTY OD ŚRODKA (bo żołądek i inne trzewia oglądałam od wewnątrz jeszcze wieczorem) a drugi koniec organizmu zaczął zazdrośnie walczyć o audiencję przy tronie z końcem pierwszym, postanowiłam zrezygnować z tak pięknie zapowiadającej się kariery zawodowej i odwiedzić lekarza.
- Po paru dniach pani przejdzie... na innego członka rodziny- pocieszył mnie i niestety jego proroctwa tym razem się spełniły.
Na drugi ogień poszedł MŁODSZY.
-Ja mam egzamiiiiny-jęczał
-Niiic ci na to nie poradzę- odjęczywałam, żałując  tylko,że nie mamy dwóch łazienek.
Skubańcowi przeszło na drugi dzień a ja dopiero czwartego dnia mogłam patrzeć na coś innego niż chleb z żółtym serem.
Dobrze,że dłubaniny szydełkowo- drutowo- szyciowo- torbowe skończyłam wcześniej
bo teraz właśnie dowiadywałam się,ze nawet WŁOSY MOGĄ BOLEĆ!
WSPIERAJĄCY podejrzanie snuł się cały czas w pobliżu i albo czekał na rychły koniec i wesołe życie wdowca na wolności, albo....ale o tym może napiszę , jak mi FOKSIOWA ZNOWU KAŻE:)
DOBRANOC:)

wtorek, 18 grudnia 2012

IDĄ ŚWIĘTA- MY SIĘ SZKOLIMY I...mamy jak mamy

Jak zwykle , gdy pod koniec roku zostaje kasa na firmowym koncie- co się robi? Nie, nie daje pracownikom na rozkurz, tylko organizuje się SZKOLENIA!!!.
30 godzin w cztery dni!!!- powiało grozą.
Jedna z uczestniczek od razu zapobiegawczo zapaliła sobie płuca, druga od protestów straciła głos a MY czyli trzy w jednym: KOLEŻANKA, FOKSIOWA I JA !we własnej nieogarniętej osobie):
  • walimy zastępstwa niczym Pstrowski na przodku ( wszystkie trzy)a potem się dziwimy- SKĄD SIĘ BIERZE DZIECIOWSTRĘT
  • jemy obiady w szkolnej stołówce (zapobiegliwe KOLEŻANKA I FOKSIOWA) a rodziny w tym czasie głodem handlują
  • jemy ZUPY CHIŃSKIE W SŁOIKU PO OGÓRACH ŁYŻECZKĄ DO KAWY ( zapominalska , beztalerzowa JA) wywołując komentarze znienacka wchodzących SPRZĄTAJĄCYCH
-AAAAA... to ja przepraszam, bo nie wiedziałam CO SIĘ TU WYRABIA!

  • a bezpośrednio po rozprowadzeniu ostatnich opornych po wielu świetlicach- idziemy SIĘ szkolić.
Wytrzymałam dwa dni, podczas których:

  • zapoznałam się z pozostałymi uczestnikami szkolenia ( i nieważne,że z niektórymi ciągniemy ten sam wózek już ponad 20 lat-ZAPOZNAĆ MOŻNA SIĘ ZAWSZE!)
  • dowiedziałam się, czego jeszcze nie wiem , czyli tego samego co KOLEŻANKA I FOKSIOWA, bo mamy chyba wspólną jaźń
  • zagłosowałam,żeby na drugi dzień były ZAJĘCIA PRAKTYCZNE (jedna z kursantek zgłosiła się na ochotnika do zakupu zbiorowego- mydła JELEŃ)
  • NA DRUGI DZIEŃ próbowałam judzić,żeby ZAJĘĆ PRAKTYCZNYCH JEDNAK NIE BYŁO, bo marzyły mi się slajdy  i sen w ciemnościach na ławce
SZKOLENIOWIEC już się łamał, ale RUDA- nasza etatowa SZOŁŁUMENKA zgasiła mnie:
-Już ty sobie leż na tej ławce, ja za ciebie to mydło potrę- I POTARŁA!
Nie mogłam być gorsza i kiedy przyszło do rozrabiania farby, ochoczo wystrzeliłam ze swojego kąta, wybierając w dodatku najbardziej jadowity błękit. Farbę wyrobiłam i po kliku minutach radości, mam pamiątkę od tygodnia- PRAWĄ RĘKĘ W KOLORZE BLUE!
CZEMU NIE WYBRAŁAM ŻÓŁTEJ?!-symulowałabym  żółtaczkę i miała świąteczne porządki z głowy !-kombinowałam i widać KTOŚ mnie usłyszał, bo na drugi dzień PADŁAM jak kawka na jelitówkę a pan doktor widząc OBJAWY ( W TYM NIEBIESKĄ RĘKĘ) w trosce o zdrowie moje i innych wolał zwolnić mnie z pracy aż do świąt.
O choroba!Chyba jedyną choinką jaką będę miała,będzie TA
wyfilcowana na kole rękodzieła jeszcze obiema CIELISTYMI rękoma.
O tym JAK się choruje, gdy INNI pracują- NA SPECJALNE ŻYCZENIE FOKSIOWEJ już wkrótce.

czwartek, 6 grudnia 2012

KULTURA PRZEZ DUŻE Q, czyli odchamiamy się na potęgę

Rano wyjazd do teatru- zdziwionych porą spektaklu informuję,że to teatr specyficzny, w którym toalety kończą się na wysokości łydek, a na drzwiach wejściowych oprócz zakazu korzystania z komórek, widnieją ikonki ZAKAZUJĄCE JEDZENIA I PICIA ( nawet jak się komuś BARDZO chce!- przypomnienie NAGABYWANEJ) ku jawnie okazywanej rozpaczy widzów.
W klasie byłam już o świcie, aby pomóc Mikołajowi porozkładać paczki ( nawet dla niedowiarka TAJFUNA nie brakło). Potem klasę opieczętowałam, poprawiłam włos rozwiany i udałam się przed PLACÓWKĘ,  celem odliczenia KONSUMENTÓW DÓBR KULTURY- stawili się wszyscy.
Tajfun zaczął jeść już w autokarze, a na moje  groźne spojrzenie, oprócz zwyczajowego "no, cOOOOOO?" zareagował nerwowym miętoleniem torebki z chrupkami, które pewnie potem musiał jeść metodą zassania ( dobrze,że nie poszło w płuca, bo wróciłoby dziecko z pylicą).
Przy wejściu zostałam 16 razy upomniana,żebym nie zapomniała wyłączyć komórki i z wdzięczności za cenne uwagi, odwdzięczyłam się stukaniem w logo- "zakaz dokarmiania" ( oznak wdzięczności raczej nie zauważyłam)
Spektakl ("Brzydkie kaczątko") początkowo nie wywarł na ekipie ogromnego wrażenia, myśli ich bowiem krążyły wokół toreb z przekąskami, które co chwila tłamsili celem sprawdzenia zawartości.
Scenografia- "raz na ludowo" od razu podbiła moje serce,




żródło-http://www.teatr.bedzin.pl/spektakle-dla-dzieci/articles/brzydkie-kaczatko-138.html

 ale dopiero, gdy zwierzęta krzyczące BRZYDAL!zostały wsparte przez jakąś  siedzącą niedaleko mnie LELIJĘ, która jak echo bezmyślnie powtórzyła "brzydal " cieniutkim głosikiem-  na sali ZAPADŁA GŁUCHA CISZA- wszystkie głowy potępieńczo wbiły wzrok w delikwentkę, a moja MĄDRALIŃSKA podsumowała WCALE NIE szeptem  SCENICZNYM:
-No TERAZ to już mi się NAPRAWDĘ chce płakać!
PRZERWA- pędzimy jeść i dyskutować o SZTUCE- jak zwykle tylko TAJFUNOWI niezbyt się podoba, ale nikt tym razem nie zwraca na niego uwagi.
-PANI WIE- zagaja HARRY POTTER,-ZE JA JUZ  POKONAŁEM WŁAŚNIE SWÓJ STRACH?
-A czego się bałeś?- pytam, bo nie wyglądał mi na szczególnie lękliwego.
-NO TEATRU PSECIEZ-wyjaśnił, a ja skonstatowałam,że własnie straciłam kolejny element dysyplinujący i co gorsza NIGDY ( z powodu niewiedzy) z niego nie skorzystałam.
A mogłam w chwili OSTATECZNEJ zagrozić- BO PÓJDZIESZ DO TEATRU!-pogróżka  skuteczna i jaka QLTURALNA!
Po spektaklu wizyta w klasie i zbiorowe zadziwienie- SKĄD MIKOŁAJ WIEDZIAŁ, GDZIE KTO SIEDZI??? i dociekliwe pytania TAJFUNA:
-CZY RODZICE TEŻ MOGĄ POMAGAĆ MIKOŁAJOWI? CZY TEN , CO TU BYŁ TO ABY PRAWDZIWY?
Zbiorowe wyjaśnienia: ( to znaczy jeden przez drugiego)
-Prawdziwy, bo SKĄD WIEDZIAŁ,ŻE NASZA PANI KAWĘ PIJE?
-NIEGRZECZNYM prezenty dają rodzice- WIADOMO Z LITOŚCI!!!-i już się nie pytał.
Raz tylko jeszcze się zdziwił, gdy zobaczył w innej klasie " lepsiejsze prezenty", ale moje " widocznie byli grzeczniejsi" przyjął ze z rozumieniem.
Po południu  WERNISAŻ-dobrze,że przedpołudnie spędziłyśmy QLTURALNIE-byłyśmy z KOLEŻANKĄ I FOKSIOWĄ stosownie ubrane ( żałowałam tylko,że nie lansowałam się z jakąś nową torbą). Zaprosiła nas dziewczyna, z którą kiedyś pracowałyśmy. Było miło, ładnie , smacznie i szampańsko
Powrót miałyśmy zapewniony , bo jedna z naszych koleżanek jak zwykle zaoferowała nam PODWÓZKĘ, z której jak zwykle skwapliwie skorzystałyśmy.
FOKSIOWA w swoim jasnym wełnianym, eleganckim płaszczyku wybrała komunikację miejską i chwała Bogu, bo ocaliła płaszczyk, gdy czarna beemka naszej KIEROWNICZKI zakopała się pod blokiem KOLEŻANKI.
BUKSOWANIE kołami nie dało nic.
Rzucanie klątw na prawo na lewo- efekt zero.
Musiałyśmy PCHAĆ- podkładając uprzednio zdewastowane pudła po  nowych butach KIEROWNICZKI, bo własne torby zdołałyśmy jakoś ocalić.
Okazałyśmy siłę porównywalną z naszą siłą woli, ale w świetle reflektorów okazało się,że przypominamy ofiary walk w błocie- NIE MA TO JAK NAPĘD NA TYLNE KOŁA.
I TYLE BYŁO Z TEJ KULTURY.
KIEROWNICZKA zaczęła się kajać a my dziękować za PRZYGODĘ.
Z UWAGI NA ŚNIEGI WOKÓŁ, NIKT Z DOMOWNIKÓW NIE ZDOŁAŁ ODGADNĄĆ GDZIE BYŁAM I CO ROBIŁAM- za karę biorą się jutro za mycie okien, bo jak nie to ...DO TEATRU!!! (może na nich akurat podziała- nie zaszkodzi spróbować)

sobota, 1 grudnia 2012

ZALEGŁOŚCI SIĘ PIĘTRZĄ A ROBIĆ NIE MA KOMU

Czyli dzień jak co dzień- "normaaale",że polecę cytatem toskańskiej  pani notariusz ( nie ,że się BYŁO,ale się CZYTAŁO).
Zostałam perfidnie zrobiona w BAMBUKO i to kurka we własnym domu. Było nie podsłuchiwać!
Omamiona wizją rychłego remontu ,którą zapowiadały:

  •  telefon RĄBNIĘTEGO do szanownej Mamusi- bezczelnie podsłuchany:( lata praktyki w zawodzie, gdzie 3+3 wynosi czasem czasem "ęć" a czasem "ęść" i MUSI SIĘ ZGADZAĆ!)
- No, nie mogę teraz przyjechać, bo wezmę parę dni urlopu i biorę się za sypialnię ( a już miałam się poddać i wnieść graty z powrotem)

  • groźba wigilijnej kolacji przy kuchennym stole w WĄSKIM GRONIE ("Nie było miejsca, choć szedłeś"-jak ostrzegają słowa kolędy)
  • zapowiedź REKONWALESCENTA, którego wykończyły szpitalne kolejki- KONIEC TEGO LECZENIA!
NIE DAŁAM SIĘ NAMÓWIĆ NA WYPAD DO KINA Z KOLEŻANKĄ I FOKSIOWĄ, bo:

  • mam remont a nie wiadomo, co KIEROWNIK ZARZĄDZI
  • głupio zostawiać pracowników na placu boju a samemu się byczyć
"Rower" przejechał mi przed nosem  a ja zostałam perfidnie wykiwana, bo RĄBNIĘTY dostał nagle głuchoty wtórnej objawiającej się szczególnie przy słowie"kiedy" a zdecydowanie nasilającej przy "zaczynamy remont"
W dodatku zwierzył się MAMUSI,że żonie skacze ciśnienie ( chyba nikt się nie dziwi?)a ta mu serdecznie doradziła,żeby " w takim razie"ODŁOŻYŁ REMONT DO WIOSNY!!!( znowu podsłuchane, więc udaję,że nie wiem).SŁUSZNIE- NA STYPĘ BĘDZIE JAK ZNALAZŁ,bo ,że szlag mnie trafi to pewne!
A ponieważ nic nie wskazuje na to,że u nas święta w tym roku się odbędą poświętowałam inaczej:

  • wzięłam udział ( paczka już zaklejona) w akcji


  • napisałam świąteczne opowiadanie i rzutem na taśmę opublikowałam je tutaj
Teraz jeszcze trzy dni głosowania i okaże się, dlaczego nie wygrałam ( wprawdzie MŁODSZY obiecał,ze zagłosuje na opowiadanie mamusi, bo "będziesz miała przynajmniej jeden głos"), ale jakoś mnie to wcale nie martwi. WSTYDU NIE BĘDZIE, BO OPOWIADANIA SĄ OPUBLIKOWANE ANONIMOWO-raz przynajmniej będę anonimem:))),żeby wykluczyć prywatne sympatie (ale myślę,ze miłość synowska nie ma z tym nic wspólnego)
SERDECZNIE ZAPRASZAM DO GŁOSOWANIA NA NAJLEPSZE OPOWIADANIE - SAMA JESTEM CIEKAWA, KTO KRYJE SIĘ ZA KOLEJNYMI OPOWIEŚCIAMI?

Jak nieoczekiwany promień słońca zza chmur przyleciały do mnie wyróżnienia, za które jeszcze raz baaaaardzo dziękuję:)))
Od SIEDLISKA POD LIPAMI z pytaniami:
1. Kot, czy pies i dlaczego?-kot, bo sika do kuwety!!!
3. Najbardziej niespodziewanie spełnione marzenie.- przytulisko oczywiście:)
3. Ulubiona książka, taka do której się wraca.-do niedawna "Pod słońcem Toskanii"
5. Największa pasja? lektura i rękodzieło
6. Gdzie spędziłabyś wymarzone wakacje? na jakimkolwiek morzem
7. Czy chciałabyś zamieszkać poza granicami Polski, jeśli tak to gdzie? Tam , gdzie nos nie przymarza do szyby.
8. Jakie filmy lubisz? Takie, w których dobro zwycięża, bo przy innych ryczę.
9. Za czym tęsknisz? aktualnie za wyremontowaną sypialnią
10. Czego się boisz? złych ludzi- TYLKO I WYŁĄCZNIE
11. Dlaczego piszesz bloga? ŻEBY PAMIĘTAĆ O ULOTNYCH CHWILACH:)


Od SARENZIR
1. Daleka podróż samochodem czy pociągiem? samochodem z kierowcą
2. Wchód czy  Zachód - co bardziej fascynuje Cię podróżniczo? wszystko!
3. Historia czy fantastyka naukowa? historia
4. Lew czy tygrys? tygrys , ale malutki
5. Naturoterapia czy medycyna tradycyjna? w razie W wszystko, bo tonący....
6. Kolacja w klimatycznej knajpce czy grill w ogródku ?knajpka, bo gotuje KTOŚ INNY
7. Filharmonia i koncert ulubionego kompozytora  czy koncert na stadionie ulubionego zespołu?DZIŚ WYBIERAM STADION!
8. Feeria barw czy stonowana kolorystycznie kompozycja ?każdy wybór jest dobry
9  Terenówka czy auto sportowe?terenówka ( już my wiemy dlaczego!)
10. Urlop w kurorcie czy wycieczka objazdowa? wycieczka
11. Bardziej perfekcyjna pani domu czy bardziej bałaganiara ? bałaganiara z aspiracjami
od ARADHEL
1. Zmierzch czy świt? świt, byle nie w dzień pracy:)
2. Wyobraźnia czy realizm?wyobraźnia
3. Z wiatrem czy pod wiatr?z wiatrem (a najlepiej,żeby nie wiało)
4. Rodzina czy praca? rodzina ,a le praca też
5. Fiołek czy jaśmin?fiołek
6. Złoto czy srebro?srebro
7. Ciasto marchewkowe czy sernik? sernik!!!!
8. Piotruś Pan czy Zorro? Zorro, p Piotrusiów mam po kokardki:)
9. Kolor Bożego Narodzenia to dla ciebie kolor...czerwony
10. Kawa w fotelu czy na tarasie? w fotelu
11. Z rodzicami w pobliżu czy jak najdalej (kwestia mieszkania)? raczej dalej z uwagi na liczne "kwestie sporne"
Jeszcze raz dziękuję za zabawę i oczywiście znowu ją zepsuję, bo nie przekażę wyróżnienia dalej- prawie każdy już je ma:) W myślach wyróżniam wszystkie, które tak chętnie czytam!!!

JEŻELI KOMUŚ UDAŁO SIĘ DOTRWAĆ DO KOŃCA- GRATULUJĘ I ŻYCZĘ KOLEJNYCH MIŁYCH DNI!:)


czwartek, 22 listopada 2012

NIC ODKRYWCZEGO, czyli jesień dołuje

Przynajmniej mnie. Dziergam szale jak szal-ona nie zważając ,że popytu nie ma -a szyję mam tylko jedną.
Przynajmniej będzie ciepło i kolorowo- co dzień inna stylówa:)
W PLACÓWCE nuuuuuda,przynajmniej ze strony Harrego P, który NOTORYCZNIE uwala się na ławce, w trakcie jakże zajmującej lekcji języka angielskiego i uparcie twierdzi,że NIE SCE MU SIEM.
-Widocznie lekcja jest nudna- skomentował zajście RODZIC, gdy ZATROSKANY WYCHOWAWCA podkablował NIEROBA.
Fakt. NA WUŁEFIE nigdy mu się nie nudzi-ale to zachowałam dla siebie, bo nie będę wręczać oręża temu, co z drugiej strony barykady.
TAJFUN daje czadu jak zwykle- najbardziej na lekcji religii, w czasie której powinien pilnie przygotowywać się do Komunii Świętej- zważywszy na to,że DZIADEK OBIECAŁ KŁADA!!!(widocznie w domu TEŻ mają go czasami dość- ale,żeby takie ekstremalne rozwiązania? KŁAD I SINA DAL?-pewnie nie powiedzą mu jak się hamuje)
-Co znów dziś namąciłeś- pytam widząc zbolałe oblicze zatroskanego nauczyciela z ulgą opuszczającego klasę.
-PRAWIEŻENIC!-prawieżesięobraża.
Ale DZIELNE DONOSICIELKI NIE ŚPIĄ!
-KAZAŁ NAM MÓWIĆ PEPSI!!!!!-oburzają się
-No i?- jak pragnę zdrowia, nie nadążam!
-POWIEDZ PEPSI-JESTEŚ SEKSI- charczą na bezdechu-Tak nam odpowiadał! a ja próbuję wyjaśnić,że to dowód sympatii, bo rozniosłyby go za pomocą swoich zdolnych rączek.
-I to nie wszystko!!!-do akcji wkracza RUSAŁKA
-Kazał mi zrobić TAK!- i łączy kciuk z palcem wskazującym w zgrabne kółko.
-I tak!- palcem wskazującym drugiej dłoni celuje w otwór- I WIE PANI CO POWIEDZIAŁ?! -pyta, a mnie się zdaje,że WCALE NIE CHCĘ WIEDZIEĆ!
-DZIĘKI ZA UMYCIE KIBLA!!!-potencjalna szczotka do wc celuje teraz prosto w moje oko.
Łapię się z jękiem za twarz symulując udar mózgu vel załamanie nerwowe.
-ALE JA JUŻ PRZEPROSIŁEM I TERAZ POWIEM,ŻE SIĘ POPRAWIĘ-obiecuje po raz tysięczny DOWCIPNIŚ- i jestem pewna ,że na POWIEM się skończy.
TAKA KARMA.
W ramach pojednania przyszedł się pochwalić,że "zaliczył" 7 grzechów głównych- ALE SPOKOJNIE-WYGŁOSIŁ JE W RAMACH ZALICZANIA MODLITW PRZEDKOMUNIJNYCH.
-Tylko nie rozumiem, jak coś smacznego może być grzechem?-zagaił z niewinnością w zbrodniczych zazwyczaj oczach.
-O co ci chodzi?- instynkt TEGO CO WYJAŚNIA jak zwykle zwyciężył
-NO BO PYCHA- TO,ŻE SMACZNE, NIE?-rozwalił mnie jak zwykle.
A w domu DOBIŁ ANONIM-zazwyczaj aktywujący się w czasie świąt- a już myślałam,że o mnie zapomni i będę ZATORBIAĆ spokojnie dalej:
-Unknown pisze...
Po co wystawiac takie paskudztwa.Nikt tego nie kupuje, zalega miesiacami i tylko zabiera miejsce na ciekawsze rzeczy:-/

No to PO BANDZIE!- TORBA  Z ANONIMOWEJ INSPIRACJI
a może się  otworzy i ujawni z imienia i nazwiska?
Pozdrawiam WSZYSTKICH i może wkrótce o jakichś pozytywnych pozytywach, bo wyróżniono mnie już dwukrotnie i zbieram siły do ODZEWU,cpkn(co pewnie kiedyś nastąpi:)

piątek, 16 listopada 2012

JESIENNE LENISTWO, czyli coś mnie bierze

Jesienne lenistwo ostatnio bardzo daje się we znaki. i niestety nie tylko mnie. CZŁOWIEK DO ZADAŃ SPECJALNYCH (czyli ten z ranami rąbanymi vel SAMOBÓJ OD SIEKIERY) na razie odmawia współpracy i pomimo czytelnej sugestii w postaci :

  • zakupu tapety
  • obietnicy zakupu paneli podłogowych , które mógł SAM wybrać a DIZAJNERKA TYLKO ZAPŁACI
  • śmiercionośnego zadłużenia konta, co na pewno będzie skutkowało w przyszłości wizytą SMUTNYCH PANÓW W CZARNYCH PŁASZCZACH
  • troski wyrażanej CODZIENNIE słowami "JAK TAM RĄBNIĘTA NÓŻKA?"
NIE CHYTA SIĘ ROBOTY i w związku z tym CODZIENNIE po przebudzeniu ,wzrok mój pada nie tylko na upiorną meblościankę, ale częściowo "wyskrobaną do żywego ścianę z resztkami odłażącej tapety".
Wstawiłam cudzysłów , bo po pewnym czasie uświadomiłam sobie,że ten opis ZNAKOMICIE PASUJE DO TEGO , CO WIDZĘ CODZIENNIE  RANO W LUSTRZE!
Akurat ZE SOBĄ sama mogę coś zrobić. Za nic mając sugestie KOLEŻANKI, której światła córka zasugerowała,że NA CZERWONO FARBUJĄ SIĘ STARE BABY-POLECIAŁAM CIEMNĄ CZERWIENIĄ.
Efekt?- najbardziej czerwoną mam skórę głowy oczywiście- reszta w ładnym STAROBABOWYM kolorku.
-PANI MA DZIŚ NOWE WŁOSY!-od razu zauważył TAJFUN- SKĄD?-dociekliwy jak zawsze
-Z SZUFLADY-odpowiedziałam CELOWO, co dało mi klika sekund przewagi,żeby przeładować broń w oczekiwaniu na atak.
-ACHA, bo ja myślałem,że pani była u FRYZJERA-przyjął to ze spokojem , bo jak się okazało MIAŁ INNE PROBLEMY (skrupulatnie zgłaszane przez nauczycieli, którzy maja z nim KONTAKT BEZPOŚREDNI)
-SŁUCHAJ CZŁOWIEKU-zagaiłam pokojowo- dlaczego ty jesteś grzeczny TYLKO PRZY MNIE ( gwoli sprawiedliwości przy FOKSIOWEJ tyż, bo awansował tam do rangi MAŁEGO POMOCNICZKA NASZEJ PANI)-a przy innych paniach wstępuje w ciebie ZŁO?
-BO JA INNYCH PANIÓW NIE LUBIĘ!
-Panie nie są OD LUBIENIA- zaczęłam, ale z pomocą ruszyła mi dzielna PIEGOWATA:
-BO PANIE , TO SĄ JAK LEKARSTWO- CO NIE?!
Reszta zgodziła się z nią bezdyskusyjnie a ja przetrawiałam to podsumowanie przez resztę dnia.
 Tymczasem Z JESIENNEGO przygnębienia PRÓBUJĄ mnie wyrwać podsyłając prezenty niespodzianki:

  • własna, osobista siostra wykonując osobiście dżem z naszych wiejskich borówek ("bo mówiłaś,że nie lubisz zbierać")i ozdabiając słoik własnoręcznym malunkiem



  • QRA DOMOWA, wykonując własnoręcznie TAKIE CUDA!!!



  • RĄBNIĘTY- zabierając na targ staroci
  • ASIA-zaszczytnie mnie wyróżniając, co rozwinę w następnym poście , bo teraz PLACÓWKA WZYWA i wzywać będzie- jutro ODRABIAMY ( mam nadzieję,ze WSZYSCY oprócz mnie zaśpią)
UDANEGO KOŃCA TYGODNIA!!!!MOŻE JEDNAK SIĘ NIE DAMY?

sobota, 3 listopada 2012

KONIEC SEZONU i wyniki rozdawajki

Ślepy ( bo okulary gdzieś się zapodziały ) TRAF zadecydował,ze torba z zawartością poleci do KYJI. Proszę o adres na alsto@op.pl.

Dziękuję za tyle interesujących porad " w temacie" upiornej meblościanki. Pożyjemy-zobaczymy, kto kogo przeżyje i kto wcześniej przejdzie lifting.
Na razie "STOP ORKIESTRA-SZWAGRA BIJĄ",bo GŁÓWNY RZEMIEŚLNIK DOMOWY- URAŻONY!( w sensie dosłownym niestety)

Zachciało nam się zamykać sezon.Pogoda dopisała- humory wyjazdowe ŚREDNIO, bo dopiero w przededniu wyjazdu GOSPODARZ przyznał się,że PRZYPADKOWO zostawił dwa tygodnie temu! pełen kosz śmieci - w tym resztki RYBY!!!!
-I TERAZ MI MÓWISZ?-wydarłam się głupio, co uświadomiła mi sensowna odpowiedź
-A coś by to dało, gdybym powiedział wcześniej?
Wizja oszałamiających wiejskich aromatów przesłoniła radość oczekiwania, ale okazało się,że w temperaturach bliskich zeru ,nie tylko my nabieramy kondycji i odporności- RESZTKI RYBY TEŻ.
Wieś powitała nas malowniczo

machając na powitanie ostatnim liściem winorośli.
Palacz poleciał po drewno, ja zapewniłam rybie SPA w worze na podwórku i w oczekiwaniu przyszłego miłego ciepełka ,zajęłam się parzeniem rytualnej kawki.
Rytuał brutalnie przerwało WEJŚCIE W WIELKIM STYLU
-TYYYY (takie zawołanie nie wróży zwykle nic dobrego)CHODŹ NO TU, BO ODCIĄŁEM SOBIE NOGĘ SIEKIERĄ!
Sprinterzy mogliby się ode mnie uczyć! Na szczęście źle zrozumiałam słowo DRASNĄŁEM i po opatrzeniu SZNYTA, biedak poszedł rąbać dalej a ja zajęłam się sprzątaniem jatki, bo wszystkie klamki wyglądały jak rekwizyty z TEKSAŃSKIEJ MASAKRY PIŁĄ ŁAŃCUCHOWĄ.
Propozycję natychmiastowego powrotu do miasta ZLEKCEWAŻONO, dając tym samym pracę chirurgom w temacie STARE RANY- NOWE TECHNOLOGIE.
DZIELNY miał bowiem misję.Dokończyć DZIEŁO!
 czyli definitywnie pogłębić naszą śmierdzącą studnię, aby woda nabrała aromatu krystalicznych górskich potoków, a nie uzdrawiającej wody ZUBER.
Po wyłowieniu lekkomyślnej żaby za pomocą wiaderka po serku, co było czynnością prestidigitatorską
i odmuleniu filtra , z pompy popłynęła woda- NIE ŚMIERDZĄCA, NIE ŻÓŁTA, ale za to Z LEKKIM MUŁEM !
-ZAMIENIŁ STRYJEK SIEKIERKĘ NA WUJEK-skomentował to STUDNIARZ-złożyłam to na karb SZOKU POSIEKIEROWEGO.
Zgodnie stwierdziliśmy,że w tym roku zamykamy temat.
Zapraszam zatem na mycie z pilingiem:)Z poczuciem dobrze wykonanej roboty poszliśmy spać.
W nocy SIĘ ZACZĘŁO!
W dodatku wyłączyli prąd i romantyczny wieczór przy świecach upłynął na SZUKANIU ŚWIEC a zakończył kopcącymi naftówkami.
RANO EWAKUACJA w cudownych okolicznościach przyrody
i chociaż sanie bez płóz wołały DAJCIE MI KONIA!
tym razem odporni na uroki krajobrazu wróciliśmy do cywilizacji i SZISZY -nie fajki wodnej tylko szycia i szali

piątek, 19 października 2012

oSZALałam, CZYLI JESIENNYCH INSPIRACJI CIĄG DLASZY

Dzisiaj krótko, bo remontowa sytuacja budowlana ( czyt. KTOŚ SIĘ WZIĄŁ I ZACZĄŁ) nie sprzyja nieróbstwu przy komputerze.
DZIĘKI WIELKIE ZA WSPARCIE WSZYSTKIM KOMENTUJĄCYM!!!!!
Nagroda niespodzianka powędruje do Antoniny,( proszę o adres na alsto@op.pl), bo ma na imię tak jak moja Babcia, która -jak ją znam ,poradziłaby:
-DAJ SE DZIOUCHA SPOKÓJ Z TYMI GUPOTAMI a Antonina daje chlubny dowód na to,że można radzić inaczej:)
Dostęp do maszyny ostatnio ograniczony ( bo początek remontu a maszyna NA TRASIE i wszystkim przeszkadza) ,więc siedzę w dziupli dużego pokoju otoczona desantem z sypialni , który wypełnia wszelkie możliwe powierzchnie płaskie i pnie się w górę na ile równowaga mu pozwala, i DZIERGAM AŻURY, bo jesienią oSZALałam!

inspirowany szklaną misą z targu staroci


jesiennym niebem

wiejskimi klimatami

jesienią w mieście
a dzięki poradom : usuwam, zmniejszam i na razie GRA I BUCZY! więc ogłaszam CANDY!!!

Do przygarnięcia: drukowany obrazek ( prosto z WYSP), wesoła powieść o życiu ( na kontynencie) opakowane w WYRÓB DOMOWY czyli TORBĘJAKZWYKLE.
Zasady znacie, bo jak zwykle:) Zapisy przyjmuję do 1 listopada a co dalej życie pokaże:)
Udanego weekendu wypoczywającym, bo ja w najlepszym razie spędzę go na zastanawianiu się, CO ZROBIĆ Z OBIEKTEM ,KTÓREMU NA RAZIE NIE MOGĘ ZAFUNDOWAĆ WYCIECZKI DO KONTENERA, a na który codziennie pada moje zaspane oko
BUDZĄC CODZIENNIE ,NIEODMIENNIE ZGROZĘ I DEJA VU - z racji tego ,że na OBIEKT ÓW patrzę już 25 lat!!!
SĄ JEDNAK TACY, KTÓRZY NADWĄTLONYM STANEM MOJEGO UMYSŁU WCALE SIĘ NIE PRZEJMUJĄ!
CZEGO I WAM ŻYCZĘ!

poniedziałek, 15 października 2012

JESIENNE INSPIRACJE , PYTAJKA I ROZDAWAJKA

Ponieważ w Placówce mało inspirująco do pracy, bo właśnie PRZERABIAMY Kubusia Puchatka ( nie pytajcie na co-może na NASZĄ MODŁĘ:) - mam wielką ochotę zostać Misiem o małym rozumku ( nieważne,że niektórzy mówią-JUŻ TAK MASZ) i śpiewać mruczanki, zamiast robić COKOLWIEK.
FOKSIOWA nabuzowana, bo ona należy do frakcji PSA, KTÓRY JEŹDZIŁ KOLEJĄ-lektury, której nie cierpię fizycznie, bo ryczeć przy czytaniu nie lubię (choćby w doborowym dziecięcym towarzystwie).
-ZNOWU TEN GŁUPI MISIEK-narzeka, a ja szukając bratniej duszy, przypominam sobie słowa:
IM BARDZIEJ PUCHATEK ZAGLĄDAŁ DO ŚRODKA TYM BARDZIEJ GO TAM NIE BYŁO .
To by było na tyle " w temacie" mojej inteligencji i pracowitości. O to, bym nie zgnuśniała, zadbali PANOWIE ZE SPÓŁDZIELNI MIESZKANIOWEJ, którzy akurat wtedy, gdy góra prania w sypialni zrównała się z górną krawędzią szafy , skotłowana pościel sugerowała NIEWIADOMOCOSIĘDZIAŁO, a naprawdę ZAPÓŹNOSIĘWSTAŁO, a na biurku zmętolone kartki walczyły o miejsce z robótkami ,zajmując  znienacka deskę do prasowania, która NIGDY się nie składa- stanowiąc widoczny, acz pomijany milczeniem wyrzut sumienia-przyszli  W LICZBIE TRZECH I ZAŻĄDALI WSTĘPU DO SYPIALNI!
-Musimy zmierzyć okna, bo będziemy wymieniać-oświadczyli SKONSTERNOWANEJ I SYNOWI
-ALE KTÓRE?!-wycharczałam ( w myślach było- raaaaany TYLKO NIE W SYPIALNI!!!!)
-TU- wskazali na SYPIALNIĘ ( a ja w myślach robiłam przegląd noży do "sepuku")- i w KUCHNI-  z wnętrzności SYNA wydobył się ŚWIST ULGI.
Mając świadomość panującego tam ŁADU I PORZĄDKU świsnęłam i ja.
-TO MOŻE JA TROCHĘ OGARNĘ?- z nadzieją spojrzałam (jak mi się wydawało błagalnie) w męskie oblicza.
- NIE MAMY CZASU-błagania jak widać nieskuteczne i teraz już wiem dokładnie, co czują OFIARY PERFEKCYJNEJ PANI DOMU.
- TO TERAZ ZAPRASZAM DO KUCHNI-(TU ŁAD był!)-chciałam odzyskać utracony honor gospodyni.
Panowie zatrzymali się w progu
-A nie, to nie tu, nam chodzi o okno pojedyncze-zaczęli wycofywać się omiatając wzrokiem pozostałe kąty.
-WIEDZIAŁEM!!!!!-głos SYNA godzien był w tym momencie najlepszych greckich tragedii, bo JEDYNE pojedyncze okno było właśnie u niego!
Gdy doszliśmy do siebie, przygotowaliśmy pokoje do WIELKIEJ WYMIANY,
która odbyła się szybciutko i w dodatku na szczęście w czasie mojej nieobecności, bo nie wiem jak spojrzałabym PANOM w oczy.
Poza tym wiele niespodzianek:
PREZENT OD BASI, który zainspirował mnie do zrobienia szala
Wspaniała wygrana od GINY

TUTORIAL TOREBKOWY( czyli jak fotografować torebki) w galerii Artillo a w nim MOJA MAKOWA!

-WZIĘLI TWOJĄ TORBĘ,BO ALBO:
    • NIE UMIESZ FOTOGRAFOWAĆ
    • CHCĄ POKAZAĆ,ŻE KAŻDE BADZIEWIE ŁADNIE WYJDZIE NA FOTCE- wspierał mnie STARSZY
-JA BYM SIĘ ZASTANOWIŁ, CZY TO KOMPLEMENT , CZY OBELGA-doradzał MŁODSZY,-ale wcale się nie przejęłam wiedząc,ze GADY i tak kochają MAMUSIĘ.

I wieeeelka niespodzianka- strona startowa galerii , która udowadnia,że MOJE torebki można nosić nie tylko na ramieniu
I tym momencie SZLAG MNIE TRAFIŁ bo skończyła się przestrzeń dyskowa ze zdjęciami i co teraz?!!!!!!
Jak tu ją dokupić po angielsku i w dolarach?
WSRÓD RADZĄCYCH I WSPÓŁCZUJĄCYCH-odpowidających (lub nie) na PYTAJKKĘ- wybiorę laureata NAGRODY NIESPODZIANKI, bo z WIADOMYCH WZGLĘDÓW FOTKI NIE ZAMIESZCZĘ!!!!!
Ps A gdzie torby szaliki i ORZECH OD IVALII????:(

niedziela, 7 października 2012

UCIECZKA NA WIEŚ,czyli na chwilę znowu w drugim domu

Zostawiając beztrosko i bezmyślnie za sobą pracę zawodową, co skutkowało:

  1. radością bezgraniczną koleżanek zastępujących piszącą, z uwagi na możliwość bliższego kontaktu z TAJFUNEM i rozochoconą resztą wesołej ferajny,
  2. uwagą w zeszycie w/w ,który akurat wtedy sprawdzał odporność NIEKTÓRYCH DOROSŁYCH na słowo "KUPA"- powtarzane wielokrotnie ( nawet w czasie zajęć z języka obcego) z rozmaitym nagłośnieniem ( dziwił się potem wygłaszając "spowiedź dziecięcia",że ZA JEDNO SŁOWO PANIE WPISUJOM UWAGI (tego,że NIE pracował i NIE reagował na upomnienia ,widać nie doczytał)
Nie byłam również świadoma,że w czasie, gdy pałętałam się po lesie, BANDA TROJGA z Tajfunem na czele, wypróbowuje nową broń- ZABIJANIE MOWĄ POLSKĄ- testując ją na niczego się nie spodziewającym, niewinnym koledze:
-Jak się urodziłeś byłeś taki brzydki,że twoja matka ZEMGLAŁA!-co kolega przyjął z płaczem i załamką, skutkującą kolejnymi uwagami w częściowo zapisanych już zeszycikach. W trzeciej klasie trzeba będzie sprawić im stukartkowe bruliony, bo inaczej uwagi zapisywać będziemy jako trylogię , czy inne arcydzieło ,tym razem sztuki epistolarnej, bo do SZANOWNYCH RODZICÓW kierowanej.
Na wsi jak zwykle SPOKOJNIE

i tym razem bardzo pracowicie, bo zabraliśmy TYTANA PRACY (w cywilu teścia), aby pokierował,doradził czyli po prostu WYKOŃCZYŁ WŁASNEGO SYNA -wykonując razem z nim kawał dobrej roboty i tyrając wesolutko jak szczygiełek ,podczas gdy SYN ledwo powłóczył pod wieczór nogami ( o rekach nawet nie wspomnę)
 CZŁOWIEK CZYNU oprócz latania po lesie w poszukiwaniu grzybów ( bo na nas wczesnym rankiem nie było co liczyć)
 planował kolejne roboty ( dzięki czemu mamy dokładnie wyczyszczone MĘŻOWYMI RĘKAMI) ZAPŁOCIE i odchaszczone okolice tegoż.
Zostawiony sam sobie na pół godziny pomalował klapę na strych,"żeby robaki nie zeżarły"
skakał po drabinie jak rączy konik podczas gdy ASEKURUJĄCY miał śmierć w oczach.

JA MIAŁAM CZAS DLA SIEBIE I GRZYBÓW
znalezionych na własnym podwórku
i w lesie
tu tzw. ZMYŚLNA SUSZARKA,której trzeba pilnować, bo nieoczekiwanie potrafi pikować w kierunku gorącej blachy a grzybów z gatunku FENIKS u nas nie ma.

Podczas gdy ja intensywnie pilnowałam suszących się grzybów MAŁŻONEK NA KRAWĘDZI musiał jeszcze udźwignąć ciężar konwersacji ze ZNIENACKOWYM SĄSIADEM, który przypałętał się z koszykiem grzybów, proponując GODZIWĄ WYMIANĘ.
-EJ ZBYSZEEEEEK ( w życiu małżonek nie miał tak na imię!?)-usłyszałam GŁOS POD DRABINAMI-nie chcesz grzybów ZA FAAAAJKI?
-Nie palę!- odkrzyknął GŁOS Z DRABINY (rozpoznałam lekko zdezorientowanego PRZECHRZCZONEGO)
- TO MOŻE ZA PIWO?- ZNIENACKOWY nie tracił nadziei
-NIE, DZIĘKUJĘ, U NAS ŻONA ZBIERA- ZA DARMO!- usłyszałam REWELACJĘ i zaczęłam PISAĆ CENNIK (FOKSIOWA MÓWI,ŻE PRAWDZIWKI PO 45 ZA KILO)
SĄSIAD niepocieszony poszedł do własnej pozbawionej napitku i opału chacie, a JA poszłam wyjaśniać KAŻDEMU, KTO MIAŁ RĘCE ZAJĘTE, ALE USZY WOLNE,że epoka pańszczyzny....
Nie skończyłam,bo TEN Z DRABINY, KTÓREMU WYSOKOŚĆ JAK WIDAĆ NIE SŁUŻY, usiłując nadrobić stracone punkty, nonszalancko rzucił ( przerywając potok mojej kwiecistej wypowiedzi):
-IM JESTEŚ STARSZA, TYM BARDZIEJ MI SIĘ PODOBASZ-a zważywszy,że w gumiakach i dresie oraz w nieśmiertelnej chusteczce na głowie musiałam wyglądać PONĘTNIE INACZEJ-wolałam wariata nie drażnić i wróciłam DO GARÓW.
DOPIERO POTEM SKOJARZYŁAM,ŻE PORA PRZEDOBIEDNIA i to głód wpłynął na pracę mózgu:)
PS.A swoją drogą wypięknieć może i wypiękniałam,bo dopiero pod koniec pobytu zorientowaliśmy się,że do mycia nadobnych oblicz, wykorzystywaliśmy wodę ze studni wzbogaconą o ŻABIE TRUCHŁO! miałam jeszcze nadzieję,że ŻABA ŻYWIE ,ale po DEMONSTRACJI ślubnego
- TAK PŁYWAŁA !-towarzyszył temu rzut na łóżko w pozycji " krzyżem" ,czyli  obraz żabiego trupa-straciłam wszelką nadzieję....

poniedziałek, 17 września 2012

Uffffffff, a jednak dajemy radę!

Zaopatrzona w magiczny pierścień mocy zakupiony w Książu
mężnie ruszyłam na spotkanie ZE ZNANYM I STRASZNYM-jednym słowem ROZPOCZĄŁ SIĘ KOLEJNY ROK SZKOLNY.
W tym roku bez ministerialnej PASJI ( odgórnie NAKAZANEJ  w roku ubiegłym), ale za to w duuuuużym składzie, bo dzieciaczki nic nie wiedzą o niżu demograficznym i rosną i pchają się do wiedzy.
-BĘDĘ W TYM ROKU BEZWZGLĘDNA-obwieściłam wszystkim, czy kto chciał słuchać, czy nie i ASERTYWNA i W OGÓLE-po lekcjach CZAPKA NA GŁOWĘ I TYYYYYLE MNIE WIDZICIE-( niektóre koleżanki na pewno powitały to oświadczenie z radością).Dyrektor miał jednak inne plany
-BRYGADZISTĄ....( u nas to się nazywa przewodnicząca zespołu samokształceniowego- niby,że KTÓRĄŚ Z NAS- NAJMĄDRZEJSZĄ W ZAŁOŻENIU, MOŻNA JESZCZE WYKSZTAŁCIĆ?- w domyśle OSOBĘ DO OBCYNADALANIA ZA WSZYSTKICH) ZOSTAJE.......w powietrzu czuć było mróz-zostaje....- nerwowo i DYSKRETNIE rozejrzałam się wokół- PANI.....
-CO ZDZIWIONA I SIĘ TAK PATRZY????-skomentował moją pełną aprobaty dla dyrektorskich decyzji minę.
NA URLOPIE WYPOCZĘTA, POTEM ROK PRZERWY w pełnieniu zaszczytnych funkcji( niech im ziemia lekką będzie)- PORA WRACAĆ I PRACOWAĆ-i to by było na tyle, jeśli chodzi o asertywność w moim wykonaniu.
Jak zwykle pomocna FOKSIOWA zaoferowała wszechstronną pomoc ( ze sprawozdawczością włącznie) i zrobiło mi się lżej.
BIG DAY!- EKIPA W KOMPLECIE-Popatrzyłam w te oczy i... WYMIĘKŁAM ( wszystkie maślane jak u mojej Truśki, gdy widzi saszetkę z mięchem).
Nawet TAJFUN bez marsa na czole z uśmiechem przyjmuje uwagę ( puknięcie w gadającą główkę) i nawet PRZEPRASZAM-gładko przechodzi mu przez dziób- ale JA się nie dam zwieść!
PIERWSZE DNI- w PLACÓWCE koniec remontu, zamiana sal ( na szczęście przeprowadzkę zrobiłyśmy w sierpniu) i latamy, latamy, latamy....
-Noga mnie boli, co mam  robić?!- narzekam w domu
-AMPUTUJ-radzi MŁODSZY
-TO JAK PÓJDĘ DO ROBOTY GŁĄBIE? A W OGÓLE TO MIAŁAM JUTRO JECHAĆ PO BUTY GADZIE! na wychowanie i okazywanie matczynej miłości nigdy nie jest za późno.
-FAKTYCZNIE- JEDNEGO CI NIE SPRZEDADZĄ!- na troskę i synowską miłość okazuje się zresztą też!
Dla ocieplenia nastroju wykonuję uspokajające torby :( nie bez powodu zakupowe- PODWYŻKĘ ŚMY DOSTALI!)


paste(lovą) z miłym wnętrzem

groszkową


groszkowo kratkową z różami w środku
i
ocieplacze ( bo w TV kolejne programy zapychające mózg watą- CZYLI TAKIE JAK LUBIĘ:) a przed odbiornikiem szyć się nie da, więc DZIERGA SIĘ!