sobota, 27 marca 2010

Z GŁOWĄ W SZAFCE CZYLI TRUDNE ROZMOWY NA WAŻKIE TEMATY


KTOŚ mi podprowadził akumulatorki z aparatu i gdybym chciała obfotografować dla potomnych moje wysprzątane mieszkanko ( co rzadko mu się przytrafia, mieszkanku znaczy, bo zazwyczaj CHAOS  rządzi) musiałabym wsadzić do środka  dwie świeczki i to plusem do góry i na dół-rozmyślałam w głębi szafki.Nie,żeby akurat było to najlepsze miejsce do rozmyślań, ale co robić, jeśli musisz ROBIĆ a konkretnie sprzątać w kuchennych szafkach i to tych najbardziej znienawidzonych- dolnych. Kręgosłup to nie origami- MÓJ akurat się nie zgina. Ręce za krótkie( kto miał pomysł na głębokie szafki) a jak uskutecznisz już szuuuuuuu i szuuuuuuu szmatką a potem zapuścisz do środka "żurawia"- ZAWSZE okazuje się,że kąty NIE wytarte.Jedyną skuteczną metodą jest więc "GDYBYM CHCIAŁA POPEŁNIĆ KIEDYŚ SAMOBÓJSTWO WKŁADAJĄC GŁOWĘ DO KUCHENKI GAZOWEJ, PRZYDA SIĘ WPRAWA NABYWANA W CZASIE CZYSZCZENIA SZAFEK KUCHENNYCH" albo w formie zabawowej "CIEKAWE , CZY OD OSTATNIEGO SPRZĄTANIA MIEŚCI SIĘ CIEBIE W SZAFCE WIĘCEJ, CZY MNIEJ (u mnie jakoś wygrywa zawsze opcja "mniej"- widocznie szafki się kurczą).

Oczywiście CAŁA RODZINA wybiera sobie właśnie ten czas na:
  1. bezsensowne plątanie się po kuchni pod pretekstem głodu (a tysiące ludzi na świecie głodują a jakoś ŻADEN z nich nie depcze po moich wystających z  szafki nogach
  2. zadawanie idiotycznych pytań z grupy "kiedy obiad?" lub "co na obiad"
  3. rozpoczynanie konwersacji z MOJĄ POŁOWĄ wystającą z szafki od słów "nie widziałaś tam gdzieś mojego...."
Ciekawe, czy są na świecie jakieś inne szafki kuchenne, które wysłuchały tylu "wypikanych" słów i złorzeczeń, co moje-mam nadzieję,że to nie wpłynie na ich trwałość, bo za każdym razem mówiłam "to nie do ciebie szafko".
-Najgorsze to sobie obrzydzić robotę- MĄŻ DORADCA widocznie od kilku minut wsłuchiwał się w słowotok SPRZĄTAJĄCEJ.

Po usłyszeniu zagadki znanej jeszcze z przedszkola a zaczynającej się słowami "Wiesz, jak syczy wąż s.......p..." taktownie a raczej taktycznie, wycofał się w bliżej nieokreślone rejony-NAWET INTELIGENTNY!
-Długo jeszcze będzie u nas BIG BROTHER?-MŁODSZY lekkomyślnie postanowił zamarudzić.
-Hę?-OTWARTA torebka  makaronu akurat wyrwała mi się z rąk i urządziła na półce własną wersję YOU CAN DANCE
-No, bo zasłon nie ma -wyjaśnił TĘPEJ, UMĘCZONEJ MATCE
-Posprzątaj, to dostaniesz zasłony-byłam bezwzględna
-Żeby poodkurzać musiałbym tam oddychać a jak się zadławię kurzem?
Znowu nie trafiłam, muszę poćwiczyć rzut szmatą do celu.
Ledwie zdążyłam pozbierać rozproszonych tancerzy, STARSZY przypomniał sobie,że dziś NIE JEST Dzień Matki, czyli wszystkie chwyty dozwolone
-Co ty tam robisz?-zagaił- GŁODNY jestem!
-MEDYTUJĘ -odpowiedziałam poniekąd zgodnie z prawdą zaciągając się przy okazji mącznym pyłem z otwartej torebki-TEŻ JESTEM GŁODNA-dodałam,co oczywiście zostało uczczone minutą ciszy ( jak się okazało poświęconą penetracji lodówki)
-TU NIC NIE MA-obwieścił
-Jest sałatka z kiełkami, chyba,że MŁODSZY ZAGLĄDAŁ przed tobą, TO JUŻ NIE MA
-Gdyby CZŁOWIEK miał jeść trawę , to wyszedłbym na obiad NA DWÓR!
Dochodzę jednak do wprawy, szkoda,że nie mam pod ręką jeszcze kilku szmat.
Po odrobieniu pańszczyzny, uszyłam jeszcze zasłony do kuchni i zlikwidowałam BIG BROTHERA w pokojach RODZICÓW (POCIECHY TEŻ MAJĄ RĄCZKI).
Teraz siedzę przy blogu , zezuję w ramach "odmóżdżania po ciężkim dniu" na "Nianię w NY" i dochodzę do wniosku ,że rzeczywiście wszystko zależy od punktu widzenia, bo teraz jestem NAPRAWDĘ ZADOWOLONA z odwalonej roboty.
PS. Właśnie przewinął się MŁODSZY  z hasłem "Porzadki, porządki i CZŁOWIEK NIE MOŻE NICZEGO ZNALEŹĆ" ,co potwierdza MOJĄ naukową teorię o punkcie widzenia.

JUTRO PALMOWA- BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!

Na PALMOWĄ MUSI BYĆ WYSPRZĄTANE!-tak głosi wieść gminna, KOLEŻANKI oraz rodzicielka MAMUSIĄ zwana.

Lada moment odpali "niuchacz brudu" i wiedziona niezawodnym instynktem zawita znienacka w moje progi

-Jak tam? -zapuści żurawia od drzwi
-Ale o co chodzi-"rżnięcie głupa", czyli gra na czas, w moim skromnym wykonaniu
Ale nie takie podchody z MAMUSIĄ! Od razu wytropi smugi na lustrze, szybie :
-Nie wtrącam się NIKOMU, ale okna TRZEBA od czasu do czasu myć!Widać z dołu,że NIE MYTE!
-Myte? Przez KOGO?DZIECKO wykorzystujesz?Płacisz? Nie wtrącam się, ale to nie jest WYCHOWAWCZE i to kto?PEDAGOG!Może dlatego,że po studiach zaocznych.Gdybyś w SWOIM CZASIE skończyła studia inaczej by to teraz wyglądało...
-ŻE do mycia okien studia niepotrzebne?
A KTO TU MÓWI O OKNACH?JA mówię o PRIORYTETACH!DZIECKO, DOM, RODZINA!No, ale jak się porzucało i podrzucało dziecko i męża, bo na STAROŚĆ (24 lata przyp. siedzącej z podkulonym ogonkiem autorki)ZACHCIAŁO SIĘ STUDENCKIEGO ŻYCIA  i to zaocznie,żeby tylko z domu się wyrwać, to co się dziwić.Zbierasz oj zbierasz teraz efekty a pamiętasz jak mówiłam "MĄŻ cię będzie bił"
I co?Nie sprawdziło się?
Głuchą ciszę przerwał odgłos wody spuszczanej w toalecie, bo autorce "ze strachu" puściły zwieracze.
-No może i się nie sprawdziło ,ale tylko dlatego,że ON taki dobry-WYMARZONY ZIĘĆ!
-JAKIE ZA USZAMI? ŚWIĘTY CZŁOWIEK,że z TOBĄ  wytrzymuje.
-A jakby "co przyrobił na boku", no to co?Ja bym pomogła, wychowała...
-No głupio się pytasz-TWOJĄ matką jestem, ale mówię,że ON  taki dobry.Inni żonom to pieniędzy nie oddają,tylko sami rządzą.
Jak to, TEŻ nie oddaje?! Ale kupuje ci wszystko co chcesz, dobrze,że trzyma kasę,bo ty jak tatuś od razu byś wszystko wydała, już JA cię znam.
TO WSZYSTKO WYCZYTAŁAM ZE SPOJRZENIA MAMUSI OMIATAJĄCEGO WSZYSTKIE KĄTY
A naprawdę usłyszałam:
-No tak WSZYSCY robią to i PORZĄDEK macie
Dlatego trzymam w zanadrzu zdjęcia, żeby pocieszyć MAMUSIĘ

piątek, 26 marca 2010

NIE WSZYSTKO JEST TAKIM JAKIM SIĘ ZDAJE

Okna umyte-sąsiadom zdaje się,że porządki w toku, a ja tu w kuchni -pełen kamuflaż, jak widać sprzątam w szafkach. Nie widać? Bo właśnie TAK  sprzątam-NIEWIDOCZNIE.Zaraz wpadnie tu mój PRZYSZŁY EKS MĄŻ, zrobi FLASH CONTROL( sam zakamuflował się w sypialni i udaje ,że szuka tłumika na allegro) i będzie PO PTOKACH. Pozwoliłam sobie dzisiaj, z uwagi na niezwykle ważny powód, jakim jest podobno ostatni dzień pięknej pogody "pociorać się szlakiem hańby" czyli nie, jak każdy przypuszcza, pospacerować po pięknym lesie,parku, posłuchać śpiewu ptaków czy klangoru żurawi,ale wykonać KUBICOWY RAJD po ikea, jysk i wszelakich szmateksach.W domu zostawiłam PANA PRACUSIA z jego POMOCNIKAMI i heja!
Już w autobusie miałam wyrzuty sumienia, ale opłaciło się!
Myślicie zakupy?- Kicha!
Jedną z moich tajnych, wymuszonych przez okoliczności  rozrywek, jest podsłuchiwanie autobusowych współpasażerów.Dzisiaj siadłam przed miłą parą-Będzie spokój-wyluzowani, uśmiechnięci wiosenni
-Ale k... wczoraj było- odezwał się młodzian do LUBEJ
-Nooo, tak byłam nachlana,że matka mnie nie budziła, jak żeś przyszedł, bo wie, że jak jestem nachlana może być nieciekawie a byłam nachlana w 3 d.....
-Ale k.... ja byłem u CIEBIE?
-Noooo matka mi mówiła,żeś był i Tomek
-Jaki k.... Tomek, nawet, jak żem przyszed to żadnego Tomka nie było
-Co jest k.... nie było, MOJEGO K.... BRATA? TO GDZIE NIBY BYŁ?
-A ch.., wie- przyszłem, chyba przyszłem, ale nic nie pamiętam, bo byłem zalany, ale twoja matka mówiła,że przyszłem, ale k...żadnego Tomka nie widziałem.
-Jak miałeś widzieć, jak byłeś zalany?
-No, do drzwi żem nie umiał trafić, jak ktoś dzwonił. Byłaś u mnie?
-Jak byłam , jak spałam, mówiłam ci
-No to kto do k... nędzy dzwonił?(Siłą woli powstrzymałam się,żeby nie podnieść ręki i nie zapiszczeć "ja,ja!")
-A ch... go wie!Tyle że w PORTOMANETCE brakuje mi po wczorajszym dychy!
-Przecież my się składali na litra
_No z litra to by mi zostało 4 zeta a tu nic.....I w tym momencie autobus ludzkim głosem zaanonsował "Ikea -centrum handlowe".Z żalem musiałaM opuścić "Matysiaków" i teraz już nigdy nie dowiem się czy ROMEO rzeczywiście BYŁ ( jeśli wierzyć zeznaniom matki) i co się stało z forsą JULII rozmienioną NA LITRA.
Zdaje się,że wrzeszczy ,śmieje się, a to pewnie TOMEK zdziwiony,że nikt go nie zauważył

czwartek, 25 marca 2010

OKNA WYMYTE, DZIECIAKI WYBITE:)

pierwsze -fakt, drugie marzenia nie do spełnienia.MOJE RODZONE zaproponowały nawet,że uskutecznią wiosenne porządki, byle byśmy tylko wyjechali na wieś "bo taka pogoda" i "moglibyście sobie gdzieś pojechać".MATCZYNE ucho bez trudu wyłapało najważniejsze z tej ściemy słowo GDZIEŚ a ponieważ, z racji zawodu, jestem czujna jak ważka- NIE UDAŁO SIĘ spryciarzom "odwapnić kwatery" i nawet nie wiem , co planowali (chyba byłam za szybka).Takich koni upilnować się nie da, trzeba więc powoli pogodzić się z faktem,że któregoś dnia po powrocie zastanie się zgliszcza albo, co gorsza SĄSIADÓW pod drzwiami z powitalnym "Właśnie na PAŃSTWA CZEKALIŚMY".Wprawdzie wiele razy zostawialiśmy ich już na PASTWĘ OKOLICZNOŚCI WSZELAKICH i jak na razie najgorszym meldunkiem, który z pewnym opóźnieniem dotarł do nas od ociągających się nieco sąsiadów było "Ktoś wyrzucił pudełko po pizzy z balkonu, ale rano zaraz zebrał"
Biorąc pod uwagę,że jeden z KOLEGÓW ksywa CHULIGAN ma na sumieniu ( gorszych przewinień na razie nie znam, przynajmniej w wypadku w/w osobnika) niezauważenie PANI DOMU i brak stosownego powitania, o czym OWA została poinformowana po fakcie, przez WINNEGO wraz ze stosownym kajaniem-moglibyśmy wybyć w miarę spokojnie...a tam...


dostojne wiązy kolejny raz utrzymałyby hamak z niestety coraz cięższą WŁAŚCICIELKĄ,

Rozpakowałoby się siaty  wystylizowane  na"my zdies emigranty"

w SPOKOJU wypiłoby się PIWKO-na 18 arach nie tak łatwo człowieka namierzyć( szczególnie jeśli agentka STAZI żoną zwana rozpakowuje toboły)
posłuchałoby się upojnego śpiewu ptaków( tu wołających na obiad)


COŚ by się zjadło -po paru piwach WSZYSTKO JEDNO byle było COŚ


POSZUKAŁO WIOSNY NA ZIEMI


i W NIEBIE (żurawie już przyleciały)



Podziękowałoby się Matce Boskiej "Niewiadomskiej"( bo nie wiadomo jakiej-spadek po GOSPODARZU) za kolejny rok opieki nad przytuliskiem.
Ale przyjdzie się obejść smakiem , bo święta za pasem a domowa robota czeka :(

Ps Jedna z sąsiadek pilnowała dzisiaj wnuczki, bo córka pilnie musiała wyjść.
-O,  to córcia przyjechała- zdziwiłam się (mieszka na stałe za wielką wodą)
- A skąd-z kolei zdziwiła się ona-Córka tylko do bankomatu chciała wyjść , to posadziła małą przed telewizorem, włączyła bajki, obok postawiła laptopa i ja ją przez skype'a pilnowałam.
Widząc niezbyt mądrą minę rozmówczyni ( czyli mnie we własnej oszołomionej osobie) dodała:
-I udało się, bo jak mała polała się sokiem to ja jej mówię-"Zaczekaj mama przyjdzie- przebierze, weź smoczek i oglądaj bajki, babunia też z tobą ogląda.A musiałam w ukryciu jeść jajecznicę, bo wnusia też lubi i jakby zobaczyła byłoby larmooooo!
Niestety MOI na takie metody ZA CWANI

środa, 24 marca 2010

PO DRUGIEJ STRONIE TĘCZY CZYLI JUTRO ZEBRANIE U MNIE!

MŁODSZY odbębniony, PROFESOR pożegnany a MAGISTER, czyli ja szykuje się do jutrzejszego creme de la creme, czyli SPOTKANIA ZE STĘSKNIONYMI WIEDZY O SWOJEJ POCIESZE RODZICAMI.
 Z uwagi na okres przedświąteczny, powinni przyjść TATUSIOWIE( którzy nigdy nie przychodzą) , bo MAMUSIE zarobione po łokcie myją okna, sprzątają, nie tak jak niektóre NAUCZYCIELKI co to byle się wyrwać z domu, choćby na zebranie, pozawracać głowę innym a RODZINA CIERPI! (uciśniony MĄŻ musi zapewnić ciepły posiłek głodomorom i NIE MOŻE TO BYĆ HERBATA!)
postanowiłam zrobić KONSULTACJE ( w domyśle -nieobowiązkowe), ale po dzisiejszym dniu żałuję,że nie zaprosiłam wszystkich za i nieza interesowanych,żeby tak jak ja, przeczytali 18 razy z oczopląsem przepisane z tablicy "dziewjeńdziesiont szejś" i próbowali udowodnić,że
PANI jednak TAK NIE PISAŁA!
ULUBIENIEC walczył do końca ,ale przeszkodził mu wybawczy dzwonek ( tym razem dla mnie).
Po rozważeniu ile dostałabym za dzieciobójstwo ( oczywiscie pod warunkiem,żeby mnie złapali a żem powolna-złapaliby na pewno), postanowiłam uruchomić mojego pomocnika -PANIĄ HYDE.
-Ponieważ niedowidzicie-mój głos wprost ociekał jadem-JA was OŚWIECĘ!
Zręcznym ruchem podniosłam rolety.
-AAAAAAAAAAAAAA- rozległ się cichnący stopniowo wrzask oślepionych WAMPIRÓW(na mojej krwi wykarmionych)
-A NAUCZYCIEL założy okulary,żeby nie STRACIŁ CENNEGO WZROKU-zakończyłam demonicznie
To niesprawiedliwe- próbował walczyć za miliony ULUBIENIEC
-A SPRAWIEDLIWE-gonić za TOBĄ po korytarzu CODZIENNIE?-CO TY WIESZ O SPRAWIEDLIWOŚCI-"pojechałam Lindą"
Naród ucichł, a OPRAWCA mógł kontynuować proceder MATEMATYKĄ zwany.
Cztery bezbłędnie rozwiązane zadania później-rolety opadły towarzysząc dziękczynnemu -AAAAAA-OŚWIECONYCH( czy raczej oślepionych nadmiarem wiedzy)
Tym razem ULUBIENIEC stwierdził,że "własciwie to on ściał sie opalać" ale pamiętny pogromu NARÓD szybko go uciszył.
PANI HYDE z satysfakcja zatarła ręce i poszła "na okienko" a do stęsknionych DZIECI ( całkowicie nieświadomych tej transformacji) wróciła NASA PANI, która czarodziejskim sposobem wytargała z torebki wianki z gałązek i zaproponowała robienie stroików świątecznych i do tego W GRUPACH!
Radość przelewała się falami przez oszołomiony tłum WIELBICIELI NASEJ PANI, do tego stopnia,że jeden z neofitów zapytał beztrosko
-Czy ten stroik, to może być gniazdko?
-Oczywiście-(zadowolona z kreatywności podopiecznych) zagulgotała NASA PANI
-To dobrze , bo mam taki pomysł,że zrobię je z PINGWINEM!
Radość rozlała się na pyszczku POMYSŁODAWCY, ale zgasła jak zdmuchnięta świeca w konfrontacji z marsem NASEJ PANI(która z trudem hamowała napad głupawki)
Niepewny, zapytał jeszcze-widząc tylko przeczący ruch głowy AUTORYTETU:
-A KURCZAK chociaż może być CZARNY?( bo takowego już ulepił)
Musiałam odwrócić wzrok, bo czułam,że tym razem POLEGNĘ, co zostało mylnie zinterpretowane jako SPOJRZENIE NA ROLETY, i KREATYWNY bez  czekania na odpowiedź, szybko zaczął lepić żółte kurczątko.
Efekty przeszły wszelkie oczekiwania i trzeba było je uwiecznić("zeby nie było,ze tak nie było"-cytując ULUBIEŃCA)
styl eko au naturelle (designerzy często się kłócili)

zielony misz masz-czyli mamy duuuuuzo plasteliny i bibuły

wymuszona elegancja-czyli zapomnieliśmy, co pani kazała przynieść

kolorowy zawrót głowy i pingwin przerobiony na królika

"WESOŁCH" ŚWIĄT CZYLI ROLETY ZNOWU PÓJDĄ W RUCH :)

WSZYSTKIE MOJE BŁĘDY WYCHOWAWCZE

Dzisiaj zebranie u MŁODSZEGO- STARSZY chodzi własnymi drogami i też PODOBNO się uczy. wiem czego się spodziewać po wczorajszej spowiedzi z dokładnym rachunkiem sumienia przeprowadzonej w kuchni, gdy MATKA po kolejnym szkoleniu na temat "Jakie podręczniki wybrać, aby wydawca był zadowolony a "ludziom ( z wydawnictwa) żyło się dostatniej"" z opadającą powieką nad kolejnym kubkiem herbaty zadawała TE SAME (jak przed każdym zebraniem pytania)
  • Z czego jesteś zagrożony? (POCIECHA jak zwykle ZDZIWIONA)
  • Dasz radę się poprawić? (     ZDZIWIENIE do kwadratu z uwagi na brak wiary WŁASNEJ MATKI w nieograniczone możliwości POTOMKA)
  • Usłyszę COŚ o twoim zachowaniu? ( zdziwienie do potęgi n z uwagi na nieposzlakowany charakter i sprawowanie SPRAWCY)
Po odbębnieniu rutyny i zadaniu jak zwykle retorycznego pytania
-KTOŚ chce mnie zastąpić na zebraniu?( wyrywnych jak zwykle nie było)
zadumałam się nad czasami, gdy DZIECI były  DZIEĆMI i żyliśmy w błogiej nieświadomości,że mamy wpływ na ich wychowanie

JUŻ WTEDY NAS PRZEJRZAŁY I TURLAŁY SIĘ ZE ŚMIECHU AŻ DO PADNIĘCIA
Przyszedł WSPIERAJĄCY ACZ NIEWYRYWNY ( wy się tam lepiej z wychowawcą dogadacie jak swój ze swoim)
-LUDZIE,to mają dzieci!(nie ma to jak wsparcie). Uczą się! Lekarzami zostają!.
Nawet wiem dlaczego podjął ten wątek -coś go łupie w kręgosłupie i nie dziwię się zawsze był BEZINTERESOWNY.
Ja zwykle postrach gawiedzi płci obojga, tym razem matka-lwica zapodałam mu "rewelację", którą objawiła koleżanka KOLEŻANKI na wypadek, gdyby KTOŚ miał ASPIRACJE
-Kochana, ci lekarze to oni najpierw się uczą i uczą, potem biorą te dyżury , praktyki -na okrągło, aż w końcu Z TEGO zostają ALKOHOLIKAMI albo NARKOMANAMI!!!BO JUŻ TEGO NIE MOGĄ WYTRZYMAĆ!(razem z KOLEŻANKĄ "odturlałyśmy" TE NOWINY zanim uzyskałam zgodę aby puścić wici dalej)
-No, co ty?!-zatroskał się MĄŻ (męski mózg jednak funkcjonuje zupełnie inaczej-może wyłapuje duże litery)
-Czy ja mówię ,żeby od razu lekarzami?A niech sobie będą, czym chcą ( i tu się akurat zgadzamy)
-Ale JAK nie skończą studiów, to żeby nie było NA MNIE , bo JA MÓWIŁEM!- uspokojony radą oddalił się,aby rozmyślać o WŁASNEJ KARIERZE, w czasie której bierze wodę z rzeki- odcedza z farfocli i już!I jeszcze mu za to płacą!
Nie można powiedzieć,  starał się jak mógł ,wychować sobie MAŁYCH POMOCNIKÓW TATUSIA
TU Z POMOCĄ MAMUSI TESTUJEMY CZYSTOŚĆ ZBIORNIKA(TATUŚ JAK ZWYKLE NA STANOWISKU KIEROWNICZYM)
ale wyszło mu łagodnie mówiąc "nie za zbytnio"
Młodzież wybrała bliżej nieokreśloną ścieżkę kariery ze wskazaniem u STARSZEGO "Jak robić,żeby się nie narobić", u MŁODSZEGO-"Będę inżynierem-będę zarabiał"
Przeczytałam to, co do tej pory napisałam-CO JA TU WYPISUJĘ NA MOJE ORLĘTA?
A KTO MAMUSI herbatkę robi o każdej porze dnia i nocy?Kto na życzenie "zapodaje" cudną muzyczkę z gry L II? Kto zaoferował umycie okien na święta ( za niewychowawczą drobną opłatą) i z WŁASNEJ WOLI zaproponował pomoc w porządkach świątecznych NIE TYLKO W SWOIM POKOJU ,w dodatku (jak na razie) BEZINTERESOWNIE!
Oż wyrodna matko TY! Pójdziesz jutro bez szemrania, siądziesz w pierwszej ławce, będziesz kiwać potakująco głową, aż ci odpadnie i notować z zeszyciku  (co tylko ci przyjdzie do "odpadniętej"), bo KOCHASZ SWOJE DZIECI i WSZYSTKIE  BŁĘDY WYCHOWAWCZE popełniłaś SAMA, więc nie narzekaj!

wtorek, 23 marca 2010

WIOSNA, WIOSNA, WIOSNA !!!!!



Po czym poznać ,że wiosna idzie-WSKAZÓWKI DLA POCZĄTKUJĄCYCH
  1. kwitną bazie


2.kwitną kwiaty


drewniane


wielozbożowe



witrażowe



naścienne
i te prawdziwe


3.ludzie otwierają okna

i SPRZĄTAJĄ!
( TU ZDJĘCIA BRAK , BO JA NIE SPRZĄTAM)
ale można to podpatrzyć na wszystkich innych blogach -jak tam mają ładnie.Rozmarzenie i chęć dorównania nie pokonały  jednak wrodzonego lenistwa autorki, u której KWITNĄ SZKLANKI

4 Rozpoczynamy prace w ogrodzie

albo przynajmniej kupujemy nasiona
5.ogarnia nas szał robótek ręcznych  o tematyce "ZWIĄZANEJ"


6. wkładamy NOWE wiosenne korale
7.UMYŁAM SIĘ REWELACYJNYM PŁYNEM.....DO KABIN PRYSZNICOWYCH I TERAZ PIĘKNIE SIĘ BŁYSZCZĘ I NIE OSIADA NA MNIE PARA
Brak foto- autocenzura

ALE I TAK JEST PIĘKNIE!

poniedziałek, 22 marca 2010

TRZA JECHAĆ, ŻEBY DOJECHAĆ

Niełatwo zdać na prawko (na lewko może ciut łatwiej?).Jestem "w temacie" bo POCIECHY DOROSŁY a mnie nie ma kto wozić.
JA SWOJE prawko zawsze noszę przy sobie,żeby okazać w czasie ewentualnej towarzyskiej konwersacji. Przecież nie każdy musi wiedzieć, że choć dokument ma 20 lat, to jego właścicielka przejechała "osobiście" tyle samo km.
Jestem samochodowym antyinteligentem.MĄŻ wprawdzie ostatnio stwierdził,że to prawda, że mam małe dłonie (moja sugestia-NIE DO ROBOTY) ale i MNIEJSZĄ POJEMNOŚĆ MÓZGU, ale kto by tam słuchał faceta NA KROK PRZED ROZWODEM!!!
A tak się starałam :( Teraz, co roku - na wiosnę, mam "parcie na szkło" czyli przednią szybę WOZU, żeby zapisać się na "korki dla antykierowców" czyli jazdy doszkalające, bo pozytywnie wpłynąłby na moje ego koniec płaszczenia się i PONIŻANIA ("zawieź mnie na wieś, zawieź mnie na wieś, prooooszę").
Wsiadłoby się- łokieć na szybę (jakby się utyło to nawet dwa łokcie) i heeejaaa!
Najbliżsi jak zwykle wspierająco komentują:
-Zapisz się, przynajmniej będzie mnie miał kto odwozić po imprezie-oczywiście MĄŻ
-Ale nie do takiej szkoły,żeby tam chodzili jacyś w naszym wieku, bo mogą NAS ZNAĆ -STARSZY POTWÓR
-Raaaanyyy, to powiedz kiedy i daj zwolnienie z budy, bo strach wychodzić na ulicę -MŁODSZY WYZNAWCA ZŁA
MŁODSZY (co znaczy kontakt z SIŁAMI, choćby tylko poprzez prezentację) była najbliższy prawdy.
Mój egzamin "prawkowy" zakończył się słowami egzaminatora, cytowanymi ku uciesze wszystkich kursantów
-"No, zdała pani, to teraz proszę się ZACZĄĆ uczyć jeździć".
Gdyby wtedy nagrywano lekcje choćby magnetofonem zk 140- ktoś odtwarzając, nabrałby podejrzeń,że to ścieżka dźwiękowa filmu oznaczonego w naszych mediach czerwoną kropką i nadawanego grubo po 22.
-TERAZ, TERAZ, TERAZ- darł się niczym Chylińska INSTRUKTOR,do OSZOŁOMIONEGO KUCZAKA, czyli MNIE.
W końcu depnęłam na ten gaz-a samochód ( kultowy maluch) jak stał, tak stoi.
-Kurde, jeszcze zepsułam malucha- myślę na granicy paniki
-Teraz NIE!-drze się znowu INSTRUKTOR-przecież wjedziesz BABO pod tramwaj! I w ten oto sposób uratował mi ZYCIE ,ale jeździć NIE NAUCZYŁ.
Potem w rolę edukatora wcielił się CIERPLIWY MĄŻ. Starczyło mu tej cierpliwości na jazdy-sztuk 2, podczas których:
  1. przejeżdżałam namiętnie WSZYSTKIE przejazdy kolejowe na pełnym gazie( żeby szybciej)
  2. w chodziłam w skręt przy szybkości 60 km/h i wjeżdżałam do rowu
  3. zamiast słuchać uwag samozwańczego INSTRUKTORomęża-PORYCZAŁAM SIĘ, rąbnęłam drzwiami i poszłam w siną dal zmuszając W/W do podążania w ślad po wertepach.
Po latach, gdy jedyną forma wydostania się z domu, był wariant "jedno dziecko w wózku-drugie na plecach"-zamarzyły mi się jazdy własnym pojazdem (nie na pych), bo wsiadając do autobusu, kilkakrotnie naraziłam WŁASNE POTOMSTWO na dekapitację (tego akurat, który pałętał się w nosidełku na plecach).
Ogłosiłam więc pewnego dnia:
-JUTRO ODPALAM I JADĘ!
Wiedziony instynktem samozachowawczym (choć się wypiera)MĄŻ (kto by go chciał z dwójką dzieci) odłączył jakąś linkę czy inne "cejstwo" i maluch za nic nie chciał zapalić.
Byłam zdeterminowana. Otworzyłam "maskę"9dobrze,że chociaż wiedziałam,że silnik w  maluchu jest z tyłu) i starałam się przypomnieć sobie JAK "mistrz kierownicy" zapalał naszego "kaszlaczka" dźgając go gdzieś "w tyłek".
Akurat przechodził jakiś chłop.Grzecznie zaproponowałam:
-Nie wsadziłby Pan tego patyka (tu wręczyłam rekwizyt ZDUMIONEMU), gdzie trzeba,żeby zapalił?
Odpowiedział równie grzecznie:
-Ja bym tam pani wsadził CO INNEGO-pozbawiając mnie w ten sposób reszek odwagi i "godności osobistej", która jak wiemy jest potrzebna,żeby przeciwstawiać się chamstwu ("tylko siłom i godnościom osobistom"-Kobuszewski)
Teraz mamy "potwora: ( czyt. kombi)-obiekt dla mnie nie do opanowania (nawet nie wiem jak się włącza wycieraczki), więc pozostaje mi poruszanie się na AUTONOGACH


i dlatego MĄŻ kupuje opony... a ja BUTY!

niedziela, 21 marca 2010

VENI, VIDI.....MYSZI

Pierwszy dzień NOWEGO SEZONU! Podróż urozmaicona zwiedzaniem Tesco i marudzeniem
-Zobaczysz, nie zdążymy nagrzać! Po co komu tyle żarcia? Czy MY to wszystko zjemy?(tak jakbym ja COKOLWIEK jadła- I co? ZJADŁO SIĘ!)-MĄŻ
-Nie jedź tak szybko, jedź szybciej, nie jedź tak szybko, nie mam na mandat, może mam, ale nie dam-ŻONA.
Zawsze, gdy jadę po dłuższej przerwie zastanawiam się, czym powita mnie przytulisko?
Wybita szyba? Rozwalony, jak ...... (wstaw, kogo uważasz)po wypłacie płot?przewidywanie takich niespodzianek odpędzam od siebie jak natrętną muchę.
W TYM SEZONIE-forpocztę stanowią: droga zalana z radości (niech będzie,że łzami) i sosny kłaniające się PAŃSTWU  w pas
TO TA SŁYNNA DROGA, CO TO "W LACZKACH"
UROCZYSTE POWITANIE I WYMIANA WZAJEMNYCH UPRZEJMOŚCI CZYLI "SOSNA DZIŚ PIŁA"
Po wyjściu na komendę jak z "Czterech pancernych", tyle,że nie "Szarik z wozu!" moje buty radośnie dołączyły do witających imprezowiczów (sosny i drogi) i od razu ochlały się do nieprzytomności.Czkały jeszcze długo po grzecznym ustawieniu w naprędce przygotowanej izbie wytrzeźwień przy piecu.
I robotę przejęły DOBRE , TRZEŹWE BUTY

Na miejscu cisza i spokój

Choć to tylko POZORY!!!
Wiedziałam,że przytulisko zamieszkują lokatorzy, którzy mają do niego większe prawa niż my, bo chociaż nie zameldowani to za to obecni przez wszystkie pory roku. Przez całą zimę z naszego ogródka w tym "drzewkoowocowej" stołówki korzystały okoliczne sarny i zające zostawiając wpisy do księgi gości w postaci
REZERWACJI PO ZALOGOWANIU



RESZTEK POSIŁKU- ZNACZY NIE SMAKOWAŁO

JEDNAK SMAKOWAŁO, BO CO NIECO SIĘ ZJADŁO
Pod wiązem zamieszkał niezidentyfikowany dziki lokator

Mam cichą nadzieję,że to kuna i że się nie wyniesie.
Krety jak zwykle pokazały na co je stać
Tego  jednak,że zimowisko urządziły sobie w NASZYM DOMU leśne myszy, nie przewidziałam. Nie wiem jeszcze w jaki sposób dokonały "włamu", ale w sypialni ( zbereźnice jedne) ich ślady były dość widoczne. Posprzątałam, co się dało (dobrze,że nie chędożyły się w NASZEJ POŚCIELI, tylko na parapetach) i wykończona usiadłam na "fotelu prezesa" myśląc,że agroturystyka to nie taki lekki chleb, jak mi się wydawało. Nagle, kątem oka zobaczyłam ruch.Pod MOJĄ LAMPKĄ
przycupnęła ZAWODNICZKA.
Popatrzyłam na nią groźnie a ona na mnie (chyba z wyrzutem-zdziwiona,że room service "się rozsiada")
-A pódziesz ty!-tylko to przyszło mi do głowy. ZAMARŁA..
Dopiero "mowa ciała"- wymowny ruch głową (podpatrzony u "karków" typu "chodź na solówę") sprawiła,że się zdematerializowała-nawet nie wiem gdzie.
W nocy, gdy wkoło cisza i spokój, dwóch DIDŻEJÓW urządziło sobie imprezę na środku podłogi używając jako konsoli "tescowej" reklamówki. "Niezwyczajne cywilizacji"( bo z lasu) zaplątały się w zwoje folii i dopiero reflektor typu "szperacz" ( czyt. latarka) unieruchomił artystów w pozie "Jak się nie ruszasz, to cię nie widzą"(WIDZIELI I WYWALILI NA DWÓR).
Żeby poodsuwać wszystkie meble i sprawdzić " dodatkowe otwory wejściowe" musielibyśmy odłożyć przycinanie(MĄŻ) ,palenie w piecu (czytaj wylegiwanie się)-ŻONA a to z przyczyn oczywistych nie wchodziło w grę.Przedłużyliśmy więc lekkomyślnie turnus naszym gościom, dodając tylko atrakcje natury kulinarnej-pyszne jedzonko dla myszek(bo na opakowaniu była myszka) oraz rozrywkowa gra dla odważnych w "Łapki".
Wkrótce jedziemy znowu, zobaczymy czy GOŚCIE zadowoleni z pobytu!(Powinnam się chyba podpisać WLAD PALOWNIK)