czwartek, 3 czerwca 2010

NADMORSKIE MAEMUARY-CZ. 3

DZIEŃ SIÓDMY.

LEJE!!!!!!Nic nowego pod względem pogodowym, nowość w zakresie wyczynowym. Wyczyn dla WYCHOWAWCÓW I WYCHOWANKÓW.
Dla tych  z gromem i obłędem w oczach o głosach donośnych, pełnych konstruktywnych uwag , przewidujących kataklizm w najbliższej przyszłości i najbliższym otoczeniu i dla tych ZDZIWIONYCH,co bez gromu , ale za to z obłędem w niewinnych oczętach:

  1. Pomykają w cichobiegach szybkobłotnych  jak rącze karibu za oddalającą się falą, aby za chwilę z bezgranicznym zdziwieniem skonstatować,że uciekinierka wróciła i co gorsza PRZEBRAŁA niegodziwie i podstępnie wysokie kaloszki, co skutkuje żałosnym "chlup, chlup"
  2. namawiają KOLEGÓW, dotąd postrzeganych jako "grzeczni" przez naiwnych opiekunów, żeby trzymając język  zębami powiedzieli  "PIES W DOLE"
  3. nalewają herbaty do płytkiego talerza i dziwią się,że przebrało
  4. wysyłają pocztówkę w kopercie BEZ ADRESU,bo:
  • nie wiedzieli,że kopertę TEŻ trzeba adresować
  • przecież adres z pocztówki trochę "przebija", to listonosz się domyśli
5.rzucają gumiakiem do celu i dziwią się,że coś się  tłucze
6.zakładają gumiaki na GOŁE NOGI i dziwią się,że obciera
7.zostawiają komórkę na plaży i dziwią się,że ginie
 8.Zakopują buty w piachu i z bezradnym "GDZIEŚ TU" nie potrafią odkopać
9.drą się jak opętani po 22 i dziwią się,że WYCHOWAWCA słyszy
PRZETRWALIŚMY we względnej pogodzie ducha dzięki temu, że po południu rozpogodziło się i pognaliśmy watahę na plażę, gdzie wykonali obowiązkowy marsz w stronę zachodzącego słońca

Jutro DZIEŃ ÓSMY! Kolejne wyzwanie-WYCIECZKA DO KOŁOBRZEGU!
PS.KOLEŻANKA w euforii!Dostała KASĘ! BĘDZIEM PŁYNĄĆ!
a ja rozwaliłam kolejne kamyczkowe kolczyki i wydziergałam kolejnego komórczaka

środa, 2 czerwca 2010

NADMORSKIE MEMUARY- CZ.2

DZIEŃ SZÓSTY- MARAZM-cokolwiek to znaczy. KOLEŻANKA w zapaści (szczególnie finansowej). BIURO- zwane BIUREM PODRÓŻY, bo za zwyczaj przedstawiciele podróżują byle dalej od nas ZASUGEROWAŁO, żebyśmy uzupełniły SKARBONKĘ z napisem "NA WYCIECZKI"  własnym kieszonkowym, co zostało komisyjnie obśmiane na APELU WIECZORNYM przy stoliku z herbatą.

 z nerwów zrobiłam "komórczaka" z pytajnikiem "Skąd weźmiemy forsę?"

Dzisiaj poszła w naród wieść, że będzie CZERWONA NOC, czyli "kradną wszystko, co czerwone". Od rana telefony od zaniepokojonych rodziców, którzy już dzwonili uprzednio RÓWNIEŻ ZANIEPOKOJENI faktem, że:
  1. na balkonie I piętra KTOŚ chodził w nocy i narobił dzieciom bałaganu w pokoju
  2. DZIECKO widziało  WILKA biegającego po terenie ośrodka ( po bliższych oględzinach okazało się,że wilk ma ok. 30 cm w kłębie i wabi się Burek)
  3. dziecko, które "z bólem głowy" zrezygnowało z dyskoteki było zostawione "samo sobie", czyli w pokoju pod opieką wychowawcy-autora w/w wpisu, zamiast jak wyobrażali sobie STROSKANI- otoczone wianuszkiem kolegów i koleżanek z klasy ( bezdusznie i beztrosko bawiących się dalej) oraz WYCHOWAWCY WŁAŚCIWEGO zmieniającego mu kompresy na spracowanym myślami czole ( "bo wy się tam jeszcze uczycie a tu dziecko w stresach") i donoszącym ew. smakołyki do łoża boleści.
CZERWONA NOC PRZED NAMI!!!
WOLONTARIUSZKI z pokoju 205 czuwają do 24.00.Zostają o tym poinformowani dyżurujący na korytarzu nauczyciele, bowiem jak się wyraził uprzejmy DONOSICIEL:
-DZIEWCZYNY stoją na warcie, ale tak gadają,że nie można spać!
Ok. 1.00 zapada cisza.
Za ścianą słychać tylko,że DYREKTOR śpi, bo panuje głucha cisza i szklanka odpadła od ściany..
.KOLEŻANKA w desperacji usiłuje sobie podciąć żyły PUMEKSEM! I to działanie nowowybranej KIEROWNICZKI kończy się fiaskiem.
Ja "z nerw" dziargam kolejnego komórczaka
żeby nie reagować na prośby ZDESPEROWANEJ:
-Pożycz SZYDEŁKO....
Jutro kolejny dzień sępienia i kołowania forsy, albo z wycieczek NICI.
PS.Przed zgaszeniem światła rzucam okiem w stronę KOLEŻANKI. Usnęła dzierżąc twardo pod głową CZERWONY RĘCZNIK!

wtorek, 1 czerwca 2010

NADMORSKIE MEMUARY -CZ. 1

Dni-1,2,3,4 upłynęły pod znakiem wyglądania przez okno z pytaniem "da się wyjść, czy rozniesiemy budynek w drebiezgi?"

Na szczęście czasami nie lało i budynek ocalał.

Aż nadszedł DZIEŃ PIĄTY.
NASTAŁA GŁUCHA CISZA....KOLEŻANKA popłynęła....finansowo. Została perfidnie wmanewrowana w funkcję KIEROWNIKA oraz KO, co nie oznacza pracownika kulturalno-oświatowego, bo ma na to za mało
"kóltóry" w  wykłócaniu się o swoje ,ale KRÓTKOTRWALE ORGANIZUJĄCY wypoczynek młodzieży.(Jeden z "bystrzaków" określił nas mianem ONZ-opieka nad zołzami).
I od razu w I DNIU SWOJEGO PANOWANIA ...popłynęła! Zafundowała wdzięcznym wychowankom bilety do muzeów, co skutkowało inwazją  tychże na obiekty natury ożywionej (puchacz) i nieożywionej (wypchane zwierzęta, do których smutnego kresu nic a nic się nie przyczyniliśmy), oraz tym, że utraciła  płynność finansową-PO WYDANIU 6 ZŁ NA OSOBĘ!
Teraz będzie musiała "zapożyczyć się" albo kupczyć ciałem na plaży, bo przed nami jeszcze jedna wycieczka- do Kołobrzegu a mamy tylko kasę na autokar i przewodnika, więc rejs statkiem odbędziemy wzdłuż molo i na piechotę a "Piracka Przygoda" będzie- jak się komuś uda wedrzeć podstępem do WC- nie płacąc 2 zł.
KOLEŻANKA bezpowrotnie UTRACIŁA RÓWNIEŻ SEN i nie wie- dzwonić do domu z ostatnim pożegnaniem przed ucieczką z resztką forsy do Szwecji, czy zająć się porządkowaniem pokojów podopiecznych za niewygórowaną opłatą ( póki jeszcze mają kieszonkowe).
JA w każdym razie nie pożyczę, bom biedna a poza tym TEŻ mam potrzeby:)
PS. Na pociechę wyszydełkowałam jej pokrowiec na komórczaka
za który w dodatku słono zapłaci odkupując drogocenny kordonek, bo kamyczki dostaje gratisem za męki i bóle w jednym pokoju z "MŁA", CZYLI BLOGERKĄ CHWILOWO BEZ BLOGA:)

WIELKI POWRÓT,czyli radość zielonoszkołowa

WRÓCILIŚMY!!! I to wbrew przewidywaniom,że KOGOŚ (najbardziej aktywnego) po drodze gdzieś zostawimy cichaczem- W KOMPLECIE. Radość stęsknionych rodziców nie miała granic. NASZA TEŻ:)
RODZINA  wysłała reprezentację w osobie OJCA (bo on włada jedynym w rodzinie środkiem lokomocji) po MATKĘ i KOLEŻANKĘ. Trzeba przyznać- godnie reprezentował i sprawnie nosił bagaże-trenował, czy cóś?
W trakcie OSTATNICH POŻEGNAŃ-KOLEŻANKA przypomniała sobie wprawdzie,że klucze od mieszkania ma na samym dnie OGROMNIASTEGO ( w dodatku w rozwinięciu pionowym) plecaka, ale i tak nie zmąciło to naszego i jej "szczęścia powrotowego"
-Najwyżej wywalę wszystko na wycieraczkę-skomentowała tylko.
Wyrobiła się, bo na "zielonce" przeżyła kilka stresów i stresiorów
 TUTAJ W ZAMYŚLENIU SPOGLĄDAJĄCA W MORZE I ZASTANAWIAJĄCA SIĘ, CZY NIE POGRĄŻYĆ SIĘ W ODMĘTACH
, ale o tym później-napiszę "zielonoszkołowe memuary"
MIESZKANIE-zastałam WYSPRZĄTANE, gary-POMYTE- jednym słowem sielanka.
W dodatku czekał na mnie paczka wymiankowa od TERESY (niestety nie wiem z jakiego bloga) ale BARDZO SERDECZNIE DZIĘKUJĘ:)

Dzisiaj wolne-za 10 godzin spędzonych w doborowym autokarowym towarzystwie, gdzie głównym tematem konwersacji było:
-Kiedy postój, bo już NIE MOGĘ WYTRZYMAĆ!
ale na szczęście WSZYSCY wytrzymali.
Nadrabiam zaległości "czytelnicze" i wytrzepuję piach ZE WSZYSTKIEGO:)