Po jak widać serdecznym i licznym pożegnaniu ze strony KIEROWNICTWA hotelu (KOLEŻANKA w samotności liczyła chociaż na to , co nad głową ale nawet pies z kulawa nogą nie zainteresował się NASZYMI oczekiwaniami) RUSZYLIŚMY DO ZAMOŚCIA! Część TOWARZYSTWA odsypiała w autokarze nocne spacery do rynku , aby się upewnić czy nocujemy w KRASNYMDWORZE czy w KRASNYMSTAWIE, bo przewodnik chyba nie był całkiem pewien, do tego stopnia,że gdyby nie przytomność siedzących za kierowcą WYCIECZKOWICZÓW, nie dotarlibyśmy na nocleg przejechawszy lekkomyślnie, ale za to ochoczo OBOK hotelu, aby za parę kilometrów szukać drogi powrotnej ( tu już WSZYSCY pilnowali PILOTA).
-DO ZAMOŚCIA JEST 36 KM I JESTEŚMY NA DOBRYM CIĄGU-zainteresował nas od rana ZŁOTOUSTY.
Wyjęłam ZAPIŚNIK.To była słuszna decyzja!
-ZAMOŚĆ JEST ROZPOWSZECHNIONY NA DUŻEJ POWIERZCHNI-oświadczył PILOT, pewnie także dlatego,żeby usprawiedliwić to,że W ŻADEN SPOSÓB nie możemy trafić do centrum i Starego Miasta jeżdżąc za to w kółko jak szaleni ( pomimo TACHO kierowcy).
W końcu udało się zaparkować, chociaż
WYMÓWKA NR 1
-JAK CZŁOWIEK NIE MIESZKA W DANYM MIEŚCIE TO SKĄD MA WIEDZIEĆ
, GDZIE SĄ PARKINGI (oczywiście ZŁOTOUSTY PILOT)
W Arsenale już chcieliśmy zrobić użytek z broni palnej
, za to,że z uporem godnym lepszej sprawy prowadził nas do zwiedzania KATEDRY dwukrotnie W CZASIE mszy.
W Arsenale obejrzeliśmy makietę Zamościa
i wysłuchaliśmy naprawdę interesującej opowieści o historii miasta w wykonaniu lokalnego PRZEWODNIKA, co ZŁOTOUSTY z właściwym wdziękiem skomentował:
-SŁUCHAJCIE UWAŻNIE PANA, TO JA JUŻ NIE BĘDĘ WAM MUSIAŁ NIC MÓWIĆ (obiecanki cacanki)
W czasie dwudziestominutowego oczekiwania na koniec KOLEJNEJ mszy ( Ale skąd CZŁOWIEK MIAŁ WIEDZIEĆ, KIEDY JEST MSZA...-patrz WYMÓWKA NR 1), dowiedzieliśmy się,że:
-RENESANS TO XVI WIEK - W NASZYM UKŁADZIE
-Planetarnym?-padło pytanie z tłumu, ale właśnie wierni zaczęli tłumnie opuszczać świątynię, więc zostaliśmy Z NIEDOSYTEM wgonieni do wewnątrz.
Katedra-rzeczywiście perełka renesansu.Największe wrażenie zrobiłaby na mnie kaplica Zamojskich, gdyby nie to,że PILOT odwrócił moją opowiadając o CUDZIE
-TU MAMY OBRAZ MATKI BOSKIEJ CZĘSTOCHOWSKIEJ
(zdumienie odebrało nam głos, bo to pierwszy wypadek,że w/w ma twarz śnieżnobiałą, inne szaty- tylko obecność Dzieciątka się zgadzała)
-USTANOWIONY NA PAMIĄTKĘ CUDU W 1949 ROKU
-Jakiego cudu?-spytał nieśmiało WYRAZICIEL WOLI TŁUMU
-ŻE TEN KOŚCIÓŁ JEST RENESANSOWY-odpowiedział rezolutnie ZŁOTOUSTY a nam zdumienie po raz drugi odebrało mowę.
Przygwożdżony PRZED kościołem, przez NATRĘTÓW-"Ale o co chodzi z tym cudem?", przyznał w końcu,że....WŁAŚCIWIE TO NIE WIE, NIC O CUDZIE, ale trudno wszystko wiedzieć jeśli( patrz WYMÓWKA NR1).
Za to bardzo chętnie chciał nas oprowadzać po kamieniczkach podcieniowych wokół rynku a gdy stawiliśmy czynny opór mówiąc,że sami sobie z tych tabliczek odczytamy, zgodził się łaskawie, dodając,istotną wiadomość, której NA PEWNO tam nie znaleźlibyśmy;
-TE WSZYSTKIE ZABYTKI ZOSTAŁY PIĘKNIE ZREWALORYZOWANE (szczególne zrozumienie wykazali emeryci, którzy z rewaloryzacją są za pan brat).
W katedrze oglądanej indywidualnie i w spokoju, moją uwagę zwrócił obraz Zwiastowania i słowa Madonny zapisane W ODBICIU LUSTRZANYM
Po integracji w podziemnych kawiarniach wokół rynku,
ruszyliśmy do ZWIERZYŃCA, gdzie są, jak się wyraził NASZ MENTOR- ENKLAWE PRZYRODNICZE.
Kościół na wodzie od wakacji nie zmienił się, ale dowiedziałam się,że
-TEN KOŚCIÓŁ POCHODZIŁ W STYLU BAROKOWYM I MOŻNA NOTOWAĆ TE DANE ( tu ukłon w moją PERFIDNĄ stronę),ŻEBY ZWERYFIKOWAĆ JE W INNYCH JĘZYKACH! (tu wskazał na tabliczkę informacyjną na ścianie obiektu)
W drodze powrotnej, po ostrzeżeniu z naszej strony,że W ŻADNYCH KRZAKACH NIE SIKAMY! udało mu się znaleźć odpowiednie miejsce na postój ( i TACHO), co zaanonsował:
-MAMY PÓŁ GODZINY PRZERWY, PROSZĘ SKORZYSTAĆ ZE STACJI BENZYNOWEJ (nie określił tylko Z KTÓREGO DYSTRYBUTORA).
Kończył się dzień. Kilkakrotnie zmienialiśmy trasę powrotu ( patrz wymówka nr1) ale było baaaardzo ciekawie, bo jak poinformował nas ZŁOTOUSTY:
-BĘDZIEMY JECHAĆ PRZEZ WIELE ZABYTKOWYCH MIASTECZEK, KTÓRYCH NIE WIDAĆ Z POWODU CIEMNOŚCI.
Kto by się tym jednak martwił(chociaż na pytanie -"Gdzie jesteśmy?" NIKT nie potrafił odpowiedzieć, ale pocieszaliśmy się,że HEL I ZAKOPANE-ROZPOZNAMY!) skoro nasz PILOT- BYŁ DZIELNY!
-JA MUSZĘ DOJECHAĆ DO BYTOMIA WE WŁASNYM ZAKRESIE, ALE TO JUŻ MI NIE ZALEŻY-poinformował nas, otrzymując niestety informację zwrotną,że NAM ZALEŻY!
Późnym wieczorem gdy KRĄŻOWNIK wjechał w granice naszego miasta-podsumował
-POGODA NAM DOPISAŁA ALE KOŃCÓWKA NAS ZMOCZY NATURALNIE (właśnie zaczęło padać)
Wycieczkę zakończył:
-DZIĘKUJEMY PAŃSTWU ZA BEZPIECZNĄ I KULTURALNĄ JAZDĘ a pół autokaru odwrzasnęło
-OLQA- MASZ TO?-Miałam a jakże-ZAPIŚNIK SIĘ PRZYDAŁ!