czwartek, 12 lutego 2015

żyję ale co to za życie gdy jest się piromanem

Zima, której nie cierpię pokazała swoje białe oblicze i w związku z tym ŚLUBNY postanowił jeszcze bardziej uatrakcyjnić wolne małżonki i uwiózł ją w tereny znane
i zimne jak diabli!
- Trzeba się hartować- pouczał tę, która poniżej 15 stopni w plusie zamarza.
Nic nie odpowiedziałam, bo oczyma duszy już widziałam się w pobliżu gorącego pieca z grzańcem w ręce.
Nie tylko ja- rodzina myszy była pierwsza i już urządziła sobie fiestę w moich drewnianych łyżkach

i na ceracie ozdabiając wszystko wokół ażurem i pozostałościami degustacji oraz efektami trawienia: ceraty, poduszki, plastikowego pudełka z trutką ( trutki jakoś nie zeżarły). Wizja mycia wszystkiego w upojnej temperaturze +3, w dodatku zimną wodą lekko mną wstrząsnęła i kategorycznie odmówiłam wyjścia z ciepłego samochodu. Niestety już po pięciu minutach od zgaszenia silnika zimno i  tam zaczęło się do mnie dobierać.
Nie pomogło latanie po drewno do stodoły
wyglądanie na drogę, czy ciepło nie nadchodzi
NIE NADCHODZIŁO! I dopiero WIELBICIEL ZIMOWYCH KLIMATÓW pokazując mi przez okno  przenośny grzejnik marki farel, zwabił mnie podstępem do środka i kazał pilnować domowego ogniska. pilnowałam , a jakże! Do momentu aż nie włączyłam grzejnika do przedłużacza i instalacja zrobiła pstryk i zarządziła urlop okolicznościowy. Kabel przy wtyczce dosłownie się rozpłynął i tylko szczęściu zawdzięczam,że nie zajęła się ogniem zasłonka.
-Miałabyś wreszcie ciepło- jakbyś zjarała chałupę- skomentował elektryk i uraczył mnie wykładem, którego wysłuchałyśmy potulnie razem z farelką.NIGDY więcej przedłużaczy!
Mieszkanie w blokowisku ma jednak swoje zalety. Zawsze jest ciepło!
Chociaż ostatnio chodził mi po głowie pewien domek miejski
w sam raz na naszą niebogatą kieszeń , ale okazało się,że w czasie zalegania na portalach -skurczył się ( najpierw trzy a potem dwa pokoje) a wyjazd uświadomił mi,że zimowego zimna na pewno bym nie zniosła. A szkoda , bo lokalizacja domku fajna  ( nawet do cmentarza blisko).
 W ramach ocieplenia i wspierania rodziny  odwiedziliśmy WSZYSCY (jedną wielką włoską rodziną) nasz najznamienitszy przybytek w okolicy nową siedzibę NOSPR.
Bratanek dał z siebie wszystko!
-Moja krew!- Małżonek po standing ovation pękał z dumy.
-Ale daleeeeeko padło jabłko od jabłoni- od razu go osadziliśmy. Na pociechę dostał faworki od niezawodnej teściowej, która wie,że synowa ( czyli ja) tragicznie zaniedbuje rodzinę, czyli sama nie zje ( vel nie upiecze) i drugiemu nie da, a w dodatku wymyśla jakieś głupoty z ćwiczeniami i endymmondym ,innym cósiem ,zamiast zadbać o rodzinę jak druga synowa, czego efekty widać powyżej. Ale jak widać są lepsi i lepsiejsi, z pokorą chylę głowę i chyba kupię pączki, bo kupowanie idzie mi nadzwyczaj dobrze.
PS. Chłopaków z Threex polecam nie tylko jako rodzinę ( nawet żonglowanie świecącymi kulami było!), chociaż jak ich zapowiedziała Szanowna pani Wnuk Nazarowa- " z wielką obawą prezentuję Państwu muzykę poważną jakże niepoważną)
https://www.youtube.com/watch?v=nBiTZ650zBs