piątek, 10 lutego 2012

ZFICLOWAŁO MIĘ, czyli ferie za krótkie i ROZDAWAJKA

Tak jak sweter zdziecinniały w pralce (-czy my tu mamy jakiegoś bobaska?-dziwił się WIESZAJĄCY PRANIE- patrząc na swój sweter) może stanowić preludium czegoś pożytecznego

i ku uciesze MISTRZYNI PRANIA, stać się towarem wymiankowym z BIŻUTKĄ  na przydasie w ilościach hurtowych, TAK KURCZENIE SIĘ FERII również powinno na coś się przydać!
Tymczasem chała! Dni kurczą się jak wypłata na koncie i wizja bliskich spotkań oko w oko z ŁAKNĄCYMI WIEDZY zaczyna złowrogo chichotać w ciemnościach.
W dodatku popełniłam błąd, a właściwie skręt życiowy, wdeptując do sklepiku z tkaninami.tak jakbym w domu nie miała hurtowni szmat wszelakich.
A Tam FILC! gruby i cienki, szary, brązowy czarny i beżowy.
No i zafilcowałam się!
Nad morze poleciała PRAWIE KOPERTÓWKA
jak grzyby po deszczu zaczęły się lęgnąć podkładki i kółka do serwetek

torby:
POWAŻNA
i ODJECHANA NA CZERWONO
-I po cóż ci tyle filcowych toreb?-HAMULCOWY jak zwykle przypałętał się w najmniej korzystnym momencie, gdy usiłowałam z nędznym skutkiem wepchnąć pudło z torbami pod jego łóżko.
-Na sprzedaż- zimno rzuciłam SĘPOWI a on tylko zachichotał pod nosem.
-No, co?- nie dawałam za wygraną.
-A niiic, nie będę cię przecież denerwować- WYSTARCZY,ZE FERIE CI SIĘ KOŃCZĄ!-i na swoich lucyferskich kopytkach pocwałował do kuchni,żeby wyżywać się na Bogu ducha winnych garach, bo dalej konsekwentnie uchylam się od ich mycia, w myśl własnej zasady- OBIECAŁEŚ ZMYWARKĘ ?-TO JĄ KUP LUB ZASTĄP!
Wyjęłam z pudła włóczki- TORBY SIĘ ZMIEŚCIŁY!
Zadowolona, już miałam  złożyć gratulacje GENIALNEJ LOGISTCE, ale uświadomiłam sobie,że na kłębki beztrosko walające się po pokoju- nigdzie nie mam miejsca! Wprawdzie TRUŚKA wykazała daleko posuniętą chęć współpracy tarzając się i plątając , co się dało, ale przekupiona kocim mlekiem wybrała IMPREZĘ W KUCHNI a ja z pozostałych kawałków OCZYWIŚCIE -FILCU...  uszyłam
KOSZYCZKI,

 ale okazały się ZA MAŁE
( chociaż niektórym się podobały)
I
OGROMNIASTY KOSZ NA ROBÓTKI

W NIM ZMIEŚCIŁO SIĘ WSZYSTKO!
(czerwona kratka wygląda tu jak burak ale w naturze- ładniejsza:)
A ponieważ :


  • właśnie zostałam obdarowana przez Ewę
  • ponad 100000 osób zaryzykowało i zajrzało do mojego bloga ( za uszkodzenia wzroku i mózgu nie odpowiadam!)
  • A POZA TYM OCZYWIŚCIE- ZOSTAŁ MI FILC!
OGŁASZAM ROZDAWAJĘ!
Do przygarnięcia -wielgachna  torba- jasne,że filcowa- z gobelinową kaczuszką i bawełnianą podszewką
oraz 
OLIWKOWA FARMA  z zakładką,bo jedną już mam i obrabiam raz po raz ( polecam!) a dwóch nie dam rady na raz czytać:)

Jeśli znajdą się chętni. którzy zostawią swój komentarz, to będzie losowanko- dokładnie 29 lutego, bo taki dzień zdarza się równie rzadko, jak pochwała z ust TEGO CO SIĘ NIE ZNA A OCENIA DAMSKIE TORBY.
PS.Dobrym ludziom polecam bloga kury-d a przebywającym w okolicy Rabki aukcję na rzecz Kubusia
Aukcja odbędzie się 18 lutego o godzinie 18:00 w Księgarnio Kawiarni "Między słowami" w Rabce.
Pozdrawiam wszystkich i życzę udanego końca (dla niektórych rozpoczęcia - i tym zazdroszczę jadowicie) ferii:)

wtorek, 7 lutego 2012

AKCJA GÓRKA, czyli wyrażamy się precyzyjnie

Co się dzieje, gdy coś robicie, a ktoś uparcie patrzy wam na ręce? Oczywiście PARTOLICIE ROBOTĘ!
Na robotę MŻAWKI patrzyło 19 par ÓCZ ( 18 z wściekłością, jedna para, od czasu do czasu wspierana okularami -z nadzieją)
NO TO WZIĘŁA I PRZESTAŁA!
-Zbieramy się!-zarządziła TA TO LEKKOMYŚLNIE OBIECUJE.
-Hurraaaaaaaaa!-odwrzeszczała tłuszcza i zaczęła już przepychać się pod drzwiami.
-Zbieramy się- to znaczy,że pakujecie podręczniki, robicie porządek na ławkach, przygotowujecie ksiązki do angielskiego i ZABIERACIE WSZYSTKIE CIUCHY- po trzech powtórkach i rozbiciu tego przydługaśnego polecenia na czynniki pierwsze, POSŁUSZNY NARÓD po okiem WYTARGANEJ PRZEMOCĄ pomocy z zerówki -SIĘ ZBIERAŁ a LEKKOMYŚLNA udała się do sekretariatu, aby wypełnić GENESIS, czyli księgę wyjść pracowniczych.
-Odważna jesteś kobieto!-skomentowały mój wpis sekretarki a ja w otumanieniu nie potraktowałam tego jak ostrzeżenie.
GRUPA BYŁA GOTOWA!
Wszatni okazało się,że TYLKO 5 OSÓB ZOSTAWIŁO CZAPKI I SZALIKI W TORNISTRZE.
Wróciliśmy się.
Zaczęło się UBIERANIE. Przy pomocy niezawodnej SZATNIARKI prawie udało nam się pozasuwać oporne zamki, pookręcać na chudych szyjkach szaliki ( w tym czasie UBRANI JUŻ ZACZYNALI JECZEĆ,ŻE IM GORĄĄĄĄĄĄCOOOO!).
Uśmiechnięta PYZA stanęła przede mną z przytrzaśniętym przez zamek kombinezonu szalikiem.
POD KOMBINEZONEM WYCZUŁAM PUSTKĘ!
-Gdzie masz bluzę?-zapytałam z nadzieją.
-W klasie- odpowiedziała beztrosko, ale widząc mój wzrok, postanowiła od razu zmienić taktykę na OBRONNĄ Z WARIANTEM TRZĘSĄCEJ SIĘ BRODY:
-Bbbboooo....PPPPPaaaani nie mówiła,że BLUZY TEŻ!
-CHYBA JĄ ZABIJEM!-wydarł się PIERWSZY UBRANY vel FACET W SPODNIACH Z KWIATKIEM czyli w cywilu TAJFUN.
Zanim jednak wprowadził swoje niecne słowa w czyn, pani SZATNIARKA szybciutko podreptała z TRZĘSĄCĄ SIĘ BRODĄ do klasy I UNIKNĘŁIŚMY RZEZI.
Po 20 minutach WYSZLIŚMY!
W myślach pogratulowałam sobie,że przeznaczyłam na akcję dwie godziny lekcyjne.JASNOWIDZKA JAK NIC!
Naszą drogę do szczęścia blokowało tylko jedno przejście przez jezdnię- w grupie EUFORIA!
-UWAGA!-zagrzmiałam-Po przejściu przez jezdnię zatrzymujecie się przy tej brzozie-wskazałam stojące nieopodal- na środku trawnika, ale przy chodniku drzewo-ZROZUMIANO?
-ALE KTÓRE TO BRZOZA, BO NIE WIEM-ostatnia para zaczęła się wymądrzać- w tym czasie pierwsi pod nadzorem ROZKROCZONEJ NA PASACH zaczęli już zmagać się z niebezpieczeństwem, podnosząc do góry ( z braku wolnych ) RĘCE Z ŁOPATAMI -narażając ROZKROCZONĄ raz po raz na DEKAPITACJĘ.
-Nie pytaj się, tylko idź za wszystkimi-odpowiedziałam w przerwie modlitwy "ŻEBY NIC NIE JECHAŁO!"
PRZEEEESZLI!Przeszłam i ja.
WSZYSCY ZAMIAST NA CHODNIK WRĄBALI SIĘ W DWUMETROWĄ PRYZMĘ ODGARNIĘTEGO Z CHODNIKA ŚNIEGU!- PRZY BRZOZIE!
-Pani mówiła,że PRZY BRZOZIE!-i mieli kurka niestety rację!
ZARZĄDZIŁAM ODWRÓT i bezpiecznym chodnikiem poprowadziłam osiemnaście bałwanków ku krainie szczęśliwości .Przechodnie kibicowali nam równie radośnie-trudno było pominąć barwny korowód jak wąż wijący się po chodniku- bo hasło "Prawa strona" NIE DLA WSZYSTKICH MA JEDNO ZNACZENIE.
DOTARLIŚMY!Przypomniałam zasady bezpieczeństwa.Wytarłam zasmarkane nosy i zarządziłam ZJAZD!
Dzięki samorządowi szkolnemu,który obdarował nas czterem dodatkowymi łopatami kolejka TYCH CO NIE MAJĄ ,BYŁA KRÓCIUTKA, ale i tak nie odbyło się bez interwencji, bo cwaniaczki udawali,że NIE MOGĄ WEJŚC NA GÓRKĘ ("bo tu jest za ślisko") i od jej połowy wsiadali na łopatę- i Z POWROTEM W DÓŁ-aż się kurzyło.
GWIZDEK I JA zdarliśmy gardło a RUSAŁCE puściły nerwy. Pędem puściła się w dół zbocza-częściowo jadąc na okombinezonowanej tylnej części ciała, dopadła OPORNEGO, wyrwała mu łopatę, walnęła opornego w  oporny czerep i pędem wróciła na górkę, GRZECZNIE STAJĄC W KOLEJCE DO ZJAZDU I UDOWADNIAJĄC,ŻE GÓRKA WCALE NIE JEST TAKA ŚLISKA JAK SĄDZĄ NIEKTÓRZY.
CZEREP wiedział,że zasłużył-nie wnosił więc skargi ,tylko w ramach NAWIĄZANIA KONTAKTU z ZAGNIEWANYM wychowawcą POPROSIŁ:
-OBETSE MI PANI TWAS?- faktycznie, oprócz niebolesnego ciosu łopatą zarobił pół kilo śniegu na dziób.
Co miałam robić? Obtarłam, przekręciłam czapkę włożoną tyłem do przodu
- TO DLATEGO NIE WIDZIAŁEM JAK PANI GWIZDAŁA-wyjaśniał  W TYM CZASIE oporny , ALE PACNĘŁAM GO W POMPON I WYSŁAŁAM DO KOLEJKI.
Po uroczych 40 minutach -umieliśmy już bezpiecznie zjeżdżać, sprawiedliwie dzielić się sprzętem i podchodzić na zbocze PO JEDNEJ STRONIE. OKOLICZNA LUDNOŚĆ, czyli bezrobotni i emeryci asystowali nam do końca.
-OSTATNI ZJAZD I WRACAMY DO SZKOŁY-zarządziła TA CO PSUJE NAJLEPSZĄ ZABAWĘ.
-NIEEEEEE!-odpowiedziało PANDEMONIUM.
Ostatnich zjazdów było kilka, zagrożeń NASTĘPNYM RAZEM ZOSTAJESZ W SZKOLE również, ale wszystkich przebił i tak TAJFUN z jego:
-JAK PANI JEST TAKA!- TO JA SIADAM NA ŁOPACIE I NIGDZIE NIE IDEM! A WY MNIE RUŚCIE TYLKO!-pogroził pięścią tym chętnym ,którzy chcieli go targać na łopacie wbrew woli.
Czasami widownia się przydaje
-NIECH GO PANI Z NAMI ZOSTAWI-rozległ się ANIELSKI GŁOS MENELI SPOD ŚMIETNIKA-MY SIĘ NIM ZAJMIEMY-panowie wychylili głowy ze swojego miejsca pracy a TAJFUN natychmiast dołączył do ustawionych par.
-MY TO SIĘ CHYBA NA WYJŚCIE NIE ZDECYDUJEMY- podsumowały nasz wyczyn PANIE Z ZERÓWKI, gdy po 20 minutach rozbierania- bez ducha zalegliśmy w klasie i nawet dziarskie HELOŁ pani od angielskiego nie postawiło na nogi nikogo.
P.S. jako obrazek kolejne ocieplacze, bo nadal zimno:)