piątek, 1 marca 2013

NA ROBOCZO, czyli po łebkach , bo jutroTEŻ w placówce

Ferie przeleciały jak wszystko co dobre- szybko i niepostrzeżenie i zostawiły uczucie niedosytu, bo ani dużej zimy ( chociaż ja z tych ciepłolubnych), ani długich leniwych dni. Na co dzień albo w garach z uwagi na podstępnych i znienackowych podjadaczy
tu akurat konsumuje szkło po gołąbkach teściowej
albo przy maszynie z marnym niestety efektem, bo jakoś nie szło.Filc się skończył, skóra doprowadzała maszynę do szału ( razem z krawcową). W końcu postanowiłam,że pora na poszerzenie horyzontów, bo świat z perspektywy okiennego parapetu , o który codziennie walczysz z własnym kotem, to marne widoki na świetlaną przyszłość.
Akurat w naszym mieście rozpoczynały się Targi Budownictwa i Wyposażenia Wnętrz- w sam raz dla mnie DOMOROSŁEJ DIZAJNERKI!
-Pojedź i obczaj trendy-ŚWIATOWY ślubny zaakceptował pomysł , bo zapas teściowych gołąbków rozpierał się jeszcze dumnie w lodówce, więc głód mu nie groził.
Wyruszyłam rano z nadzieją na warsztaty wnętrzarskie "Jak się nie urządzać" prowadzone przez Akademię Dobrze Mieszkaj
-Do 13 sporo czasu- myślałam naiwnie i wybrałam kierunek SKLEPY.
O 12 zorientowałam się,że stoję na przystanku autobusowym nie jak Marylin ( w kreacji i z banjo) ale jako żywy dowód na to,że BABUSZKI Z KOŁCHOZU i u nas mają się dobrze:
-siaty pełne włóczki i dodatków pasmanteryjnych ( bo obniżka była)
-reklamówka z empiku z czasopismami wnętrzarskimi ( dobrze,że nie kupiłam Dobrze Mieszkaj , które potem dostałam w prezencie- bo strzeliłabym sobie w stopę)
- bigbagsiata z SH ( bo po dwa złote sztuka dawali) ze swetrzyskami- jak się napatrzyło na poduszki swetrowe- to się teraz wyciągało goryle łapy.
W połowie drogi pożałowałam,że nie założyłam malowniczo swetrów na siebie( i tak wyglądałam jak kloszard) ,bo torby ciążyły jak diabli.
O 12.25 WCIĄŻ stałam na przystanku, bo zapomniałam,że w soboty autobusy kursują rzadziej.
WRESZCIE!Na 20 minut przed godziną zero dopadłam do hali, kupiłam bilet, znalazłam stoisko Dobrze Mieszkaj, kupiłam trzy szt czasopism ( w tym katalog o małych domach, bo słusznie wykoncypowałam,że na duże nigdy nie będzie mnie stać), znalazłam aulę wykładową, rozplątałam się z siat i szalika i bez ducha padłam w jednym z ostatnich rzędów upocona jak Fin po saunie.
W planach miałam osobiste poznanie pani Justyny Łotowskiej- redaktor naczelnej pisma, ale biorąc pod uwagę BAGAŻ i ogólny wizerunek, który w tym momencie prezentowałam, asekurancko usiadłam w jednym z ostatnich rzędów i zrezygnowałam Z POMYSŁA.
Kamuflaż udał się nie za bardzo, bo byłam jedyną osobą na sali! ( oprócz prowadzącej). Na szczęście Pani Justyna okazała się przemiłą osobą i zapoznanie się odbyło!(inni doszli później)
W czasie wykładu uświadomiłam sobie,że fotki z cyklu TAK NIE! można by było robić np. w mojej sypialni, ale przesłaniająca mi oczy radość z udziału w wykładzie sprawiała,że jak Scarlett postanowiłam pomyśleć o tym później.
Reszta targów raczej dla koneserów, ze szczególnym uwzględnieniem palaczy kotłowych i kolekcjonerów wiaderek- rozdawanych na stoisku marketu budowlanego.Przez moment nawet dałam się ponieść fali, ale po namyśle zrezygnowałam, bo musiałabym je nieść do domu zw zębach Nie wzięłam żadnej ulotki za co zostałam zrugana,bo " po coś tam poszła?"
-Żebyś się dowiedział,że:

  • kuchnia- NIEMODNA!- teraz wysoki połysk i na gładko-zaczęłam wyliczankę, ale uświadomiłam sobie,że wysoki połysk to akurat często mamy, bo mażą wszystko tłustymi łapami)
  • łazienka- może być
  • a do sypialni WSTAWIMY(moją tęsknotę) WANNĘ!
CZŁOWIEK od razu kazał mi zbadać sobie ciśnienie i poradził wspomóc się uspokajaczem ( wybrałam kieliszek czerwonego)
-A w ogóle oprócz tego wykładu było tam coś interesującego?- drążył ,gdy ochłonęłam.
-Piec kuchenny o wartości DWÓCH PRZYTULISK-odpowiedziałam, co zostało poddane natychmiastowej analizie, aby określić jaką wartość ma BEZCENNY RAZY DWA!
Guru wnętrzarstwa nie zostanę, ale za to mogę na co dzień " gurować" w PLACÓWCE i chociaż z tego trzeba się cieszyć:)