sobota, 23 czerwca 2012

A po nocy przychodzi dzień a po burzy spokój

Zielonka z bliża się ku końcowi, a my jak nieopalone- tak nieopalone ( nie licząc JEDNEJ podpalającej w ukryciu, ale to nie wpływa na koloryt cery, albo wpływa , ale nie tak jakby się chciało).
Pogoda jak kobieta- zmienna. Na południu upały a u nas porywiste wiatry i zzzzzzimno.
Wykorzystując przebłyski słońca, dokonujemy heroicznego czynu.IDZIEMY NA LATARNIĘ!Mam jeszcze w pamięci ostatnie wejście, kiedy płuca przykleiły mi się do kręgosłupa a oddychanie samym nosem nic nie dało i niczym wyrzucony na brzeg śledź słaniałam się na górze przy barierkach.KOLEŻANKA też ma dobrą pamięć i dlatego przezornie została na dole z TYMI, CO SIĘ BOJĄ ( albo raczej patrzą łakomym okiem na bezkolejkowe, podlatarniowe zakupy).
NIE MIAŁAM WYJŚCIA!
-NIE MA ŻADNEGO WYPRZEDZANIA !-zapowiedziałam RĄCZYM KONIOM.
NAWET , GDY ZOBACZYCIE LEŻĄCEGO NA SCHODACH PADNIĘTEGO NAUCZYCIELA -NIE WOLNO GO PRZEKRACZAĆ!-ZROZUMIANO?!
-tAAAAAAK-odpowiedziały RĄCZE KONIE- i o dziwo posłuchały!
W połowie wieży poczułam znajomy brak narządów oddechowych i ogień w trzewiach
-Postój!-zarządziłam resztką oddechu-O DZIWO RUMAKI TEŻ Z LEKKĄ Z ZADYSZKĄ.
NA GÓRZE BAJKA!

ŻÓŁTA I NIEBIESKA CZAPECZKA TO RĄCZE KONIE W UPRZĘŻY
--AAAAAAleś leciaaaaaaała-ZAMYKAJĄCA POCHÓD nieświadomie tak mnie dowartościowała,że pod wpływem pochwały i rozrzedzonego powietrza na górze- sodówa w mig zastąpiła mózg i WPADŁAM W SZPONY HAZARDU!
BRAK FOKSIOWEJ WYRAŹNIE DAŁ SIĘ WE ZNAKI, BO WYKRĘCANIE NIESPODZIANEK ZA DWA ZŁOTE DOPROWADZIŁO MNIE DO RUINY!
Wieczorem burza.Ciemno jak w brzuchu po kawie.TOWARZYSTWO LEKKO BOJĄCE, więc zarządzamy konkurs plastyczny.Same zasiadamy i czekamy na efekty.
-PROSZĘ PANI, BO JEST BURZA I JA WYJEŻDŻAM, BO NIC NIE WIDZĘ!-dramatyczne expose burzy nasz spokój.
Okazało się,że  WYPOWIEDŹ nie dotyczy  na szczęście ucieczki z OBIEKTU (burza szalała w najlepsze).  EKIPA W OBAWIE PRZED BURZĄ ZGASIŁA ŚWIATŁO W POKOJU I UDZIAŁ W KONKURSIE ODBYWAŁ SIĘ W EGIPSKICH CIEMNOŚCIACH (błyskawice się nie liczą) i WSZYSCY WYJEŻDŻALI POZA OBRYS ARCYDZIEŁA!
Uspokoiłyśmy TOWARZYSTWO i choć wszyscy chcieli się wmeldować do naszego pokoju ODWAŻNYCH,  z niechęcią pozostali na wspólnym korytarzu z nami na fotelach- powstrzymani okrzykiem
-CZY MY SIĘ WRĄBUJEMY DO WAS?
Oczekiwanie na zakończenie zjawiska atmosferycznego urozmaicali nam podopieczni:
  • wieszcząc zagładę-po grzmocie wypadając z wrzaskiem (sugerującym oberwanie piorunem) z pokoju
  • sugerując tsunami-"TU MOŻE PRZYJŚĆ FALA, BO MIESZKAMY BLISKO MORZA"
  • walecznie stawiając czoła: SZCZELAJ WE MNIE- MAM BROŃ NA PODCZERWIEŃ!-na szczęście grom na takie propozycje pozostał głuchy.
-Jak jesteś taki odważny- to idziemy na plażę- chciała ukrócić te przechwałki OPIEKUNKA.
ODWAŻNY JUŻ STAŁ Z PLECACZKIEM W DRZWIACH. Za nim LELUJA - w pelerynie:
-JA W TAKIEJ PELERYNIE NIE IDĘ!!!!-obwieściła zebranym-JAK JA WYGLĄDAM?!
Ręce opadły nam jak płetwy
22.00 Burza odeszła w inne gościnne rejony. My jak zwykle na fotelowej straży. W ciemnym korytarzu podchodzi do nas FANTASTKA(wyobraźnia duuuużo powyżej przeciętnej)
-CO MAM ZROBIĆ,JAK JESTEM NIEBIESKA A NIE CHCĘ BYĆ NIEBIESKA?-pyta z wyraźną troską w głosie.
Zastanawiamy się, CO AUTOR MIAŁ NA MYŚLI, ale po bliższych oględzinach w ciemności przekonujemy się,że RZECZYWIŚCIE TWARZ I RĘCE MA SINO NIEBIESKIE!
Winowajcą był nowy, niezdekatyzowany ręcznik.
DZIŚ PAKOWANIE A JUTRO ODLOT! POZDRAWIAM ZE STANOWISKA WSZYSTKICH ODPOCZYWAJĄCYCH:)


-

czwartek, 21 czerwca 2012

JEDZIEMY W TRASĘ, czyli po bezdrożach Pomorza

Upały do na na szczęście nie dotarły, za to ZŁOTOUSTA tak! Kierunek Świnoujście- gdzie "dawniej pasiono świnie"(cytat wiadomo czyj).Po drodze bajeczny Trzęsacz z muzeum multimedialnym.
KOLEŻANKA "dostaje nerwów" na skutek marudzenia MAŁOLETNICH WIELBICIELI STRAGANÓW Z CHIŃSZCZYZNĄ, którzy zamiast słuchać historii MIASTA KTÓRE SIĘ TRZĘSŁO OD FAL, trzęsą się do zakupów.
MUZEUM nas uspokaja-pracownicy proponują kawę, bo jak już mamy sprawdzone- dzieci z otwartymi paszczękami oglądają prezentację a opiekunowie mają chwilę na łyk kofeiny.
TYM RAZEM NIE! Po kilku minutach drzwi sali obok otwierają się z trzaskiem i TURYSTKA z rozwianym włosem, pyta z trwogą w głosie:
-CZY JEST TU JAKIŚ  WYCHOWAWCA?!!!
Rzucamy się jak jeden mąż (choć żona właściwie) do drzwi, oczyma wyobraźni widząc INSCENIZACJĘ HISTORII TRZĘSACZA- czyli RUINĘ .Emocje opadają, gdy widzimy,że PODOPIECZNI tylko pokazują sobie wzajemnie rogi w cieniu rzutnika i śmieją się pod nieistniejącym wąsem, widząc syrenkę z PRAWIE odkrytym biustem.
Świnoujście- przejażdżka promem i nadzieja niektórych,że płynący własnie olbrzym STENALINE przetnie nas na pół!Zachęcają go do tego okrzykami, ale jesteśmy ponad to.
Po opuszczeniu promu skręcam do kiosku po Werandę( w Niechorzu takich luksusów niet) I NATYCHMIAST SIĘ GUBIĘ!Życie ratuje mi KOLEŻANKA i jej telefon- TU STOIMY!!!! oraz malownicze machanie rączką.
Dowiadujemy się,że:

  • LATARNIA SPEŁNIA TAKĄ ROLĘ- OŚWIETLA PRACĘ LUDZI NA MORZU-dla nas akurat to żadna nowość-byłyśmy już tu ze ZŁOTOUSTĄ-SIĘ ZAPAMIĘTAŁO!
W drodze do Jeziora Turkusowego:

  • PORTUGALIA JEST MIASTEM, KTÓRE MA 3F-KAŻDE MIASTO MA COŚ!
  • BO MY NAD MORZEM NIE WIEMY W CO RĘCE WŁOŻYĆ-W TAKIM KIERACIE ŻYJEMY!
Pogratulowałyśmy sobie (BEZGŁOŚNIE OCZYWIŚCIE)  z KOLEŻANKĄ,że tu nie mieszkamy i MAMY LUUUUUZ.
Poznaliśmy historię Mikołajka nadmorskiego, który,żonie króla PROZEINIE  ZABRAŁ CIUSZKI, BO BYŁ CIEKAWY.
-JAK JESTEŚMY ŻYWYMI, TO NAS WSZYSTKO CIEKAWI-popłynęła złota myśl (chyba ją sobie kiedyś wyhaftuję na makatce).
Za to król zmienił mu imię na MIKOŁAJEK NADMORSKI!
ODROBINA HISTORII:
  • OD X WIEKU DO MIESZKA X TYMI TERENAMI WŁADALI SZWEDZI, NIEMCY A TERAZ MY!
i krajoznawstwa:
  • PO RZECE DZIWNEJ PŁYWAJĄ STATKI I CZASAMI TAK ROBIMY-JEDZIEMY DO KAMIENIA I KAMIENIEM PŁYNIEMY DO DZIWNOWA- TAKA TA RZEKA DZIWNA!(cytat dokładny, bo spisany na kolanie).
oraz wiedzy geograficzno-przyrodniczej:
  • Skąd się wzięły dzwony w kościołach (a właściwie ich kształt): 
NIEWIERNY BISKUP SPACEROWAŁ PO OGRODZIE.
-DAJ MI PANIE WIARĘ-POPROSIŁ. 
DZWONECZKI ZACZĘŁY DZWONIĆ A PRZERAŻONY  BISKUP  UPADŁ NA PODŁOGĘ (w ogrodzie) I UWIERZYŁ.
  • NA WYSPIE BORNHOLM LUDZIE TRUDNIĄ SIĘ WĘDZENIEM ŚLEDZIA W RÓŻNYCH KOLORACH:POMARAŃCZOWYM, ZIELONYM, NIEBIESKIM.
Jako postscriptum piękne zachody słońca w wykonaniu naszych artystów



niedziela, 17 czerwca 2012

koło brzegu CZYLI POWTÓRKA Z ROZRYWKI

Kabel się odnalazł ,a więc zdjęcie luksusu w całej krasie-to wszystko MOJE!
WYCIECZKA!!! Wstajemy wcześnie rano. Jemy śniadanie i naszym zdumionym oczom ukazuje się kusząca perspektywa wycieczki w towarzystwie ZŁOTOUSTEJ-ZNOWU!
-WSIADAJ DO JEJ AUTOKARU I WEŹ ZESZYT!-zadysponowała KOLEŻANKA a ja truchtem łamanym przez cwał, pognałam po notatnik.
Opłacało się! Nasza wiedza ogólna powędrowała w całkiem nowe nieodkryte rejony , czy raczej meandry a żem nie sknera-podzielę się!

  • znowu wszystko co mijaliśmy oglądaliśmy z lotu ptaka ( faktycznie autokar leciał jak strzała prowadzony prze KIEROWCZYNIĘ!)
  • O której poszliście spać?-powitała wycieczkowiczów ZŁOTOUSTA i sama sobie odpowiedziała-PÓŹNO! I BY SIĘ ZDRZYMŁO!-co opiekunki w liczbie dwóch ochoczo potwierdziły a reszta widocznie nie zrozumiawszy wypowiedzi i aluzji, przyjęła w grobowej ciszy.
Za chwilę ZŁOTOUSTA zwróciła uwagę PANIOM ( ja siedziałam na bezpiecznym tyle- to nie mnie!)
-Mam prośbę, ŻEBYŚCIE NIE ROZMAWIAŁY,bo to mi przeszkadza, a jak macie coś ważnego, to ja zrobię przerwę-NIE MIAŁY I ZAMILKŁY "ROBIĄC OCZY"
HITY WYCIECZKI- CZYLI ZŁOTE CYTATY:

  • Cały świat jest na wodzie
  • w średniowieczu były wielkie kary, które poznamy, bo jedziemy do Kołobrzegu
  • Dom Kultury w Trzebiatowie uległ niebezpieczeństwu i dlatego  CHCĄ WYŁĄCZYĆ MIASTO-będzie tu most!
  • w czasie opowieści o Baszcie Kaszanej:
-Jak kasza spadła, to zrobił się szum i nic nie podkradli-Gdy wejdziecie w komputer, to sobie zobaczycie (tam też odsyłam po szczegóły legendy wszystkich zainteresowanych-przyp.aut.)
  • W Trzebiatowie jest słoń, który znał 36 sztuczek- pił piwo i władał mieczem i tak zarabiał. I my też jak ten słoń-jeździmy i zarabiamy.
  • Mamy 524 granice Morza Bałtyckiego
  • dawniej księżniczki były bogate, ale żyły w rozłące i uciekały się do pisania książek.
Oprócz tego,że Kołobrzeg oglądaliśmy z lotu ptaka-lecąc autokarem i per pedes , po raz kolejny zachwycając się Katedrą

 -odważnie wkładając ręce w paszczę lwa
-fascynując się bronią w Muzeum Oręża ( jedna leluja symulowała zejście śmiertelne z nudów , ale ogół ogólnie na to nie zwrócił uwagi, dowiedzieliśmy się,że:

  • Kołobrzeg i wczasy w siodle?! były wysunięte o 4 km i tam jest najstarszy zabytek (KOLEŻANKA zastosowała manewr "oczy jak 5 zł", bo przecież nie mogła gadać- NIE MIAŁA W KOŃCU NIC WAŻNEGO DO POWIEDZENIA!)
  • odbywają się tu zawody  ( mówiła właśnie o tym,że niektórzy tatusiowie pewnie łowią ryby) RYBEK I NAJWIĘKSZA WYGRYWA!
Na zakończenie uraczyła nas piosenką o miłości do Kołobrzegu we własnym wykonaniu a potem zapadła cisza- my w totalnym oszołomieniu, a dzieci się pospały.
I żeby nie było, że się wyzłośliwiam-ZŁOTOUSTA- TO KOBIETA O ZŁOTYM SERCU, KTÓRA CO ROKU ORGANIZUJE DLA DZIECI Z DOMÓW DZIECKA BEZPŁATNE TURNUSY KOLONIJNE-DUSZA CZŁOWIEK- A ŻE ELOKWENCJA JEJ NIE MA SOBIE RÓWNYCH "w całym oszmiańskim powiecie" JEST CIEKAWIE I WESOŁO:)