poniedziałek, 18 listopada 2013

ZNÓW JESTEM

Pewnie już ludzieście zapomnieliście o mnie ( poza PRZYPOMINAJKAMI, które pozdrawiam serdecznie), ale roboty huk, praca zawodowa piszczy i się domaga a i ŚLUBNY jakiś zaniedbany i krzywym wzrokiem spoziera na TĄ CO SIĘ ZA MONITOREM UKRYWA.
Zamotana jestem totalnie i szydełkowo
bo na torby miejsca nie było- remontowaliśmy sypialnię i okazało się,że po opróżnieniu tejże- badziewia zajęły wszystkie pozostałe pokoje , piwnice i balkon.
- Czarno to widzę- wróżył SPECJALISTA, chociaż szafy zamówione od sufitu do podłogi i od ściany do ściany. I niestety tym razem miał rację. Wielka populacja worów o niewiadomej zawartosci zalega w piwnicy a zaginiona słuchawka do komóry ( czyli podstawowe narzedzie do kontaktów z KOLEŻANKĄ  nadal się nie znalazła.
-I dobrze- komentator ( zazdrosny jak zwykle) był bezwzględny- rączka zaboli, to skończysz rozmowę!
Nie wziął niestety pod uwagę,że WOLNE RĄCZKI-pracują a zasłuchawkowione leżą odłogiem, ale nie dyskutowałam, bo zgoda buduje a koniec remontu oddaliłby się w dal odległą, gdyby FACHOWIEC strzelił focha.
KOLEŻANKA jak zwykle pomocna - na odległość.
-Wstawcie sobie lustra- powiększycie przestrzeń-radzi
-I pierwszy widok na jaki się natknę rano to moja fizys- BEZ MAKIJAŻU?-chyba chce mnie zabić!
-Nie wiem , co z zagłówkiem, bo nie mam żadnego-zwierzam się, czekając na cud.
-WSTAWCIE SOBIE LUSTRA!!!-radzi znowu i zaczynam podejrzewać,że naoglądała się filmów dla dorosłych i jej się "rzuciło".
Teraz czekam na finał remontu u niej, bo też jej doradzę- lustro na suficie:)
W PLACÓWCE jak zwykle- tylko Tajfun jakby wygrzeczniał i coraz rzadziej mówi "niescem"
W nagrodę ŁASKAWCA, czyli ja, zabrała ferajnę na wycieczkę w otchłań kopalni soli w Bochni z nadzieją,że któres zabłądzi.
Było wzorowo!Kłaniali się i żywym i wszystkim HOLOGRAMOM,które pozdrawiali "szczęść Bożę" i dziwili się,że nie odpowiadają.
-Jakby co, to ostrzegam,że gdy spotkamy Skarbnika, to moge się popłakać- uprzedził Tajfun, ale na jego szczęście Skarbnika nie było.
Wszyscy namiętnie strzelali fotki - głównie hologramom-a potem odkryli ich tajemnicę!
-TO BYŁY DUCHY, BO NA ZDJĘCIACH ICH NIE WIDAĆ!-tylko jakieś czarne płachty!- powiało grozą , ale na krótko, bo litościwy PRZEWODNIK objaśnił zjawisko nieco rozczarowanym,choć z przewagą ulgi na przejętych obliczach.
W bocheńskiej soli moczę teraz nogi i zastanawiam się, gdzie podział się aparat, bo tak chciałabym obfocić prezent- cudnej urody FILIŻANKOWIEC od OTTY, ale to już w nastepnym poście, bo CZŁOWIEK OD WSZYSTKIEGO wiesza zegar a jesli nie chce miec w przyszłości kręczu szyi muszę przy tym być!
Postaram sie zajrzeć tu szybciej ( bo na inne blogi zagladam często ) niż...

zakwitną malwy:)

poniedziałek, 14 października 2013

JAK SZYBKO MIJAJĄ CHWILE...czyli przeskoki czasowe

Ja tu jeszcze o wakacjach a tu mi sie październik przepoławia znienacka i zamiast liści na moje biurko w czasie arcyważnej konfernecji  listy lecą:
To FOKSIOWA  do  NIEKUMATEJ, bo ja oczywiście, "ale o co choooooodzi" brwiami zapodawałam, zezując jednocześnie do smartfona KOLEŻANKI, która w tym czasie gadała do GOOGLI i sprawdzała, co jej siĘ wyświetli, ale tak się chichrała ,że nawet "gugel" jej nie rozumiał.Kiedyś nas wywalą jak nic!
Nawet TOMASZOWA CHATA zaniepokojone komentarze śle-pora się odkopać i ujawnić, ponieważ w domu
MGLI MIĘ, bo mam remont! Wywaliłam obleśny segment i zakupię może równie obleśne , ale za to pojemne szafy a na razie SPECJALISTA rypie ściany, wyrywa drzwi a moje stanowisko pracy skurczyło się do połowy stolika LACK z Ikei. Masakra!Mogę tylko dziergać w kąciku-szale i zamotki, 



bo większe formy wymagałyby literatury fachowej a gdzie ją mam?Tego nie wie nawet wciskający się we wszystkie dziury kot.
Za to NARZECZONE- jak na złość składają wizyty i zawyżają poziom
piekąc babeczki z okazji Dania Chłopaka ( ja z tej okazji umyłam patelnię!), torty na urodziny ukochanego (prezenty za mnie wręczyła mennica i Biedronka)
-Jak wy możecie zapraszać KOGOKOLWIEK, gdy jest taki bałagan?!-próbowałam wpłynąć na KAWALERÓW
-Coś ty? One przyzwyczajone- WIESZ JAK TU WYGLĄDA , GDY WAS NIE MA?-załamałam się , ale i tak wyjechałam ryzykując,że KAWALERIA przez takie podejście zostanie w stanie bezżennym do końca życia.
I dobrze, bo na wsi nerwy ukojone
a grządki skopane
ogrom zbiorów poraża! Będzie na dwie zupy!!!
Mieliśmy już zamknąć dom na zimowe cztery spusty, ale nieeeeee, nie możemy tak po prostu wszystkiego zostawić- przyjedziemy w listopadzie, tym bardziej,że balony z winem czekają na przelew a prawdopodobnie zamknięta włamywaczka- tłusta mysz, którą usiłowałam wygonić na zimne podwórko(za skutki nie ręczę) też na pewno się stęskni.
Dzisiaj DZIEŃ NAUCZYCIELA i dla nich (czyli dla wszystkich, bo jest nim każdy z nas) ANIOŁ Z KRAINY RUMIANKU ( o której nie napisałam  ale powrócę tam, gdy czas pozwoli)
NIECH WAM DA CIERPLIWOŚĆ I SIŁĘ
 DO ROZPLĄTANIA WSZYSTKICH ŻYCIOWYCH SUPEŁKÓW:)

sobota, 21 września 2013

Spalskie klinaty, czyli roze-spałam się

Foksiowa robi, co może- nawet anonimy śle, ale cóż robić, gdy człowiek ma lenia zaszytego w podszewce a życie toczy się jak chce  w myśl pozdrowień przesłanych w czasie wakacji przez A.: "Jest cudownie - na razie przeżyłam tylko jedno upokorzenie:)"
Wracam do Spały. Zapowiedź NAJWAŻNIEJSZEGO   spalskiego punktu programu- Jarmarku staroci i rękodzieła nastroiła nas optymistycznie- począwszy od pytania prowadzącego schronisko:
-Państwo może WYSTAWCY?- co napełniło mnie pychą z gatunku "Ha! Jakiż on inteligentny- od razu poznał TWÓRCĘ!".
Pycha ma jednak to do siebie ,że lubi jak przekłuty balon  z gumy do żucia osiąść niespodziewanie na twarzy i już po niej, bo facet zaraz dodał ( może niepotrzebnie):
-Bo TURYŚCI to nocują w tych droższych pensjonatach...
-My budżetówka-odpowiedziałam i wszelkie komentarze stały się zbędne.
ŚLUBNY widział, żem oklapła i jak zwykle chciał pocieszyć:
-OBTRZASKANY JAK ŻYD W KULAWEJ ULICY-poleciał swoim własnym przysłowiem (cokolwiek to miało znaczyć) i zaraz  polecieliśmy na Jarmark.

Tłumy wystawców i łażacych obserwatorów- można było dobrze zjeść i naciągnąć ZŁOTOUSTEGO nie tylko na nalewkę malinową ale i na kolejny prezent "z okazji rocznicy" ( w tym roku stuknęło 25 lat sakramentu)

Spodobał mi się pas z metalowych , przypominających monety ogniw. Misternie cyzelowane , jakby w arabskie wzory- już widziałam je naszyte na torbiszony.
-STÓWA-opdowiedział na moje pytanie RASOWY WYSTAWCA i wizja rozwiała się jak dym
-Przymierz pani-zachęcał
-Przecież W ŻYCIU się nie dopniesz-ZŁOTOUSTY pomocny jak zwykle.
-Dociśniem!-zachęcał dalej RASOWY
-Za dociskanie to pewnie chciałby pan ze dwie dychy więcej- roześmiałam się perliście, choć w duszy była czarna noc.
-Przyjdź pani bez męża , to docisniem ZA GRATISA- oferował Rasowy   a jego Kolega po piwie energicznie potwierdzał- kiwając łbem i tocząc pianę ( piwną) dookoła.
Oczywiście już tam nie wróciliśmy- Dobrze,że miałam nalewkę dla skołatanych nerw!
Na wylocie, (bo czekały na nas Inowłódz i Drzewica) mignęła mi roześmiana skądś znajoma twarz. Zwróciłam uwagę, bo OSOBA targała emaliowane obtrzaskanie, obłaźnięte z farby krzesełko i gratisową półeczkę, z gatunku tych, co mój teść od razu by oskrobał i pomalował. Miałam wrażenie,że oprócz typowo "blogowych" zakupów, coś nas łączy. Jakiż świat jest mały! Za parę dni na blogu Agnieszki Niebieskiej rozpoznałam obtrzaskańca.Szkoda,że refleks mam jak ślimak w popiele ( że polecę ŚLUBNYM).
 I tak torby musiały pozostać bez cudnych dodatków

a ja z nieodpartym wrażeniem,żem jednak nie taka piękna jak mi się zdaje:)

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Spałam w Spale -piłam tamże

Nie wytrzymałam oczywiście i cichaczem zadzwoniłam w jedyne miejsce, które dawało szansę na niedrogi nocleg w doborowym towarzystwie:
-Schronisko Młodzieżowe-pomyślałam, jak bohaterowie "Seksmisji"-tam musi być jakaś cywilizacja.
Uprzejmy męski głos poinformował mnie,że miejsca owszem są i dodał:
-A numer komórki w tym swoim necie ma?
Miała.
- To niech wyśle esemesa z imieniem i nazwiskiem i na ile dni.
Zrozumiała.
-A kiedy rozpoczyna się doba pobytu?- chciałam wiedzieć WSZYSTKO.
-JAK PRZYJEDZIE, TO SE ROZPOCZNIE- zarechotał głos a w mojej głowie zalęgły się pierwsze wątpliwości.
Wolałam się przyznać ORGANIZATOROWI.
-Dobrze zrobiłaś- przyznał łaskawie, chociaż jestem pewien,że w Spale jest masę kwater prywatnych.
Tak jak pamiętałam- NIE BYŁO. Spała, czyli miejscowość licząca 400 mieszkańców ( a 1200 miejsc noclegowych) składa się głównie z luksusowych pensjonatów i ośrodków FWP ( te akurat były zajęte).
Pierwsze zaskoczenie- z kościoła,
w którym ongiś modlił się Prezydent II RP, dobiegało gromkie "Ona tańczy dla mnie". Z bliska okazało się,że to dyskoteka w domu parafialnym- o czym świadczyły skąpo ubrane dziewoje, malowniczo wychylające się z okien,bo "gorąąąąąąco".( Nie ma to jak na koloniach!)
Zaskoczenie drugie- pokoje w naszym schronisku były do wyboru- wszystkie dwa!
Wybrałam ten, który miał nowe okna i było w nim jasno.
-Najważniejsze,że jest lodówka, bo piwo już wrze i,że masz lampkę do czytania- skomentował TOWARZYSZ PODRÓŻY i nie marudził nawet wtedy, gdy z bliska obejrzał telewizor z przyklejonymi "kropelką" czerwonymi klawiszami,

które okazały się o tyle niezawodne, co niepotrzebne, bo dekodera nie było.
Największe wrażenie wywarła na nas kabina prysznicowa
z jakże budzącymi wiele skojarzeń (od lat 18) drzwiami.
-Jakbym miał córkę i ona miałaby tu się kapać, to ja nie wiem!-komentarz Towarzysza był jednoznaczny ( dobrze,że u nas sami synowie).
Zgodnie doszliśmy do wniosku,że tu chyba kręcili polska wersję szlagieru "9 i pół tygodnia", ale żadne "rimejki" nie wchodziły w grę, bo Spała czekała!
-Dołączysz to zdjęcie do kolekcji , tam, gdzie ta wypaśna umywalka w barze- doradził DORADCA i miał rację
Bar " U Łysego"- zalew Sulejowski- niezapomniane wrażenia:)
Przy wyjściu w teren MIŁY PAN poinformował nas,że drzwi będą cały czas otwarte, bo on i tak nie może spać. Przeszliśmy Spałę w minut 15, napchaliśmy żołądki w Karczmie Spalskiej , poturlalismy się trochę i dzięki stacji benzynowej zapewniliśmy sobie deko kultury, bo tylko tam były czasopisma..
-Wyjdź lepiej- doradziłam ŚLUBNEMU.żeby cię szlag nie trafił, jak zobaczysz ile płacę-doradziłam, bo na oko oceniłam,że wyjdzie drożej niż pojedynczy nocleg w "naszym luksusie".
-OOOOOO, to ja sznownąąąą pniąąąą przepuszczeeeee-oznajmił CHWIEJĄCY SIĘ PRZEDE MNĄ-Teszszsz jeeestem ciekawy, ile pani zapłaci, bo chyba z pietnascie złoootych- nogi mu się lekko przeplatały , ale brwi równo podjechały do góry.
Podziękowałam uprzejmie i już tak nie bolało skasowanie 35 zł.
 Wiem, co czują celebryci na zakupach- pomyślałam, ale nie dane mi było celebrować zakupów dalej, bo UPRZEJMY nagle wpadł w lekki szał.
-K......wa-załkał- i teraz mi młode uciekną!!!!-zajęczał i tylko dzięki przytomności sprzedawcy błyskawicznie kasującemu "jednopaniepiwko" oraz własnej determinacji- ZDĄŻYŁ!
Okazało się,że czaił się na orszak weselny,żeby jak każe pradawny zwyczaj zrobić "zastawę" i tym samym zyskać PRZEPITKĘ do piwa.
A było na co czekać, bo w kościółku , gdzie obok ona tańczyła dla mnie, odbyło się wtedy 5 ślubów.
Zaskoczenie kolejne- można mieć plątające się kończyny a w razie potrzeby biec porządnym kłusem i do tego prosto!
Co znaczy motywacja!A ponieważ moja nie  była mniejsza- dotrwaliśmy do dnia następnego pomimo:
-zaokiennych całonocnych walk kotów
-woni grzyba sufitowego, która przebijała wszystkie aromaty.
-lodówki burczącej jak szerszenie  w stanie wzburzenia
- darcia się Głupola "WIDZĘ CIĘ , WIDZĘ!, za każdym razem, gdy małożonka usiłowała skorzystać z łazienki
Bo w dniu następnym-atrakcji moc- JARMARK SPALSKI-o którym napiszę  niedługo, bo tyły czasowe się robią długie jak spalskie noce w schronisku:)

czwartek, 22 sierpnia 2013

COFAMY SIĘ DO TYŁU:)-czyli wakacyjne reminiscencje (cokolwiek to znaczy)

Trzeba się zastanowić- to dewiza ŚLUBNEGO, która często przydaje się w życiu ( że też ja 25 lat temu dłużej się nie zastanawiałam), ale na ogół doprowadza mnie do szału.
Na szczęście na wsi czas płynie wolniej
a zastanawiać można się aż do obrzęku mózgu włącznie.
Zjeść, czy nie zjeść?- oto jest pytanie!
Domowy doradca, wyrażający wzrokiem potępienie sugeruje- POWSTRZYMAJ SIĘ, ale kto by go tam słuchał!
Za dwa dni- KIERUNEK SPAŁA!
Człowiek, który miał wybrać i zarezerwować nocleg-zastanawiał się cały miejski czas.
-EJ-zaczepił mnie na wsi, na dzień przed godziną W ( jak wyjazd), ty się lepiej połącz z tym internetem, bo ja już nie wiem...-znacząco zawiesił głos, ale znaczenie zawieszeniea pozostało ukryte dla GOFROŻERCZYNI, więc drążyłam:
-A po co?
-No, trzeba by poszukać jakiegoś pokoju w tej Spale...
Zgotowałam się w sekundę!
-Żebym choć RAZ nie musiała szukać, decydować , załatwiać, dzwonić!Ja też chcę jechać na gotowe i mieć jak SIOSTRA-NIESPODZIANKĘ!-przygwoździłam ROZSĄDNEGO (z uwagi na brak wideł)własnym wzrokiem.Dzięcioł uciekł do lasu z krzykiem(SIOSTRA w tym czasie zaskoczona MILE przez męża spacerowała po nadmorskiej plaży i nic nie szkodzi,że jeden dzień- niespodzianka była!)
-No ja przecież zorganizowałem-usiłował bronić się TEN CO SIĘ ZASTANAWIA.
-Taaak,to ja się pytam , CO załatwiłeś?- czułam,że jad sączący się z ust moich, przepali zaraz ceratę i stół na wylot.
-JEDZIEMY PO PROSTU NA ŁYSĄ PAŁĘ!-oświadczył beztrosko ORGANIZATOR i kawa poszła mi nosem.
Na razie go nie zabiję, bo chcę się dowiedzieć, co ŁYSA PAŁA oznacza.
PS.FOKSIOWA po nocy sms wysyła,że ostatni post był DAWNO-SPAĆ KOBIETA NIE DAJE- to się nazywa MOTYWACJA!

sobota, 3 sierpnia 2013

CO ROBIMY, GDY NIC NIE ROBIMY-czy to się nazywa marazm?

Wczasie upałów, gdy jeszcze słońce nie sięga balkonu- zalegam
na własnej twórczości ,czytając twórczość cudzą - np. "Winnicę marzeń" i wzdychając,aż pranie szybciej schnie nad swoim nędznym BEZWINNICZNYM LOSEM.
-Co tak jęczysz, przecież zrobiliśmy wino-NIEROZUMIEJĄCY jak zwykle niedelikatnie podsumował męki egzystencjalne małżonki.
-Ale z porzeczek!-pogarda w moim głosie była chyba bardzo widoczna , bo podsumował mnie krótko:
-Głupot się naczytałaś!Poczytaj sobie lepiej  książkę kucharską- może cię natchnie!
Po przeczytaniu całości, rzeczywiście MIĘ NATCHŁO-winnica nie dla mnie- ogrom cięzkiej harówy i niepewny zysk ( ale świetnie się czyta).
Postanowiłam "POKAZAĆ" KOLEŻANCE na co mnie stać i wygrać konkurs na czytanik e- booków ( pozadrościłam jej, gdy ze smukłym czytnikiem i tysiącem książek pomyka w podróż a ja kolanem dopycham drugi tom). Efekt? Nie wygrałam nawet nagrody pocieszenia- zniżki na eboki
-Może i dobrze -pocieszył mnie BLISKI CZŁOWIEK -i tak nie masz czytnika!- rechot jeszcze długo dżwięczał mi w uszach ( szkoda,że nie mogę dodać- " po docisnięciu poduszki do twarzy rechoczącego")
-To już lepiej coś poczytaj, bo nie wytrzymamy marudzenia- poradził delikatnie jak zwykle.
Padło na "Greckie pomidory" i wszyscy sie cieszą a najbardziej ON, bo myśli ,ze to kolejny tom ksiązki kucharskiej.
-Gdzie w tym roku wyjeżdżacie?- dociekliwość RODZICIELKI była porażająca. Już mi się cisnęło na usta hasło "Malediwy" ale musiałm odpowiedzieć zgodnie z prawdą:
-Jak zwykle na wieś- ulga widoczna i u niej i u mnie pozwoliła mi uświadomić sobie,że jednak JA TO MAM ŻYCIE! ( pomimo braku spektakularnych sukcesów i czytnika e book).
-Skoro masz mi kupić samochód-  MŁODSZY był w dobrym nastroju-to JA ci kupię ten WYMARZONY rower- zaproponował, ale zanim rozczuliłam się pod hasłem "złote dziecko", szybko wycofał się ze wspaniałomyślnej propozycji obracając w perzynę marzenia MAMUSI.
- O nie! Ten twój rower koszuje prawie tyle, co połowa MOJEGO samochodu- TO JA REZYGNUJĘ!
-Z samochodu?- zapytałam z nadzieją , ale powalający wzrok zranionej sarny ( czy raczej jelenia) osadził mnie w realiach)
-Ty się już lepiej naucz  jeżdzić na NORMALNYM rowerze- doradził i marzenie o stabilnym trójkołowcu ( i nic nie szkodzi ,że to dla "sprawnych inaczej") poszło się bujać razem z czytnikiem.
Na literaturze ( i zdjęciach, bo wzięłam udział w konkursie foto- z identycznym skutkiem jak w/w) kariery nie zrobię i dlatego pora odkurzyc blog.
-AAAAAAA!!!- wrzaskBLOGERKI przywołał cała rodzinę do pokoju ( no prawie całą , bo kot uciekł)
-Co się znowu stało,że tak wrzeszczysz- znów czegoś NIE wygrałaś?- ŚLUBNY jak zwykle próbował być pomocny.
-ZDARŁAM SOBIE CAŁA SKÓRĘ Z TYLNICH NÓG- zawyłam, bo nie zważając na upały i własne wdzięki, paradowałam w szortach i zasiedziałam się na krześle z ekoskóry ( lepsze niż wosk do depilacji!Masochistom polecam gorąco).
-To niby,że ty taka gazela i tylne nogi masz?- próbował dociec MŁODSZY, ale w porę przypomniał sobie IMIĘ SPONSORA i zamilkł. ŚLUBNY tylko oddalił się z westchnieniem ,nie zdadzając swoich pokrętnych myśli.
Po analizie wypowiedzi własnej- już się nie dziwię,że konkursy literackie- nie dla mnie.Pora ruszyć na wieś, gdzie:



  1. Można zrobić coś z niczego- tu akurat zegar Ikea W OPLOCIE własnym z sówkokukułką -siostrzeniec handmade!
  2. Można zbierać grzyby ( akurat teraz sukces gwarantowany na poziozmie czytnika e book)



Można porękodzielić z różnym skutkiem

Pochodzić w kapeluszu ze starociami " w ozdobie"
 i zajechać na targ z nową torbą  na duże zakupy
objadać się bezkarnie ( bo nikt nie widzi)
a przede wszystkim
ŻYCZYĆ WSZYSTKIM
UDANYCH WAKACJI!!!
PS.Internet na  naszej wsi noszą wiaderkami , więc pomimo nagabywań Foksiowej- dziennik podróżny chyba poczeka (a poza tym Foksiowa na kuracji-mam luzy!:)

piątek, 19 lipca 2013

Jadą goście jadą

Nie zawsze jest tak pięknie jakby się chciało.ZANIM staliśmy się gospodarzami przytuliska mogłoby się wydawać,że będzie tak:
lub w wersji "stary szyk"
Niestety najczęściej jest tak
W stylu "Dawaj coś szybko, bo goście idą W KREACJACH a drzazga przebije każde gacie!"(Dobrze,że widoczność od zakrętu- mamy jakieś 200m ,żeby się przygotować. Na szczęście nasi goście to egzemplarze odporni na trudy i znoje.


    • latają z nami po wszelakich zabytkach



nawet tak niepozornych jak ten oto ZAMEK KAZIMIERZOWSKI Z GARAŻEM ( zamek autentyk- garaż też!)
  • fotografują co się da- nawet popisy taneczne GOSPODARZA ( w duecie z komarami)
  • taktownie nie reagują na nawoływania GOSPODYNI "Do koryta!"

  • NIE ZWRACAJĄ UWAGI NA:
  1. romantyczny strój organizacyjny SZLACHCIANKI NA WŁOŚCIACH ( chwilowo zdegradowanej do roli drogowskazu)
I to na tyle " w temacie" jak ładnie wyglądać na co dzień
2. jakość podawanego jedzenia
Tu w roli jedzenia kiełbaski  z serem, który wziął i ewakuował się w głąb ogniska ,tworząc malownicze gluty
3. Nowatorskie sposoby łączności ze światem

Nie wiem, co ja mam w tej głowie skoro antena z magnesem SIĘ TRZYMA!
SĄ ZA TO ZADOWOLENI:
nawet, gdy huśtający hamakiem na chwilę się oddalili i nie narzekają na nasz sport narodowy, czyli
ZRYWANIE PORZECZEK
Dzisiaj mało tekstu i dużo zdjęć, bo M. natrzaskała ich u nas ze dwieście.

I DLATEGO SERDECZNIE WSZYSTKICH ZAPRASZAMY!!!!(na własną odpowiedzialność oczywiście)

wtorek, 2 lipca 2013

Niech żyje wolność, czyli WREŚCIE WAKACJE!

-WREŚCIE WAKACJE- to cytat z umęczonego Tajfuna, który z wielkim utęsknieniem czekał widocznie aż będzie mógł być grzeczny, bo rozrabianiem natrudził się niesamowicie. Rozdaję LAURKI świadectwami zwane. Przy trzecim nieśmiały głos z sali:
-A po czym się poznaje,że KTOŚ zdał do trzeciej klasy?
Wśród rodziców poruszenie.Wyjaśniam:
- Na pierwszej stronie jest napisane "otrzymał promocję do klasy trzeciej" i to znaczy ŻE ZDAŁ!
W chwilę potem- rzucanie się sobie na szyję, kciuki w górę i uśmiechy od ucha do ucha-KAŻDY SPRAWDZA I O DZIWO ZDAJE!
Przygotowałam niespodziewjakę razem z MIŚKIEM POCHWALNIKIEM , do którego przez cały rok wędrowały kartki z pochwałami- notesy ze spresonalizowanymi wizytówkami.
-Będziecie tam mogli zapisywać pochwały, radosne wydarzenia i notować adresy waszych nowych kolegów wyjaśniam i okazuje się,że za 70 gr sztuka ,można sprawić więcej frajdy niż wypaśną nagrodą:)Wszyscy cieszą  się szaleńczo.Widać palnują obfite w wydarzenia wakacje.
Tajfun o trzymał dedykację " Dla Tajfuna............. go , co dobrym jest kolegą"- co miało wydżwięk raczej pobożnożyczeniowy i potraktowałam to jako samospełniającą się przepowiednię.
-Chciałbym TO widzieć- odezwał się z kąta BYŁY KOLEGA TAJFUNA, ale na szczęście zaraz zajął się własną dedykacją i dał spokój ROZCZAROWANEMU NIEWIARĄ W JEGO MOŻLIWOŚCI.
Koniec imprezy.Podchodzi cichaczem INDIANA JONES
-A czy mogłaby pani JESZCZE RAZ POKAZAĆ GDZIE SIĘ ZDAJE?- pyta niepewnie.

W domu kwiaty w wazonach a czekoladki schowane , bo MŁODSZY "na redukcji" ( czego i mnie pewnie życzy).
Wieczór- towarzyskie spotkanie w jedynej na osiedlu przyzwoitej knajpie. Czujemy się jak na międzyszkolnej Radzie Pedagogicznej, bo wokół same koleżanki po fachu.
- DLA TEJ PANI TRZY WŚCIEKŁE PSY!- ordynuje KOLEŻANCE  nasza K.O. (ŻAŁUJ FOKSIOWA,ŻE NIE BYŁAŚ!) znając stan naszych umysłów. Poprzestajemy na jednym, choć patrząc na deszcz za szybą marzy nam się ( niektóre nie są wstanie mu się oprzeć, ale co tam 11 złotych- kto BOGATEMU ZABRONI?!) "SEX ON THE BEACH".
Humory nam dopisują, nawet wtedy, gdy zostajemy zesłane do piwnic w celu dalszego upodlania się ( KOLEŻANKA WODĄ MINERALNĄ, a ja sałatką Cesar).
Chwilowe zwarzenie wywołuje tylko komentarz z sali od panów w wieku WYRAŹNIE POPRODUKCYJNYM:
-Chodźmy stąd, bo zaczyna zalatywać cmentarzem!- i to by było na tyle , jeśli chodzi o nasze poczucie  młodości.
-Szkoda,że JA tego nie słyszałam-KO jak zwykle pełna inicjatywy-no chyba bym mu bukiet słów moich puściła i nie byłoby,że PO PIJAKU, bo WOZEM JESTEM!
W domu zdążyłam jeszcze skrobnąć opowiadanie , bo MAGDALENA KORDEL, znowu zachęciła nas do pisania.Tym razem opowiadanie miało zaczynać się od słów:
Wczoraj spotkałam...i żałuję,że warunkiem koniecznym było pojaiwnie się osoby z czasów przedwojennych, bo chętnie puściłabym wodze fantazji na temat spotkania z CMENTARNYMI DŻENTELMENAMI.
Zachęcam do czytania i głosowania.To nie jest prywata, bo opowiadania anonimowe (nie będzie przynajmniej obciachu- NA RAZIE)
W przerwach między pracą a upadlaniem się -SIĘ SZYJE!



Z nadzieją na słoneczne lato!
DUŻO SŁOŃCA I DŁUUUUUUUGICH WAKACJI!:)

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Spuchłam i to nie z dumy, czyli zapiski lenia z więzienia

Rok szkolny ma się szczęśliwie ku końcowi, roboty  tyle,że szkoda gadać a ja wzięłam i spuchłam.
-U ciebie to albo góra, albo dół się sypie- skomentował bezlitośnie TEN CO POWINIEN WSPIERAĆ W ZDROWIU I W CHOROBIE.
Fakt.Najpierw gardło nie chciało współpracować i gdy już myślałam, że to polip z głębi gardła daje oznaki życia, bo kaszlem mogłabym zbudzić dobrze zaśmierdnięte zwłoki, PANI DOKTOR wpadła an trop winowajcy- leki winne!
Po zmianie- co za ulga! Kaszel przeszedł w ból głowy, a gdy po trzech dniach myślałam, że jedyna rada to położyć łeb na tory i czekać na cudowne ozdrowienie, widać przestraszył się i padł mi do stóp.
Miejsce akcji- festyn RODZINNY (nieważne,że pokrewieństwo z pląsającymi wokół beztrosko motylkami- ŻADNE!) RODZINA czyli ja i szesnaścioro NIEODEBRANYCH w porę przez biologicznych rodziców dzieci- zajmujemy strategiczne miejsca i słuchamy anonsów o licznych konkurencjach sportowych.
-A możemy PO PROSTU  iść  na plaaaaaaac zabaaaaaw?-maślane oczy sugerują dywersję i oczywiście ulegam. Tylko TAJFUN dzielnie stawia czoła wyzwaniu i startuje w konkurencji PIŁKARSKICH DWÓJEK.Reszta po trudach latania po drabinkach, huśtania na huśtawkach, zwisania z poręczy głowa lub nogami w dół, zaczyna okupować stoisko garmażeryjne.
Gdy wszystkie gofry, zapiekanki i ciasta nikną w czelusciach głodomorów a po sokach zostaje kosz pełen kubeczków- NADCHODZI TAJFUN!!!
Już z daleka widzę,że wściekły jak diabli!
-PRZEGRALIMY-2:1!!!!!-bucha jak parowóz,  a gdy orientuje się,że PICIE WYPITE- chęć mordu jeszcze wzrasta.
-Wiesz- uśmiechnięta KOLEŻNKA prawie w pląsach dołącza do WESOŁEJ KOMPANII-MOI (pierwszacy!!!!!) WYGRALI Z JAKIMIŚ DRUGOKLASITAMI I TO DWA DO ZERA!-cieszy się
-Idź stąd, zanim TAJFUN SIĘ DOWIE, KTO GO ZAŁATWIŁ-radzę jej życzliwie i tak jak ona pragnę oddalić się w rączych podskokach ( szczególnie ,że właśnie widzę jak RUSAŁKA w przeplocie pikuje z "pająka"), ALE NOGI MAJĄ INNE PLANY i własnym spuchniętym ciężarem ciągną mnie w dół.Rusałka musi ratować się sama.
KOLEŻANKA stara się ULECZYĆ mnie kiełbaską z grilla, ale okazuje się ,że nogom wcale na tym nie zależy-puchną dalej, dostosowując się malowniczymi wałeczkami do całej reszty. Gdy zaczynam obawiać się,że pójdę do domu boso jak ZAKOPAŁER -TAJFUN niezawodny jak zwykle odwraca moją uwagę -dzierżąc w spoconej dłoni loda, którego na żadnym straganie nie było!
-BYŁEŚ W SKLEPIE?!!!-postawę żony Lota zdecydowanie ułatwiają mi słoniowate stopy.
-PRZECIEŻ WIEM,ŻE NIE WOLNO! Nie wychodziłem za płot- posłałem KUBĘ!-wyjaśnia wskazując piątoklasistę , który i tak ma pozamiatane, więc ogólnie wiadomo,że jest mu wszystko jedno.
W TYM MOMENCIE LÓD SPADA Z PATYKA  a RODZINĘ (z wywalonymi jęzorami, oblizującymi swoje paszczęki) od nagłej śmierci I WŚCIEKŁEGO DESPERATA  wyzwala babcia tegoż, pojawiająca się jak anioł wybawienia i zabierając MIOTAJĄCEGO SIĘ do lodziarni.
Patrzę w dół i marzę tylko o tym ,żeby usiąść.
-CHODZISZ JAK BABCIA STASIA- wita mnie w drzwiach komplemenciarz, ale widząc NADOBNE KOŃCZYNY, milknie i proponuje podnóżek.
Dwa dni podnóżkowania niestety nie pomogły i od dizś dołączam do rzeszy PRACUJACYCH W DOMU-ku rozpaczy TYCH CO ZOSTAŁY NA FRONCIE.
Na pociechę wakacyjne szycie-zrobione przy współudziale jeszcze smukłych pęcin
wakacyjny melanż
letnie kwiatki
BYLE DO WAKACJI!!!
PS.Zabieram się do zajęć relaksacyjnych, czyli wypisywania świadectw:)