-U ciebie to albo góra, albo dół się sypie- skomentował bezlitośnie TEN CO POWINIEN WSPIERAĆ W ZDROWIU I W CHOROBIE.
Fakt.Najpierw gardło nie chciało współpracować i gdy już myślałam, że to polip z głębi gardła daje oznaki życia, bo kaszlem mogłabym zbudzić dobrze zaśmierdnięte zwłoki, PANI DOKTOR wpadła an trop winowajcy- leki winne!
Po zmianie- co za ulga! Kaszel przeszedł w ból głowy, a gdy po trzech dniach myślałam, że jedyna rada to położyć łeb na tory i czekać na cudowne ozdrowienie, widać przestraszył się i padł mi do stóp.
Miejsce akcji- festyn RODZINNY (nieważne,że pokrewieństwo z pląsającymi wokół beztrosko motylkami- ŻADNE!) RODZINA czyli ja i szesnaścioro NIEODEBRANYCH w porę przez biologicznych rodziców dzieci- zajmujemy strategiczne miejsca i słuchamy anonsów o licznych konkurencjach sportowych.
-A możemy PO PROSTU iść na plaaaaaaac zabaaaaaw?-maślane oczy sugerują dywersję i oczywiście ulegam. Tylko TAJFUN dzielnie stawia czoła wyzwaniu i startuje w konkurencji PIŁKARSKICH DWÓJEK.Reszta po trudach latania po drabinkach, huśtania na huśtawkach, zwisania z poręczy głowa lub nogami w dół, zaczyna okupować stoisko garmażeryjne.
Gdy wszystkie gofry, zapiekanki i ciasta nikną w czelusciach głodomorów a po sokach zostaje kosz pełen kubeczków- NADCHODZI TAJFUN!!!
Już z daleka widzę,że wściekły jak diabli!
-PRZEGRALIMY-2:1!!!!!-bucha jak parowóz, a gdy orientuje się,że PICIE WYPITE- chęć mordu jeszcze wzrasta.
-Wiesz- uśmiechnięta KOLEŻNKA prawie w pląsach dołącza do WESOŁEJ KOMPANII-MOI (pierwszacy!!!!!) WYGRALI Z JAKIMIŚ DRUGOKLASITAMI I TO DWA DO ZERA!-cieszy się
-Idź stąd, zanim TAJFUN SIĘ DOWIE, KTO GO ZAŁATWIŁ-radzę jej życzliwie i tak jak ona pragnę oddalić się w rączych podskokach ( szczególnie ,że właśnie widzę jak RUSAŁKA w przeplocie pikuje z "pająka"), ALE NOGI MAJĄ INNE PLANY i własnym spuchniętym ciężarem ciągną mnie w dół.Rusałka musi ratować się sama.
KOLEŻANKA stara się ULECZYĆ mnie kiełbaską z grilla, ale okazuje się ,że nogom wcale na tym nie zależy-puchną dalej, dostosowując się malowniczymi wałeczkami do całej reszty. Gdy zaczynam obawiać się,że pójdę do domu boso jak ZAKOPAŁER -TAJFUN niezawodny jak zwykle odwraca moją uwagę -dzierżąc w spoconej dłoni loda, którego na żadnym straganie nie było!
-BYŁEŚ W SKLEPIE?!!!-postawę żony Lota zdecydowanie ułatwiają mi słoniowate stopy.
-PRZECIEŻ WIEM,ŻE NIE WOLNO! Nie wychodziłem za płot- posłałem KUBĘ!-wyjaśnia wskazując piątoklasistę , który i tak ma pozamiatane, więc ogólnie wiadomo,że jest mu wszystko jedno.
W TYM MOMENCIE LÓD SPADA Z PATYKA a RODZINĘ (z wywalonymi jęzorami, oblizującymi swoje paszczęki) od nagłej śmierci I WŚCIEKŁEGO DESPERATA wyzwala babcia tegoż, pojawiająca się jak anioł wybawienia i zabierając MIOTAJĄCEGO SIĘ do lodziarni.
Patrzę w dół i marzę tylko o tym ,żeby usiąść.
-CHODZISZ JAK BABCIA STASIA- wita mnie w drzwiach komplemenciarz, ale widząc NADOBNE KOŃCZYNY, milknie i proponuje podnóżek.
Dwa dni podnóżkowania niestety nie pomogły i od dizś dołączam do rzeszy PRACUJACYCH W DOMU-ku rozpaczy TYCH CO ZOSTAŁY NA FRONCIE.
Na pociechę wakacyjne szycie-zrobione przy współudziale jeszcze smukłych pęcin
wakacyjny melanż
letnie kwiatki
BYLE DO WAKACJI!!!PS.Zabieram się do zajęć relaksacyjnych, czyli wypisywania świadectw:)
Czyli zaczęłaś szaleństwo ostatniego tygodnia, współczuję.
OdpowiedzUsuńNie lubiłam tego ślęczenia nad świadectwami ,
Torby bardzo fajne
Wiesz,bardzo Ci współczuję,ale nie mogę przestać się śmiać:)))opisałaś to z takim humorem:))łączę się w bólu:)szukałam w niedzielę czegoś odwadniającego coby nogi odchudzić:)))a te świadectwa to chociaż dobre będą?:)))))
OdpowiedzUsuńŚwiadectwa relaksacyjne? No chyba, że same piątki wpisujesz :)
OdpowiedzUsuńOj wspolczuje Ola bardzo, ja tez mam tendencje do puchniecia nog, a mamy juz upaly 35 stopniowe to mozesz sobie wyobrazic gdzie te nogi mam ochote wsadzic...
OdpowiedzUsuńZycze szybkiego powrotu do kondycji i milego poczatku wakacji!
OMG! Współczuję szczerze opuchlizny, ale musze przyznać opisałaś tę historię genialnie :) zdrówka :)
OdpowiedzUsuńOj uśmiałam się:))) Mi to ostatnio powieki puchną, ciekawe jak byś to opisała barwnie? Zdrówka życzę i udanego urlopu:)))
OdpowiedzUsuńOj, rewelacyjnie to opisałas!!! Ratuj te biedne nożyny jakoś.....
OdpowiedzUsuń"Rok szkolny ma się szczęśliwie ku końcowi"(ten fragment powtarzam sobie jak mantrę), "roboty tyle,że szkoda gadać"(są tacy np. mój sąsiad,którzy twierdzą, że nauczyciele to luzik mają non stop... no uduszę chłopa kiedyś gołymi rękami) Nóżki w górę Kochana i "relaksuj się" nad tymi świadectwami, dotrwamy do wakacji:)
OdpowiedzUsuńWitaj-fantastyczny ten Twój blog-zostaję i rozgoszczę się.Ciebie zapraszam do Dobrych Czasów.Pozdrawiam serdecznie Jola
OdpowiedzUsuńdziękuję, chętnie Cię odwiedzę:)
Usuńjutro koniec roku - to na pocieszenie :) a puchnij sobie raczej z prawdziwej dumy, puchnięcie nóg to chyba poważniejsza sprawa, idźże do dochtorów Babo!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że nogi już odzyskały jedynie słuszny rozmiar - wiem, jak to jest, bo ja także z tych puchnących. Aaaaleeee - WAKACJE!!! :)))
OdpowiedzUsuńPierwsza i trzecia torba przepiękne, po prostu przepiękne!