niedziela, 22 stycznia 2012

W KAZIMIERZU jak PANISKA:), czyli BOGATEMU wolno!

Obiecał i zabrał! a ja mogłam się przekonać,ze nie które miasta nie tracą uroku nawet w czasie takiej pluchy jaka jest w tym roku:)




Zaprosiłam CZŁOWIEKA na herbatkę

ale tęskne spojrzenie rzucone na  PUSTE FLASZKI ZA OKNEM nie umknęło mojej uwagi i dlatego zamówiłam KIEROWCY i PASAŻEROWI herbatkę O AROMACIE wiśniowo rumowym. Herbaciarnia przytulna
ale ani wiśni ani rumu w herbacie się NIE DOPATRZONO.(Nie ,żeby KTOŚ marudził i radził,żeby do Dziwisza
STWIERDZONO TYLKO FAKTYCZNE FAKTY!)
Zanim zdążyliśmy się pokłócić, zaćwierkał mój telefon. Szósty zmysł BRATA , czyli naszego GOSPODARZA, dał chyba znać o sobie.( Tak naprawdę to wrócił z roboty i pałętał się bez celu po domu i nie miał z kim gadać , bo żona jeszcze w pracy).
-No i gdzie wy jesteście?- zadał oczywiste pytanie
-Wstąpiliśmy właśnie  W POBLIŻU na herbatkę, ale zaraz wracamy do Was-energiczne kiwanie głową TEGO CO WYBRZYDZA potwierdziło moje słowa , chociaż i tak nadaremno, bo telefon nie ma opcji WIDZĘ, GDZIE JESTEŚ I CO SIĘ DZIEJE DOOKOŁA.
-Ale gdzie KONKRETNIE?- głos brata zaczął ociekać słodyczą, a ja zaczęłam w popłochu zastanawiać się, czy w POBLIŻU jego leśniczówki nie ma DOWOLNEJ herbaciarni- OCZYWIŚCIE NIE BYŁO!
-No...w KAZIMIERZU- wolałam się przyznać
ŚLUBNY, znając stosunek BRATA do miasta - NIC TAM NIE MA! wykonał w tym momencie ruch "KĘSIM, KĘSIM" na własnej szyi a PANIENKA za ladą zastrzygła uszami, przewidując rzeź małżeńską.
-KU......, JE......., MA........, FASZYSTOWSKA!-poleciał cytatem BRAT-WIE-DZIAŁEM!!!!Natychmiast mi tu wracać do domu!
Szkoda,że telefon nie ma jednak opcji wizja, bo widok SMARKAJĄCEJ HERBATĄ na pewno złagodziłby jego wypowiedź.
ŚLUBNY w tym czasie oprócz ruszania brwiami, co pewnie miało oznaczać A CO, NIE MÓWIŁEM?! nadstawiał ucha,żeby poznać TEMAT SMARKANIA.
-POZWÓL BRACIE,ŻE NIE PRZEKAŻĘ DOSŁOWNIE TWOICH SERDECZNYCH POZDROWIEŃ MĘŻOWI, ALE JESTEŚMY W ELEGANCKIEJ I BARDZO MAŁEJ HERBACIARNI -odpowiedziałam, gdy odzyskałam oddech -A PANIENKĘ MAM NA PLECACH-dodałam szeptem, ale chyba scenicznym, bo za barem zaczęło się  AKUSTYCZNE PORZĄDKOWANIE STANOWISKA PRACY i trzeba się BYŁO BRAĆ!
Zajrzeliśmy tylko pospiesznie do galerii wszelakich i sprawdziliśmy, czy odlotowy obraz z cyklu DOBRO NA KTÓRE CIĘ NIE STAĆ jeszcze wisi- WISIAŁ!
Nie zrobiłam zdjęcia w środku w obawie przed- TOWAR CYKNIĘTY UWAŻA SIĘ ZA SPRZEDANY, a kredytu i tak bym nie dostała, bo bankierzy na widok mojego debetu dostają czkawki z radości.
W Lublinie tez byłam i się OBKUPIŁAM, ale o tym z poślizgiem napiszę  wkrótce, bo teraz idę gotować KULTOWY NIEDZIELNY ROSÓŁ:)