sobota, 17 lipca 2010

wielkie upalne nicnierobiebie

Upał! W cieniu 34 stopnie-asfalt klei się do nóg, gdyby jakiś naiwniak chciał przejść na drugą stronę ulicy.A jak naiwniak MUSI?( dobrze,ze buty płaskonogie, to nie ugrzęzłam do następnej epoki lodowcowej)
Woda i PIWO wypite- trzeba było uzupełnić zapasy. W miasteczku odpust- i nikt nie odpuszcza-wszyscy szukają choć skrawka cienia , aby zaparkować tam swoje klimatyzowane bryki i nieklimatyzowane bryczki. My nie inaczej-udaje nam się wcisnąć w ostatni skrawek cienia- daaleeeeeko od sklepu.Chyłkiem, boczkiem przemykamy kryjąc się w cieniu domów niczym szpiedzy z krainy deszczowców-CARRRRAMBA! ależ grzeje!
Po uzupełnieniu zapasów ( nic nie szkodzi,że wody nie było-najważniejsze,że cukier do  przyszłego wina i oczywiście pienisty napój bogów chmielowych-BYŁ) targaliśmy je z powrotem do naszego błękitnego gromu ale o okrutny losie!CIEŃ w tym czasie SIĘ BEZCZELNIE PRZESUNĄŁ!W czasie jazdy powrotnej z przystankiem:
  • PO WODĘ-JEST!
  • PO WENTYLATOR-DAWNO NIE MA!
myśleliśmy,że wystrzelimy jak dwa nasionka popcornu ale pocieszaliśmy się wzajemnie,że ZA GRANICĄ na wczasach byłoby gorzej i jakoś się doturlaliśmy.
NAJLEPSZY ZE ZNANYCH MI PORZECZKOWYCH WINIARZY zajął się RZEZIĄ

a ja NIERÓBSTWEM

po płaszczykiem umiejętnego markowania domowej krzątaniny, we w miarę chłodnym zaciszu domowym.
Wieczorem- KRZYŻACY-z zazdrością patrzymy na CHŁODNE LOCHY, zamiecie śnieżne i... wiernie kibicujemy NASZYM!!!

URLOP, czyli mam rwanie!

Na szczęście nie w kościach, niestety NIE przez okolicznych BANDERASÓW czy nawet TEGO JEDNEGO, co już kiedyś mnie poderwał.
6 rano - POBUDKA ( przypominam to mój urlop!), bo PORZECZKI CZEKAJĄ!Kawa podana PRAWIE do łóżka (prawie NAPRAWDĘ obi różnicę, bo podana do łóżka w zapowiedziach a faktycznie trzeba się było osobiście zwlec i wysiorbać- W DODATKU NIE POSŁODZIŁ I NIE POINFORMOWAŁ-od razu oczy mi się szerzej otworzyły i podobno O TO CHODZIŁO!-Podłość ludzka nie zna granic!
6.15- RWANIE
niezbędne akcesoria czekają w pogotowiu-komary i nne "dożarte"-też


jak widać w stroju i nastroju zdecydowanie mało romantycznym, przypominająca imponującym obwodem krzak porzeczek, pyskująca pod nosem " nie będę wspierać akcji alkoholowej- z porzeczek zrobię dżem"


zbiory w całej okazałości, chyba już NIE LUBIĘ PORZECZEK .
Potem była "wieśniacka masakra piłą malakserową( i dobrze im tak)









burza przerwała nasze zmagania, na szczęście zdążyliśmy , bo rwaliśmy jak rącze konie




Ziemia zaczęła parować i zrobiło się baśniowo


KOSIARZ poszedł kosić drogę, na której wyrosły przepastne chaszcze i usłyszałam tylko jak z oddali śpiewa utwór zapewne swojego własnego autorstwa o nikłej wprawdzie wartości ale wielkim emocjonalnie ładunku
"Nie bój się chłopie, nie bój sięęęę, nie bój się własnej żooooony"

wtorek, 13 lipca 2010

PAKUJ SIĘ, czyli bohaterka szykuje sie do rodzinnego urlopu

Od wczoraj ( już zatęskniłam za futbolem) nic tylko PAKUJ SIĘ, TRZEBA SIĘ PAKOWAĆ itd, itp jakbyśmy wybierali się nie na urlop w przytulisku ( z planowanymi wojażami po DALEKICH okolicach), tylko co najmniej na biegun, albo w inne miejsce, gdzie cywilizacja mówi STOP!- DALEJ NIE IDĘ!
W ramach pakowania.... uszyłam parę toreb-ŻEBY NIE MUSIEĆ SZYĆ NA URLOPIE

-A kto Cię zmusza do szycia?- wtrącił swoje trzy grosze NAJMĄDRZEJSZY, CO UMIE SIĘ PAKOWAĆ
-Zostaw to i zajmij się konkretami i poszedł gromadzić SWOJE NIEZBĘDNE FANTY.
I dobrze- KONKRETY? Zadzwoniłam do KOLEŻANKI , aby się pożalić a okazało się,że MAM MENAGO!
-Ja się decyduję pomagać Ci na przyszłorocznym jarmarku- obiecała, A ty szyj!
Zaczęłyśmy omawiać szczegóły kontraktu oraz to, czy przyjąć do spóły przemiłą PANIĄ ze sklepiku pasmanteryjnego w mieście,która:
  1. robi ładne decupage
  2. jest chętna na szlajanie się po jarmarkach, ale z kimś, bo "sama to już nie"
  3. JEST BARDZO ŁADNA I MŁODA- sama w sobie mogłaby więc stanowić atrakcję jarmarku i naganiać klientów ( O RANY, CO NAJMNIEJ DWUZNACZNIE TO ZABRZMIAŁO!)
Po zastanowieniu ostatni punkt postanowiłyśmy skreślić , bo PRZECIEŻ TORBY I BIŻUTY KUPUJĄ KOBIETY!, trzeba więc będzie pogadać z PRZYSZŁYM STUDENTEM-może zwrócą się wydatki na siłownię.
W końcu odpadły WSZYSTKIE PUNKTY, bo uświadomiłam sobie,że PODAŁAM NASZEJ PRZYSZŁEJ WSPÓLNICZCE ZŁY ADRES bloga, więc na razie ze współpracy - KICHA!
-Może i dobrze- pocieszyła mnie KOLEŻANKA- wyrzuciłabyś mnie ze spóły, bo po co ci MENAGO  jak masz towarzyszkę..
Zapewniłam,że BEZ MENAGO nic by sie nie udało i postanowiłam wybadać-JAKI PROCENT ZYSKÓW z przyszłych "kokosów"myśli zagarnąć.
-O procentach zapomnij- zgasiła mnie - W ROBOCIE NIE PIJĘ!,no ale PIWO ( tylko nie jakieś podrzędne), KROMĘ ZE SAMLCEM, PLACKI-możesz mi postawić- zgodziła się łaskawie.
Zaczęłam obliczać w ramach swojego biznes planu:
  • piwo-6zł
  • kroma 3zł
  • placki 5 zł
Razem 14 zł- czyli GAŻA  pochłonie  co najmniej 50 % DOCHODU (gdyby jakimś cudem udało nam się sprzedać jedną torbę) O ZYSKU NIE WSPOMNĘ!
Muszę KOLEŻANCE  zaproponować WOLONTARIAT, bo inaczej LICZYKRUPA , czyli mąż bohaterki każe mi zwinąć TAK PIĘKNIE PROSPERUJĄCY INTERES:)
I tak na omawianiu- NIEZWYKLE ISTOTNYCH PROBLEMÓW BIZNESOWYCH- dwie gaduły miło spędziły część wieczoru a ZGRZYTAJĄCY ZĘBAMI został odesłany z kwitkiem - BO JA SIĘ PRZECIEŻ  TUTAJ PAKUJĘ. I  rzeczywiście - TORBĘ Z ROBÓTKAMI RĘCZNYMI MAM JUŻ SPAKOWANĄ!

niedziela, 11 lipca 2010

Idę do swoich spraw:)

Osiedle wyludnione, W domu drze się dwóch chłopów oglądających innych chłopów latających za piłką.
-Idź tam do SWOICH spraw-wygonili mnie z pokoju , bo podobno "przynoszę glinę".Fakt -już w przedszkolu tak się zdarzało,że drużyna, której kibicowałam np. w czasie wyścigów rzędów-przegrywała.
Idź do swoich spraw oznaczało w tym przypadku dżemik porzeczkowy, bo skoro mamy porzeczki-



NIE MOGĄ SIĘ ZMARNOWAĆ!
-Nie panujesz nad pewnymi sprawami- ulubione powiedzenie TEGO, KTÓRY SIĘ CZEPIA używane zazwyczaj wtedy, gdy wyciąga z czeluści lodówki dziwnie wyglądający pojemnik z czymś , co kiedyś było jedzeniem.A dlaczego niby to JA mam panować?!
-W domu sami dorośli a garów nie ma kto umyć- próbowałam "zamydlić" i przerzucić rozmowę na inne tory.
-Bo trzeba było myć na bieżąco...  DORADCA- EKSPERT ZMYWAKA nie skończył, BO INTERLOKUTORKA pocwałowała na balkon -odliczać do 10...Przy 99- wróciła i zażądała PO RAZ KOLEJNY ZMYWARKI!!!!I o dziwo-ponieważ SUPER WAŻNY MECZ miał się za chwilę zacząć a tak głupi to NIKT w tym domu nie jest,żeby za pięć dwunasta rozpoczynać ZE MNĄ jakąś dyskusję-OFICJALNIE OBIECANO POCZYNIĆ ZAKUP- nie dalej niż 3 sierpnia-po powrocie z urlopu.
-TRZEBA SIĘ ZASTANOWIĆ....-próbował jeszcze wycofać się z obietnicy ZASTĘPUJĄCY ZMYWARKĘ, ale ponieważ OBRAŻONA wyboru dokonała już dawno ( a było się zastanowić.... PRZED ślubem)- taktycznie wycofał się do fotelowych okopów.
Odobraziłam się szybko i wyjasniłam,ze ja NAPRAWDĘ nie mam teraz czasu na takie prozaiczne czynności, ponieważ:
  1. będę gotować wymyślne obiady ( przerażenie na twarzach niektórych zbyłam milczeniem)
  2. jestem zajęta, BO SZYJĘ TORBY!
Zawodnicy zaczęli już ustawiać się w szyku bojowym na boisku, więc TAKTYK rzucił jak mu się wydawało pojednawczo:
-No taaaaak... bo tyle masz pomysłów i W OGÓLE, ALE POWIEDZ MI TYLKO JEDNO...
-TAAAAK?-zaćwierkalam niczym żona ze Stepford ( w mózgu już robiłam miejsce na przyjęcie deszczu kolejnych , wymyślnych pochwał, chociaż zawodnicy za moimi plecami już tupali buciorami w murawę oczekując , kiedy wreszcie MĄŻ poświęci im należytą uwagę)
-Dlaczego , jeśli umiesz TAK szyć JA musiałem NOSIĆ DO BABY SPODNIE DO SKRACANIA i płacić po dysze?
I jeśli, ktoś nie wie- TO WŁAŚNIE NAZYWA SIĘ "RZUCAĆ PERŁY PRZED ...."
Z GODNOŚCIĄ oddaliłam się do porzeczek, bo NIKT oczywiście wpatrzony w szkło ( ekran + kufel) nie oczekiwał odpowiedzi- AUDIENCJA widać skończona.
Po urządzeniu rzezi w kuchni podjęłam decyzję-
JUTRO SKRACAM! WSZYSTKO I WSZYSTKIM!