Dziergać mogę, to dziergam
opakowanie na człowieka
i na słoiki.
Mamy niedługo kiermasz , będzie jak znalazł.Postanowiłam zrealizować mocne postanowienie poprawy , bo blog się zakurzył i chociaż tak naprawdę nie wiem, czy ktoś tu jeszcze zagląda- piszę a na pierwszy ogień pójdzie
Nasza bieszczadzka przygoda!
Stary dyrektor na odchodnym zafundował nam ( z tym,że same zapłaciłyśmy)- WYCIECZKĘ W NIEZNANE. Jedyne, czego zdołałyśmy się dowiedzieć- kierunek Bieszczady i będzie luksus i będzie SPA! Jako wielbicielki luksusu , na który nas nie stać. wpisałyśmy się na listę i przez całą ośmiogodzinną podróż ( bo korki- widać wszyscy łaknęli luksusu) już widziałyśmy się w luksusowych apartamentach, owinięte w puchate szlafroki, w drodze do SPA z atrakcjami wodnymi sauną i co tam jeszcze luksus dał. Miała być Cisna, ale nie dojechalim. Gdy skręciliśmy w zadzwiająco wąską ścieżkę,zaczęłam nabierać podejrzeń,że ten luksus, coś za bardzo ukryty i oddalony od cywilizacji, Podejrzenia wzbudziło również rozdanie przez organizatora cudownych upominków umilających podróż, w postaci podróżnych torebeczek ( w mojej od razu urwało się ucho), ale najlepsze było przed nami.
Luksusowy apartament dla naszej trójki składał się z dwóch pokoi
pokój luks, bo z telewizorem
przytulny pokój rodzinny
-Fajnie jest, mamy gniazdka, można się doładować- ucieszyłam się i cieszyłabym się dalej, gdyby nie to,że stopa ( rozmiar 39) zaklinowała mi się między łóżkami. Odległość była przewidziana na rozmiar chyba 35, więc posiedziałyśmy jak baletnice z nóżkami do jakiegoś szase,dopóki nie zabolały nas pięty a potem wezwane przez przewodnika w kowbojskim kapeluszu, ruszyłyśmy na podbój... pobliskiego kamieniołomu, który co prawda piękny
ale w 30 stopniowym upale nie zrobił na nas należytego wrażenia, bo dusza i ciało wołały:
SPA dajmy!!!!
cdn