czwartek, 27 sierpnia 2015

wyjeżdżywam, czyli nie wiem gdzie jadę , ale jadę!

W odróżnieniu od stałego relaksu w przytulisku, które przejawia się u niektórych
 czytaniem w hamaczku należącym do Wiadomo Kogo
 czytaniem pod obórką w ukryciu za paprociami
i porzucaniem lektury bele gdzie,żeby w spokoju zatorbiać

niektórzy ( synowie teściów) pojmują go nieco inaczej
ale cóż, gdy się zezwoliło na destrojkę
i piwnica zieje dziurą, zwabiając zaskrońce , żaby i myszy wszelakie, trzeba  kielnię w dłoń wziąć i kląć, kląć, kląć. Cóż, każdego szkoda a ja akurat jestem bezlitosna.
Gdy już Cheops zasiedli swoje podziemia niezwłocznie wstawię fotki, na razie uzbrajam się w cierpliwość (podwójną, bo rok szkolny za pasem) i przestawiam na tor -ROBOTA!
W fabryce duże zmiany, bo DEREKTOR zwiewa na emeryturę, a my mamy zamiast niego NIESPODZIANKĘ ( w teczce z miasta), ale tak czasami bywa i chyba będzie się działo, bo NIESPODZIANKA  akurat mojej specjalności, więc prześwietli nas jak nic.
Na początek okopała się w gabinecie i czekała na to, kto się zgłosi na viceniespodziankę.
-NIE WYBRALIIIIII MIEEEEEE-zawyłam wtaczając się do domu ,po wyczerpującym dniu zapoznawczym z NIESPODZIANKĄ.
-A zgłosiłaś się?????!- skronie ŚLUBNEGO posiwiały w sekundzie jeszcze o włos-zawsze mówiłaś,że to fucha nie dla osób gubiących namiętnie dokumenty i zawalających sprawozdania ( cóż za wnikliwa analiza!)
-No... nie, ale MOGLI wybrać- ŚLUBNY popukał się znacząco w czoło i oddalił do swoich ważnych obowiązków a ja potruchtałam do składziku, aby zgromadzić akcesoria niezbędne w pierwszych dniach pracy- 10 przepastnych toreb z IKEA i wszystkie dostępne z niepoobrywanymi uszami z Biedry.
Jak zwykle czekała mnie  bowiem ( i resztę sióstr w nieszczęściu) PRZEPROWADZKA,bo jeśli ktoś myśli,że nauczyciele pod koniec wakacji piszą plany,  scenariusze to grubo się myli- u nas w Placówce- nauczyciel się przeprowadza!A że gradobicia przez 31 lat trochę się zgromadziło, to błogosławiłam w duchu farta , który sprawił,że przeprowadzałam się w rozwinięciu poziomym, szurając torbami po korytarzu (KOLEŻANKA myślała,że pada deszcz a to ja tak padałam) a nie w pionie sturliwując się w dół ,lub wczołgując pod górkę. Wszystkie torby wypełniły się wiedzą i na dziś wystarczy ! Rozpakowywanie zostawiam na poniedziałek, bo dziś pakuję się na wyjazd w nieznane!
To tzw. wycieczka z pracy, a wiemy tylko tyle ( jak zazwyczaj u nas-czeski film) ,że czekają Bieszczady! Hipotezy co do noclegu sprawiły,że bierzemy WSZYSTKO, co się da zmieścić do torby. Obowiązkowo biorę mój kultowy wycieczkowy notes- a nuż się coś ZADZIEJE!?
W poczekalni czeka relacja z wczasowania, ale poczeka i się spatyni. KOLEŻANKA zajęła się wyszynkiem, jest więc szansa,że z pisaniem będzie kiepsko, ale może uda się coś skrobnąć na bieżąco ( osiołka z internetem biorę ze sobą)
No to chyba Ahoj przygodo i do...poczytania!