piątek, 2 kwietnia 2010

WESOŁYCH ŚWIĄT- DEKORACJE I ŻYCZENIA JAK NAJBARDZIEJ KULTURALNE

Placki się same nie upieką a robota sama nie zrobi, dlatego sama sobie mówię stop! A ponieważ wszyscy JUŻ MAJĄ WSZYSTKO zrobione a mnie pozostaje zazdrościć i dalej do roboty oprócz życzeń
WSZELKIEJ POMYŚLNOŚCI
DNI PEŁNYCH RADOŚCI
MOKREGO DYNGUSA
OD SŁOŃCA CAŁUSA
WIELU DNI UDANYCH
I NOCY PRZESPANYCH
ŻYCIOWEJ SŁODYCZY
I TEGO, CO TAM KTO SOBIE DZIŚ ŻYCZY
u nas w tym roku DEKORACJE KULTURALNE
DR HOUSE- odc., w którym nie postawił jeszcze diagnozy, co się stało z pisankami


VABANK- scena w skarbcu banku
 POJEDYNEK TRZECH TENORÓW

 LOST

SZKLANA PUŁAPKA




CO MI ZROBISZ, JAK MNIE ZŁAPIESZ( za rekwizyt posłużyły tu migdałki z PEWNEGO ślubu, ale wszystko i tak się zgadza)




ZAGUBIENI W RAJU



OBCY



MILCZENIE OWIEC


WESOŁYCH ŚWIĄT!!!

czwartek, 1 kwietnia 2010

SZLI GO UBIĆ I DOBIĆ czyli walka z molem- reaktywacja

Szli go ubić i dobić
 Szli z nadzieją i z troską
z widełkami szli za straszydłem
szli krok w krok, przy nadziei
zbrojni w akcje kolei
czarowali uśmiechem i mydłem
To niestety NIE JA tylko Lewis Carroll w "Wyprawie na żmirłacza"( mam nadzieję,że cytat wierny, bo z mojej lichej pamięci),ale doskonale pasuje do sytuacji, tyle że zamiast akcji kolei- ZAKUPIONO (nie bacząc na WYDATKI, ciężką krwawicę, itd.) PUŁAPKĘ NA MOLE.
W czasie monologu o krwawicy, wygłaszanego przez WIADOMO KOGO, wystarczyło w zasadzie JEDNO pytanie:
-To wolisz jeść Z MOLAMI?
(EKS)TERMINATOR w mojej osobie, pojechał do odpowiedniego sklepu i zakupił szeroko reklamowaną "łapkę".
Chciałabym tylko poznać dane osobowe ( najlepiej z adresem włącznie, bo lubię CHODZIĆ W GOŚCI) PROJEKTANTA tejże.
Nie czepiam się warstwy klejącej a właściwie czepiam się -ale dosłownie.Ledwo się uwolniłam!
-MOCNE-oceniłam
-Jednego SZKODNIKA mniej-RYCERZ NA BIAŁYM KONIU, KTÓRY OKAZAŁ SIĘ ŻABĄ, czyli MĄŻ, jak zwykle wtrącił swoje trzy grosze
-To NA PEWNO jest trujące a JA POLIZAŁAM PALCE!-zmyśliłam na poczekaniu ,więc tylko puknął się w CZOŁO (aaaleee oddało-bo przecież puste w środku) i wyszedł ( pewnie obstalować katafalk) a ja walczyłam na placu boju -SAMOTNIE
NIE MAM ZASTRZEŻEŃ do plastra mocującego toto do szafki.CZEPIAM SIĘ DESIGNU!
Wyczytałam,że to feromony przyciągają dorosłe mole, a te przyklejają się na amen i szlus-MIŁOŚĆ JEST ŚLEPA!
Ten co wymyślił ostateczną wersję łapki, widocznie o tym NIE WIEDZIAŁ, bo zamiast ( w najlepszym razie ) napisać na w/w powierzchni klejącej SEX, SEX, SEX-NARYSOWAŁ WIZERUNKI WIELU PRZYKLEJONYCH MOLI (doszedł może do wniosku,że mole nie potrafią czytać, ale ośrodek węchowy MAJĄ W OCZACH- bo SAM tak ma-to MUSIAŁ BYĆ mężczyzna).
W związku z tym, ZA KAŻDYM RAZEM, gdy otwieram szafkę-PRZEŻYWAM WSTRZĄS
-JEEEEEEEEzuuuuuuuuu, ile się ZŁAPAŁO!(zanim zajarzę,że na razie sztuk zero)
-To po to,żebyś ODRÓŻNIŁA jak ci się złapie MÓL-wyjaśnił MŁODSZY
RACJA  i ewentualnie uratowała biedronki, motyle, ważki bytujące w mojej szafce.


 Nowy zakup (przy okazji) KOGUT ZA SZKŁEM-jak go mole zwąchają  (OCZAMI )uciekną bankowo, bo drób grzebiący żywi się robactwem (więc uważaj mój ŚLUBNY):)

środa, 31 marca 2010

JA CHROMOLE- ZJADAJĄ MNIE MOLE!

Mieszkanie "odtajfunione", robótki przezornie schowane,żeby znowu nie "zatajfunić" chociaż korci mnie, bo kupiłam ślicznego ptaszka
którego,  z racji jego aparycji i budowy nazwałam FILCOK DREWNIANY. I tak mi chodzi po głowie torba z gniazdkiem dla FILCOKA. Nieopatrznie zwierzyłam się MĘŻOWI (bo nikogo innego nie było na podorędziu a KOLEŻANKI pewnie zajęte)Liczyłam skrycie na to,że "zaoglądany" w meczu, powie tylko "...super, pewnie", albo chociaż "a rób tam sobie".Niestety to nie był TEN moment!
-TORBA? JAKA TORBA?-ocknął się z meczowego letargu Uświadomiłam sobie w sekundzie,że zły moment wybrałam- ZA ŚWIEŻO PO ZAKUPACH, w czasie których wydaliśmy , jak JAK ZWYKLE ZA DUŻO PIENIĘDZY ( opinie na ten temat były oczywiście podzielone)
-Po co ci KOLEJNA TORBA?- zadał kolejne pytanie z etykietą "GŁUPIE".- Przecież zakupy już zrobione!
Przytaknęłam . "Żony bądźcie poddane mężom"-powótrzyłam jak mantrę w myślach moje wielkopostne postanowienie poprawy, z którym się nie zgadzam, ale co pokuta to pokuta.
-To NIE MASZ CO ROBIĆ?-zainteresował się PAN WŚCIBSKI i zanim zdążyłam zebrać myśli, doradził
-Kolację mogłabyś zrobić , czy coś- głodny jestem- (on też wie, jak skutecznie mnie wypłoszyć ze swojego rewiru)
W takich sytuacjach  zazwyczaj doznaję bardzo skomplikowanego do wyleczenia "zespołu sztywności środkowego palca" ,ale żeby nie drażnić "zwierza", pomachałam mu tylko rączką, w geście, który mógł sobie interpretować jak chciał np "za chwilę", " nie teraz", "to na razie" a tak naprawdę znaczył "to samo co JEDEN PALEC tylko w PIĘCIU JĘZYKACH (wynalazek niestety nie mój, tylko KOLEŻEŃSKI).
GŁODNY nie posiada KOLEŻANEK, więc się nie zna i AWANTURA UMARŁA, ZANIM SIĘ NARODZIŁA a NIEDOSZŁA SŁUŻĄCA oddaliła się godnym krokiem do kuchni.Trzasnęłabym nawet drzwiami dla lepszego efektu, ale niestety drzwi kuchennych NIE MAM i KAŻDY WŁAZI, KIEDY CHCE!
No i POKARAŁO LENIA! Każdy wchodzi oraz "wlata"-tym razem na suficie zauważyłam piękny okaz MOLA!!!
Słyszałam o plagach egipskich ,ale nic to, przy mojej nieustannej od kilku miesięcy walce z tymi nachalnymi imigrantami z krainy "Zeżremy wszystko"
Gdy po raz pierwszy usłyszałam
- Ciociu motyjek ci tu jata- w wykonaniu "przyszywanego bratanko siostrzeńca" nie byłam świadoma ZAGROŻENIA!
TERAZ JUŻ WIEM. Chociaż dzięki molom moje szafki w kuchni przeglądane i myte raz w tygodniu, aby ZAPOBIEGAĆ ( chociaż , jak widać nic to nie dało) są wysprzątane jak nigdy.
Z wizgiem poleciałam po drabinkę.ZAMORDOWAŁAM DRANIA (a właściwie DRANICĘ-tym razem larwę i oddałam się niezwłocznie pasjonującemu poszukiwaniu KOLEŻANEK TRUPA, aby urządzić miłą i WSPÓLNĄ stypę.
-O sprzątasz dopiero w szafkach?- jak zwykle w dobrym momencie, MĄŻ wkroczył do akcji
Nawet się nie wysiliłam na ciętą ripostę, bo ZNAŁAM SIŁĘ RAŻENIA PROSTYCH SŁÓW:
-MOLE- rzuciłam w przestrzeń za plecami i zanim końcowe E doleciało do uszu PYTACZA, przestrzeń za moimi plecami w cudowny sposób nabrała cech idealnej próżni, mogłam więc w skupieniu pracować dalej.
Zbiegów znalazłam w ZAKLEJONEJ TOREBCE z ryżem-kupionym parę dni temu w markecie-jedzenie NA UROCZYSTOŚĆ więc już było, ja zapewniłam tylko napoje i możliwość odbycia fascynującej  podróży w głąb kanalizacji.
-Jak myślicie skąd to się wzięło w torebce?-poszłam po konsultacje do WSZYSTKICH ZAJĘTYCH
_.......................................................-MĄŻ(bo ogląda mecz)

-Gdzieś ty to kupiła?W lumpeksie?-ZAŻARTOWAŁ STARSZY.Ale nie ze mną taki numery BRUNER
-NAJGORSZE ,ŻE DZISIAJ JEDLIŚMY TEN RYŻ NA OBIAD- zmartwiłam się, jak zatroskana mamusia i ZANIM pociecha przypomniała sobie,że dziś ŻADNEGO ryżu nie było, byłam przez chwilę górą
-Od Chińczyków- wersja MŁODSZEGO-bo ryż i w ogóle WSZYSTKO- JEST Z CHIN, NIE?
Może coś w tym jest. W końcu proroctwo Królowej Saby głosiło ponoć,że "żółta rasa zaleje świat", ale żeby AŻ TAK?

wtorek, 30 marca 2010

WIELKANOC ZBLIŻA SIĘ WIELKIMI KROKAMI A LUDZIOM PUSZCZAJĄ NERWY

Zrobiło się ciepło-dodajmy WYMARZONE, wszyscy cieszą się jak szaleni, ja też, ale do pewnego momentu.Rozdzianie się z grubaśnych paltotów ujawniło bowiem fakt,że pod cieńszą warstwą odzieży DOSKONALE widać co jest odzieżą a co TŁUSZCZEM . Te wszystkie futra pozornie to tuszowały-zawsze mogłam spacerować po mieście i mówić (niby pod nosem):
-Uff, ależ GRUBE to FUTRO..
A teraz? Futro zdjęte -w lustrze nic mniej a w dodatku żadna szafa futra NIE CHCE!(niby,że przepełnienie, brak wolnych miejsc i inne podłe kłamstwa)Ojczysty dom ,czyli moja szafa -dosłownie pęka! Żakiety marszczą poły w coraz to wymyślniejszych asanach, bo pod nimi upchałam swetry i torebki.
Dywersja w kierunku szafy chłopaków-udaremniona słowami:
- Gdzie idziesz z tym chłamem? -futro z oburzenia naelektryzowało włosie na sztorc.
-Nie martw się- pocieszyłam je- nie każdy może nazywać się NIKE
-Ale ja nie jestem nawet prawdziwe- futro wyraźnie pociągnęło nosem
-Ale za to nazywasz się MIŚ!
To nam obydwu zdecydowanie poprawiło humor.
Wycofałam się z GAWRY z myślą,że spróbuję włamu późną nocą.
Następna na liście była szafa ZAPRACOWANEGO MĘŻA. Chyłkiem, boczkiem wykorzystałam moment,że zapatrzył się w ekran monitora w poszukiwaniu niezwykle ważnych części do BŁĘKITNEGO GROMU, zwanego przez niezorientowanych, prostacko-SAMOCHODEM
-Jestem na stronie Twojego rodzinnego miasta-zastopował mnie
Zerknęłam.Futro zaczęło ciążyć, jak diabli, bo ręce opadły mi jak płetwy.
-TO TY NAWET NIE WIESZ GDZIE SIĘ URODZIŁAM? TU-puknęłam futrem w ekran-URODZIŁ SIĘ MÓJ BRAT!- z LEKKA się wydarłam
- A racja-zgodził się jak zawsze PAN SPOLEGLIWY-nie tu, tylko JAK TO SIĘ NAZYWA TA MĘTOWNIA...
DOBRZE,ŻE TRZYMAŁAM FUTRO OBIEMA RĘKAMI!!!
-A co ty z tym misiem?- nagle się zainteresował, chyba nie do MOJEJ SZAFY?
Zaczęłam udawać ,że tylko się wachluję (niby,że wietrzę) i to GŁUPIE PYTANIE pozostawiłam bez odpowiedzi.
Po raz kolejny otworzyłam MOJĄ SZAFĘ-tym razem ubrania nie padły mi w objęcia ( bo tak były ściśnięte) tylko wycharczały
-Nie...ma ...miejsc..
Ale nie przejęłam się tym zbytnio, bo zawsze tak mówią
-WKRÓCE WIELKANOC, MÓDLCIE SIĘ,ŻEBY BYŁ MRÓZ, a na razie futro ZAMIESZKA TUTAJ!
Wepchnęłam MISIA na CHAMA-odpowiedziała mi głucha cisza-oporni protestujący padli w boju.
NO TO POSPRZĄTANE- ucieszyłam się w duchu a głośno, jak zwykle obwieściłam
-NIE WIEM, JAK JA SIĘ WYROBIĘ PRZED TYMI ŚWIĘTAMI , TYLE ROBOTY- NAJGORSZA KUCHNIA, MOŻE KTOŚ MI POMOŻE?- tym sposobem zapewniłam sobie to,że rzeczona kuchnia przez czas jakiś na pewno będzie NAJBARDZIEJ WYLUDNIONYM TERENEM w domu.
 A ja w spokoju siądę sobie obok kurki pilnującej bazylii
 i oddam się BŁOGIEMU LENISTWU :)

WIELKANOCNE DŁUBANKI CZYLI DLACZEGO TORBA SZYJE TORBY

Czasem ( w tzw.koleżeństwie) tak pieszczotliwie do siebie mówimy "stara torbo ty..", (co może nie jest bardzo eleganckie , ale wymawiane  z uczuciem  ma zupełnie "inny smak")szczególnie gdy okaże się,że ZNOWU popisałysmy się "niedzisiejstwem" w postaci:
  • łatwowierności i ktoś zrobił nas w trąbę
  • nadmiernej wiary w człowieka i ktoś j.w
  • złudnego przekonania,ze NA PEWNO BĘDZIE LEPIEJ (ja tak myślę cały czas)
  • uczciwością do obłędu ( własnego i innych) na skutek czego, ktoś oczywiście zrobił nas w trąbę
I dlatego OLQA FASHION, czyli torba we własnej osobie, znowu szyje torby,żeby pod pozorem BARDZO WAŻNEJ PRACY wymigać się "na bezczela" od świątecznego sprzątania. Poprzednio udowadniałam sobie i ŚWIATU- w osobie, przyznaję NIEZWYKLE CIERPLIWEGO MAŁŻONKA, że potrafię uczestniczyć w wymiance, na którą lekkomyślnie (nie do końca świadoma swych umiejętności) się zapisałam.Dzięki ELU,że łaskawym okiem spojrzałaś na moje wypociny , ale robiłam je "sercem i rencami"


Teraz żeby mieć pretekst do siedzenia przy maszynie i wydawania "wspólnie ciężko zarobionych pieniędzy"( cytat WIADOMO CZYJ) wymyśliłam teorię,że na świąteczne zakupy-DUŻE, potrzeba  toreb DUŻO.
-To nie wystarczą nam wielgachne torbiszcza z IKEA?-RODZINA JAK ZWYKLE psuje całą radość z BYCIA UŻYTECZNYM
-Najwyżej POTEM będą do warsztatu, schowa się w nich szmaty do smaru czy coś- POCIESZYŁ mnie ROZWODNIK (już wkrótce)
Nikt mnie w tym domu NIE ROZUMIE! MOGŁAM WYJŚĆ ZA MĄŻ ZA KOBIETĘ!

TOREB NA ZAKUPY STARCZYŁOBY DLA NAS OBYDWU:)
ROZWÓDKA DOSTAŁA OBWÓDKĘ czyli wyznaczono jej granice ,żeby za bardzo nie szalała na wolności


ZAJĄCZKOM ODBIŁA PALMA






JESTEM MISS BO MAM PODSZEWKĘ I MIĘ NIE PODWIEWA, CZYLI TOREBKA  Z KORONKĄ RĘCZNIE ROBIONĄ BLĄĄĄĄD

poniedziałek, 29 marca 2010

O SYMBOLACH nie zawsze jednoznacznych



Święta Wielkanocne-każdy wie -od symboli roi się. Żółciutkie kurczątka buszują po bukszpanowych wiankach, panoszą się w koszyczkach nie mając świadomości ( z racji młodego wieku),że tuż obok leży JAJO o wiele od nich ważniejsze.Leży i nic nie robi?( to jak ja!)-NIE LICZY SIĘ!- myślą zadufane KURAKI a ZAJĄCZKI WIELKANOCNE dogadują

-My przynajmniej.......... jak króliki, a TO co? Nawet się nie rozmnaża!
A SPRÓBOWAŁOBY!Kiedyś kupiłam zestaw jajeczek, w którym JEDNO (oczywiście OSTATNIE) chciało się rozmnażać, ale poinformowało mnie o tym dopiero wtedy, gdy RAZEM Z INNYMI wybiłam je do jajecznicy.Przez pewien czas  z dużym dystansem podchodziłam do wszystkich potraw w zawierających być może kumpli ŻARTOWNISIA.
Interperatacja w/w symboli jest RACZEJ jednoznaczna ( napisałam raczej, bo nie omawiałam problemu w PLACÓWCE,jak omówię to dopiero  dowiem się, co NARÓD ma na ten temat do powiedzenia).
W Placówce, przez niektórych optymistów SZKOŁĄ zwanej- było o HERBACH.
PANI się PRZYGOTOWAŁA! Z natchnieniem( godnym lepszej sprawy) zaczęła snuć przed ROZDZIAWIONYMI BUZIAMI straszną opowieść o Florianie Szarym herbu Jelita, którego korzenie sięgają niedaleko przytuliska ( a więc do serca dwa kroki)-praprzodku rodziny Zamojskich (taka nasza wersja od pucybuta do milionera).Mrożące krew w żyłach sceny bitwy pod Płowcami z wrogimi KRZYŻAKAMI, w czasie której trzy włócznie przeszyły biednego rycerza, przerywały tylko ( niektóre dzieci na bezdechu)
  1. głośne zaczerpnęcie powietrza  przez OPOWIADACZA i co wrażliwszych( sztuk około1)
  2. pokazywanie barwnych, ale nie krwawych niestety ilustracji( rozczarowanie NIEKTÓRYCH było bardzo widoczne)
  3. wygłaszanie uwag nie związanych bezpośrednio z tematem o charakterze technicznym :
  • KRZYŻACY mieli krzyże NA PŁASZCZACH a nie WYMALOWANE DŁUGOPISEM NA RĘKACH!
  • Jeśli natychmiast nie przestaniecie walczyć to....(dokończyłam w myślach -WASZE jelita zawisną obok herbu Floriana Szarego)
Przestali -czasami zawieszenie głosu i nieokreślona groźba MOGĄ WIĘCEJ.
Po skończonej opowieści, MŁODZI SZLACHCICE zasiedli do produkcji WŁASNYCH herbów (jeśli ktoś pytałby mnie o zdanie - w tarczy powinien U WSZYSTKICH pojawić się symbol HURAGANU zważywszy na CECHY CHARAKTERYSTYCZNE rycerzy i rycerek)
PANI- zadowolona, zadała w przestrzeń rutynowe pytanie
-Zrozumieliście wszystko? Czy są jakieś pytania?
Po tak wyczerpującej (panią i dzieci) opowieści, LAS RĄK się oczywiście NIE podniósł, ale samotna LILIJA nieśmiało pomachała paluszkami w stronę WSZYSTKOWIEDZĄCEJ i po uzyskaniu akceptacji ZNAWCY PRZEDMIOTU zadała PYTANIE:
-JAK TO MOŻLIWE,ŻEBY PAJĄKI WALCZYŁY Z LUDŹMI I ICH POKONAŁY?
Osłupiały  nauczyciel wybełkotał tylko
-Jak to?
-NO..., BO ... KRZYŻAKI- zaczęła..
Po opanowaniu  WYJĄCEGO TŁUMU , ZDRUZGOTANY NAUCZYCIEL W DEPRESJI, pokrótce wyjaśnił OPORNEMU UMYSŁOWI o co chodzi, co zostało przyjęte z ulgą oraz wdzięcznością i białogłowa zabrała się do produkcji WŁASNEGO SYMBOLU (nie chcę wiedzieć jakiego).
Dobrze,że był to koniec zajęć, bo w psychicznym dołku NAPRAWDĘ źle się uczy.
Załamana, noga za nogą powlokłam się do domu.ODŁAMAŁAM się jednak, gdy przypomniałam sobie CIOTKĘ, która zawsze przed świętami konsultuje z nami prezenty dla SYNÓW:
-Mogą być ŚMIESZNE KOSZULKI?
-Pewnie
-Jedna jest z kościotrupem a druga z taką trochę otwarta buzią z brzydkimi,ŻÓŁTYMI zębami, bo nie wiem czy może być
-Może
Po nastawieniu OBDAROWANYCH na kościotrupa i buzię i przykazaniu,żeby JAWNIE OKAZYWALI RADOŚĆ, synowie dostali KOSZULKI:
  1. Z kościotrupem ( jak to kościotrup)
  2. Z BUZIĄ

RADOŚĆ BYŁA WIELKA!

ŻYCIOWE ARANŻACJE


 TU JESTEM PRZEARANŻOWANA, 
BO AUTORCE ZDJĘCIA "ZAPOMNIAŁO SIĘ" ZMIENIĆ FILM 
W ANALOGOWYM APARACIE

NIE TAKA ŁADNA JAK SPRYTNA- ocenia KOLEŻANKA, gdy cokolwiek mi się uda.Nie obrażam się, bo faktycznie lata świetności mam już za sobą i zużycie materiału daje o sobie znać, choć koszula ze zdjęcia teraz ciasno opinająca moją "smukłą kibić", nadal jak nowa a i poza -"gospodyńska" została, tylko teraz rączki jakby "bardziej OD SIEBIE".
Zawsze, gdy nachodzi mnie refleksja "co by było gdyby" zastanawiam się nad wyborami jakich po kolei dokonałam w życiu.Czy moim życiem rządzi przypadek, czy los(mam nadzieję,że nie ślepy).
Gdybym  na przykład poszła jak Pan Bóg i RODZICE przykazali "poszła" na studia dzienne-nie poznałabym na pewno mojego MĘŻA i z kim co chwilę BYM SIĘ ROZWODZIŁA?
Gdybym  w odpowiednim czasie nie wybrała "m2" na 7 piętrze( rozległy widok z mniej rozległych 32 metrów), też pewnie zostałabym stara panną, bo jak twierdzę MĄŻ poleciał na dziewczynę z mieszkaniem
-Ale mi mieszkanie-burzy się zawsze, gdy o tym mówię-pokój z kuchnią! To TY poleciałaś na FACETA Z SAMOCHODEM!
-Ale mi samochód! 126p pseudonim KASZLAK
-JAKIE MIESZKANIE-TAKI SAMOCHÓD-godzimy się
Gdyby obok naszego mieszkania nie było suszarni nie zwiększylibyśmy naszego metrażu do zawrotnych 47 m ( wielkim wysiłkiem "społeczeństwa ", czyli rodziny i "kto się tam nawinął" czyli wszystkich innych.)
Gdybym w odpowiednim momencie z dwójką dorodnych dzieci ( jedno na plecach a drugie w wózku) nie odwiedziła dawno nie widzianej znajomej nie zaproponowałaby mi ( wiedziona pewnie litością nad LOSEM MATKI POLKI) zamiany na obecne nasze mam nadzieję docelowe mieszkanie.
Gdybym TU nie zamieszkała, nie poznałabym SĄSIADÓW i nie zaproponowaliby mi kupna naszego PRZYTULISKA.

Gdyby nie przytulisko- nie odkryłabym jak bardzo lubię nasz domek na wsi i wszystko co się z nim wiąże, choćby czytanie "Werandy" i innych pism wnętrzarskich ( no tu już trochę poleciałam po bandzie , bo pisma czytałabym i tak)
gdyby nie WERANDA nie poznałabym bloga GREEN CANOE i  potem całego świata  FASCYNUJĄCYCH MNIE BLOGEREK :),

Ale

MIAŁABYM ZA TO WIĘCEJ CZASU DLA SIEBIE, BO TERAZ TO NIC, TYLKO CZYTAM TE WASZE BLOGI, A POTEM- NA HURA!,
SZYJĘ,

SZYDEŁKUJĘ,

ZAMARTWIAM SIĘ MOIM BRAKIEM GUSTU,

CIESZĘ SIĘ,ŻE COŚ MI WYSZŁO

I ZNOWU (PO PRZYJRZENIU SIĘ DOKŁADNYM) ZAMARTWIAM SIĘ SWOIM BRAKIEM GUSTU I UMIEJĘTNOŚCI i PISZĘ, PISZĘ, PISZĘ, a potem tylko myślę
czy ktoś to przeczyta?

niedziela, 28 marca 2010

W POGONI ZA MODĄ

Chciałam być modna i wygodna. Rezygnuję z firan postanowiłam.Słońce wpadające do pokoju poparło mnie:
-Pewnie, przynajmniej będzie widać, gdzie NIE poodkurzałaś i ostrym promykiem zaczęło myziać wszystkie niepoodkurzane kąty.Będzie nowocześnie i MĄŻ przestanie się zaplątywać, gdy chce sprawdzić wskazania zaokiennego termometru -przekonywałam samą siebie. Poza tym moje stylonowe firanki nadają się chyba tylko do czyszczenia dywanów( sprawdzony sposób koleżanki).Dumna z podjęcia OSTATECZNEJ DECYZJI postanowiłam oddać się mojej kolejnej pasji( oprócz robótek, czytania, itp)-przeglądaniu przepisów kulinarnych i zastanawianiu się
  1. czego nie ugotuję na święta, bo nie umiem
  2. co bym ugotowała, ale składniki jakieś dziwne
  3. może i bym ugotowała ale składniki DROGIE
  4. GDZIE PODZIAŁY SIĘ MOJE  COROCZNE RUTYNOWE I SPRAWDZONE PRZEPISY?!
-Kiedy kończysz te porządki?-MĄŻ jak zwykle NIE PRZESZKADZAJĄC wkroczył do kuchni
Aż mną targnęło!
-Nie widzisz ,że JUŻ posprzątane?
-Widzęę-odpowiedział jakoś niepewnie-ale firanek nie ma...
-Przecież nie lubisz!
-No, WŁAŚCIWIE nie lubię ,ale jak nie ma to tak jakoś jakby NIE WYKOŃCZONE
-ZARAZ SZLAG MNIE TRAFI I TO JA BĘDĘ WYKOŃCZONA-słodko, tylko może trochę za głośno "wyjaśniłam"
-JA się TYLKO pytam- rzucił swoje ulubione hasło i uciekł zadowolony,że nie ZDĄŻYŁAM zadać MOJEGO ulubionego pytania"KTO będzie mył gary?"
Właśnie   kończyłam czytać fascynująca instrukcję ozdabiana mazurka, gdy zadzwoniła SĄSIADKA z zaproszeniem na kawę
-Wiem, wiem, nie jesteś jeszcze "odrobiona" ale może znajdziesz chwilkę
-Skąd wiesz,że mam jeszcze robotę?-Nostradamus jakiś czy co?!
-No, widziałam,że jeszcze firanek nie masz..
Poszłam, brak firanek zostawiłam bez komentarza, bo akurat z TĄ  SĄSIADKĄ nie konsultuję designu z uwagi na całkowicie odmienny gust przejawiający się komentarzami:
-Tak tu u Ciebie wysprzątane - z mojej strony, gdy pyta o jakąś zmianę w wystroju wnętrza
-Tak INACZEJ- z jej strony (za KAŻDYM razem)
DOKOFEINOWANA, (SĄSIADKA nie żałuje kawy) wróciłam na łono rodziny ze swieżym zapałem do pracy koncepcyjnej przy miętoleniu prasy kobiecej.
Dzwonek do drzwi.Kto tam znowu, przecież JA JESTEM ZAJĘTA!
MŁODSZY wpuścił nieopatrznie SĄSIADKĘ NR2, która przyniosła porcję "śmiecioworków" od naszej spółdzielni.Podyskutowałyśmy na temat przeznaczenia tychże, bo z racji ich delikatnej   konstrukcji nadają się jak nazwa wskazuje "do śmieci" ale koniecznie w stanie "niewypełnionym", bo wrzucenie czegokolwiek do razu je rozrywa. Na odchodnym rzuciła:
-A kiedy to SĄSIADKA (czyli w tym wypadku oczywiście JA) będzie wieszać FIRANKI?
-WKRÓTCE- odpowiedziałam na tyle wyraźnie, na ile pozwalały mi zaciśnięte zęby
-A, to dobrze, bo już myślałam,że będzie jak U CYGANÓW!
Po zamknięciu drzwi za WYROCZNIĄ podreptałam do szafy, po raz kolejny przejrzałam stylonowe cuda natury, obiecałam,że to już ostatni raz a potem czeka je zasłużona emerytura (nie wiedzą jeszcze,że w roli myjki do dywanów, ale życie jak wiadomo jest pełne niespodzianek), wybrałam najmniej rzucające się w oczy w myśl "skromność dziewczynki największą ozdobą", co w czasach obecnych można zastosować przypuszczam JEDYNIE do firanek i PODDAŁAM SIĘ :)