sobota, 19 czerwca 2010

ŚWIADECTWA SIĘ PISZĄ A HEROINA vel BOHATERKA ucieka na wieś




No PRAWIE się piszą , bo zaraz siadam do magicznego programu, który wszystkie moje "OCHY, ACHY I ZARAZ CI POKAŻĘ!" sprytnie przekłada na język kultury masowej OCENĄ OPISOWĄ zwany.SZANOWNY MAŁŻONEK zabawia się dzisiaj na imprezie integracyjno sportowej w zakładzie pracy, polegającej pewnie na piciu piwa, jedzeniu kiełbasek, żeberek, szaszłyczków(wiem, bo chwalił się TALONEM) i obtańcowywaniu OBCYCH BAB:) ( A niech stracę, najbardziej SZASZŁYCZKÓW szkoda), więc aby zadośćuczynić ZABRAŁ ( LUDZKI PAN) MAŁŻONKĘ na ULUBIONĄ WIEŚ, gdzie OWA:
  1. TRENOWAŁA WŁAŚCIWE UŁOŻENIE NA HAMAKU( wreszcie się dopchałam)


2. Czytała

i w trakcie tej czynności została HANIEBNIE ZASKOCZONA przez PANÓW kontrolujących licznik elektryczny, którzy podstępnym pytaniem:
-A nie zjedzą tak panią komary?-zadanym ZNIENACKA spowodowali,że IDEAŁ SIĘGNĄŁ BRUKU ( a właściwie trawy) i JUŻ PO BUJANIU. Oberwało się JAK ZWYKLE ŚLUBNEMU,który twierdził,że nie ostrzegł, BO NIE WIDZIAŁ -CHOCIAŻ WYPATRYWAŁ


Jak widać spodziewał się raczej "czerwonych beretów"
Aby zadośćuczynić musiał zabrać OBRAŻONĄ na wycieczkę krajoznawczo-zakupową
  • do sklepu
  • na cmentarz -próby pozostawienia spełzły na niczym, bo OFIARA dzierżyła cenny aparat

 3.Po łąkach
i ogródku

chodziła SAMA i dopiero komentarz:
-Napiszesz książkę-"Obrazy doniczki w różnych porach roku"? uświadomił FOTOGRAFCE,że jej ulubionym obiektem miast ZASŁUGUJĄCEGO NA TO CZŁOWIEKA O ŚWIĘTEJ CIERPLIWOŚCI jest zestaw DONICZKA NA KIJKU.
 4.W podzięce machnęłam CZŁOWIEKOWI Królewską Poduszkę
ale wzgardził, bo uznał,ze wzorek ODBIJE MU SIĘ NA PIĘKNYM LICU!
-Damy chłopakom-będą klęczeć za karę- zaproponował PROFAN
NIEDOCZEKANIE!
Pobyt w raju przebiegał o tyle ciekawie,że zostaliśmy zaszczyceni DWUKROTNIE wizytą jak się okazało PRZYJACIELA DOMU, który zawitał:
  1. w sprawie "Nie masz sprzedać, albo pożyczyć jednego piwa?"(Nie mam-odpowiedziałam zgodnie z prawdą- MĄŻ wszystko wypija)
  2. Zabralibyście do MIASTA (146 km) CHŁOPAKÓW, bo co- sami pojadą?
Chłopaki lat 30 i 20 karnie stawili się na umówionym miejscu.Nasz NOWY PRZYJACIEL próbował jeszcze przemycić do samochodu RAMĘ OD MOTOROWERA, bo "termin ubezpieczenia wychodzi a trzeba zezłomować, to jak nie ma miejsca w bagażniku, to może by tak chłopcy wzięli na kolana? Po SUGESTII KIEROWCY,że "albo chłopcy, albo rama" ODSTĄPIŁ OD POMYSŁU szybkiej przeróbki naszego "błękitnego gromu" na furgonetkę towarowo osobową.
Jazda powrotna z przygodami, bo nasza tylna opona taki "żart" zrobiła ,że cichaczem wypuszczała "z się" powietrze i w związku z tym, po czterokrotnym zadaniu na czas- ROZŁADUJ SAMOCHÓD, ZAŁADUJ SAMOCHÓD-aby dopompować koło i sprawdzić CZY ABY MAMY ZAPAS-PAKOWANIE MAM OPANOWANE DO PERFEKCJI:)
CHŁOPCY- w milczeniu, palili tylko na postojach papierosy , z niepokojem śledząc nasze ZABIEGI (czyli pakowanie i za-bieg wokół samochodu) ale BYLI TWARDZI- oprócz DZIĘKUJĘ( NA KONIEC) nie powiedzieli NIC!
DOBRZE,ŻE MAMY RADIO-bo nie wzięłam NOŻA do krojenia ciszy.
A teraz wracam do świadectw, aby z PEŁNYM ZROZUMIENIEM wpisać niektórym złotoustym
"uczeń NIE ZAWSZE chętnie wypowiada się na podany temat"

poniedziałek, 14 czerwca 2010

BLASKI I CIENIE UPODLENIA, czyli JA TEŻ BYŁAM W PIWIARENCE!

Na usprawiedliwienie mogę jedynie dodać,że zostałam zabrana w to godne potępienia miejsce podstępem i znienacka.Pewnego pięknego, absolutnie niezapowiadającego dramatycznych konsekwencji poranka, gdy z racji braku pilnych zajęć byłam w nastroju między skowronkiem a leniwcem WPADŁA na kawkę SĄSIADKA. 

WPADŁA to odpowiednie słowo, bo oprócz słusznej postury cechuje ją niespożyta energia-SZCZEGÓLNIE W PLANOWANIU IMPREZ
-Zgadnij , co?-zagaiła
Nawet nie próbowałam, PRZED kawą jedyna zagadka jaką jestem w stanie rozwiązać jest "Z cukrem, czy bez?"-prawidłowa odpowiedź-Z CUKREM OCZYWIŚCIE! (i potem się dziwię,że się noszę rozmiary ZBLIŻONE DO WIEKU!)
W milczeniu zaparzyłam fusy, wyburczałam ekspresem filiżankę dla SFINKSA i zasiadłam,żeby w skupieniu zgłębić tajniki jej bulwersujących przeżyć.
-W PIWIARENCE- W SOBOTĘ-BĘDĄ- PIE-CZON-KI!!!!-wyskandowała i zanim otrząsnęłam się z szoku, dowiedziałam się jeszcze,że:
  1. WSZYSCY idziemy, bo stolik zarezerwowany
  2. BĘDZIE grał ZESPÓŁ ARTYSTYCZNY
  3. WSZYSCY idziemy, bo WSZYSCY lubimy pieczonki
  4. WSZYSCY idziemy, bo WSZYSCY lubimy PIWO
-JA akurat nie lubię piwa- próbowałam wtrącić
-A kto ci KAŻE PIĆ?-zripostowała od razu SĄSIADKA-O 18.30 w sobotę zbiórka! PRZEKAŻ wszystkim!
-To znaczy KOMU?(kofeina jeszcze nie dotarła do mózgu)
-No MĘŻOWI I...MOŻESZ ZABRAĆ KOGO JESZCZE CHCESZ- zaproponowała łaskawie
Jak myślicie, NA KOGO PADŁO?
O wyznaczonej porze KOLEŻANKA-ubrana WYJŚCIOWO ACZ "NIE RZUCAJĄCO" SIĘ W OCZY (konsultowałyśmy się telefonicznie) dotarła do bazy.
-BOŻE, żeby tylko nas tu KTOŚ z RODZICÓW nie zauważył!-podniosła atmosferę na wstępie
-MOJA RODZICIELKA po taki przybytkach się nie pałęta- chyba,że TWOJA-dbałam o podtrzymanie miłej konwersacji.
-Nie rżnij GŁUPA,mówię przecież o RODZICACH KLASOWYCH!
NASZĄ uroczą konwersację przerwało wejście SĄSIADÓW i nadpłynięcie unoszącego się na skrzydłach szczęścia MĘŻA ZE SZKALNICĄ ZŁOTEGO NEKTARU BOGÓW-zachwyconego faktem,że WRESZCIE BEZKARNIE MOŻE NAPIĆ SIĘ PIWA!
-Nic więcej od życia nie wymagam-obwieścił. No może jeszcze pieczonki....-rozmarzył się (może je jeść na okrągło)
-Będą,będą-uspokoiła SĄSIADKA-BYWALCZYNI- I TO BYŁO  JEJ OSTANIE SŁYSZALNE SŁOWO , bo na mikroskopijnej scenie , w odległosci ok metra od nas rozśpiewała się ZESPÓŁ: cudnej urody dziewczę w pełnym makijażu i kreacji w stylu "Jola Rutowicz dziś się bawi" oraz DOBRZE PRZECHODZONY młodzian z plerezą.
-To może wyjdziemy na dwór- zaproponował po kolejnym piwie ośmielony MĄŻ
-Nie, bo TU MAMY STOLIK ZAREZERWOWANY-przedarł się głos BYWALCZYNI
-Ale na dworze prawie nikogo nie ma-próbowałam wesprzeć ŚLUBNEGO
-Przyjdą, przyjdą- jak tylko poczują zapach ziemniaków
-Ale tu nikt nic nie szykuje- słusznie zauważyła KOLEŻANKA
-Wszystko będzie, nie bójcie się a poza tym tam komary gryzą i NIE SŁYCHAĆ MUZYKI!- ucięła dyskusję SĄSIADKA a SZANSONISTKA zawtórowała jej po raz kolejny wykonując szlagier "Żono moja, serce moje", co jak się dowiedzieliśmy jest hymnem naszych SĄSIADÓW i mogą tego słuchać na okrągło.
21.00-PIECZONEK JAK NIE BYŁO TAK NIE MA ale TOWARZYSTWO bawi się coraz lepiej
Spojrzałam na KOLEŻANKĘ-TAK JAK JA-TOREBECZKA NA KOLANACH, ŁOKCIE PRZY SOBIE I LEKKI OBŁĘD W OCZACH ( już teraz wiem co miała na myśli)
-A jakby tu PRZYPADKIEM weszła moja pociecha?-zaniepokoiła się
-Ale , po co?
-Na przykład po klucze... to jak nic każe mi NATYCHMIAST iść do domu -nie wiem czemu zmartwiła się
21.30 -NADAL NA GŁODNEGO
-JA IM ZARAZ COŚ POWIEM- do wrażliwych uszu MĘŻA DOTARŁO-JAKI rodzaj muzyki cały czas grają.
-CICHO SIEDŹ, zaraz pójdziemy do domu- próbowałam go spacyfikować ale a tym momencie padła ze strony BYWALCÓW komenda:
-Chodźcie-TAŃCZYMY! NO, CO SIĘ NIE BAWICIE?
Zawsze w takiej sytuacji boję się,żeby nie wzięto mnie za SZTYWNIARĘ, dlatego przemocą wyciągnęłam MOCNO ZNIECZULONEGO MĘŻA oraz ZDECYDOWANIE OPIERAJĄCĄ SIĘ KOLEŻANKĘ  na na szczęście mikroskopijny parkiet i w rytm "Niech żyje wolność i swoboda" pokiwaliśmy się w kółeczku ( co NIEKTÓRYM ZNIECZULONYM przychodziło to z zadziwiającą łatwością) i NIE doczekawszy POSIŁKU, dyskretnie zakończyliśmy nasz udział w imprezie.
DZIEŃ DRUGI- okazało się,że ok 11.30- pieczonki jednak były, ale nie dla wszystkich starczyło.
-ŻENADA! TA MUZYKA I W OGÓLE!-podsumował imprezę MĄŻ-DOBRZE,ŻE CHCOCIAŻ NIE TAŃCZYLIŚMY!
PRAWDZIWE, NAJLEPSZE,BO PRZEZ MĘŻA ROBIONE PIECZONKI
- w tym wydaniu u BRATA

niedziela, 13 czerwca 2010

KONIEC WŁASNEGO NOSA, czyli muszę nad soba popracować

To,że krtań chora, to nie znaczy chyba,że cierpi się na zaniki pamięci.Chociaż dobrze poinformowana KOLEŻANKA twierdzi, że to przerzuty z idiociejącej krtani do idiociejącego mózgu.
CHORA HEROINA, patrząca dotąd tylko wgłąb własnego gardła i nie dalej niż na czubek własnego nosa-PRZEPRASZA(a zawsze przychodzi mi to z wielkim trudem-kto widział ten wie) ŚWIAT AMALII od której dostałam w ramach wymianki tyle prezentów

I NAWET O TYM NIE WSPOMNIAŁAM!!!
Od bicia się w piersi mam już dołek w miejscu mostka.
-To dlatego,że TY ZAWSZE myślisz tylko o SOBIE- podsumowała mnie RODZICIELKA
-Jak to? A kto martwi się TWOIM ZDROWIEM?
-NO TY!Ale tylko dlatego,że NIE CHCESZ MIEĆ KŁOPOTU! Myślisz,że nie wiem?
RODZICIELKA -przenikliwa jak zwykle,że też nie została PSYCHOLOGIEM RODZINNYM skoro i tak praktykuje całe życie NA LEWO.
-Czekoladę, też ZAWSZE chciałaś mieć TYLKO DLA SIEBIE!
-A kiedy to ja tak dostawałam czekoladę?
-No NIE DOSTAWAŁAŚ, BO I TAK CHCIAŁABYŚ JĄ MIEĆ TYLKO DLA SIEBIE-mówię przecież. Czy wspominałam ,że z RODZICIELKĄ w potyczkach słownych na korytarzach pokrętnej logiki nie wygrał jeszcze nikt?
BIORĘ SIĘ ZA SIEBIE! nie będę dłużej SAMOLUBEM!
ETAP1-ZRÓB COŚ DLA KOGOŚ
Wykonałam więc SPECJALNIE dla KOLEŻANKI etui NACOTAMCHCESZ
-To,żebym Ci nie zapomniała oddać kasy?- "domyśliła" się.No i MOJA BEZINTERESOWNOŚĆ poszła z DOBRYM SAMOPOCZUCIEM w siną dal.
KOLEJNYCH ETAPÓW NIE BĘDZIE!
Idę POPRACOWAĆ nad sobą czytając książkę, z której dowiem się DLACZEGO JESTEM GRUBA i KTO MI ZA TO ODPOWIE!!!:)