sobota, 17 kwietnia 2010

JAKI OGRODNIK TAKIE ZBIORY CZYLI ZASIEWÓW CIĄG DALSZY

Mieliśmy...... ale nie POJECHALIŚMY a ZIEMIA CZEKA! I znowu przeze mnie, bo tym razem na przeszkodzie stanęła dawno wy(SZ)czekana wizyta u foniatry, której nie można przełożyć-bo czekało się 3 miesiące-takie uroki naszego NFZ.
POJECHAŁYSMY Z KOLEŻANKĄ.ONA-żeby przyznać się,że NIE ĆWICZYŁA zgodnie z zaleceniami PANI DOKTOR, JA-żeby sprawdzić jak się miewa przyczyna mojej kilkumiesięcznej chrypki niejaki PAN POLIP- mieszkaniec STRUN GŁOSOWYCH.
Wizyta była BEZCENNA, ponieważ dowiedziałam się,że:
  • struny głosowe mam jeszcze całkiem, całkiem , zważywszy na staż pracy oraz to,że 90 procent klienteli PANI DOKTOR  to przedszkolanki i panie z klas I-III
  • chrypka nie powstała w wyniku DARCIA SIĘ NA NICZEMU NIEWINNE DZIECI
  • NA STAN GŁOSU NIE MAJĄ WPŁYWU DŁUGIE ROZMOWY TELEFONICZNE Z KOLEŻANKĄ-co sugerował DOMOWY DR QUINN W MĘSKIEJ POSTACI
Potem PANI DOKTOR pokazała mi jeszcze, jaką ONA ma chrypkę, przestraszyła opowiadając jak refluks w kilka tygodni może zniszczyć głos , kazała zgłosić się do gastrologa ( tam mnie jeszcze nie było) i pożegnałyśmy się życznieami udanych wakacji, bo następna wizyta we wrześniu.
KOLEŻANKA oprócz kolejnych (owianych tajemnicą danych osobowych) zaleceń "przyniosła" jeszcze ostatnie zalecenie Pani doktor dla mnie (bo się PANI przypomniało):
-Tej swoje koleżnce z chrypką, to niech pani przekaże,żeby powiedziała SWOJEMU MĘŻOWI,że chrypka NIE OD TELEFONU ale ZGAGA OD MĘŻA TO JUŻ NA PEWNO!
PRZEKAZAŁAM  ZAINTERESOWANEMU... NO I NIE JEDZIEMY.
Tak naprawdę to się nie obraził, tylko:

  1.  TRZEBA NAPRAWIĆ HAMULCE (powiedział,że NIE TYLKO w samochodzie)
  2. RODZICIELKA ZAMÓWIŁA PANELE(bez wniesienia)i poinformowała nas telefonicznie,że w razie czego może SAMA te 24 paki wnieść
I dla tego zamiast nowych - STARE, BO tygodniowe FOTKI PRZYTUKISKOWE
bratki posadzone

chaszcze wygrabione

areały zasiane
I jeśli NIKT nie podleje to TAKI SAM widok będzie można podziwiać aż do jesieni, no może trochę się urozmaici, bo wyrośnie PERZ- ON DO ŻYCIA NIE POTRZEBUJE NICZEGO:)

piątek, 16 kwietnia 2010

RAJD MIĘDZY REGAŁAMI, CZYLI KONSULTACJE Z RODZICAMI

Po co przychodzić na KONSULTACJE do szkoły I MARNOWAĆ SWÓJ CZAS, kiedy i tak wiadomo w jakim markecie robi zakupy NASZA PANI i przy okazji można się ZASADZIĆ i ZAPYTAĆ ZNIENACKA
-JAK TAM PANI, MOJE DZIECKO?
Dzisiaj konsultowałam w Auchan.Dziwię się,że markety nie wpadły na pomysł bilboardów "Dzisiaj u nas robią zakupy nauczyciele SP, LO itp- PRZYJDŹ I ZAPYTAJ O CO CHCESZ!TROPIENIE ZWIERZYNY I SATYSFAKCJA GWARANTOWANE.
Każdy pedagog dostałby w tym dniu RABAT  wysokości 0,000001 procenta na koszyk zakupów-oznaczony wysoką pomarańczową chorągiewką i nieświadomy niczego cieszyłby się jak dziecko!Obroty wzrosłyby niepomiernie zważywszy,że rabat przydzielony w/w z uwagi na PUSTY WÓZEK ŚCIGANEGO wynosiłby zawsze zero zł.
W moim sklepie staram się zawsze być czujna.Zazwyczaj biorę mały koszyczek, bo:
  •  można z nim łatwiej uciekać-po trasie
  • w razie osaczenia -można założyć na głowę i przykucnąć za regałem
  • można go bezkarnie porzucić i szybko wyjść ze sklepu wyjściem, pilnowanym przez ochronę(należy wszakże PRZED wejściem sprawdzić, czy to nie jakiś TATUŚ).
Dziś PRAWIE mi się udało.Radość zakupów zmąciła moją czujność, gdy kątem oka dostrzegłam znajome kształty MAMUSI-dodajmy NIE MOJEJ. Gdyby to była RODZICIELKA- pół biedy-
  • wyrzuciłoby się co droższe zakupy byle gdzie ( nigdy tak nie robię, ale w sytuacji klęski żywiołowej wszystkie chwyty dozwolone), 
  • wymieniło kolorowy papier toaletowy na tani ekologiczny "tyłkościeralny", 
  • powydziwiało " jak to teraz ludzie nie patrzą, tylko człowiekowi do wózka dorzucą"(gdyby oko mamusi COŚ JEDNAK WYŁOWIŁO)
Jak brygantyna na falach sunęła dostojnie w moją stronę. Byłam szybsza (26 rok praktyki zawodowej).Zawinęłam się z wózkiem i ukryłam na dziale NARZĘDZIA, gdzie ŻADNE mamusie nie zachodzą.Ale trafiła kosa na kamień, albo nie taki człowiek sprytny, jak mu się wydaje
-Dzień dobry!-nad moim uchem rozległo się radosne ćwierkanie
-OOOO-dzień dobry-grzecznie udałam zdziwienie
-Tak myślałam PANI, czy nie PANI?Ale taka przygarbiona- to MUSIAŁA być PANI! Tylko PANI TAK CHODZI! POZNAŁAM!-ucieszyła się MAMUSIA.
JA ucieszyłam się ZNACZNIE MNIEJ.
-Chciałam, tylko tak PRZY OKAZJI (jakiej?!-zawyła moja dusza, bo lico jak zwykle uśmiechało się głupawo, co każdy bierze za zachętę) zapytać JAK TAM MOJE DZIECKO?
-A... to ja już nie wiem - wysiliłam się na dowcip-bo teraz jest przecież POD PANI OPIEKĄ!
-HA, HA ,HA-perliście roześmiała się mamusia. Przecież ja nie pytam o TERAZ tylko o SZKOŁĘ!
(NO I W DODATKU WYSZŁAM NA GŁUPKA! Jutro całe osiedle będzie sobie opowiadać jak to ONA W OGÓLE NIE ROZUMIE, co się do niej mówi, ale od dzieci to wymaga!)
-WCZORAJ były konsultacje-próbowałam
-ALE ja Panią spotkałam DZISIAJ-wyjaśniła TĘPOCIE CO UCZY JEJ DZIECKO
-Jesteśmy w sklepie-nie poddawałam się.
Wymowny ruch brwi oraz towarzyszące im trzepotanie rzęs i wywracanie oczu doskonale zastąpiło "co też ty powiesz?"
ALE DZIŚ POSTANOWIŁAM BYĆ NIEUGIĘTA!
-Proszę przyjść do szkoły- poprosiłam
- Ale kiedy?
-Jak będą konsultacje
-Ale przecież były wczoraj!
Już miałam powiedzieć TO PROSZĘ PRZYJŚĆ WCZORAJ, ale uratowała mnie KOLEŻANKA I JEJ ZBAWIENNY TELEFON, który odebrałam ze słowami
-Tak słucham PANI KURATOR, a mamusi dałam wymowny znak,że niestety, ale (i tu scenicznym szeptem padło) KU -RA -TOR OŚWIATY i mamusia w poczuciu wagi sytuacji oddaliła się w bliżej nieznane rejony artykułów pierwszej potrzeby,( jak np, kozaczki-białe).
A ja z narzędzi wykonałam szybki myk  po jabłuszka

i boczkiem, boczkiem-DO DOMU!
A teraz siedzę i myślę, kto JUTRO pójdzie po warzywa na OSIEDLOWY TARG?!

czwartek, 15 kwietnia 2010

ALTERNATYWNE STYLE ŻYCIA VEL PAZERZE PUSZCZAJĄ NERWY CZYLI TRUDNO ZOSTAĆ GALERIANKĄ

Uffff... kolejny dzień odfajkowany.W pracy jak zwykle-cztery bójki +pokazywanie środkowego palca w najbardziej niesprzyjających okolicznościach, czyli wtedy, gdy NAUCZYCIEL akurat patrzył.Stwierdziłam,że szkoda mojego czerwonego długopisu, który służy celom wyższym( np. wpisanie pochwał , czy DOBRYCH ocen) i kazałam ZŁOCZYŃCOM opisać swoje wyczyny SAMODZIELNIE! W ten sposób, jak Archimedes w wannie- najzupełniej PRZYPADKOWO odkryłam NOWY RODZAJ TORTURY.Najpierw dla piszących, bo co innego zbroić a co innego napisać o tym do RODZICÓW ( gdy PANI pisze-mniej boli, bo i tak się nie można doczytać), potem dla weryfikującej zeznania PANI, czytającej po raz kolejny o BUJCE,ew. BUJDZE, lub ( w wykonaniu ULUBIEŃCA-jak zwykle akurat w tym względzie aktywnego) DUJCE, w czasie której TO TOLEDA ZACZOŁ.
W dodatku mamy NOWEGO-tarza się po podłodze, zna WSZYSTKIE brzydkie słowa- jednym słowem PASUJE DO ZESPOŁU.Dzisiaj obiecał,że kupi mi prezent, ale na koniec roku, bo musi uzbierać drobne. Może pójdę na korupcję- na razie wynegocjowałam CHWILOWĄ GRZECZNOŚĆ.
Ale żem PAZERA OKRUTNA i w dodatku zdesperowana-MAŁO MI BYŁO BLOGA, pracy-WY SIĘ TAM CIĄGLE BAWICIE i innych atrakcji związanych z obsługą dwóch MAŁO UCIĄŻLIWYCH (bo ciągle ich nie ma) i JEDNEGO ALE ZA TO BARDZO ABSORBUJĄCEGO ( wciąż jeszcze przed rozwodem).
POSTANOWIŁAM EKSPORTOWAĆ "MOJE ARCYDZIEŁA"
-CHYBA MNIE POGIĘŁO!!!!!!!!
-ZERO WSTYDU-wsparł mnie młodszy, gdy wywinięta jak chiński paragraf, po raz kolejny próbowałam zrobić zdjęcia  w taki sposób, BY....
  1. żeby:  moje potworki nie wyglądały jak one same, ale jak arcydzieła nikiforskiej  sztuki
  2. żeby: cokolwiek było widać przy robieniu zdjęć z bliska za pomocą aparatu WYSOKIEJ KLASY ( pod warunkiem,że się go WYSOKO podniesie) zwanego potocznie GŁUPKIEM
  3. żeby: FOTOGRAF sam słusznych gabarytów NIE RZUCAŁ CIENIA!!!!!
Po WIELKICH TRUDACH okupionych prawie zapaleniem korzonków nerwowych ( od wyginania) i nerwów mózgowych (od wk.......się)-POOOOOOSZŁY foty do GALERNIKA  a  ARTYSTKA- ZADOWOLONA  Z SIEBIE ( a jakże) zaległa na kanapie w myślach już odcinając złote kupony sławy,
gdy ELEKTRONICZNY GOŁĄBEK zapukał w szybkę LAPTOKA

-Witam- NAPISAŁ GALERNIK -Zdjęcia niestety zupełnie nie zachwycają. Sa niedoświetlone.Gdyby udało się wykonać nowe - jaśniejsze i generalnie lepsze, proszę napisać wstawię edycję do kolekcji i będzie Pani mogła je podmienić.
ZAWRZAŁO! ARTYSTKA z niewidoczną raną kłutą w sercu a głównie w miejscu, gdzie POCHOWANA ZOSTAŁA NADZIEJA i poczucie własnej twórczej godności, zaległa na kanapie w otoczeniu pocieszających ją ARCYDZIEŁ

-Co tak TORBY SE LEŻYCIE?-jak zwykle PAN DOWCIPNY musiał akurat w tej tragicznej dla ARTYSTKI chwili, gdy jej EGO samo zamiotło się pod dywan, zapuścić żurawia do ŚWIĄTYNI SZTUKI.
Pogoniłam trutnia a sama oddałam się lekturze na temat WŁAŚCIWEGO robienia zdjęć przedmiotów, po której miałam ochotę SAMA skryć się w NAMIOCIE BEZCIENIOWYM pod 300 watowymi żarówkami i udawać,że wyjechałam na HAWAJE.
Ale nie poddałam się. Wyszłam na balkon (na rzucanie się-za wcześnie- jeszcze nie posprzątali po zimie, na scenę balkonową-za późno- z racji wieku i gabarytów) i WALNĘŁAM POTWORKOM SESJĘ ROZBIERANĄ!!
Z cyklu- GOŁO NA ZIMNYM BALKONIE, ALE ZA TO DOŚWIETLONE, ku uciesze okolicznych sąsiadów pytających:
  • Fotografujesz pranie?
  • Będziesz reklamować proszek?( w sensie oddac do reklamacji)
  • Jak ci coś zwieje na dół ,żebyś miała dowód,że twoje?
oraz konsternacji NAJBLIŻSZEJ RODZINY:
-Mamaaaaaa-złaź  z tego balkonu.!!!!!
-Raaany- trzeba się będzie teraz wyprowadzać-na miesiąc przed maturą! I bez tego WIEM, CO TO PIEKŁO-mam przecież z tego prezentację!
ZESZŁAM (z balkonu), ale dopiero GDY SKOŃCZYŁAM (obrażona na cały świat)
- Dajcie już spokój!MAMA chciała zostać GALERIANKĄ- pospieszył z wyjaśnieniem NIEOGLĄDAJĄCY FILMÓW FABULARNYCH I NIECZYTAJĄCY BRUKOWCÓW ( czy innej prasy kolorowej) MĄŻ a PAZERNA czyli JA, zrozumiała,że ALTERNATYWNE STYLE ŻYCIA  na razie przynajmniej są NIE DLA NIEJ.

wtorek, 13 kwietnia 2010

PO ZASIEWACH PRZED ZBIOREM

Pojechało się, oj pojechaaaaało. Godzina stania w częstochowskim korku.ŻONA cichutka jak myszka, bo to PRZEZ NIĄ:
  1. korek
  2. za późne wyjechanie - i nie pomogą tu żadne tłumaczenia,że Cię wybrali i MUSIAŁAŚ REPREZENTOWAĆ placówkę- a co, to już tam nie ma młodszych i ładniejszych do reprezentowania?( korek- więc nie da się wysiąść- z boku TIR)
  3. ten pacan, co pcha się na trzeciego ( pewnie MNIE ZAUWAŻYŁ i chciał podrzucić na miejsce)
  4. za późno dojedziemy a po ciemku NA PEWNO wpadniemy w jakiś dół i wtedy "Do Ciebie Panie", bo KTO wypcha kombiaka z rowu?
  5. za późno dojedziemy a nocą NIKOMU nie będzie się śniło przynosić drewna z szopy i w ogóle NIE ZAGRZEJEMY i KTO potem marudzi,że zimno?
  6. nie wiadomo ,czy SIĘ wszystko co potrzeba kupiło, jak się SAMEMU musiało robić zakupy i nie pomogą tu żadne tłumaczenia (patrz pkt2)
-A piwo mamy?- zapytałam prawie samym oddechem
-I jeszcze z CZŁOWIEKA robią WE WŁASNYM AUCIE ALKOHOLIKA!
Dobrze,że korek się rozkorkował i można było skończyć tę budującą dyskusję.Na miejscu okazało się,że:
  1. wszystko SIĘ kupiło
  2. zdążyło się nagrzać
  3. droga widoczna i tylko trochę rozjechana :)-Pełen sukces
W oknie już wyglądał za nami koszyczek,
żeby zameldować,że jedzonkiem MYSZORY wzgardziły -albo ich nie ma-bo on ma tylko ucho- TO NIE WIDZIAŁ!









W lesie czekały na nas
przylaszczki
zawilce i   kwiatki "kwiatkowe"
czysta i jeszcze płynąca rzeczka( latem zostaje po niej zazwyczaj wspomnienie) i NIESPODZIANKA- DO LASU WPROWADZIŁY SIĘ BOBRY!

-SKUBAŃCE-określił je poetycko WIELBICIEL SPŁYWOWYCH PRZENOSEK (kiedyś uprawialiśmy tak zwany rafting, czyli spływ pontonem po rzekach wszelakich i bobry były sprawcami nieoczekiwanych atrakcji typu-"podnoś ponton i "dryj Misiu"", bo zapory zbudowane przez skubańców są nie do rozebrania), a ja ucieszyłam się, bo o ile coś nie zjada MOICH ZAPASÓW i MNIE nie gryzie to znaczy JEST FAJNE!
Na pamiątkę za spaceru wzięłam sobie EKSPONAT

z surowym zastrzeżeniem "ŻEBY MI TYLKO KTO TEGO NIE SPALIŁ"(bo niektórzy JUŻ pchali łapy,żeby zobaczyć jak pali się olcha)
Chciałam to wszystko na bieżąco opisywać i nawet SAMA zrobiłam antenę do wypożyczonego modemu blueconnect
Blue to on był, ale connect, to już nie bardzo

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

ZATRZYMANIE

Podobno, ktoś, gdzieś napisał w komentarzach, że czarne wstążeczki to "owczy pęd" itp.Nie wie chyba,(i dobrze) co to znaczy stracić kogoś i nie rozumie,że wstążeczka i inne symbole to nie ckliwe użalanie się czy emocjonalny napad zbiorowej histerii ale po prostu znak JESTEM Z TOBĄ (przynajmniej dla mnie).I nieważne ,że ja tego prezydenta nie wybierałam,że na co dzień niemal  odliczałam dni do końca kadencji, ale TO NIE TAK MIAŁO BYĆ! Teraz mam poczucie straty, tym bardziej, że zginęło tak wielu niewinnych ludzi.To bezsensowna i niesprawiedliwa ( jak prawie za każdym razem) śmierć, która rykoszetem odbija się w nas wszystkich, ale jednocześnie uświadamia nam, jak cennym darem jest samo życie-nawet pełne niedostatku, chorób, niezadowolenia z własnej  "sytuacji życiowej"-ale jest. Nie warto przejmować się problemami , o których jutro zapomnimy, bo wszystko co złe i dobre-mija, otwórzmy się na RADOŚĆ ŻYCIA.
pS Może niestosowanie pisać o radości w tych dniach żałoby, ale czułam taka potrzebę nazwijmy to "serca"