Leje i leje jakby całe niebo płakało,że wracamy do przytuliska. Na miejscu na szczęście żadnych na oko podeszczowych zniszczeń , ale po otwarciu letniej kuchni okazuje się,że mamy na podłodze mały basenik rekreacyjny, którego nie zamawialiśmy a na suficie mapę Atlantydy, z której jeszcze wciąż kapie.
Co robić gdy leje? - propozycja NAJMĄDRZEJSZEGO - wyrównać poziom płynów w organizmie i dostosować się do okoliczności przyrody- czyli wlać w siebie ile wlezie, ale nie wody oczywiście
-Ustaw się pod rynną- zaproponowałam
-Ale my nie mamy rynny i widzisz- na trzeźwo to ci się wcale nie myśli-dodał MYŚLĄCY
Zajęłam się więc tym, przy czym myślenie nie jest koniecznie potrzebne. Odkurzacz z silnikiem odziedziczonym po odrzutowcu ( w zakresie głosu) i delikatnym zefirku ( w zakresie ssania) poszalał po izbach i przynajmniej MIAŁAM ŚWIADOMOŚĆ,ŻE JEST POODKURZANE.
CHŁOPCY czyli EKIPA pozostawili ( jak na chłopców) względny porządek, mogłam więc bez przeszkód zająć się wypakowaniem PAMIĄTEK z podróży:
Z pamiątkowych ikon jabłeczyńskich zrobiłam obrazek
butelkę zaprzyjaźniłam z mlecznikiem
a dyndadełko z Zagrody Guciów będzie pilnowało szafy z pościelą
nowy koszyk przyjął bez szemrania stare robótki
a WŁAŚCICIELKA wykorzystując chwile samotności
mogła nażreć się chleba z miazgą pietruchowo-czosnkową ( przy gościach nie do pomyślenia, bo chuch zabija wszystko wokół) i napawać się wymiankowym prezentem po raz kolejny
i tylko MADONNA KODEŃSKA jeszcze czeka w cierpliwym milczeniu na swoją ramkę
Podsumowanie czytelnicze
2 miesiące temu