-Idziecie dzisiaj na górkę-ŚWIETLICOWA stwierdziła, a nie spytała. - Zdumiał mnie jej dar jasnowidzenia i pełna podziwu dla wyżyn porannego ( 7-rano-wspólny dyżur na świetlicy) intelektu, zadałam z gruntu głupie ( w końcu jasnowidz) pytanie, ale tylko na takie o tak wczesnej porze-PRZED drugą kawą, było mnie stać
-Skąd wiesz?
Wzruszyła ramionami.
-Cała szkoła trąbi, bo CI TWOI od wczoraj o niczym innym nie mówią-życzliwie wyjaśniła.
-Właściwie to niee wiem- zaczęłam się wahać, patrząc na siąpiącą za oknem mżawkę, która próbowała udawać,że jest śniegiem-Może zrezygnujemy....
-Nie radzę- włączyła się do rozmowy BIBLIOTEKARKA- byłam wczoraj w markecie i WIDZIAŁAM TWOICH JAK WYKUPUJĄ DUPOLOTY!
-I NIE IDZIESZ NA GÓRKĘ!-parsknęła ŚWIETLICOWA wskazując na BIBLIOTEKARKĘ, bo NASZA PANI POWIEDZIAŁA-tu upierścieniony paluszek powędrował w moją stronę- ŻE JEŚLI KTOŚ POWIE "DUPOLOT"-GÓRKĘ ZOBACZY PRZEZ OKNO!-zaniosła się rechotem a mnie po raz kolejny zadziwiło jej WSZYSTKOIWIECEJWIEDZTWO.
TAK BYŁO!Aby dobić towarzystwo, dodałam jeszcze,że gdy usłyszę o górce z samego rana to pójdę na nią SAMA!
-TO KIEDY IDZIEMY WREŚCIE NA TEM GÓRKĘ?-powitał mnie zbiorowy wrzask szatniowy.
-A pamiętacie o zasadach?- zatrute ostrze zdusiło wrzask.
-NA GÓRKĘ IDĄ TYLKO GRZECZNI!-dobiłam ich ( w myślach pojawiła się wizja PILNUJĄCEJ SAMOTNEJ GÓRKI, PO KTÓREJ NIKT NIE ZJEŻDŻA).
-WIES CO?- zwrócił się do kolegi TAJFUN- JA TO SIĘ W RAZIE CEGO, NAWET ZGŁOSE DZISIAJ Z CYTANIA!
Ogrom jego samobójczej odwagi prawie mnie poraził.
RUSAŁKA nie miała dobrego dnia. Najpierw próbowała przemycić do klasy ŁOPATĘ, twierdząc,że to na wypadek, gdyby w klasie NAPADAŁO, potem wpychała się do JEDYNIE SŁUSZNEJ KOLEJKI zgłaszającej WYCHOWAWCY-NIEZWYKLE WAŻNE SPRAWY:
-ZAKUP NOWEGO D...ŁOPATY( X 10)
-ZAKUP NOWYCH SPODNI(1X)
-WYŚMIEWANIE przez POTTERA NOWYCH SPODNI TAJFUNA, bo z kwiatkiem "jak dla dziewcyny"-a to "po siostrze".
Po 11 zadziwieniach szczodrością rodziców i pochwaleniu TAJFUNA za to,że nie przywalił a ZGŁOSIŁ PROBLEM, oraz wyjaśnieniu POSPÓLSTWU,że takie kwiatki widziałam nawet na stoku U INSTRUKTORÓW NARCIARSKICH (dobrze ,iż nieborak nieświadom,że instruktorów widziałam jedynie z perspektywy żaby barowej - POD STOKIEM (bywało się!), ale czego się nie robi dla spokoju ducha)-przyszła wreszcie kolej NA RUSAŁKĘ!
Niestety w międzyczasie zdążyła się obrazić.
- TO NIE FEEER,ŻE PANI NIE MNIE NAJPIERW SŁUCHAŁA!-wydarła się, gdy wreszcie przyszła jej kolej.
-Ktoś tu nie pójdzie na górkę- doleciał mnie głos TAJFUNA (ZAPOMNIAŁ WÓŁ...)
-Błe, błe, błe- odpowiedziała na tę sugestię RUSAŁKA, wykonując jednocześnie gesty ogólnie uznane za obraźliwe- polegające na pukaniu się w czoło i kręceniu młynka palcem w okolicy skroni.
Na zatykanie uszu brakło jej rąk i dlatego MUSIAŁA wysłuchać, co miałam jej do powiedzenia:
-Jest mi przykro, gdy tak mówisz...-zaczęłam, ale nie dała mi szansy,żeby wygłosić POEMAT WYCHOWAWCZY, bo w mig dokonała bilansu zysków i strat-RĘCE POWĘDROWAŁY NA WŁAŚCIWE MIEJSCE a RUSAŁKA z impetem odwróciła się do mnie:
-TO JA JUŻ ZJEM CAŁY OBIAD I DRUGIE DANIE I....MAŁO ZOSTAWIĘ!!!!-oświadczyła, co przez DOMYŚLNEGO WYCHOWAWCĘ zostało zrozumiane jako mocno zakamuflowane przeprosiny I POLECIAŁA DO WŁASNEJ ŁAWKI opuszczając WROGI OBÓZ BIURKOWY.
A MŻAWKA MŻYŁA CORAZ GĘŚCIEJ NAPEŁNIAJĄC SERCE WYCHOWAWCY TRWOGĄ I ZWĄTPIENIEM.
cdn.
PS.W tych trudnych chwilach wspierała mnie ostatnio ulubiona torba z ulubioną-szczęśliwą 12
Podsumowanie czytelnicze
2 miesiące temu