środa, 1 lutego 2012

ZIMOWE WSPOMNIENIA PRACOWNICZE, czyli najbardziej moją pracę lubię ...w ferie

-Idziecie dzisiaj na górkę-ŚWIETLICOWA stwierdziła, a nie spytała. - Zdumiał mnie jej dar jasnowidzenia i pełna podziwu dla wyżyn  porannego ( 7-rano-wspólny dyżur na świetlicy) intelektu, zadałam z gruntu głupie ( w końcu jasnowidz) pytanie, ale tylko na takie o tak wczesnej porze-PRZED drugą kawą, było mnie stać
-Skąd wiesz?
Wzruszyła ramionami.
-Cała szkoła trąbi, bo CI TWOI od wczoraj o niczym innym nie mówią-życzliwie wyjaśniła.
-Właściwie to niee wiem- zaczęłam się wahać, patrząc na siąpiącą za oknem mżawkę, która próbowała udawać,że jest śniegiem-Może zrezygnujemy....
-Nie radzę- włączyła się do rozmowy BIBLIOTEKARKA- byłam wczoraj w markecie i WIDZIAŁAM TWOICH JAK WYKUPUJĄ DUPOLOTY!
-I NIE IDZIESZ NA GÓRKĘ!-parsknęła ŚWIETLICOWA wskazując na BIBLIOTEKARKĘ, bo NASZA PANI POWIEDZIAŁA-tu upierścieniony paluszek powędrował w moją stronę- ŻE JEŚLI KTOŚ POWIE "DUPOLOT"-GÓRKĘ ZOBACZY PRZEZ OKNO!-zaniosła się rechotem a mnie po raz kolejny zadziwiło  jej WSZYSTKOIWIECEJWIEDZTWO.
TAK BYŁO!Aby dobić towarzystwo, dodałam jeszcze,że gdy usłyszę o górce z samego rana to pójdę na nią SAMA!
-TO KIEDY IDZIEMY WREŚCIE NA TEM GÓRKĘ?-powitał mnie zbiorowy wrzask szatniowy.
-A pamiętacie o zasadach?- zatrute ostrze zdusiło wrzask.
-NA GÓRKĘ IDĄ TYLKO GRZECZNI!-dobiłam ich ( w myślach pojawiła się wizja PILNUJĄCEJ SAMOTNEJ GÓRKI, PO KTÓREJ NIKT NIE ZJEŻDŻA).
-WIES CO?- zwrócił się do kolegi TAJFUN- JA TO SIĘ W RAZIE CEGO, NAWET ZGŁOSE DZISIAJ Z CYTANIA!
Ogrom jego samobójczej odwagi prawie mnie poraził.
RUSAŁKA nie miała dobrego dnia. Najpierw próbowała przemycić do klasy ŁOPATĘ, twierdząc,że to na wypadek, gdyby w klasie NAPADAŁO, potem wpychała się do JEDYNIE SŁUSZNEJ KOLEJKI zgłaszającej WYCHOWAWCY-NIEZWYKLE WAŻNE SPRAWY:
-ZAKUP NOWEGO D...ŁOPATY( X 10)
-ZAKUP NOWYCH SPODNI(1X)
-WYŚMIEWANIE przez POTTERA NOWYCH SPODNI TAJFUNA, bo z kwiatkiem "jak dla dziewcyny"-a to "po siostrze".
Po 11 zadziwieniach szczodrością rodziców i pochwaleniu TAJFUNA  za to,że nie przywalił a ZGŁOSIŁ PROBLEM, oraz wyjaśnieniu POSPÓLSTWU,że takie kwiatki widziałam nawet na stoku U INSTRUKTORÓW NARCIARSKICH (dobrze ,iż  nieborak nieświadom,że instruktorów widziałam jedynie  z perspektywy żaby barowej - POD STOKIEM (bywało się!), ale czego się nie robi dla spokoju ducha)-przyszła wreszcie kolej NA RUSAŁKĘ!
Niestety w międzyczasie zdążyła się obrazić.
- TO NIE FEEER,ŻE PANI NIE MNIE NAJPIERW SŁUCHAŁA!-wydarła się, gdy wreszcie przyszła jej kolej.
-Ktoś tu nie pójdzie na górkę- doleciał mnie głos TAJFUNA (ZAPOMNIAŁ WÓŁ...)
-Błe, błe, błe- odpowiedziała na tę sugestię RUSAŁKA, wykonując jednocześnie gesty ogólnie uznane za obraźliwe- polegające na pukaniu się w czoło i kręceniu młynka palcem w okolicy skroni.
Na zatykanie uszu brakło jej rąk i dlatego MUSIAŁA wysłuchać, co miałam jej do powiedzenia:
-Jest mi przykro, gdy tak mówisz...-zaczęłam, ale nie dała mi szansy,żeby wygłosić POEMAT WYCHOWAWCZY, bo w mig dokonała bilansu zysków i strat-RĘCE POWĘDROWAŁY NA WŁAŚCIWE MIEJSCE a RUSAŁKA z impetem odwróciła się do mnie:
-TO JA JUŻ ZJEM CAŁY OBIAD I DRUGIE DANIE I....MAŁO ZOSTAWIĘ!!!!-oświadczyła, co przez DOMYŚLNEGO WYCHOWAWCĘ zostało zrozumiane jako mocno zakamuflowane przeprosiny I POLECIAŁA DO WŁASNEJ ŁAWKI opuszczając WROGI OBÓZ BIURKOWY.
A MŻAWKA MŻYŁA CORAZ GĘŚCIEJ NAPEŁNIAJĄC SERCE WYCHOWAWCY TRWOGĄ I ZWĄTPIENIEM.
cdn.
PS.W tych trudnych chwilach wspierała mnie ostatnio ulubiona torba z ulubioną-szczęśliwą 12

wtorek, 31 stycznia 2012

Z POŚLIZGIEM O LUBLINIE

Nie mogłam pisać tak często jak bym chciała ( w tym momencie SZANOWNI PODCZYTUJĄCY uzgodnili flash mob-RADOSNY- na dowolnym rynku dowolnego miasta z tej okazji)
-bo koniec semestru i trzeba zgnębić poddanych-pisząc im oceny opisowe
-bom chora i mózg się zlasował
-bom chora i nie chciałam,żeby mi tu jakoweś KOLEŻANKI, VEL FOKSIOWE przygadywały "taka niby chora a po necie lata" a MY ZASTĘPUJEM! (dzięki dziewczyny za godne zastępstwo)
Post z gatunku- DAWNO I NIEPRAWDA.
Do Lublina zabrał- przez miasto przeciągnął.
-Szopki będziemy oglądać-NIE PO SKLEPACH LATAĆ!-zapowiedział.
Polecielim.
Tradycyjna wesoła szopka ( choć styropianowa)z kolędami w tle przed kościołem Dominikanów spodobała nam się jak dzieciom:)
Katedralna też styropianowa- już trochę mniej.
Starówka lubelska zadziwia różnorodnością


Pomimo uporczywego plątania się pod drzwiami posła Palikota-NIKT NIE ZAPROSIŁ NAS NA KAWĘ!
Mogliśmy tylko podziwiać RUCHOMY ŚMIETNIK MIEJSKI
Oczywiście myślałam,że to OBJAZDOWE PAMIĄTKI i tylko siła perswazji TOWARZYSZA PODRÓŻY powstrzymała mnie przed penetracją ( a poza tym KOŃ BYŁ DUŻY i może zły)
-Pozwolę ci pogrzebać w naszym śmietniku- obiecał ku uciesze fotografujących obok, a potem
ŁASKAWCA nakarmił w CZARCIEJ ŁAPIE  SPRAGNIONĄ kawą z likierkiem- poświęcając się pod hasłem "SAM SIĘ SOBIE DZIWIĘ- STARZEJĘ SIĘ CZY CÓŚ" i zamawiając dla siebie herbatkę- pyszną ,ale bez wzmacniających dodatków.
Gdy obraza mi przeszła, zaciągnęłam OPORNEGO przed szamteks i pozostawiłam ( bo serce mam dobre) możliwość wyboru-albo buszujesz albo na modły do katedry(zaczynało mżyć)
Wybrał LUMPOWANIE W BRAMIE.
I DOBRZE! NIKT MNIE NIE POWSTRZYMAŁ- WYDAŁAM CAŁE CIĘŻKO ZAROBIONE 27ZŁ NA ŁUPY:
Gobelinkowego jelonka-pewnie wmontuję go w jakieś torbisko

haftowane porzeczki z wieeelka ramą
sielski obrazek z angielskiej wsi- w sam raz na naszą wieś
obrazek z hafcikiem i przestrogą, którą lekceważąc wrąbałam wszystkie arcydzieła do jednej torby i kazałam targać to LUMPOWI Z BRAMY przez całe miasto.
-GDZIE TY TO CHCESZ WIESZAĆ?!- nabyte arcydzieła "zachwyciły" WSZYSTKICH, ale po obietnicy- DAM WAM TO W PREZENCIE-NAGLE okazało się,że WSZYSTKO fajne i szkoda byłoby rozdzielać TAKĄ KOLEKCJĘ-DE GUSTIBUS...
Robótkowo- dziergam namiętnie ocieplacze- więc NA PEWNO ZARAZ SIĘ OCIEPLI:)
Wszystkim, którzy właśnie obudzili się po przeczytaniu tego posta życzę WIELE CIEPŁA:)