Miejsce zdarzenia-Jarmark staroci. Osoby dramatu: BABA(czyli ja we własnej bardzo wartościowej osobie), ELKA(wartościowa jakby mniej) i zanim wszyscy podczytujący jawnie i skrycie oburzą się na BABĘ,że zadufana w sobie, przemądrzała i poradzą, aby lepiej DOKŁADNIE obejrzała się w lustrze ( i to nie tym z pałacu Śnieżki) ODPOWIADAM-WŁAŚNIE SIĘ OBEJRZAŁAM a ponieważ SAM L.Mazan stwierdził kiedyś "Kobieta ma taką wartość ile waży"-WIEM CO MÓWIĘ!
ELKA stacjonuje na rogu.Na rozłożonej płachcie ma dobra wszelakie: szczotki bez włosia, plastikowe lalki bez kończyn, lekko używane towary ze sklepu "wszystko po 4zł" a nieco wyżej- GROŹNE OBLICZE. Obok niej stacjonują CHŁOPAKI- sprzedający wszystko co połamane , pogięte i potłuczone.
-Do czego te skorupy?- zapytałam CHŁOPAKÓW wskazując na resztki potłuczonych filiżanek rozłożonych w malowniczym stosiku. Otrzymałam dwie wersje odpowiedzi ( do wyboru):
-Do d......
-Kup pani to zobaczysz....
Przechodziłam tam kilkakrotnie i ZA KAŻDYM RAZEM , gdy oko moje lub kogokolwiek, choćby przypadkowo zawadziło o stoisko Elki, CHŁOPAKI donośnym głosem przekazywali koleżance niezmienną w treści informację:
-Elka, KLYJENT CI SIĘ TRAFIŁ, na co ta wdzięcznie odpowiadała- stosowanie do sytuacji zmieniając treść:
-Odpier...... się
-Ochu.......eś
lub składała propozycję
-Jeb.....ć ci? ,co spotykało się z wielkim zadowoleniem ze strony rechoczących INTERLOKUTORÓW.
Bałam się nawet zapytać o cenę, któregokolwiek towaru, nie mówiąc o targowaniu. Tak było miesiąc temu i ostatnio -PRAWIE DO KOŃCA,bo omiatając po raz kolejny stoisko ELKI, kątem oka zauważyłam
może i nie sygnowaną, wytartą na brzegu ale wołającą WEŹ MNIE!
-Za ile ta waza?-zapytałam podkradając się nieśmiało
-ZA CHWILE!-odpowiedzieli CHŁOPAKI i niezmiernie zadowoleni ze swojego dowcipu gratis dorzucili swoją ulubioną formułkę-Elka, KLYJENT CI SIĘ TRAFIŁ wzbogaconą o dodatek- BEDZIE NA FLASZKE
Tym razem ELKA godnie zignorowała zaczepki a do mnie rzuciła niedbałe:
-25
-Mam 20-byłam twarda
-SPUŚ MATKA PANI NA PIWO- doradzali HANDLOWCY po sąsiedzku
-SAM SIE SPUŚ, SK.....-wdzięcznie i rezolutnie odpowiedziała MATKA, a mnie wyjaśniła
-Pani, ja RODOWE PORCELANE sprzedaje i to już ostatnia sztuka ...
Widząc moje oszołomienie historią nieznanego mi rodu o TAKICH tradycjach i zmiękczona widocznie ogłupiałym spojrzeniem dodała ugodowo:
-Dobra- BIER kobito za te dwie dychy , bo ja i tak zara bede kożuchami handlować-co spotkało się z aplauzem wewnętrznym z mojej i zewnętrznym ze strony śledzących ZAJŚCIE CHŁOPAKÓW.
Towar został gustownie owinięty w mocno używaną gazetę i pomimo lekkiego spękania uchwytu ( niezauważonego z powodu WARSTWY PATYNY na obiekcie) bezpiecznie dowieziony do domu.
Może za miesiąc kupię sobie kożuch?
Podsumowanie czytelnicze
2 miesiące temu