sobota, 13 listopada 2010

ZAMYKAMY SEZON

ZIMNO. W domu zaledwie 9 stopni. Nie kombinujemy jak zwykle, tylko po Bożemu rozpalamy najpierw w sypialni

("Można się tu będzie UGOTOWAĆ!"-cytat wiadomo kogo), ja wkładam drugie skarpety trzeci sweter i kamizelę, sprawdzam , czy tyłek nie przymarza do deski sedesowej ( o myciu w łazience trzeba zapomnieć, chyba,że ktoś ma na drugie MORS) I IDĘ NA OBCHÓD. Puszczyka w stodole nie ma- NIEDOBRZE, myszy wdarły się do sypialni- XL niedobrze!, Ślady kuny na schodach-DOBRZE (MOŻE CHCIAŁABY TU PRZEZIMOWAĆ- MYSZOM NA POHYBEL?
Chłodny ranek. W piecu oczywiście zgasło, więc owinięta w narzutę czołgam się do kuchni , aby jednym- najmniej zaspanym palcem zrobić PSTRYK i włączyć czajnik.
Oczy jeszcze śpią, ale mózg już się domaga-KAWY! CIEPŁEJ!
Rzucam wzrokiem na ZAOKNIE, gdzie poprzednio widywana była BABA Z KAPTUREM... MATKO! KTOŚ WLEPIA WE MNIE GAŁY!I TO Z BLISKA!
To tylko zaplątana w krzaki krowa. Wołam ŚLUBNEGO-z miejsca oferuje,że ją wydoi, ale powstrzymuje go roztoczona przeze mnie wizja WŚCIEKŁEGO PASTUCHA czającego się w krzakach.
Południe-krowa włóczy się po chaszczach a my jedziemy DO MIASTA po uzupełnienie spiżarni-jak zwykle kupujemy tylko konieczne produkty

Po drodze od pani D. dowiadujemy się,że krowy ( w sumie 4 ) przyprowadził rano pijany P. i "tak o...se puścił"
-Nie boi się ,że poginą?-zdziwiłam się
-Pani!-prędzy krowa do domu trafi niż on-oceniła zdolności nawigacyjne PASTERZA sąsiadka i chyba miała rację, bo gdy wróciliśmy, po krowach zostały tylko placki.
Spacer nad rozlewisko,żeby spalić "łabędziowe kalorie"

a potem PAN haruje jak dziki osioł odławiając ŻABĘ ze studni i grabiąc tony wiązowych liści, naprawiając płot,żeby zgrabnie mogły go przesadzać sarny i podkopywać zające

  a PANI zalega jak prawdziwa dama zasłaniając się koniecznością sprawdzenia funkcjonowania łączy internetowych.
Aby udobruchać ZAHAROWANEGO wysilam się i robię grzaniec z naszego wina, co oczywiście spotyka się jednoosobowym aplauzem

Po grzańcu umęczony grabieniem CZŁOWIEK drzemie w kąciku,a ja w drugim z zezem rozbieżnym: czytam, oglądam telewizję i dziergam.

Z letargu wyrywa nas głos KREATORA MODY w lokalnej telewizji , opisującego GENIALNE MAJTKI DLA PANÓW -ZE ZŁOTĄ NITKĄ!.
-Albo poczynisz zakup albo następnym razem NIE GRABIĘ!-szantażuje mnie NIEWOLNIK MODY
-Może mają w GSie, to jutro rano polecę-studzę jego marzenia jako ETATOWA NIEWIASTA BEZ SERCA.
JUTRO-KONIEC SEZONU, czyli sypanie soli do syfonów, łowienie kolejnych żab i ceremonia spuszczania wody, KTÓRA KAŻDORAZOWO NAS PRAWIE ROZWODZI, ale dziś cieszmy się spokojnym wieczorem:)
Żegnamy nasze przytulisko na dłużej:(

piątek, 12 listopada 2010

JAK KUBA BOGU, czyli meandry wychowania

Jesteśmy na wsi-za oknem leje i wieje. Mościmy się przy piecu i zastanawiamy , co w ty czasie robi MŁODZIEŻ pozostawiona sama w domu.
-Ciekawe , czy nie są głodni- to wbrew przypuszczeniom obawy nie TROSKLIWEJ MATKI ale wychowanego w rodzinie o kulinarnych tradycjach OJCA
-Oni BEZ PRZERWY są głodni-uświadamia go ta, KTÓRA NA CO DZIEŃ PODAJE NA OBIAD PIERŚ Z INDYKA-CAŁĄ!
Jesteśmy przekonani ,że jak zwykle sobie poradzą. Wpływ na ich wychowanie raczej nam się już przeterminował.
Jak Kuba Bogu-głośno myśli  PROTOPLASTA co w tym wypadku (podejrzewanego przeze mnie o dysleksję MĘŻA) znaczy "Jak ich wychowaliśmy tak będą wychowani"- myśl WZNIOSŁA, choć może ZA BARDZO OCZYWISTA.
Zrobiliśmy WSZYSTKO co w naszej mocy:
  1. obserwowaliśmy ich rozwój- bez niepokoju- jak nasza ZNAJOMA,która przeczytawszy  ,że 7 miesięczne niemowlę zaczęło chodzić- tego samego wymagała od swojego brzdąca i z uporem ciągała go po dywanie-BO W INTERNECIE PISALI!
  2. staraliśmy się nie porównywać LATOROŚLI z kolegami , i może szkoda, bo niedawno byłam świadkiem rozmowy, z której dowiedziaałm się,że znajoma MAMUSIA nie udziela się towarzysko, bo jak się wyraziła INNA MAMUSIA-ma  dziecko (10 miesięcy) które często płacze i dlatego się wstydzi ,że TAKIE NIEWYCHOWANE! ( ciekawe co o naszych "darciochach" mówili inni-ale było-przepadło)
  3. Zapewnialiśmy w miarę możliwości GODZIWE WARUNKI DO SAMOKSZTAŁCENIA ( ale,żeby ktoś chciał z tego korzystać, to już inna sprawa)-ostatni wyczyn (pogrążający nasze szczupłe konta w otchłani diety Dukana)-mały netbook-KONIECZNY!( chociaż jak się wyraziła POSIADACZKA DWÓCH TELEWIZORÓW/OSOBĘ, czyli RODZICIELKA-NA CÓŻ WAM TYLE KOMPUTERÓW i telewizorów?)
TERAZ CZEKAMY NA EFEKTY.
Rozmawiałam niedawno z MAMĄ STUDENTA.
-Wyobraź sobie,że nie umiał w sklepie z naleźć piersi z kurczaka , bo NIE  WIEDZIAŁ,ŻE nazywają się FILET!
Zaraz po powrocie do domu przeegzaminowałam MOICH SAMODZIELNYCH.
-Jak szukalibyście w sklepie piersi z kurczaka?-zadałam podstępne pytanie
-WCALE bym nie szukał, kupiłbym mrożone FRYTY- to wersja STARSZEGO.Komu by się chciało  babrać z mięsem?
-POSZEDŁBYM Z KOLEGAMI-wersja MŁODSZEGO i okazało się ,że również moje pociechy nazwę FILET kojarzą tylko z rybkami z patelni.
WNIOSEK- chyba popełniliśmy błąd dając I RYBKĘ I WĘDKĘ ale i tak już ZA PÓŹNO:)

poniedziałek, 8 listopada 2010

Z DRUGIEJ STRONY BIURKA, czyli kalanie gniazda vel bicie w pierś

Pracujące koleżanki SZKOLĄ SIĘ (  jak jeszcze skuteczniej przeciwdziałać agresji i samemu pokonać ŚWIERZBA RĘCZNEGO, czyli natychmiastową chęć dania w łeb okolicznej ludności, która miała nieszczęście znaleźć się w zasięgu rąk. GRONO szkoli się cały czas i w związku z tym coraz trudniej o PEREŁKI, które za czasów mojej pączkującej kariery zawodowej były na porządku dziennym
-Na czele miasta stoi przewodniczący rady mia.....- zagajała na lekcji POKAZOWEJ pani NASTURCJA.
-STA!-gromkim krzykiem odpowiadała młodzież, szalenie ciesząc się z własnego wkładu w DOUCZANIE STUDENTÓW siedzących cichutko za plecami i notujących sprawozdanie z przebiegu lekcji.
Klasa III (obecnie już pewnie żonaci i dzieciaci)-temat zajęć: JAKIE KORZYŚCI MAMY Z TELEWIZJI, KINA I TEATRU.
- Po co jest telewizja?-zadaje pytanie PROWADZĄCA
-ŻEBY MARNOWAĆ CZAS NA NIEWOLNICĘ ISAURĘ-scenicznym szeptem informuje mnie siedząca obok M.Parskam, ale w moim pojęciu baaaaardzo dyskretnie.
-No, proszę, nie wiecie?- dziwi się PROWADZĄCA.
NIE WIEDZĄ, ale siedzą cichutko wpatrzone w panią jak w obrazek święty.
Pani traci cierpliwość.
-Po to, bo na przykład LUDZIE ZE WSI NIE JEŻDŻĄ DO TEATRU-BO SIĘ BOJĄ! A TAK TO MOGĄ SOBIE POOGLĄDAĆ TEATR W TELEWIZJI!- oświeca NIEOŚWIECONYCH a mnie ślina wypada nosem i muszą mnie wyprowadzić.
Wracam po chwili- kornie przepraszając,  aby razem z dziećmi układać zdanie z rozsypanki wyrazowej:
TELEWIZJA ZASTĘPUJE NAM KINO I TEATR (przez pięć minut szukałam zaginionego słowa NIE pod krzesłem i dopiero przytomna M. uświadomiła mi,że forma gramatyczna pozostałych wyrazów wyklucza istnienie owegoż.)
Komentarz  OPIEKUNA STAŻU-Czasem trzeba zobaczyć jak NIE NALEŻY prowadzić zajęć ( ale w czym DZIECI ZAWINIŁY?)
I butem we własną pierś!
Prowadzę zajęcia dla oceniającej mnie WŁADZY ZWIERZCHNIEJ. Dwoję się i troję. Pomocy dydaktycznych pracowicie wyrysowanych kredkami- JAK GWIAZD NA NIEBIE, karty pracy powielone za pomocą kalki ołówkowej ( kto wtedy słyszał o ksero)-jednym słowem PEŁEN SUKCES I EKSTAZA PEDAGOGICZNA!
-Czy są jakieś pytania?-rzucam lekko w stronę jak mi się wydaje ROZENTUZJAZMOWANEGO TŁUMU, zapomniawszy dodać ,że W ZWIĄZKU Z LEKCJĄ!
Rączkę podnosi MAŁOMÓWNY.
ŁASKAWIE, NA FALI SUKCESU  UDZIELAM GŁOSU.
-KIEDY BĘDZIE PRZERWA, BO NUUUUUUUDNA TA LEKCJA -i na poparcie swoich słów obrazowo zieeeeeeewa.
Przed NATYCHMIASTOWYM ZEJŚCIEM uratował mnie dzwonek.
Od tego czasu minęło już wiele lat ( MAŁOMÓWNY mam nadzieję , pomimo zanudzania go w podstawówce skończył jakieś studia) a ja ciągle uczę się od moich wychowanków POKORY.

A,że o czasach dawnych -torbiszcza inspirowane przeszłością:
WIEK XIX- TORBA ŻEBRACZA

Inspirujące "niewiadomoco" z Jarmarku starociTorba z przeszłości z widokiem na przyszłość (o ile dożyję wieku emerytalnego)

LATA DWUDZIESTE
czyli impreza z prohibicją w tle ( użycie poszewki poduszki maskuje przenoszoną kontrabandę)

LATA SZEŚĆDZIESIĄTE XX W
czyli ostra jazda na szydełku bez ograniczeń i GUZIK komu do tego:)