Woda i PIWO wypite- trzeba było uzupełnić zapasy. W miasteczku odpust- i nikt nie odpuszcza-wszyscy szukają choć skrawka cienia , aby zaparkować tam swoje klimatyzowane bryki i nieklimatyzowane bryczki. My nie inaczej-udaje nam się wcisnąć w ostatni skrawek cienia- daaleeeeeko od sklepu.Chyłkiem, boczkiem przemykamy kryjąc się w cieniu domów niczym szpiedzy z krainy deszczowców-CARRRRAMBA! ależ grzeje!
Po uzupełnieniu zapasów ( nic nie szkodzi,że wody nie było-najważniejsze,że cukier do przyszłego wina i oczywiście pienisty napój bogów chmielowych-BYŁ) targaliśmy je z powrotem do naszego błękitnego gromu ale o okrutny losie!CIEŃ w tym czasie SIĘ BEZCZELNIE PRZESUNĄŁ!W czasie jazdy powrotnej z przystankiem:
- PO WODĘ-JEST!
- PO WENTYLATOR-DAWNO NIE MA!
NAJLEPSZY ZE ZNANYCH MI PORZECZKOWYCH WINIARZY zajął się RZEZIĄ
a ja NIERÓBSTWEM
po płaszczykiem umiejętnego markowania domowej krzątaniny, we w miarę chłodnym zaciszu domowym.
Wieczorem- KRZYŻACY-z zazdrością patrzymy na CHŁODNE LOCHY, zamiecie śnieżne i... wiernie kibicujemy NASZYM!!!
o, i to jest sprawiedliwy podzial pracy...
OdpowiedzUsuńUwielbiam te Twoje opowieści... i język, te słowa- takimi pisane są najciekawsze książki:)
OdpowiedzUsuńDwa nasionka popcornu...hehe...ale się uśmiałam..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jeśli w upalne dni "asfalt" mięknie i lepi się do butów, to zwyczajnie oznacza, że kierownik robót drogowych z powierzonego materiału wyasfaltował komuś na lewo, np. podjazd pod dom, a na drogę publiczną rzucił miesznkę zastępczo uzupełnioną smołą.
OdpowiedzUsuńKażdy chce żyć :-)
Czekam na przepis na winko!
OdpowiedzUsuńMogę dziś spokojnie czytać opis asfaltu co to się klei, gdyż powietrze po burzy zrobiło się dużo przyjemniejsze - pewnie u was też. :))
OdpowiedzUsuńNicnierobienie jest piękne, ja pozwoliłam sobie dorzucić do tego tumiwisizm przejściowy i czniamnatyzm krótkotrwały - zaczynam przypominać sobie, że jestem kobietą. Dla mnie wakacje właśnie się zaczynają i potrwają do połowy września - zamierzam oddać się samodoskonaleniu i samodogadzaniu.
Pomyśl o napisaniu książki, czytałabym ją na chandrę. Twoje wpisy są doskonałe na poprawę humoru :)))
OdpowiedzUsuńOczywiście nasi wygrali?!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam czule!
zaklinałaś cień i zaklęłaś:)))spadł grad i nie dośc że ochłodził to jeszcze zniszczył:)..a komu wakacje temu wakacje,a mnie powrót do pracy:((((
OdpowiedzUsuńO matko ,upał taki straszny ,w mieszkaniu mam saunę i nie włączam za dużo komputerka bo mi jeszcze dogrzewa , wiec nadrabiam zaległości - popłakałam się jak zawsze ze śmiechu :)))) Donoszę, ze w Sosnowcu była straszliwa bursza w nocy i co... i nic... no może na dworze upał nieco zelżał ,ale jeżeli chodzi się po deszczu z psem i zanim się dojdzie do domu to już się jest suchym.. no to chyba nie bardzo się ochłodziło ;). Zazdroszczę Ci bardzo, nawet tych pobudek, zwłaszcza że ja i tak o 6 się budzę hahaha Matko jak mi brakuje wakacji....
OdpowiedzUsuńW takim upale szybciej sfermentuje:D
OdpowiedzUsuńHa! I my robiliśmy wino z czarnej porzeczki. Po powrocie z kilkudniowego pracującego maratonu trzeba było błyskawicznie porzeczkę zebrać. Najpierw żarły nas gzy, potem dobiły komary, ale udało się! Stoi i już fermentuje. To co, za parę miesięcy wymiana toastów?
OdpowiedzUsuńWow, niezła rzeźnia z tymi porzeczkami :) U mnie też już powoli szykujemy słoiki, butelki, itp, by zrobić zapasy na zimę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie