Niedziela, więc my ODŚWIĘTNIE NA JARMARK. Kuźnice Koneckie to doroczne święto KOŃSKICH i okolic. Wprawdzie-nie to co dawniej, bo nie było popisów kowalskich, co przy 32 stopniach w cieniu dawało wrażenie CHŁODU-" BO CO BY BYŁO GDYBY TAK JESZCZE GRZALI PIECEM KOWALSKIM?", ani mojej ulubionej zabawy-LOTERIA KAŻDY LOS WYGRYWA (poprzednie zdobycze: owiewka do malucha, sukienka dziewczęca-synowie baaaardzo się ucieszyli, piesek gipsowy nieprzeciętnej urody,plastikowe grabie, które złamały się na liściu). Były za to:
niestety ani perspektywa otrzymania dyplomu ani nawet kusząca wizja MEDALU, czy nawet PUCHARU nie wpłynęła motywująco na TEGO, KTÓRY W WOJSKU MIAŁ NAWET URLOP ZA CELNE STRZELANIE (tu należało trafić podkową do rozłożonych opon samochodowych), za to stwierdził,ze TERAZ JUŻ WIE DLACZEGO JEDEN Z BUDYNKÓW JEST Z TAKIM STANIE
-W zeszłym roku pewnie TUTAJ celowali...
Zamiast pucharów musiałam się zadowolić POŁOWĄ pajdy ze smalcem ( przecież całej nie zjesz....tyle lat po ślubie a WCALE mnie nie zna) i oglądaniem wyrobów miejscowego rękodzieła ( miejscowego w sensie,ŻE Z POLSKI-bo niektórzy artyści przyjechali specjalnie nawet z odległej Alwerni)
DZIELĄCY SIĘ PAJDĄ odmówił również pozowania w romantycznym zakątku
co skomentowano:
-A co się pani dziwi- dość ,że rogacz to jeszcze JELEŃ...
Atrakcją imprezy była INSCENIZACJA "Wizyta S. Staszica w powiecie koneckim". Wzajemna wymiana uprzejmości PRZEBIERAŃCÓW na scenie nie zrobiła na mnie niestety większego wrażenia, zancznie bardziej podobały mi się PRZYGOTOWANIA
Oraz to, co się działo W KULUARACH, gdzie koło gospodyń wiejskich po udanym występie z repertuarem "oj dana" raczyło się z buteleczek ( pewnie mineralna , bo gorąco) a potem nie zważając na upał i na to , co akurat dzieje się NA SCENIE przy pomocy równie rozochoconych muzykantów porwało się w tany
porywając do zabawy OKOLICZNYCH GAPIÓW (mój GAP nie dał się oczywiście namówić, ale cóż się dziwić JEDYNEMU TRZEŹWEMU)
środa, 21 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Prawdziwa Ojra ! Chętnie też bym się tak pobawiła.
OdpowiedzUsuńBuziaki
Fajnie było;-))))
OdpowiedzUsuńZazdroszczę imprezy! A chłop widać jak mój;] Nie zawsze zachwycony imprezami w ten deseń a na pewno już nie marzący o integracji ze współuczestnikami;]
OdpowiedzUsuńFajna imprezka, a gościu na tym zielonym "czymś" i do tego w epokowym stroju - cudny;)))) U nas w niedzielę był jubileusz 100-lecia orkiestry dętej, ale rozszalała się nawałnica i imprezka się nie bardzo udała...
OdpowiedzUsuńTyle atrakcji w jednym miejscu!! To Twój Mąż może po prostu miał problem z wyborem. I zatańczyć by chciał i z jeleniem fotkę strzelić, tylko ten dylemat co najpierw... Zanim zdecydował, to już pewnie po imprezie było. ;))) Oni tak mają bez wspomagaczy.
OdpowiedzUsuńA ja strzelę focha za brak zdjęcia kromki ze smalcem. Tym bardziej, że w brzuchu gra mi akurat orkiestra dęta pod dyrekcją Wielkiego Głoda i wizja takiej kromki, z ogórkiem małosolnym na wierzchu jest mi bardzo droga. Ajaj...biegnę do lodówki!
OdpowiedzUsuńSwietna impreza, ostatnie zdjecie najbardziej mi sie podoba haha.
OdpowiedzUsuńAch i te wiklinowe kosze marzenie.
Pozdrowionka
Zawiózł, nie marudził za bardzo, podzielił się pajdą i jeszcze wstydu nie przyniósł, a baba niezadowolona. Taki chłop to skarb prawdziwy! Tylko nie próbuj Go sprzedać, bo i tak nikt się nie pozna;-)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy mojego na taką imprezę wołami by zaciągnął, no chyba, że byłyby pokazy motolotni... U Was nie było?
Pozdrawiam gorąco ;-)
Gdyby to były pokazy układania styropianu, lub paneli nowoczesną metodą , mój poleciałby w te pędy.ostatnio mieliśmy festyn we wsi gminnej, to usłyszałam: Bawią cię takie przyziemne rzeczy? Mnie może nie bawią ale obejrzeć bym obejrzała.Coś TEN PAN WIELKI spierniczył stwarzając Adama!
OdpowiedzUsuńpocieszcie się kobitki że wszystkie chłopy tak reagują na publiczne zabawy:)a z mojego spostrzeżenia -na ulicznych zabawach najlepiej bawią się "menele",państwo patrzy na nich ze zgorszeniem,straż miejska przegania,a oni mają to głęboko:)))
OdpowiedzUsuń