- musi odbyć się w piątek ( żeby nikt nie mógł nigdzie wyjechać)
- uświetniać bedzie moja własna osoba, która jest nieodzowna ( jak mi innych czterdziestu męczenników)
drzewa pięknie przekwitają
nawet w deszczu jest pięknie
pęcherznica - jak rzadko - bez mszyc
nawet mak się postarał
bluszcze pną się...aż do talerzy
okazyjnie , bo za 3 zł kupionych wiadomo gdzie
i
ROBOTA CZEKA!!!!
w domu
i na zapuszczonych grządkach
A po robocie kawka w pięknym dzbanku od Agi z "Oazy"
PRZYBORU PODSTAWOWEGO, bo osy już zwietrzyły browar i PRZYKRYWKA musi być!
Jęczę i marudzę ale nikt nie ma litości. A tak bardzo się starałam.
- Z poświęceniem odbyłam wycieczkę szkolną, podczas której TAJFUN odnowił zapasy broni białej, którą zamierzał wypróbować w drodze powrotnej na okolicznej autokarowej ludności ( również uzbrojonej), ale powstrzymywał się dzielnie, bo był w zasięgu TEJ CO ZBIERA WYMIOCINY KOLEGÓW DO CIENIEGO WORECZKA-nie wiem, co sobie wyobrażał, ale wolał nie ryzykować.
- Zaryzykowałam i wzięłam udział w organizowanym przez castoramę " Majsterkowie" ( polecam)- robiliśmy stojaki na kubki z elementów drewnianych.Pełna podziwu patrzyłam jak panowie instruktorzy podstawiają własne palce między deskę a młotek WYMACHUJĄCYCH NIM MAJSTERKOWICZÓW. Obyło się bez ofiar w ludziach ( nadal ledwo w to wierzę) a w podzięce RUSAŁKA w drodze powrotnej oświadczyła,że MA CAŁY DZIEŃ ZMARNOWANY, BO WŁAŚNIE W AUTOBUSIE ZROBIŁO JEJ SIĘ NIEDOBRZE. Gdy jej marudzenie nieco się zapętliło, nie wytrzymałam:
-A PANI JEST NAŁUCZYCIELKĄ, TO SIĘ PANI POWINNA PRZYZWYCZAIĆ DO RÓŻNYCH DZIECI-odparowała RUSAŁKA i niestety miała rację- dalszą drogę odbyłyśmy w kontemplacyjnym milczeniu.
Pozostaje mi tylko TORBIZM w wiejskim wydaniu:
własnoręcznie aplikowany
międzynarodowy bo z tkaninki Marimekko
i wiejsko ceratkowy
ze zwisającą smętnie jak ja"kukardą".
Dobrze,że chcociaż słońce wyszło, bo już zaczynałam SZYĆ NA CZARNO, czego efekty pewnie pokażę, gdy trafiający mnie szlag minie. Pozdrawiam wszystkich czytaczy i oglądaczy a szczególnie tych z betonami ( jak ja) za oknem.:)
Tak mi przykro, że nie możesz wyrwać się z tych betonów. Zieleń działa bardzo kojąco, na szczęście wakacje tuż tuż:)))
OdpowiedzUsuńTalerzyki przecudowne i w niezwykle atrakcyjnej cenie !!!
lubię,lubię ,lubię i torby i historie z życia wzięte :)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHa - co komu... U nas zieleń bucha drzwiami i oknami, ale te deszcze... burze...
OdpowiedzUsuńTorbiszony piękne jak zawsze! :)
Pewnym dobrodziejstwem etatu jest to, że zawsze sobie człowiek może powieszać inwektywy na tego kogoś kto mu weekend zapaskudził.. ale jak się samemu organizacyjnie spaskudziło sprawę iw weekend nadrabia się grzechy .. to dopiero niecenzuralne słowa się cisną hihihihi :))))
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Czytać Twoje teksty. Torbizm imponujący. U nas dopiero dziś jest słonecznie, ale tak mokro, że po kostki zapadam się w błoto. W ogrodzie szaleństwo chwastów. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńOlu,Twoje pisanie chociaż marudne wpływa na mnie bardzo pozytywnie(czyt:wesoło) dzieci to masz udane,te szkolne:)i pomyśl sobie,że nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło:)))wysyłka M z tatusiem:))))))))
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, że tęsknisz...Też bym tęskniła za taką wsią. Torba ostatnia "wiejsko-ceratkowa" bardzo ładna :)))
OdpowiedzUsuńAch, no i fajnie...rozłóż się wygodnie, oglądaj masę babskich seriali, nałóż maseczkę z żółtka kurzego na włosy, błotną na twarz i relaksuj się na balkonie:)
OdpowiedzUsuńU nas festyn w niedzielę... efekt ten sam :(
OdpowiedzUsuńPzdr.
Szkoda,że musimy wybierać rzeczy ważne i ważniejsze
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mimo wszystko troszkę Ci zazdroszczę i Tajfuna i Rusałki i wszystkich innych, czyli po prostu pracy z dziećmi, którą bardzo lubię, a nie jest mi teraz dana.
OdpowiedzUsuńTorby jak zwykle bardzo ładne, szczególnie ta z czerwonym.
W takim razie mnie pozdrawiasz troszkę mniej, bo mam za oknem bezkresną zieleń i ani grama betonu, czego i Tobie życzę!
czasem plany biora włeb , jak to w szkole , ale torby sa super pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńoj ta Rusałeńka:))))))..a mi sie wydaje ,ze to nie pecherzyca tylko kalina...która mszyce szmią u mnie co rok na potegę:)))
OdpowiedzUsuńTe ostatnie króliczki słodziuchne :)))
OdpowiedzUsuńOlqa nawet nie chcę wiedzieć czy "cienki woreczek" się przydał... ;) A z torbami jest całkiem dobrze :) wcale nie widać po nich deszczu :)Ściskam kochana - jak zawsze.
OdpowiedzUsuńKasia
O boszsz, jak ja lubię czytać Twoje posty... Oglądać i zachwycać się Twoimi dziełami też, ale czytać....
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tu do ciebie zaglądać bo twój sposób w jaki opisujesz dzień powszedni zawsze poprawia mi humor.Jest tylko małe ale...za rzadko piszesz!!Ja bym chciała tak codziennie wprawiać się w dobry humor czytając twoje posty.Wiem,wiem to nie możliwe ale pomarzyć każdemu wolno
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i czekam niecierpliwie na następne posty