wtorek, 28 września 2010

LUBELSKIE INSPIRACJE

Zaraz po przebudzeniu KOLEŻANKA zasugerowała,że jestem pusta jak wazon na obrazku nad moim łóżkiem , bo nie chciałam skorzystać z ŁASKAWIE ofiarowanego mi kremu, który zapewnia twarzy kolor marchewki i wolałam mój-zapewniający kolor "twarzowy". Próbowała jeszcze poczęstować mnie kremem do rąk ( czyżby moje dłonie wyglądały staro?!)
Do jadalni miałyśmy bliżej niż DYREKTOR I JEGO PRZYJACIELE (  KIEROWNIK zajazdu wręczając nam klucze zapowiedział,że NAJPIERW DLA DYREKTORA I JEGO PRZYJACIÓŁ i po pierwszym szoku, gdy zrobiło się wokół niego pusto, EMERYTKI zajęły godne miejsca), o dziwo mogłyśmy zająć DOWOLNE MIEJSCA, co jednak okazało się dla nas zgubne, bo tuż obok nas zasiadł ZŁOTOUSTY  ( w sensie wypowiedzi i uzębienia)PRZEWODNIK,
-Ja i PAN KIEROWCA siedzimy na obu końcach stołu i w ten sposób stanowimy JEGO OZDOBĘ-zagaił a ja pożałowałam,że nie użyłam WSZYSTKICH KREMÓW KOLEŻANKI.
Ozdoby nie wytrzymywały jednak CIĘŻARU KONWERSACJI i zawsze po posiłkach zgodnie oddalały się ozdabiać pokoje.
ZŁOTOUSTY mylił miejscowości, przez które przejeżdżaliśmy, wmawiał nam ,że nocujemy w KRASNYM DWORZE (na wypadek zagubienia motel w Krasnymstawie oszczędziłby na posiłkach), budował zamki tam, gdzie ich nie było a najbardziej fascynował go stan polskich dróg:
-Proszę zwrócić uwagę jakie piękne rondo, skrzyżowanie-to słyszałyśmy najczęściej, ale byłyśmy odporne na urodę infrastruktury, bo resory naszego krążownika były chyba wymieniane ostatni raz za czasów Bieruta.
LUBLIN zauroczył wszystkich

zamkiem z cudowną kaplicą
i znowu przyplątał się za mną mój od niedawna ulubiony święty -ONUFRY( to ten z długaśną brodą)ciekawym muzeum zamkowym i choć obrazu Matejki nie wolno było pstryknąć, moją uwagę zwróciły eksponaty za galerii sztuki ludowej
-niesamowity kogut
o drapieżnym wyrazie twarzy
i frasobliwy Jezusek
który z rezyganacją zdawał się mówić "O żesz, coś mnie uwiera w łokieć!"
Przymierzyłam się do czarciej łapy
pasowało jak ulał
W katedrze był ślub, więc poskrzypując butami przekradłyśmy się do skarbca, gdzie sprawdzałyśmy czy komnata akustyczna JESZCZE DZIAŁA- działała- dopóki pilnujący jej ksiądz nie zwrócił nam uwagi, ale jak słusznie zauważył PRZEWODNIK
-MOŻEMY TU ZWIEDZAĆ Z UWAGI NA MOJE SIWE WŁOSY-cokolwiek to miało znaczyć. W drodze powrotnej chciałam zdjąć buty i popylać w skarpetkach (ślub wciąż trwał a Pan Młody- żołnierz z kordzikiem u boku nie zachęcał do konfrontacji), ale NIEKTÓRZY dostali ataku śmiechu i mogłam swobodnie skrzypieć po marmurach występując w roli MNIEJSZEGO ZŁA.
Po udanych zakupach
w Galerii od rzeczy
i Sklepie Cynamonowym
zasiadłyśmy w kawiarni aby oddać się rozpuście

przy wtórze muzyki dobiegającej zza okna
Miałyśmy jeszcze możliwość podziwiać ulicznego artystę plastyka, który sprayem tworzył w parę minut kosmiczne krajobrazy
oraz wziąć udział w konkursie cropp-a,
ale dobrze,że nie podjęłyśmy wyzwania, bo trzeba było zjeść PSIĄ KARMĘ (i znaleźli się chętni!) a nie KONWENIOWAŁO NAM to z szarlotką.

Lew z przodozgryzem wzbudził moje macierzyńskie uczucia, choć KOLEŻANKA była bardziej zafascynowana knajpą pod nim a szczególnie jej specjalnością GĘSIM PIPKIEM.
Najbardziej jednak ZADZIWIŁA nas sztukateria jednej z kamienic z uwagi na instytucję, która mieściła się w jej wnętrzu-
CYCATKI te ozdabiały bowiem front ....PRZEDSZKOLA MIEJSKIEGO ( może nawiązanie do karmienia piersią?)
ale zważywszy na to,że niedaleko , za to W CZASACH DAWNYCH po niemalże sąsiedzku mieścił się BEZPŁĄTNY DOM PUBLICZNY to chyba taki drobiazg jak sztukateria nie powinien nikogo dziwić.
Jutro-ZAMOŚĆ!

8 komentarzy:

  1. Lublin i mnie zauroczyl.
    Szarlotka i kawka ah...
    Wow a ta sztukateria na przedszkolu przepiekna.
    Czekam na Zamosc.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam,że zwiedzanie będzie jeszcze ciekawsze.
    Świetnie to wszystko poisujesz,micha mi się śmieje od ucha do ucha :)
    Cycate to Kariatydy (o ile nie mają nóg,a tego niedowidzę)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hihihi, znowu uśmiałam sie do łez z Twoich niepowtarzalnych komentarzy. No to teraz czekam na podsumowanie zamościa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Olu Ty za przewodnika wycieczek się najmij:)wiedzę masz,poczucie humoru też na miejscu:)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, zapraszam do mnie po Wyroznienie dla Ciebie:-)
    sciskam
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Urokliwy ten Lublin w Twoim wydaniu, a jaka cudna ta kamieniczka!
    Pieknie to ujelas!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. W Twoich słowach każde miejsce jest urocze...sklep cynamonowy hym...pycha!A detale w oknie przedszkolnym prześliczne!!!Pozdrawiam i życzę ciekawego zwiedzania cd:)

    OdpowiedzUsuń
  8. bezpłatny dom publiczny??!! miłej wycieczki:D

    OdpowiedzUsuń