sobota, 11 września 2010

KURA DOMESTICA czyli zrób to sam

KOLEŻANKA nie wykazała się niestety POSTAWĄ społecznie pożądaną i nie przyleciała na czas z wędlinką , poprzestała na telefonicznym pocieszeniu ,wymawiając się koniecznością obecności W PRACY .Musiałam radzić sobie sama .
PANOWIE od rana na dachu
 CZASAMI ZAPOMNIELI NARZĘDZI I TRZEBA BYŁO SCHODZIĆ NA NIZINY
a ja z jednym okiem na wpółotwartym starałam się za wszelką cenę pobudzić mój znękany mózg do akcji WYMYŚL COŚ, zanim czajnik bezprzewodowy głośnym KLIK oznajmi,ze woda już zawrzała i można się zalać poranną "kawą plujką"( odcedzanie rano fusów między zębami zawsze dobrze wpływa na psyche). Oparta o kredens z widokiem na chaszcze za oknem chłonęłam poranek i..... BABĘ  WPATRZONĄ WE MNIE o jakieś dwa metry od okna. BABA w szoku- ja TYM BARDZIEJ.Dobrze,ze okno zamknięte, bo wypadłabym w chaszcze na zaspany pysk jak nic.
 WIDOK NA BABĘ BEZ BABY
Ponieważ byłam w lekkim dezabilu, nie mogłam pocwałować za dom ,żeby zapytać ONĄ czego szuka po krzakach, bo wśród jeżyn i sitowia- grzyby przecież nie rosną. Ogarnęłam się migiem , ale BABA była szybsza-gdy obleciałam chałupę- ANI ŚLADU. Panowie OCZYWIŚCIE nic nie widzieli i nic nie słyszeli
-Brak wędlinki rzuca się na wzrok-przypomniał PRZYSZŁY WEGETARIANIN a mnie olśniło,że w czeluściach kredensu mam zachomikowane puszki z tzw. GULASZEM ANGIELSKIM I MIELONKĄ!
Po SMAKOWITYM śniadanku ( niech no tylko ktoś spróbowałby negować smak mielonki ) szarpnęłam koszyczek i hajda na grzybki!
W lesie TŁUMY! Więcej zbieraczy niż grzybów, ale po paru kilometrach i paru tysiącach pajęczyn zebranych na twarz koszyczek pełny

i CHUŚCIASTY KAPTUREK mógł spokojnie wrócić do domu aby z konsternacją stwierdzić,że KTOŚ zapierniczył butlę z gazem. Podejrzenie padło na BABĘ, ale tym razem było to POMÓWIENIE, bo ATRYBUT KONIECZNY DO UGOTOWANIA OBIADU podprowadził mi własny MĄŻ w celach REMONTOWYCH. Dobrze, że pieca kaflowego nie wtargali na dach a wystarczyła im tylko moja butla.
-A chcesz mieć grzybki w koszyczku czy na suficie w łazience?- zaproponował alternatywę i zdusił w zarodku rodzący się protest KIEROWNIK ROBÓT.
NIEOCZEKIWANIE awansowałam na STARSZEGO POMOCNIKA MŁODSZEGO PALACZA i w ten sposób NIEODRODNA CÓRA BLOKOWISKA musiała chcąc nie chcąc SAMODZIELNIE rozpalić domowe ognisko w KAFLOKU, wysuszyć grzybki,

ugotować obiad i wsadzić BADYLE, które w przypływie pazerności wycyganiła od SĄSIADKI.
-To są właśnie robótki ręczne- wyjaśnił  POSPÓLSTWU KIEROWNIK ZE SWEGO dachowego piedestału i poprosił jeszcze w przypływie KIEROWNICZEJ BEZCZELNOŚCI  o wyregulowanie sprzętu hi fi bo jak się wyraził "coś przerywa".

POSPÓLSTWO, KTÓRE NIE CHCE MIEĆ GRZYBA NA SUFICIE poszło, wyregulowało, podało itp. itd a wieczorem o dziwo stwierdziło,że zabawa w KURA DOMESTICA też daje sporo satysfakcji, szczególnie wtedy, gdy PO KOLACJI rzeczona KURA stwierdza niewinnie
- A JA SOBIE TERAZ PÓJDĘ TYLKO SPRAWDZIĆ, BO TEN JEDEN GRZYB, TO NIE WIEM ALE CHYBA BOROWIK BYŁ...

8 komentarzy:

  1. Ho,ho widzę,że jeszcze sporo przygód Cię czeka w Twoim przytulisku.Palenie w piecu to wyższa szkoła [wiem bo kiedyś też musiałam]jazdy.Tylko my dawne "blokerki" wiemy o tym.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. ta baba mnie ciekawi...ciekawe kto to byl, albo co (moze jakis alien przebrany za babe)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie masz ze swoimi chłopakami :-)
    Buziaki niedzielne

    OdpowiedzUsuń
  4. I znów wyszłaś cało z opresji. Zuch kobieta!:)A może to jakaś zielarka buszowała w tych chabaziach?

    OdpowiedzUsuń
  5. No to się nie zdziw jak MAJSTER ROBÓT WSZELKICH nie będzie chciał jeśc grzybków :))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Olu , bez Ciebie ani rusz ? jesteś kobietą wszechstronną , nie dziw się więc ,że baba bacznie Ci się przyglądała .
    Pozdrawiam Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  7. To pewnie duch chaszczy się przywlókł zobaczyć co w trawie piszczy - a nie żadna baba! Rumor robicie, więc biała dama nie wytrzymała. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ ta Baba intrygująca...chyba, że to była "Babie lat"o...a z Ciebie istny przytuliskowy działacz!Wspaniale opowiadasz:)Pozdrowienia ślę!

    OdpowiedzUsuń