To durne powiedzenie akurat w moim wypadku nigdy się nie sprawdza, bo rzadko z trzodą mam do czynienia. Co do praw i zasad gościnności, podstawową jest zapewnienie ZAPROSZONYM jadła, napoju ( w tym wyskokowego-ale to w umiarkowanych ilościach, bo zazwyczaj aprowizację goście biorą na siebie) i miejsca do położenia skołatanej głowy ( choć kołatki na razie tylko w podłodze- z wielkim zacięciem trenują Popielec-czyli Z PROCHU JESTEŚ a głównie W PROCH SIĘ OBRÓCISZ a biedne deski unieruchomione w naszej podłodze skrzypią tylko,że "nawet karnawału nie było..a już Popielec.. i ...zobaczymy jak WAM będzie wesoło gdy spotkacie się oko w oko z mrowiskiem POD PODŁOGĄ)
Tym razem GOŚĆ- POMOCNIK-TEŚĆ RODZONY. Mają z GOSPODARZEM izolować dach nad łazienką. A ROBOTNIKOM- tym bardziej należy się wyszynk ( oczywiście po robocie)
GOSPODYNI należycie się przygotowała. Zakupiła tony kiełbachy na "gryla" i.... zostawiła to wszystko W LODÓWCE MIEJSKIEJ.-zdziwiona,że kiełbasy nie można przesłać MAJLOWO-MIĘDZYLODÓWKOWO.
-Nie jesteście przypadkiem wegetarianami?- próbowała wysondować TYCH CO ICH ZNA OD 20 LAT ALE CIĄGLE POZNAJE NA NOWO
-Tylko w piątki- odpowiedzieli zgodnie OJCIEC Z SYNEM
-A zjecie na kolację WĘDLINĘ?
-Nie.... może sery, pomidor.... -GOSPODYNI wróciła do izby, bo już jedna nogą była na zewnątrz w nieudanej próbie ucieczki.
Ale i tak SIĘ WYDAŁO, bo lodówka STRASZY PUSTKĄ i jutro albo GOSPODYNI z rana nazbiera muchomorków i zeżre w ramach pokuty albo poleci "bez las" 3 km do sklepu po mięcho.
Istnieje jeszcze wariant trzeci, chyba najlepszy- ZAPROSI GOŚCI a oni PRZYWIOZĄ KIEŁBACHĘ!
WYMIENIĘ WĘDLINĘ NA EKOLOGICZNĄ MARCHEWKĘ!
środa, 8 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
bardzo lubie jak piszesz, od razu mi sie humor poprawia, mimo, ze biedna Ty, zapomnialas o kielbasie i te kolatki w podlodze, ale smieje sie w glos..hahaha. Wybacz. ;-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze goscie z walowka zjechali, a gospodarz i pomocnik sie najedli.
Sciskam serdecznie
Basia
Nieżle z rodziną zadzierasz, najpierw teściowej zasłony "przerobiłaś", teraz teścia chcesz zaorac, a następnie zaglodzic. Ty lepiej lec "bez ten las" po kiełbaskę, bo jak się chłopy wnerwią.....
OdpowiedzUsuńDobrze nakarm teścia, bo osłabnie bidula i jeszcze z dachu spadnie !
OdpowiedzUsuńMiłego dnia
mam nadzieję że postawili ten dach mimo wszystko i nie padli na dechy
OdpowiedzUsuńo kurka, a to pech z tą kiełbasą
OdpowiedzUsuńleć po to mięcho, bo kto to widział chłopów pracujących na marchewce trzymać??? ;)
pozdrawiam
Mam zamrożoną ale ekologiczną;]
OdpowiedzUsuńTo pewnie już jesteś w drodze po mięcho:) Zawsze można nazbierać jakichś grzybków, jeżyn, ewentualnie innych jadalnych części roślin;)Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMam w lodówce kilo schabu i teraz się waham... gotować obiad, czy wsiadać w auto i śmigać do Przytuliska po tą marchewkę. Bo kusisz tą ekologią :)))
OdpowiedzUsuńKochana! Trafiłaś w samo sedno , dokładnie w środek tarczy. Gratuluję spostrzeżeń. A ja już wybrałam torbę z posta z 5 lipca ( podobają mi się wszystkie , a szczególnie 2, 3 i ostatnia ) i teraz czekam na twoją propozycję co mam dla ciebie zrobić w ramach wymiany.
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno.
wrzesień to dobry miesiąc na oczyszczanie orgaznimu, myślisz że załapią tą idee ? :)))))
OdpowiedzUsuńa może jakoweś inne grzyby znajdziesz lecąć te 3 km i będzie dodatkowa wyżerak :) Swoją droga to ja przyzywczajona ejstem do takich odkryć ,my całe życie czegoś zapominamy jak wyjeżdzamy, więc rozumiem tą konsternację :)))
Jakbyś znalazła grzyby sowy to możesz zrobić z nich kotlet a la schabowy i nie musisz ganiać 3 km przez las do rzeźnika .
OdpowiedzUsuńŚwietne opisujesz swoje przygody , pomimo doła i jeszcze gorszego ciśnienia uśmiałam się szczerze - dzięki - pozdrawiam Yrsa
Chętnie zamienię kiełbasę na ekologiczną marchew:)))a jeszcze chętniej miasto na przytulisko
OdpowiedzUsuńHmmm...zaraz...a u mnie jałowcowa i wiejska. To co? Wieźć?
OdpowiedzUsuńAni jedna! Nawet sztuka się w całości nie uchowała. Wszystko mi nornice zeżarły. Pierniczę. Więcej nie sieję;)
OdpowiedzUsuń