środa, 9 czerwca 2010

NAJKRÓTSZA WYCIECZKA ŚWIATA

Dzisiaj zabrałyśmy z KOLEŻANKĄ nasze MOCNE EKIPY na wycieczkę do Toszka. Dla niezorientowanych-oprócz ruin zamku znajduje się tam zakład ZAMKNIĘTY, w którym wcześniej , czy później i tak wylądujemy.
W programie:

  1. spotkanie z Białą Damą- ULUBIENIEC ZE STEFANEM planują zdemaskowanie przebierańca, bo "zadnych duchów nie ma, ale ciekawe jak psechodzi pzez mur"
  2. teatrzyk kukiełkowy o złotej kaczce-ULUBIENIEC ZE STEFANEM planują zarąbać kaczkę, podzielić się złotem i żyć długo i szczęśliwie ( WYCHOWAWCA, czyli JA planuje profilaktykę w przerwie między rwaniem włosów z głowy-na razie własnej)
  3. zakup PAMIĄTEK-U W/W na razie brak planów. bo nie wiedzą "cy bendom miece cy inne bronie"
8.15 zbiórka- odliczają się prawie wszyscy, bo NAJGRZECZNIEJSZE DZIEWCZĘ w klasie potłukło się onegdaj na rowerze i w zaciszu domowym leczy kontuzje i "doprowadza się do wyglądu"A ULUBIENIEC w końcu "nie ściał i nie pojechał"( wychowawca pełen nadziei na spokój w czasie wycieczki)
8.17WYCHOWAWCA toczy wzrokiem po TURYSTACH sprawdzając stopień przygotowania-OK!
8.18 WYCHOWAWCA zauważa, że STEFAN zabrał na wycieczkę TORBĘ TURYSTYCZNĄ?
-Co ty tam targasz?-zainteresowałam się
-Same potrzebne rzeczy, ale mi trochę ciężko.Pomoże Pani?
Zanim zabiłam go śmiechem, dokonałam pobieżnej inwigilacji TORBY:
  • drugie śniadanie-ilości szczątkowe, bo "tak długo czekał przed szkołą,że zjadł"
  • napój-niedozwolona coca-cola, ale "przecież mogę wypuścić gaz, bo pani mówiła,że GAZOWANEGO NIE WOLNO"-DOBRZE,ŻE MA DOBRĄ PAMIĘĆ, choć krótką.
  • karty do gry- w ilościach hurtowych
  • gra elektroniczna-żeby się nie nudził w drodze
8.22 OBIECAŁAM,ŻE POMOGĘ I RUSZYLIŚMY na parking.
8.30 czekamy na autokar
8.35 czekamy na autokar-STEFAN Z BAGAŻEM wybiera się do domu- W NERWACH, ale WSZYSCY go pilnujemy
8.40 dzwoni ORGANIZATOR aby nas uspokoić,że autokar właśnie sprawdza Policja-STEFAN udowadnia wszystkim,że zna WSZYSTKIE obraźliwe zamienniki słowa "Policja"
8.45 zdenerwowany ORGANIZATOR informuje w tym momencie ZDESPEROWANE PANIE,ŻE AUTOKAR nie przeszedł KONTROLI TECHNICZNEJ- STEFAN ZNÓW się wybiera, tym razem w , siną dal jak twierdzi "SAM SE PÓJDZIE DO TEGO TOSZKA"- gwizdek WYCHOWAWCY BAAARDZO SIĘ PRZYDAJE!
8.50 ORGANIZATOR WCIĄŻ SZUKA INNEGO AUTOKARU a na parkingu zaczyna panować CHAOS I SĄDNY DZIEŃ razem wzięte- ZDESPEROWANE PANIE po raz kolejny zastanawiają się PO CO , DO CHOLERY WYBRAŁY TEN ZAWÓD?!
9.00-9.15- jak wyżej
9.15- POWRÓT Z WYCIECZKI ku niepomiernemu zdziwieniu WSZYSTKICH, połączony ze ściganiem STEFANA, który DEFINITYWNIE wybiera się do domu- powstrzymuje go jedynie nadzieja na szybki zwrot pieniędzy za wycieczkę, które chce wydać w szkolnym sklepiku.
9.30-10.50-zabawy w klasie, m.in. przebieranie za BIAŁA DAMĘ i straszenie się wzajemne połączone z telefonicznym informowaniem RODZICÓW o nieoczekiwanym raptownym końcu wycieczki ( większość wyraża zainteresowanie aby POMIMO tego ich pociechy pozostały w PLACÓWCE do PLANOWANEGO POWROTU- i trudno im się dziwić
10.50-12.30 DALEJ ZABAWA, która przenosi się na szkolne podwórko i zamiast straszenia polega na realizacji kolejnego punktu wycieczki jakim jest "polowanie na kaczkę" w tej wdzięcznej roli uciekające z wrzaskiem koleżanki a w roli bestialskich oprawców koledzy ze STEFANEM na czele
12.30- WYCHOWAWCA WYPŁACA Z WRÓCONE przez organizatora PIENIĄDZE!-STEFAN SIĘ OBRAŻA,bo:
  1. PANI nie pozwoli wydać tego w sklepiku, tylko KAŻE oddać babci
  2. trzeba iść na świetlicę, aby doczekać do 15.00
WYCHOWAWCA KOMPLETNIE TO IGNORUJE, bo czuje,że zaczyna tracić głos.
13.00-wszyscy bezpiecznie ROZPROWADZENI( świetlica, rodzice, babcie i kto tam chciał zabrać jakieś dziecko:)) WYCHOWAWCA- chrypi
13.30SIEDZĘ...w poczekalni u lekarza i czekam na werdykt-GŁOSU NIE MAM WCALE
13.50-WRACAM z werdyktem do PLACÓWKI-8 dni L- -4 dobrze,ze chociaż "mogę chodzić", bo mówić to już nie.
14.00- 20.00- telefony od zaniepokojonych KOLEŻANEK brzmiące jednakowo "HALO, HALO, HALO, NIC NIE SŁYSZĘ!!" Z ICH STRONY- I "mam zapalenie krtani" Z MOJEJ -MÓWIONE NA BEZGŁOSIE!
20.00 dziergam PO CICHU-dom zadowolony, bo NIKT SIĘ NIE CZEPIA I NIE ZWRACA UWAGI
a NIECH TAM!  Dobrze chociaż,że mogę PISAĆ!

9 komentarzy:

  1. Takiej relacji boleśnie dojrzewający Adrian Mole by się nie powstydził!

    Szkoda, że tomiszcza "jego" dzieł utknęły nam w którymś z przeprowadzkowych kartonów, zacytowalibyśmy londyńską (chyba - o zawodna pamięci!)eskapadę tegoż. Obraz podobny, tyle że z uczniowskiego punktu widzenia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczuwałam, że Stefan wyrośnie na bohatera...super bohatera Twoich opowieści. Ma chłopak potencjał. A z tym Toszkiem to może jakieś palec Boży, jeszcze by się dzieciaki wmieszały w tłum "kuracjuszy".
    Kuruj Kochana struny, eksploatuj ręce ku naszej radości (znowu splułam komputer, w końcu go nie domyję bo to kawa fusiara). Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Im dłużej czytam Twojego bloga, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że dobrze zrobiłam rezygnując z zawodu nauczycielki... A Tobie, kobieto, cześć i chwała, że Ci się chce walczyć z oporem materii ożywionej i nieożywionej;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oby gardło nie bolało i do gadania sie szybko nadawało!!!!odpocznij ale nie zaniechaj opisywania swoich zmagań codziennych...bardzo je lubię!!!Pozdrawiam Cię serdecznie!!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pośmiałam się, poparskałam, a potem naszła mnie refleksja rodzicielska - czy aby moje 2 Stefany nie są też taką zakałą, powodem do troski i nie wiem czym tam tam jeszcze ??!! Jako matka ostatnio zupełnie "nie współpracuję", o tym co w szkole wiem tylko z ust wspomnianych... A wg nich wiadomo - nigdy nic nie jest zadane, nawet jeśli było - to już jest odrobione, pani "nic nie mówiła", oceny zawsze są dobre - "na koniec to chyba nawet będę miał piątkę, no może czwórkę"...
    Na szczęście obie Panie Wychowawczynie równie cudowne jak Ty, choć każda na inny sposób.
    Szacun i dbaj o siebie!!! Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudownie cierpliwa kobieta z Ciebie.
    A Stefanek to niezłe ziółko.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam czytać twoje perypetie szkolne z rolą główną w osobie ulubieńca. Trzymaj się kobieto dzielnie, ja też się zastanawiam po ki diabeł wybrałam mój zawód, ty tracisz głos a ja leczę kręgosłup a niedługo będę biegać szybciej niż struś pędziwiatr.Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  8. jak zwykle super opowiadanko, lubie je czytac.
    Ja nigdy nie mialam zamiaru wyladowac w Toszku, do Branic mialam blizej.( hi, hi)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gdy moja przyjaciółka po 25 latach pracy zauważyła,że nie śpi 3 noce przed wystawieniem ocen, zdiagnozowała u siebie co najmniej nerwicę szkolną. Po potwierdzenie diagnozy udała się do lekarza właściwego do spraw... itd. Na miejscu wypełniła stos karteluchów i gdy zapytana przez panią w okienku o zawód zeznała prawdę, pani odezwała się w te słowa:" nauczycielki to w czwartek". Bo my to tak całkiem normalne nie jesteśmy, żebyśmy mogły z normalnymi wariatami razem w jednej poczekalni ;-)))
    Dbaj o gardło, nie gadaj, czekamy na dalsze sprawozdania.
    Buziaki, Ewa

    OdpowiedzUsuń