Wiosny jak nie widać tak nie widać ,ale słoneczko coraz bardziej udaje,ze przygrzewa ale na szczęście nie udaje ,że świeci, więc cytując za klasykiem "Nadejszła wiekopomna chwila" pora rozpocząć domowe powitanie wiosny.Prasowanie ( z wiadomych względów) odpada , pranie-też(bebechy pralki walają się
po przedpokoju), pora może wyjrzeć przez okno ...
Z jednej strony
błeeeee.........
z drugiej strony
błeeee i fuj!-O kurcze- to okna takie brudne- trzeba myć, albo KOGOŚ wkręcić ( nie taka ładna jak sprytna-pomyślałam z samouwielbieniem o sobie).Po zamydleniu ŚLUBNEMU ,że płyn do szyb jest żrący i toksyczny TYLKO dla mnie, zostawiłam go z w/w trucizną i plikiem gazet w pokoju a sama godnym krokiem udałam się porządkować SZAFĘ ( trzeba w końcu zdiagnozować przed wiosną, jakich ciuchów MI BRAKUJE-wersja oficjalna -Muszę przejrzeć ciuchy, powywalać, co trzeba,żeby DLA WAS zrobić miejsce)
Otworzyłam drzwi a ubrania powitały mnie serdecznie- sruuuuuuuuu, rzucając mi się w ramiona a następnie z czołobitnością całując ziemię u moich stóp. Na wierzchu wylądował ŻAKIET.
Jak to żakiet?-zszokowało mnie.
Ten jedyny, ulubiony, w którym mi tak do twarzy?( w telewizji mówili,że WCALE NIE MUSI SIĘ DOPINAĆ!)-KTO, ja się pytam, ośmielił się go tu wrąbać, zamiast elegancko powiesić na wieszaku?!
-Ale śmieszne- zmierzyła się z moimi podejrzeniami latorośl-Przecież ja nigdzie, nigdy, nic nie chowam (fakt).
MĘŻA nie pytam ( niech tam sobie spokojnie myje te okna)
Nagle przyszło olśnienie-BABSKI COMBER-JA!Ale co tam, odprasuje się ( jak już będzie deska) i... odpłynęłam...
-Wijesz się jak ten wąż--skomentowała KOLEŻANKA mój "seksowny" taniec-nawet ładnie..
-Łan, tu, fri yeeeee- powtórzyłam to samo przed lustrem..
-yeeeeeee.......zuuuuuu-mogła mi tam na sali lepiej przywalić krzesłem, albo podstawić haka - zrobiłabym sobie i KOLEŻANKOM mniejszy obciach. No, SEXI-PLEXI to ja na pewno nie jestem.
Zaplątany w wieszaki SYN warknięciem przywołał mnie do porządku -JA TU SIĘ PRÓBUJĘ UCZYĆ- CHCESZ POSŁUCHAĆ O PIEKLE?
Nie chciałam, bo przecież mam SPRZĄTANIE
-No to może zacznij- pogonił mnie.
OBRAŻONY CZŁOWIEK PRACUJE WYDAJNIEJ!
Po kontroli okien ( ujdzie)udekorowałam parapety
( ale się CZŁOWIEK narobił!) i zaczęłam rozglądać się za kawą, gdy nagle przyszedł do mojego zmęczonego pracą koncepcyjną ( patrz-parapety) mózgu, obraz torebki z dwiema dychami (pozabawowymi) w kieszonce.
Wszystko "wymyziane",ale gdzie torebka i moje dwie dychy?!.Przecież nie będę ZNOWU otwierać szafy!
środa, 10 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja obstaję przy tym ,Moja Droga ,żebyś książkę napisała.I to mówię i piszę całkiem serio!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ps
Ja niestety sama z tymi gazetami na parapecie a z szafy tez mi się ostatnio ubrania na szyję rzuciły.Jakoś dziwnie pomieszane z rzeczami mojej córki! o:
Peeeewnie, z kilku oficjalnych czytelników by było ( rodzina z musu i ciekawości co tam o nich, bo na razie nikt nic nie wie), ale dziękuję Ci bardzo.Gazety u mnie rządzą!
OdpowiedzUsuńu mnie też konspiracja(;
OdpowiedzUsuńOCZYWISCIE!!!Prosimy o książkę.Ciebie się tak czyta jakbyś była samą Kalicińska.A czytałaś może "Fikołki na trzepaku" w/w? Bardzo podobne w stylu.Pisz Olka, plissss.
OdpowiedzUsuńniestety czytałam tylko "całe rozlewisko" ale doczytam, doczytam a potem fiknę i kopnę w kalendarz ale dzięki za komplementy jestem naprawdę zaszczycona :)wiosenne depresja poszła w kąt- to dzięki Wam
OdpowiedzUsuńA moja depresja poszła w kąt dzięki Tobie!!
OdpowiedzUsuńA wyobrażając sobie obraz ubrań rzucających Ci się w ramiona normalnie parsknęłam śmiechem!!!
Buziaki
:))Przypomniałaś mi o brudnych oknach i wpadłam w depresję:))))))))
OdpowiedzUsuńOkna i szafy normalnie ignoruję. Toż to trzeba mieć natchnienie a nie tak z marszu...;)
OdpowiedzUsuń