wtorek, 23 lutego 2010

Najważniejsze 4 ściany i dach

Nasz meksywiejskokański styl znalazł wielbicieli!!!Niestety nie takich o jakich marzyliśmy.Na obserwacje wybrali się:
  1. bez zaproszenia
  2. bez logowania
  3. bez wiedzy rodziców
  4. z narażeniem życia swojego i policji
ale po kolei...
Pewnego pięknego dnia, gdy spokojnie wykonywałam swoją wg niektórych  podobno dobrze poinformowanych prace lżejszą niż sen zwaną naiwnie przez innych(już mniej zorientowanych) "nauczaniem"( tak jakby można było kogokolwiek, czegokolwiek nauczyć :)) "zaskoczył mnie telefon od bardzo miłego policjanta z "miasta" w pobliżu naszego przytuliska, który poinformował mnie,że do naszego domku było włamanie i gdybyśmy ewentualnie chcieli oszacować straty i co nieco odzyskać, to może należałoby się pofatygować. Na skrzydłach, to mało powiedziane-lecieliśmy te 146 km na fali wyobraźni o naszej zniszczonej chałupce.Pierwszy postój u najbliższych sąsiadów
To widok na ich dom tyle,że go nie widać, ale jest gdzieś w okolicy słupa z płynącą (nie zawsze do nas) energią
SŁYSZELIŚCIE O WŁAMANIU?!- drzemy się już od drzwi
-a...była u nas policja i mówiła
-TO NIC NIE WIDZIELIŚCIE!!?
-a...parę dachówek wam spadło, ale myśleliśmy,że to wiatr,taaakie wiatry byyyłyyy...
Okazało się,że włamywacze w liczbie 4 chłopa (najstarszy lat 15) wspięli się na dach spichlerza, zdjęli parę dachówek i przez powstałą dziurę miedzy krokwiami ( małe to i wlazło) dostali się na strych. Tam używając drąga wyrwanego gdzieś z płota wyważyli klapę strychową i już mieli cały dom dla siebie.Nabałaganili średnio, zjedli puszkę rybek, wynieśli rowerek typu "BOBO"na strych ( dalej nie przeszedł) ukradli "wszelkie kosztowności"(np. gipsowego pieska  z loterii z napisem o ironio "witamy", piłkę do nogi, z której uchodziło powietrze, lampkę nocną ze sklepu "wszystko po 4 zł" itp gadżety. Rozmiaru szkód nawet nie bylibyśmy w stanie ocenić ( o większosci z tych rzeczy po prostu zapomnieliśmy, więc nie byliśmy świadomi ich straty)Dzielna policja odzyskała je dla nas, gdy młodociani przestępcy usiłowali je sprzedać na pobliskim targu ( przypuszczam,że  z miernym skutkiem).Schwytani na gorącym uczynku wskazali stróżom prawa miejsce przestępstwa i tu HIT- policjant udał się ich śladem ( przez dziurawy dach), aby ocenić szkody. Byliśmy pod wrażeniem, szczególnie wtedy, gdy się okazało,że ta "grupa zorganizowana" miała na swoim koncie już kilka takich "włamów", w tym jeden połączony z eksperymentem "Czy pierzyna zapali się od żarówki"( niestety zapaliła się i dom poszedł z dymem). Mieliśmy więc dużo szczęścia. Po powrocie z komisariatu pies gipsowy dostał porządną burę za niedopilnowanie obejścia i "umożliwienie porwania własnej osoby"i zaczęlismy sprzątać. Dopiero wtedy odkryliśmy,że w/w przestępcy wkroczyli na drogę światowego designu rysując sprayem na rany Acutol ( polecam nie do zmycia, szczególnie ze ścian) esy floresy wokół naszych obrazków, oraz ozdabiając ściany słowami, których na pewno brakowało w stojących na półce książkach.
Jeden szczególnie wielki napis musieliśmy naprędce zastawić kredensem,że by nie gorszyć rodziny (zwłaszcza małoletnich)
"Obkopane schody" to już niestety nasze dzieło
Ale...najważniejsze,że są ściany, okna, drzwi i dach- stwierdziła komisja wnioskotwórcza w składzie: MĄŻ I ŻONA MĘŻA:)

4 komentarze:

  1. Współczuję,zdarzenie z tych mało sympatycznych,na szczęście dobrze się skończyło.

    A gówniarzy to powinni !@#$%^&*(

    Pozdrawiam i życzę dobrej nocki!

    OdpowiedzUsuń
  2. No pech, a sąsiedzi nigdy nie widzą, nawet gdy widzą...

    OdpowiedzUsuń
  3. I właśnie dlatego wolimy mieszkać na wsi na stałe!A swoją drogą nasza chałupka stała niezamieszkana przez 2 lata, zanim ją kupiliśmy i nie zginęło z niej nic...Pozdrawiamy i czekamy na więcej wieści.

    OdpowiedzUsuń
  4. Raz okradziono moje mieszkanie. To jedno z najgorszyc danych mi uczuć.

    OdpowiedzUsuń