niedziela, 19 czerwca 2011

PO WERTEPACH, czyli ....po wertepach

Planując PO RAZ KOLEJNY -na wyraźne życzenie spragnionej luksusów POŁOWICY, zwiedzanie pałacu w Sławutówku ruszyliśmy na południe , aby zaraz skręcić w prawo, bo skusił nas metalowy drogowskaz GROTY MECHOWSKIE. Ponieważ oprócz włażenia na wyżyny, równie chętnie ( wychowani na prozie J.Verne'a -Wyprawa do wnętrza ziemi) ZAGŁĘBIAMY SIĘ (bośmy ludzie z Zagłębia), aby zbadać co ziemia kryje pod skórką-NIE MOGLIŚMY PRZEGAPIĆ TAKIEJ OKAZJI!
W przewodniku wyczytałam,że to jedyna w Polsce a unikatowa w Europie JASKINIA SUFOZYJNA, co już brzmiało na tyle egzotycznie aby, po zabraniu z samochodu :
-latarek-GROTOŁAZ- zawsze przygotowany
-kurtki (to już JA , bo w jaskini zawsze zimno-i na nic wyjaśnienia,ŻE PANUJE TAM STAŁA TEMPERATURA-MNIE jest zimno i już)-BYLIŚMY GOTOWI!
-Trzeba zapytać, gdzie te groty-wydał polecenie służbowe SZEF- brodą wskazując jedyną w okolicy osobniczkę, która w momencie, gdy zamykaliśmy drzwi samochodu pakując ekwipunek, pędem wypadła z domu i dzierżąc torebkę pod pachą ,pognała w siną dal.
NIE MIAŁAM SZANS!
Okazało się jednak,że GROTY przycupnęły tuż pod drogą ,na której staliśmy
a w kasie biletowej spotkaliśmy MIEJSCOWĄ GĘŚ WYŚCIGOWĄ, która za całe 2 zł sprzedała nam BILET, życząc udanej zabawy.
-Jaka temperatura panuje wewnątrz?- zapytała ZMARZNIĘTA IN SPE
Lekko zdziwiona GĘŚ odparła krótko:
-TAKA SAMA!
I zaczęła przekładać na biurku jakieś papiery, mocno się przy tym pochylając. ŚMIAŁA SIĘ, CZY CO?
DWUOSOBOWA GRUPA GROTOŁAZÓW dzielnie weszła na teren penetracyjny.
Grota prezentowała się malowniczo w całej swej około PÓŁTORAMETROWEJ WYSOKOŚCI I OKOŁO DWUDZIESTOMETROWEJ DŁUGOŚCI.

Czas zwiedzania- ok. 3 minuty, liczba spotkań czaszki ze stropem- NIEPOLICZALNA, POZIOM RADOŚCI-NIEOGRANICZONY.

 BOHATER, jako desant ( niby,że DŻENTELMEN) wykorzystał GLOBTROTERKĘ- sam cwaniacko pokonał trasę w kucki- dziwiąc się tylko przy wyjściu:
-To już?!
GLOBTROTERKA NATOMIAST OBARCZONA KURTKĄ, APARATEM I TOREBKĄ!po ósmym zaliczeniu baranka o strop- resztę trasy pokonała  wypinając malownicze części ciała, oceniła bowiem,że kucki z racji brzucha i EKWIPUNKU nie wchodzą w grę ( dobrze,ze nie zabraliśmy linki holowniczej - W RAZIE STUDNI)
-ODPALAJ LATARKĘ!-zażądałam po minucie zwiedzania, widząc ,że  koniec ATRAKCJI jest bliski.
-Po co?- zdziwił się WŁAŚCICIEL LATARKI, rozglądając się po rzęsiście oświetlonym przez lampy elektryczne wnętrzu.
-BO MOŻE ZA CHWILĘ BĘDZIE ZA PÓŹNO!-WIESZCZKA trochę tylko się spóźniła i pomysł nie wypalił- JUŻ BYLIŚMY NA ZEWNĄTRZ!
-Mogłem ci kazać założyć kurtkę-DOWCIPNY jak zwykle błysnął intelektem
-ALE TEMPERATURA PRZECIEŻ TAKA SAMA!!!
Fakt- to najcieplejsza jaskinia w moim życiu:)
-ALE BYŁO RADOŚCI!- wesolutko pożegnała nas GĘŚ i ze swoją torebeczką popędziła z powrotem do domu.
Moje odzienie nie nadawało się niestety do kontaktów  z cywilizacją ( KTO CI KAZAŁ CHODZIĆ NA KOLANACH?!), zmieniliśmy plany i ruszyliśmy w stronę przeciwną.
I całe szczęście!
W przeciwnym razie nie dotarlibyśmy do miejscowego kościoła-PEREŁKI, parafii o XIII-wiecznej historii i co rzadko się zdarza- DOSTĘPNYM WNĘTRZU


ALBO PARAFIA MYŚLIWSKA,ALBO PARAFIANIE MAJĄ PROBLEMY Z WIERNOŚCIĄ
-Dokąd ta droga prowadzi?-zapytaliśmy przechodzącej panienki
-Do Domatowa...chyba-odparła
DROGOWSKAZ POTWIERDZIŁ
i po paru kilometrach jazdy po leśnych wertepach- właśnie w Domatowie-DROGA NAM SIĘ SKOŃCZYŁA!-tzn. KIEROWCA ODMÓWIŁ JAZDY PO WERTEPACH.
PILOTKA wytyczyła  zatem trasę  cywilizowaną a w bonusie dostaliśmy zaraz za Leśniewem ( wieś z tartakiem, marketem i klubem fitness!!!!)
jeziorko z miejscem biwakowym i o ile natura prezentowała się pięknie, to miejsce biwakowe z wiatą , kominkiem ( ktoś naprawdę się napracował) było zdewastowane i dlatego fotek brak!
WERTEPY I POBOCZA DAJĄ RÓWNIEŻ WIELE RADOŚCI!:)

16 komentarzy:

  1. Kochana jak zwykle super opisana wyprawa. Uwielbiam czytać twoje posty. Wycieczka super i bardzo ciekawa . Szkoda że bliżej nas nie ma takich jaskiń. Chętnie bym pozwiedzała takie wnętrza;-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Super grota, jakby sam Gaudi ją zaprojektował, tylko malutka. Rogi imponujące, co te parafianki wyprawiały, że takie olbrzymie? Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż za wyprawa :), Wy to macie fajne przygody ! Uwielbiam Twoje posty :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze w niedzielny poranek przeczytać Twoje posty , humor na resztę dnia gwarantowany .
    Pozdrawiam Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie bardzo oryginalny kościółek a grota niczego sobie (;
    Pozdrawiam
    Pat

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie się wybieramy poraz kolejny w tamtą okolicę. Nie miałam pojęcia, że tam tyle fajnych miejsc do zobaczenia. Dzięki za wskazówki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ależ cuda sama natura stwarza!

    OdpowiedzUsuń
  9. ja tam chce byc i juz .slychac jak tupie nozka?;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mi się podoba Wasz wypad w groty :)) Bohater uroczo uśmiechnięty, pewnie Twoja niska pozycja tak go zachwyciła :)
    Tyle radości z tych 20m wynieśliśmy wszyscy :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetna wyprawa...nawet po wertepach :-)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. myślę, że recepta na twoje poczucie humoru taki w tym, że najważniejsze to cieszyć się drobiazgami w życiu i patrzeć na nie bardzo uważnym okiem:) dzięki za kolejna wyprawę:)

    OdpowiedzUsuń
  13. oj znając mnie cyrała bym na pewno i nie weszła tam :P
    :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja uwielbiam wertepy! Jak ma do wyboru dobrą drogę główną i wyboistą polną, to zawsze wybieram tę drugą. Jadąc wertepami można odkryć niesamowite cuda, zapomniane wsie i zniszczone kapliczki -uwielbiam to i zazdroszczę wycieczki po takowych.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzięki za cudowne opisy Waszych podróży.

    OdpowiedzUsuń