Gdzie dodajmy- jej miejsce. Nic nie trwa wiecznie, więc chcąc a raczej "nie za zbytnio chcąc" musiałam podążać w ślad za ŚLUBNYM, który niestety nie wybrał branży edukacyjnej a zadowolił się pracą lżejszą niż sen i w związku z tym jego urlop to 26 dni ( ale na pociechę jego wszystkie ubrania robocze noszą logo GPW-a niech tam sobie każdy rozszyfrowuje jak chce).PODĄŻYŁAM na własną zgubę a raczej na zgubę mojego WYBUJAŁEGO EGO, które doznało w związku z tym stłamszenia- BEZWZGLĘDNEGO i unicestwienia-OSTATECZNEGO. A zaczęło się jak zwykle NIEWINNIE...
URODZINY RODZICIELKI- ŻYCZENIOWY TELEFON przepisowo wykonany ( jeszcze ze wsi,żeby nie było,że zapomniałam)-skomentowany- "I tak NIE BYŁAŚ PIERWSZA....ale jak wrócicie zapraszam na ciasto"
I już coś wtedy powinno zapikać ostrzegawczo w moim otumanionym szukaniem połączenia internetowego mózgu ( przypuszczam,że wykorzystałam w końcu WŁASNE FALE MÓZGOWE i stąd na analizę rozmowy i dedukcję-PO PROSTU BRAKŁO).
Po powrocie, czyli wniesieniu tobołów, rozpakowaniu tobołów, SZYBKOWZROCZNEJ OBIEGÓWCE (czyli dyskretnej w moim mniemaniu kontroli stanu zapuszczenia domu przez młodzież)-zapadłam z filiżanką kawy w fotelu, ale na krótko, bo do rzeczywistości przywołał mnie szczebioczący w słuchawce głos RODZICIELKI:
-Zmęczona?(a kto by tam czekał na odpowiedź)TO MY DO CIEBIE PRZYCHODZIMY!Przyniosę ciasto, bo pewnie nic nie masz...brzdęk - to odgłos opadającej szczęki i słuchawki.
MY- na szczęście nie oznaczało tym razem WSZYSTKICH KREWNYCH I ZNAJOMYCH KRÓLIKA ale SIOSTRĘ ("jedyne moje dziecko, które ma dobre serce"- cytat WIADOMO CZYJ) z rodziną (dziś "rodzina" małą literą bo nie o niej ale zasługuje na odrębny post).
Nawet nie zdążyłam nadać SOS do KOLEŻANKI- JUŻ BYLI.
I dobrze, bo:
- bardzo ich wszystkich lubię
- lubię również świeżo pieczone ciasto
- byli PO KAWIE, więc mojej nie wypili
- poinformowała obecnych o procederze
- zadała druzgocące pytanie z zakresu "po co ci tyle toreb" i w dodatku tupiąc nóżką czekała na odpowiedź
- zażądała demonstracji NATYCHMIASTOWEJ
- oceniła jak przystało na RASOWĄ KLIENTKĘ-"U nas w chińskim sklepie takie są po 2,99 zł"
- posumowała działalność "No tak ,jak za człowieka WSZYSTKO w domu DZIECI robią, to mu się nudzi i MOŻE WYDZIWIAĆ, nie to co ja -SAMA - WSZYSTKO I ZA WSZYSTKICH"
-Szkoda,że nie dałam ciasta SIOSTRZE, bo ty masz czas- upieczesz sobie!
Oczywiście rzuciłam się jak szalona do oddawania ciasta, ale SIOSTRA ( WIEDZIONA PEWNIE SIOSTRZANĄ MIŁOŚCIĄ I SŁYNNYM DOBRYM SERCEM) wypuściła ZATRUTĄ STRZAŁĘ:
-U NAS CIAST NIKT NIE JE!, ale JEJ WOLNO, bo odzew z kanapy był pokojowo-łagodzący:
-I dlatego masz taką figurę...
Tu już nie wytrzymałyśmy i gruchnęłyśmy JAK GRUCHY a MAŁŻONEK,żeby jak się wyraził "nie patrzeć na rozlew krwi podyrdał do świątyni i na głosowanie. Gdyby NA MNIE GŁOSOWAŁ moje EGO może choć trochę by się podbudowało a tak to.... pozostają TORBY:)
Cudne te torby, ale... co ty z nimi robisz? Do każdej bluzki inna?;)
OdpowiedzUsuńzbieram - na przyszłoroczny jarmark:) wciskam komu się da i ( i nawet kiedyś KTOŚ mi zapłacił-DZIĘKI KOLEŻANKI) a teraz mnie ZAINSPIROWAŁAŚ- ZACZYNAM "doszywać bluzki" :)
OdpowiedzUsuńTeż mam taką fajną rodzinkę...na pocieszenie powiem Ci, że siostrę fajniejszą od Twojej- jej strzały przeszywają na wylot i to w kilku miejscach...
OdpowiedzUsuńWitam w klubie kochanych inaczej:)))
Pozdrawiam,
Magda
A te torby bardziej mi się podobają niż te od Chińczyka i z pewnością pożyją dłużej niż do pierwszego prania...
OdpowiedzUsuńha ha jak zwykle barwna opowieść a torby mi sie podobają na jedną mam nawet chrapkę ale przed wakacyjnymi wypadami to mi mój Osobisty chyba konto zablokuje...!:) pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńTorby są cudne i żadna taka od "chinczyka" się nie umywa!!!! Nie znają się PROFANY ;)
OdpowiedzUsuńA ja nie mam siostry.:( A przydałby mi się taki wybitnie, skrajnie wypAszczony sioster co by mnie raz dwa ustawiał do pionu.:) Torby super, a ta najniżej najfajniejsza:)
OdpowiedzUsuńhihi, witam w klubie rodzinnkiwiedzącejzawszelepiejodciebie ;)
OdpowiedzUsuńtorby fajne, więc szyj dalej i nie przejmuj się "chinczykami" :)
pozdrawiam serdecznie
Torby są piękne i jedyne w swoim rodzaju ;) a rodzinki się nie wybiera, jak mawiają, można się chociaż po ich wyjściu pośmiać ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJakbym czytała o sobie, swojej mamusi i kochanej siostrzyczce o gołębim sercu. Tylko Ja jakaś taka z "betonu"...
OdpowiedzUsuńTorby boskie !
Ściskam
U "chińczyka" po 2,99, ale gdybyś zaproponowała swoje, to by pewnie wzięły po trzy i zadawały szyku. Oczywiście nic Ci nie mówiąc o ochach i achach, jakie by wzbudzały w swojej okolicy. Bo by Ci sie jeszcze w głowie przewróciło, woda sodowa, albo co... Rodzina jest po to, żeby "tfurcę" inspirować. A nic przecież tak nie inspiruje jak niezrozumienie u współczesnych i ból istnienia ;))))
OdpowiedzUsuńPS granatowa torba - boska!!!!
Świetne te twoje torby, obserwuję je już od jakiegoś czasu ;))) I nawet chyba się przymierzę do uszycia takiej, bo ja torby uwielbiam pasjami :)))
OdpowiedzUsuńZ chińskimi torbami bym nie paradowała , ale z Twoimi owszem , a już na pewną z tą granatową
OdpowiedzUsuń/ do granatowej bluzki z białymi stębnówkami/i z tą ostatnią z haftowaną wstawką /do turkusowej bluzki w białe kwiatki /.
Mam dwie siostry , ale Pan Bóg był łaskawy,
a Tobie pewnie postanowił w dzieciach wynagrodzić.
Pozdrawiam Yrsa
dzięki za wsparcie wszystkim-moje ego znowu przyjęło pion :) ale żeby było "po sprawiedliwości" to nie jestem aż tak bardzo uciemiężona, bo potrafię (czasami ) tak się odgryżć,ze się sama sobie dziwię:)
OdpowiedzUsuń...i przynajmniej cos sie dzieje...hahaha.
OdpowiedzUsuńA twoja rodzicielka niechaj sobie okulary zalozy , bo chinskie to fabryczna produkcja , a twoje zrobione z sercem i wloasnorecznie...wiec jest pomiedzy bardz, ale to bardzo duza roznica!
Ciesze sie ze moje wytworki sie podobaly i bardzo dziekuje za odwiedziny!
Buziaki
magdalena