poniedziałek, 5 kwietnia 2010

WŁAŚNIE,ŻE SMUTNO czyli ŚWIĄTECZNA DEPRECHA

No i leje! zamiast świątecznego PRYSKU, PRYSKU ŚMIGUS -DYNGUS, poczynionego najczęściej w dawnych czasach wodą kolońską, utrwalającą kobiece fryzury lepiej niż najlepszy lakier, mamy LAŃSKO  z NIEBA .
JA na pewno sobie zasłużyłam, ale żeby WSZYSCY?
Raz chociaż prognoza pogody mogłaby się nie sprawdzić.Ale nie! Akurat dzisiaj sprawdzalność- 200 procent. A miało być tak pięknie...
MĄŻ- WOLNY (w sensie zawodowym oczywiście-nie cieszcie się ,że  "z odzysku znów na rynku"), planowana  całodniowa wycieczka w plener, cudowne okoliczności przyrody....i KICHA!
-Spożycie alkoholu w narodzie znacznie wzrośnie-prorokuje TEN, KTÓRY WYKRĘCAŁ WCZORAJ FLASZKĘ po cytrynówce,żeby sprawdzić, czy coś jeszcze zostało
-U nas NIC NIE MA-przytomnie zareagowała TA, KTÓRA JAK CERBER PILNUJE BARKU-czyli JA
-Jak to NIE MA?-zdziwił się WSZTRZEMIĘŹLIWY.Jest WINO!
-MOJE!
-Boś MOJĄ cytrynówkę wychlała BORÓWKO-PIJANICO!
-NA DNIE BYŁO!
I na tym uroczym przekomarzaniu się z przerywnikiem na "znak pokoju" w świątyni upłynęło nam słodko przedpołudnie.
Przy południowej kawie podrasowanej kremem czekoladowym "na bazie" alkoholu, ponuro snuliśmy wizję kolejnego dnia "na łonie"(czyli w rodzinnym kręgu).To nie tak,że nie lubimy się wzajemnie. Naprawdę chętnie spędzamy ze sobą czas.Ale, gdy mam do wyboru TEATR (np. przyrody) I CYRK(bez przykładu, bo jeszcze KTOŚ przeczyta i zabije) wybieram raczej TEATR.
-Zawsze mogę szydełkować cały dzień- zaproponowałam
-A JA  co? Wiertarę włączę?ŚWIETO przecież...
-Można poczytać..ale ciągle czytamy
-Żebyś tylko nie siedziała CAŁY DZIEŃ w necie
-A kto siedzi!?-oburzyłam się a ŚLUBNY poleciał po lustro.
Wywaliłam CYCKI ...indyka na stół, ale okazało się,że i na tym polu nie mam nic do zrobienia, bo mamy żarcia jeszcze na dwa dni.
Jednym słowem TRZEBA ZAPROSIĆ GOŚCI!-POMOGĄ!
Będzie się można pochwalić własnoręcznie (MĄŻ) wyskrobanymi PISANKAMI
  1. Z akcentem PRZYRODNICZYM
2.Z akcentem BARANKOWYM (że niby On tez jak BARANEK)
3.Z akcentem PRZYTULISKOWYM (bo tęsknimy)
ŻONA-nie ma czym, bo ŻONINE jedzenie już zeżarte ( widać dobre było) a MĘŻOWYM -NIE CZĘSTOWALI!
DZIECI-byle dać  im spokój,to pochwalą się NIEWIDZIALNOŚCIĄ(po porannym śmigusie urządzonym przez mamusię-PRZEPROWADZAJĄ SIĘ!)
JEDNYM SŁOWEM-ZAPRASZAMY!

3 komentarze:

  1. Smutno, bo co dobre to sie szybko konczy :(. Ale od czego te pyszne poprawiacze humoru w buteleczkach i karafeczkach:)(chyba, ze tez sie skonczyly). Pisanki-drapanki extra. Pozdrawiam prawie poswiatecznie:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zapraszacie, to ja jestem chętna!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak u Ciebie zawsze tak śmiesznie-to ja też się wpraszam!!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń