Bajeczny dzień!
Brat i bratowa poobwozili mnie po sklepach wszelakich (bo sami spragnieni cywilizacji)-też się lubią "ciorać".MĘŻA zapobiegawczo zostawiliśmy w domu, bo on się NIE NADAJE. Trochę poburczał, że "ma wolne" i właściwie to mógłby jechać WSZĘDZIE Z NAMI- BYLE NIE DO SKLEPÓW, co zostało przyjęte taktownym "Ha, ha, ha" i bez żadnych wyrzutów sumienia zostawiliśmy SAMOTNEGO WYCIECZKOWICZA w domu z obietnicą,że wkrótce wrócimy.Nasze WKRÓTCE- trwało SZEŚĆ GODZIN!, podczas których ( oprócz odbierania telefonów od ZOSTAWIONEGO W DOMU , z pytaniem "To KIEDY wracacie?") przeoraliśmy chyba wszystkie supermarkety w okolicy.Ja-zadowolona jak druhna na weselu , bo do niektórych musiałabym jechać z "nakładem sił i środków"-a tu hyc! srebrną strzałą i już można oddawać się nałogowi,żeby potem być na odwyku.
HAMULCOWEGO ZABRAKŁO i BRAT próbował godnie go zastąpić:
-Nie kupuj tego czasopisma z torbą- to BADZIEWIE
-Ale kolor modny
-I do czego Ci pasuje?
-Do MODY!
-Przecież torby PODOBNO szyjesz SAMA!
Tym argumentem mnie załatwił i odłożyłam " badziewie" na półkę.Ale jak się okazało tylko chwilowo, bo w następnym markecie, po rozdzieleniu się z rodziną PRZYPADKIEM zajrzałam do PRASY I BYŁA!
ŚWIECIŁA SWOIM niebieskim blaskiem i wołała "KUP MNIE!"
NIE MOGŁAM SIĘ POWSTRZYMAĆ!
Po popełnieniu zbrodni szybko opuściłam miejsce zdarzenia lżejsza o całe 11,99, ale z duszą ciężką jak ołów.Na pasażu zauważyłam zbliżającego się POMOCNIKA HAMULCOWEGO, którego kiedyś nazywałam BRATEM. BŁYSKAWICZNIE usiadłam na ławeczce używając TORBY jako podkładki pod moje delikatne pośladki.
-Na czym ty tam SIEDZISZ?-zainteresował się RODZINNY BOREWICZ
Przez moment wybierałam warianty:
- A CO TO TU LEŻY? KTOŚ ZOSTAWIŁ- NIE ZAUWAŻYŁAM!
- Prawdę
-NA GRZECHU!!!!-odpowiedziałam
Skomplementował moją nową torbę- "Ja TEGO nie wnoszę do domu, żeby nie było NA MNIE!"( a właśnie chciałam go prosić,żeby współuczestniczył w przemycie.)
Wtedy PO RAZ PIERWSZY POCZUŁAM, że SZARA RZECZYWISTOŚĆ PUKA DO DRZWI i zaczęłam się zastanawiać, jak to jest spać na wycieraczce, gdy MĄŻ zobaczy zakup.
( nie zobaczył, bo jednym płynnym ruchem wrzuciłam go pod łóżko- przydał się "trening szmatkowy", czyli rzucanie szmatą do celu (zazwyczaj DZIECI) i na odległość ( za oddalającym się MAŁŻONKIEM- ale to baaardzo rzadko))
POTEM BYŁA ZNOWU CHWILA W RAJU- zabrali mnie do knajpy, gdzie nie musiałam NICZEGO przygotowywać , ani MYĆ GARÓW i naprawdę NIEWAŻNE,że klientelę lokalu stanowiły dzieci w młodszym wieku szkolnym i JEDEN DOROSŁY PAN-RONALD MC DONALD-i tak mi się podobało!
W IKEA wypiliśmy darmową kawę, nakupowaliśmy (głównie ja) bzdetów, ale z uzasadnieniem
-Te kolorowe osłonki na tealighty W SAM RAZ na cytrynówkę ( nieistotne,że już jej nie ma)
-Kupuj, przyda się!
Optymizm nas nie opuszczał aż do kasy, ale i potem nie było najgorzej.
W domu niestety musiałam się tajniaczyć z zakupami, bo WYKOPANIE Z WŁASNEGO DOMU-BOLI
I znowu SZARA RZECZYWISTOŚĆ PUKA DO DRZWI-człowiek we WŁASNYM DOMU musi być jak TAJEMNICZY DON PEDRO, tyle że bez SMOKA WAWELSKIEGO w roli antagonisty.
Godnie zastępuje go MĄŻ!
CARRRRRRAMBA!
Oj ubawiłam siępo pachy:DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD!!
OdpowiedzUsuńNie martw się - mam tosamo, witamy w klubie:)
Mój mąż robi tylko jeden wyjątek : nie dziamga za materiały,kóre namiętnie i z uporem maniaka kupuję:DDDD Ale np. za buty - jazgot, że ho ho
Za cudną ramkę w której ostatnio pokazałam samplerek wyszywany krzyżykami nie odzywał się parę godzin - szok, co za upór, prawda????
Wiem, że mnie rozumiesz:))))
Pozdrawiam serdecznie:)
A stare predmioty oczyść.Po prostu. Umyj ciepłą wdą z dodatkiem soli święconej i pomyśl zwyczajnie i po ludzku -ciepło o poprzednich właścicielach. Mi pomaga.
Kochana,ja tez tak mam.Nikt by tego lepiej nie opisał!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
te chłopy to nas wykończą, pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńHa ha ha szara rzeczywistośc ...Witam w klubie:)))Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńCholerka, a może ONI maja jakiś dodatkowy chromosom, gen skrzywiony albo implant, który IM dzwoni w głowie na widok "niepotrzebnego badziewia". Tylko dlaczego to ustrojstwo nie działa w sklepie ze śrubkami (tych trzeba mieć w domu zawsze zapas jak na wojnę), wiertarkami i tym podobnym ... badziewiem. :)))))
OdpowiedzUsuńhahaha istna prawda!!!Jak Oni to robią...ja nie wiem, ale za to wiem jak załagodzić rozdrażnionego Lwa...miziając i mrucząc do uszka...często działa!!!Pozdrawiam i fajniusie zdjęcie początkowe!
OdpowiedzUsuńPodpisuję się obiema rękami. Ja tez tak mam! Mój mąż ogląda jedynie torby z jedzeniem, pozostałe szybciutko lądują w szafie, albo kamufluję w małym pokoju...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i dziękuję za miłe słowa. A z zakupami... cóż Oni też je lubią choć nigdy nie przyznają się zwłasza przed Nami. Lepiej zdecydowanie schować lub opóźnić pokazanie, a później ze słodkim uśmiechem powiedzieć -To juz dawno kupiłam, nie pamiętasz?! i jeszcze nas przeprosi za brak uwagi....
OdpowiedzUsuńAle się uśmiałam :-)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci że mam kuzynkę butokupowaczkę ;-) Byłyśmy kiedyś na zakupach razem i nabyłyśmy po parze butów. Jakieś było moje zdziwienie gdy przed drzwiami domu jej para butów wylądowała w moich rękach z tekstem: "P. nie może się dowiedzieć że znowu kupiłam buty !" I nagle miałam dwie pary butów TAKICH SAMYCH w dwóch rozmiarach :D Nie pamiętam co na to P.
Ależ się uśmiałam, świetnie to opisałaś!A u nas odwrotnie ;) To ja dziamgam - słusznie oczywiście przy tych kołkach, klejach i innych mało używanych, ale ciągle kupowanych rzeczach, za to mój mężuś nie zauważa moich zakupów, a jeśli jakimś sposobem załapie, że czegoś wcześniej nie było - przekonuję go ceną, a że kolejna świeczka, której i tak nie zapalę, żeby nie zniszczyć ?;)
OdpowiedzUsuń