niedziela, 14 lutego 2010
o kupowaniu
z kupowaniem domu 150 km od domu jest jak z jedzeniem ciastka przez szybę w cukierni-niby wiesz jak smakuje...ale co z tego?!Po obejrzeniu naszej chałupy dookoła jednogłośnie
( tu w znaczeniu,że tym jednym głosem byłam ja)
podjęliśmy decyzję o zakupie.GOSPODARZ (czyt. sprzedawca)obiecywał 30 arów i rezydencję a u notariusza okazało się,że to 17 arów i wiekowa chałupka bez wygód, należąca w dodatku do do jego chyba stuletniej matki staruszki, która jak się okazało była w dodatku niepiśmienna-Jak to pani nie potrafi się podpisać?-zdziwiła się notariusz. A kto tu się podpisał w dowodzie?zapytała
-Ja tam nie wiem, ale nie ja, bo ja pisać nie umiem-rezolutnie odpowiedziała pani Józefka a nam szczęki grzmotnęły o podłogę. Na szczęście odcisk palca(potwierdzony w majestacie prawa) wystarczył.Gratis dostaliśmy widocznego na zdjęciu puszczyka ,ale to już inna historia
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zaczełam czytanie iiiiii czytam i czytam od końca tzn od początku i już chyba wiem, że jedno nas łączy-remonty katastrofalne.
OdpowiedzUsuń