NAM NA PEWNO TAK!
- W tym roku jedziemy prosto do niego- zapowiedziałam pamiętając JAKIMI słowami nas obrzucił, gdy w ubiegłym roku samowolnie i bez należytych konsultacji skręciliśmy do Kazimierza Dolnego.
-A co ja się będę spieszył-KIEROWNIK I JEGO KIEROWNICA mieli jak zwykle zdanie odrębne i dzięki temu z wizgiem słyszanym w całych Puławach, skręciliśmy w ostatniej chwili w tzw"rejony zakazane"
Fara, chociaż odnowiona przywitała nas głuchym szczęknięciem zamków i mogliśmy ją oblecieć tylko dookoła (KIEROWNIK sugerował nakolannie,że niby GRZESZNA KOBIETA U BOKU JEGO-ale walnięty sójką w bok ,dobrowolnie zresetował POMYSŁA).
W kościółku " na górce" szopka mniej klimatyczna niż w roku ubiegłym- poszliśmy się pocieszać do galerii, których na szczęście jest mnóstwo.
Właśnie wybierałam szklaną zawieszkę
w galerii Bibelot, a SKĄPIEC za moimi plecami analizował ceny filcowych toreb- radośnie stwierdzając,że skoro MAŁŻONKA SAMA SIĘ OTORBIA-ON MA WIEEELKIE OSZCZĘDNOŚCI- telefon zasygnalizował ZAGROŻENIE!
Dzwonił TEN , CO NIE POZWALA NIGDZIE SKRĘCAĆ!
-Taaaaak- starałam się, aby mój głos nie brzmiał absolutnie kazimierzowodolnie.
-No i gdzie wy jesteście?- on również starał się , aby jego głos nie brzmiał podejrzliwie-potępiająco.
-Mamy MALUTKĄ przerwę na rozprostowanie nóg- KIEROWCA ZARZĄDZIŁ! dodałam na usprawiedliwienie- JA NIE CHCIAŁAM!- wypsnęło mi się, zanim ugryzłam się w język.
-A w jakiej miejscowości PROSTUJECIE TE NOGI?- głos BRATA ociekał słodyczą a ja wiedziałam,że jestem ZGUBIONA!
Zanim zdążyłam zadecydować oszustwo , czy prawda- problem rozwiązał się sam.
-POZNAŁEM PO GŁOSIE,ŻE ZNOWU SIĘ SZLAJACIE PO TYM PIERDZIELONYM KAZIMIERZU-zagrzmiał BRAT ( a ponieważ o 12 lat młodszy- zawsze takie teksty bardzo mnie bawią- DOROSŁA SMARKATERIA- NIE MA CO!)
-Proszę mi tu nie wyzywać, bo W KULTURALNYM TOWARZYSTWIE JESTEM- odpowiedziałam z godnością, nie zważając na to,że KULTURALNE TOWARZYSTWO akurat w tej chwili obskakuje mnie jak pinczerek buldoga i nachalnie "a co?, a co?, a co?" SIĘ DOPYTUJE-oddałam słuchawkę WŚCIBSKIEMU.
-Mamy dwie i pół godziny czasu!- oznajmił po zwróceniu telefonu we właściwe ręce-CHYBA NA NAS CZEKAJĄ!
Po tym odkryciu pognaliśmy jak sarny na polowaniu do naszego BŁĘKITNEGO GROMU, który zaskoczył nas częściową ślepotą- prawe światło nie działało!
-Nie pojadę po nocy jak jednoślad, bo mnie kto skasuje- podjął słuszną decyzję KIEROWCA , ale w galeriach -ŻARÓWEK nie było!
Po godzinie ( podzielonej pół na pół na poszukiwania i gmeranie pod maską)- ruszyliśmy!
BRAT na szczęście nie zamknął się na głucho i dostaliśmy NAJLEPSZY APARTAMENT
POKÓJ Z CHOINKĄ I DOSTĘPEM DO KOTA
oraz niechętną obietnicę- wycieczki do Lublina ( w którym, jak twierdzi MIEJSCOWY nic nie ma)
PS. Torba uszyta w ramach oszczędności- filc i świąteczne bombki w jednym!
Pozdrawiam noworocznie. Mam ostatnio DUŻE zaległości w podczytywaniu Twojego bloga, co (czego?) NIE OMIESZKAM NADROBIĆ w najbliższym? czasie!
OdpowiedzUsuńTorbów zazdraszczam po cichutku ;-)
Ja byłam w Lublinie i bardzo miło ten pobyt wspominam:))) Wizyta obowiązkowa!!!
OdpowiedzUsuńEch dajnie Wam! Dawno już KD nie byłam, a galeryjki tamtejsze najlepsze na wybieranie "duperelek" do domu :) Torba piękna! Przed następnym okresem świątecznym zgłoszę się po taką :)
OdpowiedzUsuńmiało być fajnie - ale dajnie też ma swoją wymowę ;)
UsuńOch, relaks w lesniczowce! Marzenie... :-)
OdpowiedzUsuńLublin jest piekny! A freski w kaplicy Sw. Trojcy na Zamku to absolutne 'must see'
Pozdrawiam
A
Macie świetną "metę" na wypoczynek.
OdpowiedzUsuńUściski noworoczne
Fajnie piszesz :-)))
OdpowiedzUsuńTaki BRAT to skarb jednak :-)
Piękny dom:-)))
OdpowiedzUsuńgłosem brzmiącym kazimierzodolnie powiem ,że taka torbisza jes obłędna :D
OdpowiedzUsuńWschodnie rubieże pociągają i mnie ;)) Kaziemierz ciagle w planach, i Lublin... ech, nie moge się doczekać lepszych czasów i dzieci starszawych ;)))
OdpowiedzUsuńPomyślności w nowym roku:)
OdpowiedzUsuńTomaszowa
Piękna ta chata! Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! ;)
OdpowiedzUsuńw pięknym domku ten Twój brat mieszka:)))
OdpowiedzUsuńTeż bym skręciła do Kazimierza, nie bacząc na pogróżki - jakże Cię rozumiem;) A "pokój z dostępem do kota" - cudne:)))
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego w nowym roku, pozdrawiam:)
Byłam w Kazimierzu Dolnym tylko raz w zyciu - w czasach durnych, chmurnych i mam bardzo mgliste wspomnienie po pobycie tam.Ale chetnie bym sie wybrała ponownie i odświezyła pamięć...Więc z ciekawością przeczytałam Twego posta i jak zwykle uśmiałam sie z Twoich, specyficznych, dowcipnych nazw i ogólnie zabawy słownej...:-))
OdpowiedzUsuńNo, to od Brata, na Wschód, macie już najwyżej "dwa kroki". :D
OdpowiedzUsuńUściski
Ojej, domek z pierwszego zdjęcia śliczny!
OdpowiedzUsuńTo Twojego brata???
Nooo, to ja bym faktycznie ten Kazimierz sobie darowała... ;)
W kazimierzu bylam tylko raz, ale nie dziwie sie ze Was tam ciagnie;) Mam nadzieje ze i ja kiedys to piekne miejsce odwiedze.
OdpowiedzUsuńWypoczynek u brata w takich okolicznosciach to nie lada atrakcja:) Podziwiam brata za taki "zyciowy wybor".
Pozdrowienia noworoczne!
Ja tam stale bym skręcała, dO Nałęczowa, na przykład. Kocham te okolice, a tak mam daleko.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się chęci skręcani...
OdpowiedzUsuńJa bym też skręcał ...
I skręcałem, jak tamtędy kiedyś jeździłem...
Szkoda, że teraz już rzadziej!
Ostatnio z janowieckiego brzegu tęsknie popatrzyłem na drugą stronę Wisły...
Pozdrawiam serdecznie
Kordian
Taką architekturę poznałam jeżdżąc do córki na kresy wschodnie.Obwożą mnie po okolicach i ja z zachodu nie mogę się nadziwić
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Uwielbiam kresy wschodnie:) i zazdroszczę wycieczki. Relację przeczytałam jednym tchem, a drugim zachwyciłam się torbą:) Cudo! Pozdrawiam cieplutko. Ania:)
OdpowiedzUsuńO widzę, ze i Ty gościłaś na kresach wschodnich..z tą różnicą, ze ja na górze (okolice Białegostoku) a Ty na dole (okolice Lublina)..mieszkałam w Lublinie kilka lat jak zaczynaliśmy z moim obecnym Mężem..właśnie pod zamkiem w Lublinie stwierdziliśmy, ze chcemy być razem:) mam więc do lublina bardzo sentymentalny stosunek - sama rozumiesz..poza tym lubię to ich Stare Miasto, które na szczęście nie jest wypacykowane..jeszcze:) Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńkorci mnie wybrac sie w tamte strony:))
OdpowiedzUsuńOlqa, nie pamiętam, skąd do Ciebie przyszłam, ale czytam Cię od dawna. Dla takiej leśniczówki opłaca się latać po lesie! Latałabym i bez niej.
OdpowiedzUsuńNa wschodzie Polski najbardziej zadziwiły mnie tamtejsze cmentarze (w okolicach Przemyśla). Kompletnie inne niż tutaj (Wielkopolska), zwłaszcza te starsze, ale niekoniecznie. Tam grobowce idą w górę i wyglądają jak małe domki. Niektóre z nich to prawdziwe perełki.
Pozdrawiam
Och Olu jak mi dobrze robią Twoje posty! :) Właśnie odrabiam literacko-blogowe zaległości, bowiem w Twoim przypadku to literatura rozrywkowa jest! Zawsze!
OdpowiedzUsuńPiękna choinka u Twojego Brata w udostępnionym apartamencie, a "dostęp do kota" - to już naprawdę do opatentowania :) .
Szkoda tylko, że jak już byliście w trasie - nie pojechaliście dalej i nie dojechaliście do nas ;) Skoro jednak obieracie niekiedy wschodni kierunek, postaram się jednak namówić Was - na przykład latem, kiedy nie użerasz się z Tajfunami i Jemupodobnymi - na dodatkową wyprawę krajoznawczo-towarzyską.
Ściskam tymczasem i dalej czytam.
Kasia
Nieźle piszesz. Gdybyś jeszcze nie podkreślała, co jest WAŻNE, co ŚMIESZNE , gdybyś się tak bardzo nie siliła, że było śmieszniej niż było,
OdpowiedzUsuńbyłoby fantastycznie. Pozdrawiam, Anka
Mam tylko NADZIEJĘ,że to nie TY Anno B. ( od torbich), bo jesli mnie i tu namierzyłas- polegnę!:)Dzięki za rady i pozdrowienia. Idę silić się dalej.
Usuń