Dlatego z SZACUNEM I PODZIWEM NA STOJĄCO (o ile na to pozwoliłoby chwiejące się ciało i nogi przygniecione opasłym kotem) wspominam ostatni wypad do przytuliska z teściem -lat 80 z górką.
Zapakowaliśmy regalik,żeby w/w miał gdzie rozłożyć swoje akcesoria, bo szafeczka z której regularnie wystawiał mi zawartość na schody ( a ja regularnie dziwiłam się SKĄD TO????) poszła do innego kąta.
-No to DO ROBOTY-zakrzyknął gromko ledwo tylko rozpakował swoje bagaże.
-Najpierw ROBOTA POTEM PICIE- zdecydowanie sabotował tęskne spojrzenia NIEKTÓRYCH w kierunku kufla.
Zabrali się za układanie drewna w stodole
powierzając mi zaszczytny dozór nad domowym ogniskiem, czyli MOGŁAM GRZAĆ GNATY I UDAWAĆ,ZE PRACUJĘ.
Pasowało mi to bardzo, ale zanim zaległam, poszłam na obchód grzyborodnych lasów.
BOGACTWO-całe się zmieściło na zdjęciu.
Jadalnych ani widu ani słychu ( chociaż w przypadku grzybów to stwierdzenie chyba idiotyczne), za to nowe TABLICE INFORMACYJNE GOSPODARZA Z ZAGRODZONEJ DROGI robiły wrażenie!
OTABLICOWAŁ SIĘ DOOKOŁA- ANI CHYBI BĘDĄ JAKOWEŚ EGZORCYZMY!-byle nie na nas, bo MY NIEWINNE.
Za górką grzybów nie było, ALE LASU TAKŻE ZARÓWNO TEŻ!!! Stałam jak głupia wybałuszając gały na RZEŹ!
Kolejny podgrzybkowy las przestał istnieć.
Tylko brzozy się nie poddają.
Na podwórku PORUSZENIE- COŚ SMYRNĘŁO MIĘDZY DREWNEM!!!
-MOŻE BYĆ ŻMIJA- zawyrokował TEŚĆ, który właśnie skończył roztaczać wizje "jak to można CAŁY DOM OPRYSKAĆ TRUCIZNĄ I WTEDY NIC CI NIE WLEZIE"
-POTRUJEMY SIĘ WSZYSCY-OBROŃCA ŻMIJ ruszył do kontrataku-A pod drewnem może mignęła Ci mysz-ZGASIŁ OCHOCZEGO TRUCICIELA.
-Jaka tam mysz!!!-dobrze widziałem ,że COŚ INNEGO!-zdenerwował się SPOSTRZEGAWCZY i zarządził, nie zważając na TĘPY OPÓR MATERII ( ja udawałam,że nie widzę błagalnego wzroku MĘŻA- W KOŃCU TO NIE MÓJ OJCIEC!) PRZEKŁADANIE DREWNA JESZCZE RAZ!
Okazało się,że MIAŁ RACJĘ.
Pod kolejną kłodą usiłował zapaść w sen zimowy MOTYLEK!!!
(pewnie ten ZŁOWROGI)
-NO I MIAŁEM RACJĘ,ŻE NIE MYSZ-zatriumfował i zarządził OBCHÓD I WYCINKĘ ZBĘDNYCH GAŁĘZI ZACIENIAJĄCYCH PODWÓRKO. Widząc STAN ZGRZYTAJĄCEGO ZĘBAMI z własnej inicjatywy odchwaściłam ogródek.przed i po
zebrałam pokaźny zbiór warzyw
i owoców
jabłko sztuk 1
i malowniczo padłam na kanapę prawie bez dechu, ale uświadomiłam sobie,że za chwilę PRZYJDĄ PRACOWNICY i zwlokłam się,żeby zaimprowizować kolacyjkę.
Przyszli. WESOŁY JAK SZCZYGIEŁEK I WYKOŃCZONA CHMURA GRADOWA.
-No i jak wam poszło?-zainicjowałam inteligentną dyskusję.
-A dobrze- SZCZYGIEŁEK, jak zwykle optymistycznie zapewnił mnie jeszcze,że jutro to "mi to wszystko stare drewno potną,żeby był czym palić na zimę".
CHMURA JAK TO CHMURA- NIE POWIEDZIAŁA NIC , ale na drugi dzień z gracji i sprężystości ruchów przypominając wytwór dra Frankensteina, POSŁUSZNIE CIĘŁA DREWNO i na pewno tak jak ja MARZYŁA O KONDYCJI SZCZYGIEŁKA:)
Super opisana historia;-))))Aż mi się weselej na sercu zrobiło i zawitał uśmiech na twarzy.
OdpowiedzUsuńPiszesz super.
ja tez bym tak chciała pisać, ale wiem że z tym darem to się trzeba urodzić;-)
Pozdrawiam
No co tu dużo gadać MIĘCZAKI, gdyby nie TEŚĆ (podejrzewam dobry, przedwojenny materiał) to byście zimą zamarzli, bo jedzenia, jak widać po plonach ;))) raczej też nie zakopcujecie zbyt dużo ;)))) A tak poważnie...tam na "terenie prywatnym" nie wyrośnie Wam chyba osiedle szeregówek? Trzymam kciuki oby się skończyło tylko na jednym egzorcyście. Buziaki!
OdpowiedzUsuńTwój teść na pewno jest z pokolenia, które podziwiam, czyli nie do zdarcia! Każde następne to już coraz większe niedoróbki ;) Pozdrawiam i sił "do walki" z młodzieżą życzę ;D
OdpowiedzUsuńTaki Teść to skarb. Nie tylko pracę organizuje i dyrektorskim palcem rozdiela zadania, ale i sam w pocie czoła zasuwa. Co tu dużo mówić/pisać - zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńOJ ..MÓJ TEŚĆ.....JA GO STARAM SIĘ NIE DOPUSZCZAĆ DO PRACY..WSZYSTKO WIE LEPIEJ...POTEM POŁOWE PO DRODZE INNYCH RZECZY NISZCZY...A TO CO ZROBI...JEST TAK STRASZNE,BRZYDKIE...ECH...TYLKO MÓJ MĄŻ PATRZY NA MNIE I DZIĘKUJE SPOJRZENIEM ,ŻE NIE KRZYCZĘ NA NICH...I SIEDZE CICHO...NAWET PIWA NIE MOGĄĆ SIĘ NAPIĆ...BO TEŚĆ MA Z TYM PROBLEM..POZDRAWIAM I DZIEKUJE ZA SMIESZNA OPOWIEŚC...
OdpowiedzUsuńMnie również taka szczygiełkowa kondycja by się przydała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
wypisz wymaluj moj ojciec ahhahaha
OdpowiedzUsuńTy to umiesz poprawić humor :))
OdpowiedzUsuńPodobnie , jak majowababcia:))
Piękny dar pisania - tak od niechcenia , a z takim sensem i przesłaniem.
Ach i ten dystans do samej siebie ....
... Mogłabym tak achować niemalże do + nieskończoności.
Pozdrawiam serdecznie !!
O mamo, skąd ja to znam??? Choć w sumie bardziej mój mąż, nie raz przejechał sie na "żywotności" mojej rodziny, która gdy pracuje przerw nie uznaje, odpoczynek nocą w wyrku ma wystarczyć, rano znowu... orka;)))) Z drugiej strony, gdyby nie TA orka drzewek do dzisiaj nie miałabym w ogrodzie, kostka brukowa marnowałaby się gdzieś pod asfaltem... więc jakaś satysfakcja została i świetna anegdota:))))
OdpowiedzUsuńA może by tak wysłać TEŚCIA do Twoich pierwszakiów???
OdpowiedzUsuńPzdr.
Bardzo podoba mi się Twój humor i styl , a poza tym swojsko tu u Ciebie ;))Twój teść przypomina mi naszego wuja Antosia ;)
OdpowiedzUsuńStanowczo praca nie jest dla ludzi. W naturze kobiety jest leżec, pachniec i zajadac winogrona z kryształowego talerzyka:)
OdpowiedzUsuńJakbym moją Teściową widziała! Normalnie mnie w kompleksy wpędza:-)))
OdpowiedzUsuńwiedziałam, ze tutaj rozchmurzę się nieco:) dzięki serdeczne
OdpowiedzUsuńproszę zbierać muchomory czerwonawe /sprawdzić w atlasie/, purchawki i tęgoskóry /te jako przyprawę/.
OdpowiedzUsuń