Na szczęście jest CAŁY CZAS o 12 lat młodszy i TO pomimo wąsów i brody nadal się nie zmienia- NIE POSŁUCHAŁAM SMARKACZA-i całe szczęście!
Ponieważ pogoda nie nastrajała opalankowo, RUSZYLIŚMY W TEREN!
Naszym celem była Łęczna z UNIKALNĄ synagogą, wartą swojej nazwy , bo UNIKNĘLIŚMY jej zwiedzania -zamknięta na głucho.
Uciekające na fotce panie w malowniczych pomarańczowych kubraczkach (dzielnie walczące z trawą) poradziły nam ,żeby SZUKAĆ TAKIEJ MAŁEJ CZARNEJ- GDZIEŚ TU SIĘ KRĘCIŁA A TO KIEROWNICZKA JEST,ale MAŁA CZARNA widocznie się przefarbowała, albo wyjechała w siną dal.
PRZYTOMNY udał się po sąsiedzku- do biblioteki miejskiej i TAM POZNAŁ OKRUTNĄ PRAWDĘ-MUZEUM NIECZYNNE RÓWNIEŻ WE WTORKI!
Polataliśmy tylko po mieście z UNIKALNYMI figurami przed kościołem
Pierwszy raz widzieliśmy , aby KTOŚ nie zważając na zaistniałe okoliczności ( PIEDESTAŁ I TE SPRAWY) tak intensywnie przygotowywał się do kolejnej edycji TAŃCA Z GWIAZDAMI
Widok ten nastroił nas do tego stopnia pozytywnie,że otworzyliśmy na chybił trafił mapę okolic w poszukiwaniu bezdroży, w które można by się zapędzić.
W Zawieprzycach usłużna mapka kusiła nas ikonką RUINY
-Pasujemy- znaczy nie PAS, ALE JADYMY- jako osoby W LECIECH- podjęliśmy decyzję , jak się okazało słuszną
Pospacerowaliśmy po rozległym parku i pozaglądaliśmy w każdą dostępną dziurę
MĄŻ PATRZY NA WIEPRZA A WIEPRZ ODWDZIĘCZA SIĘ PŁYNIĘCIEM
ale najbardziej zaciekawił nas obelisk
na górce przed zamkową bramą. Dopiero w domu doczytałam,że to na pamiątkę po ZAMUROWANYCH ŻYWCEM KOCHANKACH-OJ DZIAŁO SIĘ, DZIAŁO !
-WIEDLI LUDZIE BARWNE ŻYCIE-skomentował to MAŁŻONEK-JA to sobie najwyżej glazurę w łazience mogę położyć!
Ucieszyłam się,że W RAZIE CZEGO z gipsokartonu- PALCEM SIĘ WYDŁUBIĘ.
Nic dziwnego,że zamek w totalnej ruinie-kolejne pokolenia chciały pewnie sprawdzić procentową zawartość prawdy w legendzie i PO SPOŻYCIU PROCENTÓW (widzieliśmy ślady libacji) z odwagą rozbierało sukcesywnie cegła po cegle kolejne ściany .
NIE WIEMY NIESTETY Z JAKIM SKUTKIEM- ALE CHYBA JAK MÓWIŁO BRATERSWO-NIC TAM NIE BYŁO!
DZIEKI BOGU-HUMOR CIE NIE OPUSZCZA:))))..NIC TAM NIE MA....OD RAZU PRZYPOMNIAŁ MI SIE MĄŻ MOJEJ PRZYJACIÓLKI....NIE CHCIAŁO MU SIE DALEJ IŚĆ...CAŁY CZAS TO POWTARZAŁ...DO DZIŚ SIE Z TEGO ŚMIEJEMY....I POWTARZAMY JAK MANTRE NA RÓZNYCH WYCIECZKACH-POZDRAWIAM:)))
OdpowiedzUsuńoj bardzo nie lubię takich maruderów- a po co, na co, nic ciekawego
OdpowiedzUsuńdobrze że brodatego smarkacza nie posłuchaliście :)
buziaki
ruiny niesamowite, uwielbiam takie miejsca oglądać.
OdpowiedzUsuńPS. Po przeinstalowaniu systemu Twój blog przestał sprawiać, że zawiesza mi się komputer i wszystko otwiera się elegancko, co mnie bardzo cieszy! ;-)
Fajne ruiny, mogliście się bawić w podchody!
OdpowiedzUsuńHmmm, o miejscu w ktorym mieszkam mozna by tak powiedziec....
OdpowiedzUsuńNo i po coście tam pojechali skoro tam nic nie było?:):))))))))
OdpowiedzUsuńJezus stąpający po ziemi w roli kandydata na uczestnika TzG- rulez:D:D:D
OdpowiedzUsuńQrna, faktycznie- NIC tam nie było...;))
Piękna wycieczka, taka odprężająco nudna i bezstresowa, zazdraszczam szczerze:)
Nawet jeśli nic to i tak warto było:)
OdpowiedzUsuńBrat ma rację:) Po co z domu wychodzić? Tam na zewnątrz nic nie ma!Ole!:)
OdpowiedzUsuńWidać, że konieczność zwiedzania jest w Was zakorzeniona bardzo silnie. Zapraszam po odbiór wyróżnienia na moim blogu :) Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńhttp://najbardziejlubie.blogspot.com
Witam :)
OdpowiedzUsuńNie dana nam była w realu dłuższa pogawędka:( Teraz rozumie, że gnała Cię do przodu konieczność zwiedzania i poznawania nowych miejsc nawet takich, w których nic nie ma;) bez względu na pogodę.
Pozdrawiam serdecznie:)
Wakacje w okolicach Włodawy spędzam od bardzo dawna. To rodzinne strony mojego męża i aż tam stoi nasza chałupka a mieszkamy w Oświęcimiu.
OdpowiedzUsuńMoże tą kawę wypijemy wcześniej niż za rok?
I to jest ten nic!!!!Super ruinki i opowieść o kochankach romantyczna!Widzę, że się nie nudzisz :)pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńHej, dzięki za częste acz krótkie ślady pozostawiane na moim blogu. Ja zostawiam swój pierwszy tu, i będę zaglądać. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńolala, aleś blisko podjechała, a ja w piżamie :)
OdpowiedzUsuńże też tej piżamy nie widziałam w jakim oknie- wpadłabym na kawę jak nic:)
OdpowiedzUsuń