-KOLANO koło JABŁONI- odczytał KIEROWNIK. Brzmiało obiecująco- już wyobrażałam sobie łysy pagórek z widokiem na okolicę, a tu niespodzianka-PŁASKIE , ZACHASZCZONE, ALE Z PAŁACYKIEM,
o którym nic nie wiemy, bo pusty i na głucho zamknięty.Dla złodzieja niedostępny, bo strzeżony przez hordy krwiopijczych komarów.
-TY TU SOBIE CYKAJ, A JA IDĘ ZANIM MNIE ZAGRYZĄ-zrejterował POGRYZIONY i zostawił DRAPIĄCĄ SIĘ PO KOSTKACH sam na sam z dworkiem i KRWIOPIJCAMI-POLEGŁAM I POGNAŁAM W ŚLAD.
JABŁOŃ okazała się FACETEM- JABŁONIEM-za to polskim
z iście angielskim zamkiem
Tu rolę komarów godnie pełnił rozłożony przed wejściem DUŻY PIES-dla nas WYSTARCZAJĄCO DUŻY, żeby zachęcić nas do sesji PRZEZ kraty.
-TEN BY CIĘ ZJADŁ NA RAZ!-wieszczył ZNAWCA i wolałam od razu uwierzyć.
MR ZOOOOM się postarał
Wisznice- nazwa nie zapowiadająca wsi- królestwa second handów .Naliczyłam ze cztery, ale HAMULCOWY nie spuszczał mnie z oka (bo zginiesz!) i dlatego, po rundce wokół dawnej cerkwi unickiej
ładnie odnowionej z dużą dbałością o detale
takie nawiewki sama chciałabym mieć
zahaczyłam tylko o jeden, gdzie w szalonym pędzie, po skrytym zakupie bawełnianej koszulki Z PRZEŚWITAMI- za całe 4 zł próbowałam udawać,że zaciekawiła mnie tablica pamiątkowa ku czci poległych powstańców.( W POBLIŻU)
-TE AŻURY W SAM RAZ NA OBECNE TRZYNAŚCIE W PLUSIE- skomplementował jednocześnie ZAKUP i pogodę TEN CO SIĘ NIE ZNA i pogonił w kierunku cmentarza- nie broń Boże, aby dokonać skrytobójstwa i MIEĆ BLISKO, ale żeby zwrócić SZANOWNEJ MAŁŻONCE uwagę na
grób rodziny KRASZEWSKICH - nie dlatego ŻEM PISARKA !:) ale pamiętał,że zapisałam się jako uczestnik do tworzenia bloga http://projekt-kraszewski.blogspot.com/ I COŚ MU TAM ŚWITAŁO.
-MIAŁAŚ COŚ CZYTAĆ I JAKOŚ CI NIE IDZIE-nawet nie wiedziałam,że jestem ciągle inwigilowana!
-IDZIE, IDZIE uspokoiłam go , ale na razie nie mam ARCYDZIEŁA lub jego zamiennika.
Okazja nabycia trafiła się wkrótce. Po otrzęsinach na podrzędnych drogach trafiliśmy do ROMANOWA.
NIE SAMI, bo za nami przyleciały TE SAME, jeszcze bardziej złaknione krwi komary. Drogę z samochodu do drzwi muzeum po rozkopanym podjeździe pokonaliśmy w rekordowym tempie- NIE OTWIERAJĄC UST ( a dyszeć się chciało!),ŻEBY SIĘ NIE NAŁYKAĆ GADZINY!
Szarpnęłam za klamkę-NIE USTĄPIŁA! W niemym przerażeniu potoczyliśmy wzrokiem wokół-BIEG Z POWROTEM WCHODZIŁ W RACHUBĘ WYŁĄCZNIE PO WYDYSZENIU!
-CO TAK PANI MACHA?-dobiegł mnie głos WYBAWCZYNI, która z gracją WCALE SIĘ NIE SPIESZĄC otwierała nam drzwi.
-DWANORMALNEALEKOMARY- odpowiedziała na wydechu TA CO WIE, ŻE CO2 TEŻ JE PRZYWABIA i dlatego starała się nie oddychać. Na tylko tyle niedotleniony mózg było stać!
-Komary TRZEBA POLUBIĆ- uśmiechnęła się ŻARTOWNISIA a potem z precyzją i tempem karabinu szybkostrzelnego przekazała nam CAŁĄ wiedzę o KRASZEWSKIM, sprzedała bilety i umożliwiła zakup dwóch WYDAWNICTW ( w tym horroru CZERCZA MOGIŁA)
-Nie dziwię się,że przy TAKICH KOMARACH FACET PISAŁ HORRORY- skomentował rewelacje PRZYSZŁY CZYTELNIK i poszliśmy W AMFILADĘ.
Nie wiedziałam,że AUTOR był również zdolnym malarzem i rysownikiem
oraz STRATEGIEM czego dowodem jest list do matki GODZIEN PRZYTOCZENIA
-TWOJA FAMILIA TEŻ NAJŚLICZNIEJSZA, ALE CO DO RESZTY TO JUŻ NIE WIEM-wyraził swoje wątpliwości TEN, CO WKRÓTCE ZNÓW STANIE PRZED WYBOREM, JAKO KAWALER Z ODZYSKU, ale byłam ponad to kontemplując w tym czasie podróżny stoliczek
z jego sprytną bambusową konstrukcją.
W odwecie kazałam się uwiecznić JAKO DZIEDZICZKA
zielone "crocsy" z Biedronki pasują dziedziczce jak ulał
i PRZYJACIÓŁKA ARTYSTY ( FOTOGRAF ponarzekał ŻE GRYZĄ ,ale fotki strzelił).
Zadowolona ogłosiłam KONIEC WYCIECZKI i ŁASKAWIE pozwoliłam się zawieźć do domu.
Dopiero po pewnym czasie zrozumiałam komentarz FOTOGRAFA
- FACET AŻ ZESZTYWNIAŁ, JAK MU TEN ŁOKIEĆ WBIŁAŚ!- i to by było na tyle!
A gdzież się uchowały takie miejsca i to nie w ruinie, serdeczności.
OdpowiedzUsuńjak zwykle...wspaniała lektura przy rannnej kawce...a list do mamy i papy...rewelacja...pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCzytałam... i jakbym tam z Wami była.
OdpowiedzUsuńByłam, byłam przed chwilą i ja... dzięki Tobie komary nie miały do mojej krwi dostępu. Pozdrawiam Dziedziczkę w zielonych ciżemkach :-)
OdpowiedzUsuńMarze o takich wycieczkach i takich cudach do ogladania !!! Brata nie wzieliscie ? Znow niczego godnego uwagi sie nie spodziewal ? Zrobilas bardzo dobre zdjecia !!! Sciskam -Ag
OdpowiedzUsuńZnakiem rozpoznawczym Cejrowskiego są bose stopy , a Ty możesz zatytułować swój cykl podróżniczy
OdpowiedzUsuń" W zielonych "crocsach" przez..."
Ciekawe miejsca znajdujesz i ciekawie je opisujesz, szkoda tylko ,że tak często trafiasz na zamknięte drzwi .
Pozdrawiam Yrsa
Mam jadowicie pomarańczowe, też popsują każde zdjęcie, ale kocham je.
OdpowiedzUsuńWycieczki zazdroszczę, Wszechwiedzący nie lubi zwiedzać. Wolałby mieć...?
:) Jaka ta nasza Polska ciekawa:)) Komary niestety są narodowym problemem, żrą, wtrajają i bzyczą - jednak wytrwałaś:)
OdpowiedzUsuńOstatnio panowała koncepcja, że to Niemcy przeganiają komary na naszą stronę, a po naszej stronie trwała akcja odkomarzania. Potem radni w Świnoujściu (zdaje się) stali w godzinach pracy w lesie w koszulkach z krótkimi rękawkami i na własnym urzędniczym ciele sprawdzali skuteczność odkomarzania. No. :))
OdpowiedzUsuńA wyprawa wspaniała, aż dziw, że takie miejsca są u nas. Szkoda, że nie wszystkie zadbane.
No i tymi koszulkami białymi przegonili wszystkie komary do nas:)Tną,żrą i ssą:))))
OdpowiedzUsuńjak zwykle poprawiasz mi nastój swoim poczuciem humoru!
OdpowiedzUsuńJózio siedzi se u nas przy fontannie :)
OdpowiedzUsuńps. sierota
dałam poprzedni komentarz pod niewłaściwym postem
Fantastyczne miejsca, choć strzeżone przez te krwiożercze hordy. Świetna relacja!
OdpowiedzUsuń