-Puste plaże Juraty...pocieszała się nucąc za Santor.
-Puste to one były, gdy PIEŚNIARKA była w twoim wieku a teraz to ma chyba ze sto lat! A poza tym -skoro TAM prezydenci spotykają ZAGRANICZNYCH SZPIEGÓW- MUSI BYĆ TŁOCZNO, bo najłatwiej wmieszać się w tłum- udzielił wyczerpującej informacji WYDEKOLTOWANEJ -AGENT Z POŁUDNIA POLSKI.
Nastąpiła błyskawiczna zmiana planów i dekolty zastąpił STRÓJ MASKUJĄCY-
Byłam gotowa na każde wyzwanie!
Po drodze zatrzymaliśmy się na przystani w Jastarni, aby zazdrosnym okiem łypnąć na piękne jachty i ich właścicieli
i pochylić czoła nad rybakami remontującymi swoje łajby.
-Tego się nie opłaca skrobać- KOMENTATOR jak zwykle chciał być pomocny- Trzeba tę bude zwalić i budować od nowa.
Po wiele mówiącym spojrzeniu MAJSTRA, dalsze cenne uwagi były wygłaszane szeptem.
Chata rybaka- miejscowy skansen, powitała nas niestety REMONTEM, dlatego ruszyliśmy znaną drogą dalej aby po kilku zmyłkach pt. "jeden, ale zupełnie przeciwny kierunek ruchu" zaparkować w centrum Juraty.
Od razu pognaliśmy na molo- TŁOKU NIE BYŁO-wyszło na moje.
W oddali, za lekką mgiełką falowały TERENY PREZYDENCKIE.
-LORNETKI NAWET NIE WYJMUJ, BO NAS OD RAZU ZAMKNĄ- ostrzegł AGENT Z POŁUDNIA, zanim zdążyłam wtrącić,że lornetka została w przytulisku- bezpieczne 500km stąd.
Obok nas zatrzymała się para staruszków.
-Ciekawe, która to plaża prezydenta- zwrócił się Pan Ciekawski do swojej połowicy.
Zanim ta raczyła się zastanowić, AGENT spragniony poklasku uprzejmie wskazał kierunek oraz uściślił właściwy kąt patrzenia.
-Skąd ty to wiesz?-zdziwiłam się
-Tak na oko sobie oceniłem po rozmiarze tych zasieków , co je mijaliśmy parę dni temu- BOND dumny z siebie wypiął pierś. Dobrze,że ludzie nie chcieli wiedzieć, gdzie jest Puck, bo to akurat mogło podlegać weryfikacji.
Woda w zatoce zadziwiła nas swoją przejrzystością ( Co chcesz, w końcu prezydent blisko)
a ceny w lokalach- wysokością ( wiadomo-PREZYDENTA STAĆ!).
Na panini i kawę starczyło i po pokrzepieniu ciał napaśliśmy ducha widoczkami pięknych rezydencji i rezydencyjek, aby opaść jak liść u stóp JURATY
z westchnieniem pełnym zdziwienia:
-Tu też kiedyś była wieś.
Na ucywilizowanej acz pięknej plaży NIE ZWRACANO UWAGI na tęskne spojrzenia w kierunku OBIEKTU MARZEŃ
czyli koszyczka, który po raz pierwszy widziałam w Sopocie mając lat 10 z niedużym okładem i już wtedy postanowiłam,że kiedyś w takim leżaczku zalegnę.
Na nic jednak zdały się westchnienia z głębi trzewi- PRAGNĄCY LUKSUSU Z WYŻSZEJ PÓŁKI, zajęty był uwiecznianiem HOTELU, W KTÓRYM on KIEDYŚ ZALEGNIE
Bryza z zewnątrz- na WEWNĄTRZ brak środków- NA RAZIE!:)
Nie pozostało więc nic innego, jak wyrwać ZASKOCZONEMU aparat z dłoni i chociaż sfotografować z bliska SZCZYT ZBYTKU(i lenistwa-dopowiedziano z boku)
Gdy już będę sławna i bogata, kupię sobie taki koszyczek NA WŁASNOŚĆ i postawię na podwórku a WĄTPIĄCEMU zostawię kocyk, BO WE DWOJE SIĘ PRZECIEŻ NIE ZMIEŚCIMY!
Kochana, dziękuję za wycieczkę po Juracie. Dzięki twojemu przewodnikowi (czyt.agentowi) już wiem gdzie jest prezydenckie kąpielisko :-)
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie, fajna taka wyprawa wzdłuż wybrzeża.
Miłej niedzieli
Twój przedmiot luksusu i zbytku u mnie również wywołuje bardzo miłe skojarzenia, także, gdy już znajdziesz taki sobie na podwórko mi również daj znać :))). Będziemy w nim zalegać we dwie, TY na trawce ja na balkonie ;)
OdpowiedzUsuńPlaże i woda, jeszcze trochę, jeszcze trochę i ja też się powakacjuję :D
Serdeczności dla Ciebie
Lornetka! (Dzięki Ci, dobra kobieto.)
OdpowiedzUsuńPoza tym zaczyna nam się (przez Ciebie) marzyć morze;)
Koszyczek istne cudo. Zapisuję się w kolejce. Pozdrawiam hania;)))
OdpowiedzUsuńNo cóż koszyczek, piękny... ale nie dla mnie, nie lubię zalegać :-), ale taka wyprawa wzdłuż wybrzeża - to jest TO!!!
OdpowiedzUsuńŁoj! Ten Kosz jest żywym dowodem, że postarzałam się nieziemsko. Za moich czasów były wyłącznie wiklinowe!!!
OdpowiedzUsuńPocieszam się tylko, że mimo wszystko jestem dzierlatką przy pewnej pieśniarce :DDD
Natomiast Ty w stroju maskującym wyglądasz zupełnie jak zagraniczny szpieg!
Pzdr.
Go
To ja bym też chętnie zaległa jak już nabędziesz:)
OdpowiedzUsuńJako dziecię kilka razy siedziałam, jeszcze w tych starych, trzeszczących niemiłosiernie... Ale to drzewiej było, teraz też tylko wzdycham ;)
ooo przywołałaś wczesną młodośc:)))pocałunki z pięknym chłopakiem nocą na plaży w takim koszu:)))))))))))))))))))).....i straż która nas z niego przegnała:))))))))))))a Jurata ma swój klimat:))))
OdpowiedzUsuńTo i ja sie zapisuje w kolejce na leżenie w tym koszyku (;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pat
Niedziela z Tobą musi byc udana :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie siedzę pod krzakiem jaśminu z laptopem i czytam jednym tchem kolejną odłonę Waszej podróży.
Dobrej pogody!
pozdrawiam serdecznie
Nie siedziałam nawet na PRL-owskiej wersji takiego kosza, więc moje skojarzenia plażowe to kocyk, ręcznik i piasek przylepiony do zaolejowanego (pamiętasz ówczesne olejki do opalania?) tyłka. Ten kosz ze zdjęcia to jak Citroen przy maluchu. Fajnie tak sobie pomarzyć...
OdpowiedzUsuńKosz naprawde burzujski !!! Ale ile w nim mozna siedziec ??? Nie wytrzymalabym dlugo, no chyba ,ze bylabys i Ty w poblizu z Twoim niesamowitym poczuciem humoru, no ostatecznie Clooney...., no bo Aristotelis Onasis juz nie zyje...
OdpowiedzUsuńOlu , zanudziłabyś się w tym koszu .
OdpowiedzUsuńLubię czytać Twoje sprawozdania z nadmorskich wędrówek , oglądać zdjęcia , tylko tak mi potem ciężko wracać do rzeczywistości .
Fantastyczna pogoda i rewelacyjnie czysta woda , mam nadzieje ,że za miesiąc też tak będzie .
Pozdrawiam Yrsa
Kobieto zacznij pisać książki, jestem pierwsza,która kupi od razu. Spędzilam kupę czasu czytając twoje wpisy, masz lekkie pióro i dowcip. jesteś niesamowita.
OdpowiedzUsuńI widzisz tak to jest jak powiesz że kupujesz koszyczek publicznie... to teraz masz co chciałaś... autobus na plażę ;) Ja oczywiście też się piszę na plażowanie ;) i również dziękuję za miły spacerek .
OdpowiedzUsuńPozdrówka.
mojedzierganehobby.bloog.pl
JESTEM ZNAD MORZA-PÓŁ DZICIŃSTWA SPĘDZIŁAM W TAKIM KOSZU...NO W WERSJI MNIEJ LUKSOSOWEJ ...OJ CHĘTNIE BYM GO PRZYGARNĘŁA...POZDRAWIAM I DZIEKI ZA WIZYTĘ!!
OdpowiedzUsuńAle fajna wycieczka :) Jurata zapełnia się ludnością spragnioną morza i koszyczków dopiero w sezonie:) A kosz w istocie cool jest - pierwsze takie widziałam na plażach w Kilonii, dobrze, że i do nas powróciły..
OdpowiedzUsuńBoski ten koszyczek. Swoją drogą ciekawe gdzie i za ile można sobie takowy kupić:D
OdpowiedzUsuńoj kocham Jastarnię (bardziej rybacko)i Juratę(bardziej exlusive :) ).W koszyczkach zalegało się nie raz trzeżwo mniej lub bardziej,he,he.
OdpowiedzUsuńp.s. sexy nózia na pierwszej fotce.buziaki