czwartek, 19 maja 2011

POPRAWIANIE URODY , czyli tylko dla kobiet

Czasami sytuacja zmusza CZŁOWIEKA,żeby zrobić się na tzw. BÓSTWO. Chociaż jeżeli akurat o mnie chodzi jestem bóstwem endemicznym-liczba wyznawców ZERO ABSOLUTNE.
-Idę jutro do fryzjera i żeby mi nie było JAK ZWYKLE,że nikt nie zwraca uwagi!- obwieściłam pamiętając o poprzedniej metamorfozie, której nie zauważył NIKT i dopiero, gdy odwiedzająca mnie RODZINA płci żeńskiej zainicjowała radośnie:
-O, NOWY FRYZ!
NAJBLIŻSZY zapytał:
-U kogo?
Potem usiłował wmówić mi,że to żart, bo on BYSTRY OBSERWATOR zauważył od razu  , tylko NIC PRZEZ GRZECZNOŚĆ NIE MÓWIŁ!-wzroku ZABIJAJĄCEGO nie mam, bo już bym była wdową!
GODZINA ZERO! Szykuję się. Kasa w dłoń i już mam ruszać " na ścięcie", gdy zderzam się prawie w drzwiach ze ZZIAJANYM PO PRACY.
-ALE FRYZURA! NO, NO-zaczyna od progu i chrząka znacząco ( że niby EFEKT JEST!)
-JESZCZE NIE!!!!DOPIERO IDĘ!!!!-wydzieram się i zostawiam OSŁUPIAŁEGO , aby w samotności kontemplował swoje faux pas.
Fryzjera NIE ZNOSZĘ!No oczywiście nie pani Niny osobiście, tylko UCZESTNICTWA W PROCEDERZE. Dlatego często staję się nieodrodną córą Adama Słodowego i jego "Zrób to sam" i w efekcie moja fryzura przypomina grzywę rączego konia ( vel kobyły) w stadium totalnego rozwiania i zmiętolenia.
-ZNOWU PANI SIĘ CIĘŁA-powitała mnie Nina.
Przyznałam się do recydywy i oddałam w sprawne ręce rasowej fryzjerki, która po "młoda jestem, jak pani widzi, ale niejedno ( patrząc na moją grzywkę) już widziałam"- sprawnymi ruchami  nadała mojej głowie KSZTAŁT
WEJŚCIE,czyli ENTREEEEE!
-ALE FRYZURA!-tym razem nie falstart.
-Tylko kolor masz ZA CIEMNY- ZNAWCA postanowił jeszcze bardziej się zaangażować.
-To...MÓJ- WŁASNY- KOLOR-wycedziłam pomimo szczękościsku.
Dalej patrzył sceptycznie ,aż do momentu gdy podałam mu pudełko z farbą " kasztan ciemny" i zademonstrowałam niedowiarkowi MAŁŻEŃSKI PRZYCHÓD, czyli siwe włosy sztuk cztery.
Przerobienia własnej głowy na kraszankę (na fotce jeszcze z workiem na kasztanowych kędziorach) dokonałam na wsi , gdzie po domyciu sprzętów i pomalowaniu zapryskanej skutecznie ściany przekonałam się,że KASZTAN zakasztanił mi głównie szyję i uszy, ale i tak, JAK ZWYKLE JESTEM ZADOWOLONA!:)

28 komentarzy:

  1. Kasztan? a w oknie odbija się Pani z blondem.
    Kurcze aż się zastanowiłam czy mój M aby normalny facet on zawsze wie kiedy byłam u fryzjera i nawet odróżnia czy u ulubionego Andrzeja czy szybko u Magdy pod blokiem. Kurde może coś z nim nie tak:-)
    Sama sobie grzywkę tniesz? ja też !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Grzywke tne schylona nad sedesem....z wiadomych powodow. Maz owszem zauwaza zmiane po wizycie u Luli , ale zawsze stwierdza ze...przed bylo lepiej !!!!!????? To jego sposob na trzymanie mnie w ryzach he, he. Facet ,nie mozna za wiele wymagac, a im starszy tym mniej sie uczy...Pokarz nowa fryzurke !? Ag
    Poza tym to cos dlugo Cie nie bylo, szalalas na dzialce ?

    OdpowiedzUsuń
  3. hihihi ja to jestem tak zachowawcza, że już się przyzwyczaiłam, iż po wizycie u fryzjera niewiele osób zauważa, że cokolwiek robiłam w tym temacie;) Zawsze jest "tu proszę tak tylko troszkę takie pazurki ooo " ;) Ale wiesz - jak to powiedziała mi ostatnio wizażystka- "ma być tak, żeby nikt nie widział, że jest coś robione, ale że taka piękna z natury jesteś " :))))

    OdpowiedzUsuń
  4. hihihi fryzjer :P i zauważanie zmian :P dziś by trzeba MEGA zmian (jaskrawy kolor albo na łyso), by ktoś zauważył ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. A mnie osłabia niezmiennie tekst fryzjerki po skończonej pracy "i jak zadowolona pani?"Nigdy nie jestem zadowolona ale jak im to powiedzieć.Przecieżnie sprawią,że włos odrośnie w 5 minut

    OdpowiedzUsuń
  6. Potrafisz kochana poprawić humor!!!
    Bużka

    OdpowiedzUsuń
  7. ja zadowolona zazwyczaj nie jestem i zmieniam fryzjerów jak rękawiczki i po powrocie zazwyczaj słyszę jeden tekst od maużona "oczywiście nie jesteś zadowolona...." a eksperymenty typu Zosiasamosia w kwestii farby, ścięcia dawno już porzuciłam bo efekt tych doświadczeń był zawsze opłakany.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. a ja testuję KAŻDY zakład fryzjerski w mieście, i już, już jestem prawie zadowolona, gdy nagle fryzjerka robi ciach albo mach i już po moim zadowoleniu:(((
    a najgorsze jest początkowe pytanie:"jak ma być?", gdybym wiedziała "jak" nie musiałabym chodzić do fryzjera:)))
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Balbina! przyjrzyj się jeszcze raz - ten blond to gustowny woreczek foliowy nanizany na kraszankę :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No dobrze, no. Faceci nie są małostkowi, oni zawsze w nas widzą bóstwa! Czyż to nie cudowne? :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. He he he uśmiałam się :)
    Ja też bardzo długo nie mogłam znaleźć dobrej fryzjerki, ale na szczęście mam już tę samą od dłuuugiego czasu i jestem zawsze bardzo zadowolona. Bardzo lubię tam chodzić :)
    A zdjęcie bardzo oryginalne :) woreczek zauważyłam :) świetny pomysł na portret :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Twoi nie zauważają... Osobisty zauważa, i bywa że słyszę westchnięcie, ciężkie jakby w kamieniołomach dobę pracował: "cóż... PRZYZWYCZAJĘ SIĘ..."
    sama nie wiem co gorsze:>
    Woreczek nader gustowny, do twarzy Ci w jasnym:)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja nie czekam na reakcję - obwieszczam dookoła. Należę do katalogowców - przed pójściem do fryzjera oglądam zdjęcia, katalogi, strony z fryzurami. Siadam pełna odwagi na fotel i zaczynam : nie, nie tak krótko, z tyłu tylko trochę itepe itede. Kończę zawsze z tym samym na głowie.
    Nie wiem gdzie mogę zobaczyć tenże kasztan?

    OdpowiedzUsuń
  14. Zawsze czytając Twój blog uśmieję sie do łez, ja też idąc do fryzjera uprzedzam wszystkich, żeby nie było....ale i tak na powitanie mój mąż krzyczy: "A co to fryzjer był zamknięty?"......

    OdpowiedzUsuń
  15. co do farbowania włosów - moja siostra cały czas mnie na to namawia, ja mam tych bieluchów dużo więcej niz trzy ale boję się rozpocząć tę fazę która trwać będzie już zawsze - dlatego staję okoniem hihihihi, pozdrawiam, ewa

    OdpowiedzUsuń
  16. Dzięki za kolejny świetny tekst :DDDD
    Dopisuję się do nieznoszących fryzjerów (tudzież kosmetyczek i manikiurzystek). A o tym, jak ja nie znoszę farbowania mogłabym napisać epopeję bądź trylogię jakąś, heh.

    Wszystko to nie zmienia faktu, że nie miałabym pretensji, gdybym tak piękniała z roku na rok....

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja już skończyłam z "hendmejdem" na głowie od kiedy zobaczyłam efekt moich comiesięcznych nakładań w lustrze z tyłu. Okręgi różnych odcieni kolory zakończone gustownym siwym czubkiem odrostu kazały mi podjąć męska decyzję i oddać się w ręce fachowca. Na szczęście po latach poszukiwań trafiłam wreszcie na dziewczynę, która umiała mnie po pierwsze namówić na zapuszczanie (za to mój Małż gotów był ja nosić na rękach, gdyby nie fakt, że jest od niego cięższa :)), po drugie namówić na inny kolor niż czerń i której po trzecie nic nie muszę mówić. Siadam i jest "jak zwykle". Cudnie Ci w tym worku, ale pokaż co masz teraz pod spodem.

    OdpowiedzUsuń
  18. a ja lubię wszelkie przybytki piękności, może dlatego, że tam chociaż chwilę spokoju od moich panów ;)
    a włosy niezmiennie od paru lat farbuje mi mój małżon :D
    buziaki- tekst jak zwykle świetny

    OdpowiedzUsuń
  19. Przychodzi dama do fryzjerki,ta ją sadza na fotelu i zaczyna obcinac:)tnie,tnie,tnie,potem uczesała i podając damie lusterko pyta:no i jak?dobrze?..hm,taaak,a czy mogła by mi pani zrobic dłuższe włosy:)))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  20. jedna diagnoza mi się nasuwa: lubi Ciebie ten Twój!
    Bo żeby aż tak się starać :DDDD, to tylko miłość musi być :))
    ciepło pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Kochana tekst super przeczytałam 3 razy i uśmiech z pyska mi nie schodzi;-) Masz niesamowity dar pisania i bardzo dobrze się czyta.
    Mój małżonek tez ma podobny wzrok do Twojego. Zauważyłby zmianę chyba jakbym do zera się ogoliła;-) i ja też nie lubię fryzjera. Zawsze mnie głowa boli jak wychodzę od niego i to nie dlatego że majątek zostawiłam ;-) tylko od ciągnięcia włosów. Farbę nakłada mi bratowa. Nie ma lepszego eksperta od niej.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. chyba każdy mąż taki spostrzegawczy jest:))))
    Ja też ostatnio oddałam się w ręce niejakiej pani Sabiny, zrobiła mi na głowie to, co chciałam, ale zasadniczo nie lubię odwiedzać takich przybytków:)
    Pozdrawiam!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. uśmiałam się jak zwykle, choć sytuacja dla mnie całkiem znajoma: mój Mąż NIGDY nie zauważa, że byłam u fryzjera. Ja już przywykłam do tego na tyle, że nie zauważam, że on nie zauważa:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetny post , znów się pośmiałam .
    Miałam podobne przygody , teraz tylko podcinam , kolor zmienia się sam / jest jasny , coraz jaśniejszy/.
    Pozdrawiam -Yrsa

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja tez nie cierpie fryzjera i od pewnego czasu... "scinam" sie sama... co wywoluje napady wesolosci u czlonkow rodziny! Ale co tam! Najwazniejsze,to dobrze sie czuc!
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  26. kochana o czym ty mówisz....moja przyjaciólkka nawet po tygodniu nie zauważyła ,ze sie pofarbowałam..a mąż?...zdziwiłabym sie jakby zauważył..byłam bym podejrzliwa!!Świetny post!!pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  27. Olqa - nic się nie zmienia. Jestem absolutnie Twoją wielbicielką:) Lecz muszę podzielić się z Tobą swoim oburzeniem ;) Muszę bowiem stwierdzić, że jesteś wyzutą z empatii, nieczułą dla ludzkich ułomności i niedoskonałości osobą! Czyż Twój Jedynywswoimrodzaju nie zasługuje choć na krztę współczucia i zrozumienia?! A może On ma problem ze wzrokiem albo z percepcją, albo nie umie po prostu wyrażać tak trafnie jak Ty swoich uczuć, wrażeń, spostrzeżeń itp. itd.?! Ogarnij się kochana!! Przecież mężczyźni to ginący gatunek. A do tego obie mamy pod skrzydłami po dwóch takich... Trzeba umieć się wznieść ponad swoje przyziemne potrzeby, czyż nie?! Wirtualne ucałowania.

    OdpowiedzUsuń
  28. No cóż... ja tylko bezpośrednio po wizycie u fryzjera wyglądam jak człowiek. Jakoś nie umiem układać fryzur. Beztalencie takie...;D

    OdpowiedzUsuń