Na naszej drodze-niebodze natknęliśmy się niestety na zwłoki dzikiej jabłonki- dobrze,że wszystkie leśne warianty mamy już oblatane, bo inaczej podróż skończylibyśmy z dala od podwórka.
Niestety jeden z wiązów i dumna brzózka przesadziły w pokłonach
to prawie jak ja przy plewieniu
ale zanim się o tym przekonaliśmy ...
-Nie koś mi tu! Niekośmitu, nie kośmituuuuuuu- wydarłam się do SFRUSTROWANEGO ( omijaniem powalonych przeszkód) KIEROWCY, gdy zobaczyłam PODWÓRKO.
-NA RAZIE JESZCZE SIEDZĘ W SAMOCHODZIE ! NAWET NIE OTWORZYŁEM BRAMY!-zauważył przytomnie, ale już nie słuchałam, bo zaczęłam liczyć kwiatki. Zgodnie z przepisem miało ich być 500!
-ZIELARKO!Tu jest z tysiąc kwiatków, nie bój się-uspokoił mnie RZUCAJĄCY OKIEM.
Ponieważ dostał kategoryczny zakaz zadeptywania trawnika WSPIĄŁ SIĘ NA WYŻYNY pozbawiając mieszkanie sikorek pieczołowicie dopracowanego wystroju wnętrz.
Udostępnił NASTĘPNYM POKOLENIOM furtkę wieńczącą koniec drogi gminnej.
POKOLENIA pewnie będą się cieszyć, bo my to już tej drogi chyba nie doczekamy, chociaż biorąc pod uwagę postęp medycyny, mamy nadzieję na "dwusetkę", ale z drugiej strony uwzględniając dostęp do jej zdobyczy, skończy się pewnie grubo poniżej setki.
ZIELARKA w tym czasie zaszalała- po zerwaniu 500 kwiatków
z kręgosłupem jak brzózka na pierwszej fotce doturlała się do domu, wyciągnęła dwie poszewki ( miały być BIAŁE) i przystąpiła do czarów pod tytułem ROBAKI WYŁAŹCIE!
-POSZEWKAMI STÓŁ NAKRYWASZ?- zdziwił się SIKORCZY DESIGNER a po wyjaśnieniu OŚWIADCZYŁ,że ON ABSOLUTNIE JUŻ NIGDY NA TYCH POSZEWKACH GŁOWY SWEJ NIE ZŁOŻY!
I dobrze! Może spać BEZ!
Po umyciu wszystkich poklejonych syropkiem naczyń i powierzchni i podsumowaniu - TYLE ROBOTY a tyci efekt, doszłam do wniosku,że MIODZIARZEM na pewno nie zostanę.
Postanowiłam z koszyczkiem popałętać się po lesie , nie zważając na GŁUPIE UWAGI-"Grzybów TERAZ nie ma!" ze strony PŁOCIARZA, aby wdrożyć swój plan - zostania MISTRZYNIĄ SOSNOWEGO SYROPKU!
Zbierałam, zbierałam, zbierałam i zbierałam i po dobie chyba ( zegarek pokazywał pół godziny, ale może akurat się mylił) nazbierałam PRAWIE koszyczek. Wyszły z niego ZAWROTNE ILOŚCI PRODUKTU
-Kariery w tej dziedzinie również nie zrobię- siadłam jak zepsuty miś ZE SKLEJONYMI ŻYWICĄ
PALCAMI i zadumałam się nad niezbadanymi ścieżkami MOJEJ DROGI DO SŁAWY
-Czym te ręce doczyścisz?- zainteresował się CZŁOWIEK DYNDAJĄCY W HAMAKU.
NOWY leżaczek SPRACOWANEJ cichutko załkał z TĘSKNOTY NIEUŻYWANIA.
-W niedzielę komunia u szwagra, jak ty wystąpisz Z TAKIMI RĘKAMI?-dobił mnie.
Rzeczywiście- oprócz burych mleczowych plam, paluchy miałam poklejone żywicą- NA AMEN!- A JEDYNE RĘKAWICZKI jakimi dysponowałam- średnio się na taką imprezę nadawały
( te z farbowania kędziorów już wyrzuciłam)
Jednym słowem:
-LICZBA SUKCESÓW PO MOJEJ STRONIE- 2 , po uwzględnieniu strat- 0,
-PO STRONIE TEGO CO WIE LEPIEJ- przynajmniej 1
ROZGŁOS JAKO TWÓRCA POKRYWEK DO KUFLI- PEWNY!- tak jak to ,że rozpoczynam karierę TESTERA PASTY BHP I PUMEKSU:)
Ja nie lubię pracować w rękawiczkach, choć czasem mi się zdarza. Przyrosty sosnowe zbierałam w rękawiczkach i klęłam, bo też się sklejały :/ Taka materia,co zrobić, ale syrop... mniam :)
OdpowiedzUsuńJestem skonana, ciągle remontuję i sprzątam mieszkanie, siadłam więc przy śniadaniu do komputerka i weszłam do ciebie. Dziękuję ci kochana że jesteś , świetne masz pióro i dostałam pełną dawkę dobrego humoru na dzień dobry. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńWow, w pól godziny tyle sosny??? Czapki z głów!!! Mnie zeszło z dwie godziny lekko licząc... i oczywiście, że bez rękawiczek :DDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńPzdr.
Olqa jesteś niesamowita.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać Twoje pełne poczucia humoru posty.
Widzę że preziębienie już ominie Twoją rodzinę
Dłonie kiedyś się doszorują ;) a co do sosenek - moja przyjaciółka robi nalewkę na młodych pędach ;) pyyychotka :) Pozdrawiam miło i zapraszam na cukieraska
OdpowiedzUsuńa na ten sok z igieł to się zbiera młode pędy czy co
OdpowiedzUsuńa i jeszcze zapomniałam dodać że śniadanie przy czytaniu Ciebie to nie jest dobry pomysł:D
OdpowiedzUsuńDo niedzieli doszorujesz. Pumeks i trzy prania ręczne i będziesz czyściutka jak młódka. Podziwiam Twoją determinację w zbieraniu produktów. Mniszkówną Heleną nie zostaniesz, ale to może dobrze. Twoje teksty czyta się dużo przyjemniej niż jej a syropek albo miodek może Ci prześle jakaś blogowa koleżanka w zamian za egzemplarz Twojej pierwszej książki. Ściskam.
OdpowiedzUsuńTy się ciesz, że masz te sosny, bo ja nie mam i ubolewam
OdpowiedzUsuńale pozbieraj sobie kilogram płatków róży, to wtedy nie będziesz narzekała na mniszek i sosny ;)
buziaki
Olqa nio TY normalnie niesamowita jesteś!!! Wspaniale się czytało :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę już zaczęłaś? A może kończysz, przypominam, że ja jestem w kolejce chętnych do niej - koniecznie z autografem!!!!!!
a za życzenia dziękuję!!!!
OdpowiedzUsuńto przemiłe, że napisałaś
Buziole :******
uwielbiam Twoje opowieści:) a ręce doszorujesz płynem Meglio (odtłuszczacz uniwersalny), złazi żywica, smary itp. Ewentualnie po pracach ziemnych, a przed Dużym Wyjściem, dobrze jest je wymoczyć, proszę się nie śmiać, w corega tabs :D żadne pranie tak nie czyści paznokci.
OdpowiedzUsuńZaproś z raz do tego raju :-)
OdpowiedzUsuńhej ho, hej ho do pracy by się szło. po co Ci leżak?
OdpowiedzUsuńNie ma nic piekniejszego od laki przed koszeniem! Nic nie piszesz , ze Cie krzyz boli, nogi wysiadly, kark scierpl ....Ja czuje wszystkie miesnie po paru dniach na dzialce nawet juz kozla wywinelam bo i lydki tez bola, a jak bola to i nogami sie jakos tak powloczy!
OdpowiedzUsuńLezak jest piekny ! Szkoda za pusty! Nie zapominaj , jest po to aby sie na niego klasc !!! Mazy mi sie taki... A sikorki to sa zadowolone , ze im sie w chalupie grzebie, co rok chca od nowa ??!!
Juz wiele razy pisalam, ze uwielbiam Twoj styl ,ale dzis Ci o tym przypomne - po 3 razie wspanialej lektury- napisz ksiazke !!!!! Usciski- Ag
też zawsze jestem ambitna i wydaje mi się, że wyczaruje cuda z kilku szyszek i kwiatków. Już lepiej pozostanę przy powidłach, bo chociaż z nich jest efekt ;-)
OdpowiedzUsuńA ja z roku na rok przekładam robienie miodku i az mi sie wstyd zrobiło...
OdpowiedzUsuńŚciskam
Pat
No, no widzę, że jeszcze trochę wizyt na działce i zielarką zostaniesz. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPodziwiam:))przymierzałam się do miodku.........ale stwierdziłam,że mam dosyc dobry dostęp do prawdziwego,więc nie będę się trudziła,ale płatki róż to bym sobie zrobiła:)))))
OdpowiedzUsuń