poniedziałek, 23 maja 2011

MNISZKOWA MAJÓWKA vel słomiany zapał

Słusznie domniemywała Agnicy- poszaleliśmy w przytulisku w odpowiedzi na szaleństwa przyrody, która nie zważając na kartki w kalendarzu, gdzie jak byk było napisane WIOSNA! postraszyła  grubaśną pierzyną śniegu i dlatego powitanie było POWALAJĄCE

Na naszej drodze-niebodze natknęliśmy się niestety na zwłoki dzikiej jabłonki- dobrze,że wszystkie leśne warianty mamy już oblatane, bo inaczej podróż skończylibyśmy z dala od podwórka.




Niestety jeden z wiązów i dumna brzózka przesadziły w pokłonach



to prawie jak ja przy plewieniu



ale zanim się o tym przekonaliśmy ...



-Nie koś mi tu! Niekośmitu, nie kośmituuuuuuu- wydarłam się do SFRUSTROWANEGO ( omijaniem powalonych przeszkód) KIEROWCY, gdy zobaczyłam PODWÓRKO.

-NA RAZIE JESZCZE SIEDZĘ W SAMOCHODZIE ! NAWET NIE OTWORZYŁEM BRAMY!-zauważył przytomnie, ale już nie słuchałam, bo zaczęłam liczyć kwiatki. Zgodnie z przepisem miało ich być 500!
-ZIELARKO!Tu jest z tysiąc kwiatków, nie bój się-uspokoił mnie RZUCAJĄCY OKIEM.
Ponieważ dostał kategoryczny zakaz zadeptywania trawnika WSPIĄŁ SIĘ NA WYŻYNY pozbawiając mieszkanie sikorek pieczołowicie dopracowanego wystroju wnętrz.



Udostępnił NASTĘPNYM POKOLENIOM furtkę wieńczącą koniec drogi gminnej.



POKOLENIA pewnie będą się cieszyć, bo my to już tej drogi chyba nie doczekamy, chociaż biorąc pod uwagę postęp medycyny, mamy nadzieję na "dwusetkę", ale z drugiej strony uwzględniając dostęp do jej zdobyczy, skończy się pewnie grubo poniżej setki.
ZIELARKA w tym czasie zaszalała- po zerwaniu 500 kwiatków


z kręgosłupem jak brzózka na pierwszej fotce doturlała się do domu, wyciągnęła dwie poszewki  ( miały być BIAŁE) i przystąpiła do czarów pod tytułem ROBAKI WYŁAŹCIE!


-POSZEWKAMI STÓŁ NAKRYWASZ?- zdziwił się SIKORCZY DESIGNER a po wyjaśnieniu OŚWIADCZYŁ,że ON ABSOLUTNIE JUŻ NIGDY NA TYCH POSZEWKACH GŁOWY SWEJ NIE ZŁOŻY!
I dobrze! Może spać BEZ!
Po umyciu wszystkich poklejonych syropkiem naczyń i powierzchni i podsumowaniu - TYLE ROBOTY a tyci efekt, doszłam do wniosku,że MIODZIARZEM na pewno nie zostanę.
Postanowiłam z koszyczkiem popałętać się po lesie , nie zważając na GŁUPIE UWAGI-"Grzybów TERAZ nie ma!" ze strony PŁOCIARZA,  aby wdrożyć swój plan - zostania MISTRZYNIĄ SOSNOWEGO SYROPKU!
Zbierałam, zbierałam, zbierałam i zbierałam i po dobie chyba ( zegarek pokazywał pół godziny, ale może akurat się mylił) nazbierałam PRAWIE koszyczek. Wyszły z niego ZAWROTNE ILOŚCI PRODUKTU


-Kariery w tej dziedzinie również nie zrobię- siadłam jak zepsuty miś ZE SKLEJONYMI ŻYWICĄ
PALCAMI i zadumałam się nad niezbadanymi ścieżkami MOJEJ DROGI DO SŁAWY
-Czym  te ręce doczyścisz?- zainteresował się CZŁOWIEK DYNDAJĄCY W HAMAKU.

NOWY leżaczek  SPRACOWANEJ cichutko załkał z TĘSKNOTY NIEUŻYWANIA.


-W niedzielę komunia u szwagra, jak ty wystąpisz Z TAKIMI RĘKAMI?-dobił mnie.
Rzeczywiście- oprócz burych mleczowych plam, paluchy miałam poklejone żywicą- NA AMEN!- A JEDYNE RĘKAWICZKI jakimi dysponowałam- średnio się na taką imprezę nadawały

( te z farbowania kędziorów już wyrzuciłam)


Jednym słowem:
-LICZBA SUKCESÓW PO MOJEJ STRONIE- 2 , po uwzględnieniu strat- 0,
-PO STRONIE TEGO CO WIE LEPIEJ- przynajmniej 1


ROZGŁOS JAKO TWÓRCA POKRYWEK DO KUFLI- PEWNY!-  tak jak to ,że rozpoczynam karierę TESTERA PASTY BHP I PUMEKSU:)

19 komentarzy:

  1. Ja nie lubię pracować w rękawiczkach, choć czasem mi się zdarza. Przyrosty sosnowe zbierałam w rękawiczkach i klęłam, bo też się sklejały :/ Taka materia,co zrobić, ale syrop... mniam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem skonana, ciągle remontuję i sprzątam mieszkanie, siadłam więc przy śniadaniu do komputerka i weszłam do ciebie. Dziękuję ci kochana że jesteś , świetne masz pióro i dostałam pełną dawkę dobrego humoru na dzień dobry. Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, w pól godziny tyle sosny??? Czapki z głów!!! Mnie zeszło z dwie godziny lekko licząc... i oczywiście, że bez rękawiczek :DDDDDDDDD

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  4. Olqa jesteś niesamowita.
    Bardzo lubię czytać Twoje pełne poczucia humoru posty.
    Widzę że preziębienie już ominie Twoją rodzinę

    OdpowiedzUsuń
  5. Dłonie kiedyś się doszorują ;) a co do sosenek - moja przyjaciółka robi nalewkę na młodych pędach ;) pyyychotka :) Pozdrawiam miło i zapraszam na cukieraska

    OdpowiedzUsuń
  6. a na ten sok z igieł to się zbiera młode pędy czy co

    OdpowiedzUsuń
  7. a i jeszcze zapomniałam dodać że śniadanie przy czytaniu Ciebie to nie jest dobry pomysł:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Do niedzieli doszorujesz. Pumeks i trzy prania ręczne i będziesz czyściutka jak młódka. Podziwiam Twoją determinację w zbieraniu produktów. Mniszkówną Heleną nie zostaniesz, ale to może dobrze. Twoje teksty czyta się dużo przyjemniej niż jej a syropek albo miodek może Ci prześle jakaś blogowa koleżanka w zamian za egzemplarz Twojej pierwszej książki. Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ty się ciesz, że masz te sosny, bo ja nie mam i ubolewam
    ale pozbieraj sobie kilogram płatków róży, to wtedy nie będziesz narzekała na mniszek i sosny ;)
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  10. Olqa nio TY normalnie niesamowita jesteś!!! Wspaniale się czytało :)
    Książkę już zaczęłaś? A może kończysz, przypominam, że ja jestem w kolejce chętnych do niej - koniecznie z autografem!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. a za życzenia dziękuję!!!!
    to przemiłe, że napisałaś
    Buziole :******

    OdpowiedzUsuń
  12. uwielbiam Twoje opowieści:) a ręce doszorujesz płynem Meglio (odtłuszczacz uniwersalny), złazi żywica, smary itp. Ewentualnie po pracach ziemnych, a przed Dużym Wyjściem, dobrze jest je wymoczyć, proszę się nie śmiać, w corega tabs :D żadne pranie tak nie czyści paznokci.

    OdpowiedzUsuń
  13. hej ho, hej ho do pracy by się szło. po co Ci leżak?

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie ma nic piekniejszego od laki przed koszeniem! Nic nie piszesz , ze Cie krzyz boli, nogi wysiadly, kark scierpl ....Ja czuje wszystkie miesnie po paru dniach na dzialce nawet juz kozla wywinelam bo i lydki tez bola, a jak bola to i nogami sie jakos tak powloczy!
    Lezak jest piekny ! Szkoda za pusty! Nie zapominaj , jest po to aby sie na niego klasc !!! Mazy mi sie taki... A sikorki to sa zadowolone , ze im sie w chalupie grzebie, co rok chca od nowa ??!!
    Juz wiele razy pisalam, ze uwielbiam Twoj styl ,ale dzis Ci o tym przypomne - po 3 razie wspanialej lektury- napisz ksiazke !!!!! Usciski- Ag

    OdpowiedzUsuń
  15. też zawsze jestem ambitna i wydaje mi się, że wyczaruje cuda z kilku szyszek i kwiatków. Już lepiej pozostanę przy powidłach, bo chociaż z nich jest efekt ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. A ja z roku na rok przekładam robienie miodku i az mi sie wstyd zrobiło...
    Ściskam
    Pat

    OdpowiedzUsuń
  17. No, no widzę, że jeszcze trochę wizyt na działce i zielarką zostaniesz. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Podziwiam:))przymierzałam się do miodku.........ale stwierdziłam,że mam dosyc dobry dostęp do prawdziwego,więc nie będę się trudziła,ale płatki róż to bym sobie zrobiła:)))))

    OdpowiedzUsuń