poniedziałek, 26 kwietnia 2010

AUGUSTOWSKIE NOCE czyli warto choć daleko






Pojechało się i już mniej chętnie powróciło na łono PLACÓWKI ..Nieco chętniej  wróciło się do domu, chociaż nie powitano mnie tak, jak w suwalskim DOMU NAUCZYCIELA


"Nie zna życia, kto nie służył w marynarce..." i nie jeździł na SZKOLENIA.
  1. pogoda jak drut- słonecznie i tak zimno,że kostnieliśmy -jak drut
  2. jedzenie- smakołyk poganiany smakołykiem i w dodatku NIKT nie kazał MYĆ GARÓW!
  3. tereny- bajeczne -gdyby nie 12 godzin  jazdy i zatrzęsienie jezior uwierzyłabym z mety ,że jestem w Bieszczadach



No i nasz przewodnik- chylę czoło razem z beretem, bo poznałam CZŁOWIEKA Z KLASĄ.Sama jestem PANIĄ Z KLASĄ, ale ciągnącą się za mną parami, więc PRAWDZIWĄ KLASĘ potrafię zidentyfikować od razu.
Suwalszczyzna oferuje również atrakcje dla  miłośników:
  •  jazdy rowerowej z mapą (żadne tam gps, czy inne badziewie)
 

  • przygód ( w tym bliskich spotkań trzeciego stopnia z ARMIĄ CZERWONĄ, gdyby przez pomyłkę, ktoś zapędziłby się na "ZAORANE"


JA do nich niestety nie należę i tylko symbolicznie wystawiłam kończyny za granicę


Jedna noga na "ZAKAZANYM" bez wizy, druga na przyjaznej Litwie

  • odważnych smakoszy


  • Tych, którym się WYDAJE ,że nie mają lęku wysokości



ale wystarczy spróbować miejscowego DZIEŃDZIABRA i wszelkie lęki mijają



  • wilków jeziornych, podróżujących "szlakiem" 

  •  miłośników wrażeń z pogranicza klasustrofobii




  • odważnych degustatorów cudownej leczniczej wody


  • oraz bliskich mi duszą miłośników SPOKOJU!

W tym eremie wigierskim zamieszkałabym od razu

  •  nałogowych zjadaczy MROWISKA , do których się zaliczam


 A DLACZEGO PRZYWIOZŁAM TYLKO JEDNO?!!! ......BO ZAPOMNIAŁAM ZABRAĆ Z DOMU PORTFELA!!!!! I MIAŁAM TYLKO DROBNE!!!!!
Płacz jednak zostawiłam sobie na powrót  do rzeczywistości i słusznie, bo dziś w pracy dowiedziałam się, czytając opis wybranego zwierzątka,że BARAN JEST SKŁADANY Z KRWI, KOŚCI I ZE SKÓRY, oraz odczytałam uczniowski podpis pod ilustracją przedstawiającą indyka-PAW, gęś- KOGUT i to w obecności PRAKTYKANTKI W NIEMYM OSZOŁOMIENIU ogromem wiedzy moich podopiecznych.
-Niech się Pani nie martwi- pocieszyłam ją
-W ŚRODĘ PANI ICH WSZYSTKIEGO NAUCZY:)

10 komentarzy:

  1. Czyli wyjazd ,widzę się bardzo udał.
    A i dzieci jak zwykle wiedzą zabłysnęły (;
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyjazd mozna zaliczyc do udanych!

    OdpowiedzUsuń
  3. Robiąc przegląd blogów, Twój zawsze czytam jako ostatni, w myśl zasady, że najlepsze zostawia się na koniec. To taka smakowita wisienka na torcie.

    OdpowiedzUsuń
  4. No wreszcie jesteś Olqo i widzę ,że pałasz ogromnym entuzjazmem do pracy pedagogicznej po niewątpliwie ważnym szkoleniu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny wypad mialas.
    Szkoda tylko, ze pogoda nie sprzyjala.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Zacznę od końca - a z czego innego może być składowany baran?
    Zdążyłaś tam wszędzie być, zaczerpnąć wiedzy i wydać wszystkie pieniądze?
    Cieszę się, że już jesteś W domu, nie wiem jak Twoje chłopy, ale ja tęskniłam.

    OdpowiedzUsuń
  7. A to mrowisko to z czego, czy aby słodkie?

    OdpowiedzUsuń
  8. Mrowisko to jakby faworki vel chrust w formie górki posklejane miodem i posypane makiem i rodzynkami.Je się je odłamując po kawałku i odganiając pchających się innych amatorów-PYCHA!

    OdpowiedzUsuń
  9. OLQA,podoba mi się Twoje podejście do świata i okolicy.Jesteś zaprzeczeniem mojej znajomości "uczytielek".Te które znam(poza JEDNĄ!!!)żyją jakby poza światem,są suche,bezpłciowe i w wiecznych pretensjach:)))))a u Ciebie nieustanna pogoda ducha:))))tak trzymaj!!!

    OdpowiedzUsuń