prawdziwy chłop skansenowy(może i nic nie robi, ale nie je, nie pije i nie "domaga się" :)
A jak nas już ta nasz ślubna dobrze podjeży można iść w siną dal
Dopóki cholera nam nie minie albo CHOLERA nas nie znajdzie
Zazwyczaj jednak po zostawieniu potomstwu naszych własnych "tablic mojżeszowych" ( tym się róznią od oryginału,że mają więcej przykazań) Wyruszamy!Pierwszy postój SUPERMARKET- trzeba uzupełnić zapasy piwa, wody, piwa , jedzenia, piwa ( nie , w tym momencie groźba rozwodu realnie zawisa w markecie), CZASOPISM KOBIECYCH i można jechać dalej.
Na miejscu rozpakowywowanie ( dobrze,że nie ma dzieci-można wypić piwko-bo tak to by leciały "na sępa"), "ogarnięcie rynku" (a pająki? a niech se żyją , co nam tam...)
i można zacząć wypoczywać
dbając tylko o to,że by nam się z radości i nicniemuszenia "nie porobiło", czego objawy widoczne są poniżej
nie szszszseeeby cóóóś.... ( ale zdrowia pod każdym względem pilnuje TEN CERBER- niby,że żona ,czyli ja)
A jak już się znudzi radość ciszy i samotności zawsze można zaprosić i wyczekiwać z utęsknieniem GOŚCI :)
No wiedziałam już od dawna,że z Ciebie dziewczyna z humorem!ale się uśmiałam.Moja połowa pije tylko ( O ZGROZO!)piwo marki Carmi.I to jedną butelkę przez dwa dni.Tak mam.Ostatnio udaje mi się namówić Go w sobotni wieczór na kieliszeczek własnej produkcji malinóweczki.Ale chyba dlatego,że zimno na dworze.To tak profilaktycznie antygrypowo.A latorośl na szczęście jeszcze nie dorosła do "sępa".
OdpowiedzUsuńu nas też okazyjnie- ja piwa nie lubię i tępię, ale malinóweczka domowej roboty to i owszem- prześlij kieliszeczek meilem:)
OdpowiedzUsuńA ja piję tylko Carmi Poema di Caffe - to takie piwo - nie piwo:)Fajnie jest tak rzucić wszystko w 3 diabły i wyjechać do chaty za wsią. U nas tyle do obrobienia dookoła, że na taką chatę już by czasu nie starczyło. Jeździmy do znajomych, którzy takie fajne miejsca mają - za każdym razem starając się nie warcholić zbytnio. Trzeba mieć świadomość, że goście wyjadą a chlewik sprzątnąć trzeba:)))
OdpowiedzUsuńOj Ola, z tą malinóweczką to cała historia, bo ja ją w zeszłym roku robiłam po raz pierwszy, metodą "na smaka".Po malinóweczce poszło już hurtem:śliwowica, jarzębinówka, wiśniówka, gruszkówka, jeżynówka.Po całej akcji sporządzania, mój syn stwierdził,że powinnam otworzyć firmę nalewkarską pod nazwą :MAŁGORZAŁA" :).
OdpowiedzUsuńJadę!!!!Włączyłam już GPS
OdpowiedzUsuń