piątek, 25 marca 2016

górska wycieczka po płaskim, czyli to co tygrysy lubią najbardziej

Tygrysy- to nie wiem, ale "nawalona smalcem " osiadającym od razu w dolnych rejonach , nazwijmy to KRĘGOSŁUPA-jak najbardziej tak! Na rozgrzewkę i zakąskę zatrzymaliśmy się  przy niepozornie wyglądającej chatce, z której wydobywały się kłęby dymu. Najodważniejsze-  jak zwykle nasze EMERYTKI- od razu zanurkowały w czeluści ( wyćwiczone w niechęci do kolejek)
i za chwilę wychynęły z oscypkami. Zanurkowałam i ja. kupowałam w ciemno i na wdechu i dobrze,że bez zastanowienia, bo warunki , w których przygotowywano te cuda przyprawiłyby, co wrażliwszych koneserów higienicznej żywności o lekki zawalik.
Najważniejsze,że smaczne było!
Góry okazały się PD, czyli piękne
i DOSTĘPNE!
ŚLUBNY  dotąd nie wierzy,że sama doszłam do schroniska

ale nie wie,że po płaskim !

 Same się nagrodziłyśmy za wyczyn. najpierw rejs
oczywiście nie jachtem, bo takiej wyporności nie ma ŻADEN, potem zabijanie smaku oscypka za pomocą środków ogólnie dostępnych
a na koniec eskapady umartwianie się ( bo upał nie odpuszczał) na biblijnym szlaku. Przy ciemnicy, niektórzy zalegli w cieniu na ławce udając śpiących strażników, my ( czyli FOKSIOWA, KOLEŻANKA I JA) poszłybyśmy o krok dalej i zaległybyśmy w grocie, ale powstrzymała nas niestety( nabyta w młodym wieku) umiejętność czytania , bo tabliczka z zakazem zbliżania się kłuła w oczy.( Dobrze,że w ORYGINALE takich nie było, bo o zmartwychwstaniu nikt by dotąd nie wiedział)
Po południu SPA- czyli basen malowany olejną, ale było nam wszystko jedno- byle się schłodzić i stracić nabyte kalorie.
KOLEŻANKA z zapałem pływała w tą  i z powrotem, EMERYTKI ( SKĄD ONE BIORĄ TEN POWER?!) od razu zaczęły ćwiczyć aqua aerobic (odpadłam po 5 minutach i sugestii, żeby bardziej wyciągnąć nóżki - chcą mnie zastąpić w robocie, czy co?). Ja traciłam kalorie machając rękami i spacerując po dnie akwenu w dyskusji z anglistką.
Minęła mnie - TORPEDA- KOLEŻANKA. Od razu włączył jej się skaner.
-A ty co, pływasz i tak bez zadyszki gadasz?- podejrzliwie rzuciła sonarem i oszustwo wyszło na jaw.
Musiałam się wysilić, ale to dziwny basen był, bo gdy już zaczęłam pływać, okazało się,że moje pływanie ( szczególnie z deską i makaronem, polega na intensywnej pracy kończyn i... staniu w miejscu!
po godzinie KOLEŻANKA zarządziła odwrót.
-JA NIE WYJDĘ PO TEJ KOMUNISTYCZNEJ DRABINIE ŚMIERCI- poinformowała, wskazując na archaiczną drabinkę basenową-Będę musiała czekać ,aż spuszczą wodę!- dodała,ale perspektywa kolacji obu nam dodała wigoru i jakoś się wydrapałyśmy ( nie zostawiając śladów na olejnej lamperii). Nie wiedziałam,że tyłek waży aż tyle!(człowiek uczy się całe życie).
Po kolacji miała być dyskoteka ( EMERYTKI nie mogły się doczekać), ale didżej spalił wzmacniacz ( na naszych uszach!) i na szybkęsa zaproszono lokalnych didżejów ( średnia wieku 80 plus) z własnymi instrumentami, czyli lokalną KAPELE LUDOWĄ. Po trzech kawałkach ( potem grali je od nowa , znów i znów) poczułyśmy się na tyle raźno,że wzniośłysmy toast " zdrowie młodych!" i " gorzko, gorzko", co było adekwatne do muzy , ale upewniło muzyków,że uczestniczą w lesbijskim weselu ( chyba dlatego zafiksowali się na swoich trzech szlagierach). Potem zorganizowałyśmy Taniec z gwiazdami ( ciągle przy owych trzech utworach, ale muza znajoma- łatwo poszło).  Dostałam rolę czarnej mamby i dałam radę, bo ramę trzymali wszyscy) Niestety brak kryształowej kuli załamał uczestników i finał nie odbył się.
 Następnym razem trzeba się lepiej przygotować i poćwiczyć, bo wstyd przed EMERYTKAMI!


3 komentarze:

  1. Bardzo udana eskapada Ci się trafiła - atrakcja goni atrakcję i atrakcją pogania:).
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem czy się śmiać czy zazdrościć:))
    Mam jakieś takie mieszane uczucia:)))..chyba jednak zwyciężyła zazdrość ..chyba przez ten taniec z gwiazdami:))haha

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy to była wycieczka z Klubu Seniora? W sumie to najbardziej zazdroszczę tych lodów...mmm...ale żeby tak łazić po górach bez celu? No, no, no...dech zapiera:-)

    OdpowiedzUsuń