-Walentynki się zbliżają!- odpowiednio wcześniej rzucałam tym bardziej i mniej zainteresowanym,żeby zmaksymalizować możliwość obchodów tego święta także i w moim domu.
-To amerykańskie święto i MY go nie obchodzimy- ŚLUBNY jak zwykle konkretnie dał odpór knowaniom.
-A Dzień Kobiet?-zapytałam z ledwie tlącą się nadzieją.
-Dzień Kobiet to święto komunistyczne i TEŻ go nie obchodzimy!-dobił mnie TEN KTÓRY JUŻ WKRÓTCE BĘDZIE ZNOWU SINGLEM
Nie pomogło ciosanie kołków na głowie i bicie ćwieków
Nie pomogło NIC!
Poszłam po wsparcie do MŁODZIEŻY
-Niedługo Walentynki- zagaiłam
-MOŻESZ MI COŚ KUPIĆ- łaskawie odgaił STARSZY ,ale po pstryku w ucho zrozumiał,ze popełnił małe faux pas.
-Na mnie się NIE PATRZ!-TAKĄ miłością to ja cię nie kocham- od razu zabezpieczył się młodszy.
-Czyty byłeś kiedyś diagnozowany?-zadałam pytanie retoryczne
-NO TY CHYBA POWINNAŚ WIEDZIEĆ, wiele ludzi mnie o to pyta-żachnął się i poszedł zakuwać, bo SESJA
-Ja tam w ogóle nie obchodzę- rzucił jeszcze w locie
Nie ma co wdali się w ojca jak nic.
Kolejny test przeprowadziłam wieczorem
-Zaraz zaczyna się "Ucieczka na wieś"- próbowałam pokonać armię predatora oglądającą właśnie przygody swojego idola po raz setny
-CHYBA W KUCHNI, na małym ekranie-STARSZY był bezwzględny, bo myślał,ze przekupił matkę pyszną herbatką.
Poszłyśmy z TRUŚKĄ do kuchni i wyżarłyśmy w proteście wszystko ze swoich miseczek.
NIE TO NIE! OBEJDZIE SIĘ!
Postanowiłam urządzić sobie WALENTYNKOWE CIORANIE PO SKLEPACH( ze szczególnym uwzględnieniem pasmanterii).
-BUZIAKI Z OKAZJI WALENTYNEK- sms ślubnego zaskoczył mnie w buciarni.
Przysiadłam wygodnie z kozakiem na jednej a czółenkiem na drugiej nodze.
-JAK MIŁO IRENEUSZU,ŻE PAMIĘTAŁEŚ-BUZIACZKI-odpisałam myśląc mściwie,że zaraz część pracowitego dnia spędzi na analizowaniu zestawu wszelkich znajomych o imieniu IRENEUSZ-NIE ZNAJDZIE!
-Niby,że nie spojrzałaś od kogo i odpowiadasz w ciemno?- telefon zadzwonił od razu, a pani w buciarni wzrokiem dała mi jasno do zrozumienia ,że CZAS MINĄŁ.
Pocieszyłam się zestawem czasopism wnętrzarskich ( empik też się ucieszył)
W domu niespodzianka
Zanim zaczęłam się cieszyć, okazało się,że to prezent od KOLEŻANKI MŁODSZEGO ( ona również odkryła tajemnicę ciasta czekoladowego "Delecty" i upodobanie młodszego do tegoż).
Poczęstowała nas wszystkich i znowu pożałowałam,że na razie nie chcemy mieć synowej ( taka by się przydała jak nic!)
-Mam na dzieję,że się zrewanżowałeś- próbowałam podpytać, ale zmierzył mnie TAKIM wzrokiem,że o szczegóły nie pytałam ( najwyżej będą to ostatnie Walentynki w tym zestawie osobowym)
Pozostaje mi tylko " bezinteresowna" miłość powiązana z miską i kuwetą
A ponieważ dziś DZIEŃ KOTA-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO TRUŚKO!
PS. Na cześć kota- torba futerkowa
niedziela, 17 lutego 2013
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Grunt to sobie samemu zorganizować takie święto:-)
OdpowiedzUsuńUściski
Tom sie uchichrała zdrowo, czytając o zachowaniu tego, co już wkrótce bedzie singlem! Och, te chłopy niepoprawne! Kochane toto, a jakie czasami nierozgarnięte czy cóś?!
OdpowiedzUsuńŚwietny tekst Olqo!:-))
Uściski wszystkim kotom
OdpowiedzUsuńZ tym Ireneuszem to było świetne zagranie:)))Ja sobie poszłam do sklepu na B i kupiłam kwiaty,a jak M przyszedł do domu to zapytałam czy ładne mi kwiaty kupił:)))ale on mnie już z tego zna:))))...i zaskoczył mnie bluzeczką z napisem po angielsku"nie bądź kobietą która ogląda się za facetami,bądź taka za którą oglądają się faceci"...i co :))gdyby znał angielski to by jej NIGDY nie kupił:)hihi:)))buziaczki
OdpowiedzUsuńBo tylko koty kochają nas Prawdziwie Bezinteresowną Miłością! ( Ale spróbuj nie dać im chrupek do miski...dopiero popamiętasz... )
OdpowiedzUsuńUściski!
Asia
Ireneusz ... muszę zapamietać ten wybieg :) Ja wprawdzie w tym roku dostałam piękne kwiatki w doniczce (ciosałam kołki na głowie całe 15 lat, że nie ma kupować ciętych, bo nie lubię :P) ale może się przydać na późniejsze okazje :))))
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Asia
:-)))
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ,że torba z nieżywego futra ?? :-)))
Czyli sztucznego...
pod maszyną nic nie piszczało!:)
UsuńIreneusza muszę zapamiętać-za niecały tydzień rocznica ślubu ;)
OdpowiedzUsuńTorbiszony piękne!
ale kotu nie pokazałaś torby?!?!?!? To by dopiero było faux pas! AAAa, i koty są pamiętliwe! ;))))
OdpowiedzUsuńCóż, mój mąż też do niedawna nie uznawał walentynek i ósmego marca. Zapomniał raz, drugi... już nie zapomni :P Gorzej z urodzinami czy imieninami, ale popracujemy i nad tym ;)))
"Ireneusz" -to jest to!!!!
OdpowiedzUsuńśliczne torebeczki. I masz rację, zwierzaki kochają zawsze szczerze i bezinteresownie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak zwykle czytam Cię z przyjemnością :)Cóż, nasi Panowie chyba podobni... z podejścia do tych świąt kobiecych. I jeszcze z okupowania telewizora jak ja właśnie "Ucieczkę na wieś" chcę zobaczyć. Też uwielbiam ten program. Dodam że praktycznie oglądam ledwie parę programów w weekend a oni mnie wyganiają "na górę" Jakoś przypisali sobie prawo do dużego ekranu?!
OdpowiedzUsuńBardzo fajna ta ostatnia futrzana torba. Olu szukam cwiekow luzem, nie masz paru na zbyciu? Chetnie kupie czy wymienie na cos. Daj znac jesli masz. (basiaone@gmail.com)
OdpowiedzUsuńKociulka sliczna..
usciski i buziole
Piękna ta Truśka:)))
OdpowiedzUsuńMy ze ślubnym szczęściem zgodnie NIE OBCHODZIMY, to i dylematów nie ma. ;)
OdpowiedzUsuńAle i tak sama sobie prezent zafundowałam, dopiero pani w sklepie przypomniała mi, że to na walentynki chyba.
No cóż, w końcu każdy pretekst jest dobry, żeby kobieta dostała prezent, prawda? ;)))
e tam, Ciebie nie można nie kochać:)
OdpowiedzUsuńja w Walentynki byłam na tryskającym krwią "Django" Tarantina.Tak mój mąż wyobraża sobie romantyczny wieczór we dwoje...
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga siostra. Nie pozbawiaj mnie Szwagra, ulituj się raz ostatni! Co miałaś w miseczce jak wyżerałaś?:-)
OdpowiedzUsuńżelki z auchana i sałatkę śledziową-HARDCORE ( były rzecz jasna dwie miski), a Truśka, to co zwykle:)
UsuńOlu łączę się z Tobą w tych wszystkich uczuciach, których doświadczyłaś w okolicznościach :) Mojemuukochanemuwalentemu w organizacji obchodów walentynkowych przeszkodził... zepsuty samochód ("a miałem Ci coś kupić kochanie"). Ja - jak zwykle obrzydliwie przygotowana (może dlatego, że tego dnia to nie ja jeździłam samochodem)- ofiarowałam ślubnemu piernikowe serducho z różowym lukrem. Przez zapomnienie/roztargnienie/zgłodu?/nie wiem z jakiego powodu - zżarł sam...
UsuńW przyszłym roku dostanie śledzia ;)
Olu ściskam :)
Muszę się przyznać - mam Walentynki codziennie. Od czasu kiedy w domu jestem co 2 tygodnie mam je wyjątkowo intensywnie - walentynkowe. Taaak...można powiedzieć, że odkryłam sposób na związek pełen pasji i wiśni z czekoladą.:) Nie ma jak krótkotrwała tęsknota, najlepszy afrodyzjak. Co serdecznie polecam)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kolejny wpis równie fajny
OdpowiedzUsuńciekawa jestem opinii kota na temat torby heh
OdpowiedzUsuń