Po drodze postanowiliśmy wstąpić tam, gdzie nas jeszcze nie było
bo dzięki IZIE jak rybka na wędkę załapaliśmy się na ostatnią dla nas wakacyjną festę.
ŻAR lał się z nieba- my głodni i spragnieni ( nie tylko wrażeń duchowych).
Najpierw wykonaliśmy klasyczną rundkę honorową, czyli LATANIE PO STRAGANIE.
Izę znalazłam stosunkowo łatwo- wystarczyło minąć
stoisko pełne małych starozakonnych
rodzinę ekologicznych jeży
oraz bandę uroczych aniołków i JUŻ!
Iza ze swoim pięknym stoiskiem.
-TYLKO NIE GADAJ ZA DUŻO, bo jestem głodny- BIEDNY MAŁY MIŚ marudził jak zwykle, gdy mu gorąco.
Wzięłam więc od Izy MAGICZNY KAMIEŃ
który W RAZIE CZEGO mógłby mieć zastosowanie bardziej praktyczne ( na razie posłużył do zaciskania pięści, aby nie dobić marudera)
Postanowiliśmy spróbować CZULENTU , który okazał się zapiekanką z kaszy ,ziemniaków, fasoli i mięska ( nawet, nawet, ).GŁODNY wziął CIULIM ( bo większe porcje dawali) i FIASKO!
Pod budzącą nieco wulgarne skojarzenia nazwą, ukrył się nasz przedborski KUGIEL!, CZYLI PACIAJA Z tartych ziemniaków i mięska- w porcji GŁODOMORA było SAMO TŁUSTE-zaklajstrował się!
-A tu nie ma jak przepić- słuszna uwaga- KAŻDEGO SZKODA!
Ja zapiłam naleweczką na serwatce ( dla mnie pycha!)- od razu raźniej ciągnęło mi się HAMULCOWEGO po straganach.
Kupiłam garść korali
i poleciałam "dali"
Od mojej ulubionej "Osikowej doliny" ( często u nas goszczą na jarmarkach rękodzieła) wycyganiłam trawkę
legalnie kupiłam "suchelce"
i nawet zastanawiałam się nad osobistym "PORTRETEM PRZODKA" ,ale wolałam posłuchać klezmerskiej muzyki
i przymknąć oko na wszechobecną na takich imprezach chińszczyznę.
-MY TU SIĘ SZLAJAMY A TAM DZIECI GŁODNE!-przypomniał o sobie OJCIEC, żegnając tęsknym wzrokiem FACETA Z KUFLEM.
Aluzję chwyciłam dosłownie
i nakupiwszy wiktuałów, łaskawie zgodziłam się uczestniczyć w AKCJI POWRÓT.
I MOŻE NIEPOTRZEBNIE, bo w domu oprócz otwartych dziobów powitała mnie wiadomość:
-CHYBA RACZEJ GDZIEŚ ZGUBIŁEM INDEKS.....i od razu wskoczyłam na właściwe tory- ZATROSKANEJ MATKI
-Ja POPROSZĘ tylko pozytywne wiadomości, bo mnie zaraz szlag trafi i BĘDZIECIE MIELI!-zapowiedziałam OTOCZENIU.
- To, co już mam się WCALE NIE ODZYWAĆ?- zapytało OTOCZENIE, ale zamilkło, gdy wyjęłam z torebki KAMIEŃ.
PS- MOJE POCIESZYCIELKI
torba z myszą
torba z kotem
mmmm jakie fajoskie jedzenie!!!!!!
OdpowiedzUsuńNie ma to jak miło i smacznie zamknąć sezon. Teraz odliczanie do ferii. Miłej pracy Olqu!
OdpowiedzUsuńteż mi się jakiś jarmark marzy, ale u nas dużo ich mniej niż na południu. FAJNY KLIMACIK.
OdpowiedzUsuńCo do toreb to chyba te dwie za bardzo się nie lubią ;-)
Piękne rękodzieło i fantastyczny jarmark. Mnie w osłupienie wprawiła jednak Taaaaka Wieeelka Patelnia !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))
Biszszsz... pora śniadaniowa, a ja przez Twoje zdjęcia bigosu bym zjadła ;-)))
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja .
Twoje posty jak zwykle ratują mnie w trudnych chwilach - o czym byś nie pisała ja się cieszę jak głupi do sera:) Jeść się zachciało, torba z kotem w zestawie byłaby świetna, ale jemu tylko głowa powinna wystawać, jak tym celebryckim chiuaua'om.
OdpowiedzUsuńKamień - dobra pamiątka, ja całe lato się noszę z zakupem pamiątkowej procy, a kamyczki do zestawu też by się przydały...
Jak dla mnie, to powinnaś książki, ewentualnie jakieś felietony pisać w babskich gazetach.... bardzo lubię "Cię" czytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Super jedzonko, piękne kramy.
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię klimat jarmarków.
pozdrawiam
lubie cie czytać..masz takie fajne ,lekkie pióro:)))
OdpowiedzUsuńJarmark to doskonałe zakończenie urlopu! Fajne stoiska, ciekawe zakupy, kolorowy tłum i barwne stragany. Super! A na dodatek torbiszcza. Oba sa przecudne, po prostu przecudne, gratuluję inwencji i kreatywności, bo wciąż zadziwiasz! Buziaki! :)
OdpowiedzUsuńPiękny jarmark:)))zgłodniałam chyba oglądając bo CUŚ MIĘ MGLKI jakoś, chyba zejdę cicho do lodóweczki. Dobrze, że koniec wakacji - przytuliskom tez należą się wakacje:)))
OdpowiedzUsuńKocham jarmarki wszelkiej maści. Z dobrym jadłem i klimatem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplusio
Super klimaty tu panują zarzucam kotwicę i idę zwiedzać ponownie stragany:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ilona
Super jarmark! Szkoda, że nie wiedziałam:(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Uwielbiam takie jarmarki ale niestety u mnie ich nie ma a raczej nie ma tradycji chociaż włodarze miasta chcą wskrzesić tradycję.
OdpowiedzUsuńByłam na podobnym w Białymstoku i owszem,owszem....
Pozdrawiam
ja tez niedawno po podobnym. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńjarmarki zawsze są fajne ... zapraszam do siebie po odbiór wyróżnienia: www.marrgott.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNa taki jarmark tez bym się chętnie wybrała!!!
OdpowiedzUsuńświat jest mały!:) Koraliki, które kupiłaś w Lelowie są od mojej przyjaciółki www.malaceramika.bloog.pl :) a i ja też tam byłam towarzysząc jej w niedoli sprzedawczej w takich warunkach pogodowych. Szkoda że wcześniej nie wiedziałam!
OdpowiedzUsuńJak to zwykle bywa, stragan miałyśmy obok pana sprzedającego "porcelanowe" postacie Żydów - tak naprawdę to jakaś chińska żywica - pomijając fakt, że pan reklamował "swoje" wyroby jako ręcznie malowane (ale chyba chińskimi maleńkimi rączkami). Niestety nie mogłyśmy wygrać z nim cenowo.. no nic! Ten kto docenia wartość pracy rękodzielnika a i czasem nawet artysty, tego cenimy!:)
Może wybierzesz sie w przyszłym roku jako wystawca?:)
było by super!:)
pozdrawiam serdecznie!!!:)