MARTWYMI niekoniecznie przedmiotami , ale za to WKRÓTCE.
Jednym słowem w domu spokój, poza tym ,że odnotowałam deja vu!
Dawno, dawno temu MALUCHY- zwane obecnie SYNAMI ,wykazywały zdumiewającą aktywność, akurat wtedy, gdy MAMUSIA była czymś zajęta lub co grosza PRZYCHODZILI MAMUSIOWI GOŚCIE-minuty nie mogli przeżyć, bez:
-piiiiić,siiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii- na zmianę
-jeść ( to akurat zostało)
a gdy podstawowe potrzeby w tym względzie zostały zaspokojone, tłukli się O WSZYSTKO! i MAMUSIA MUSIAŁA SIĘ ZAJĄĆ!
Teraz tę wdzięczną rolę przejął z godnością i równym wdziękiem ŚLUBNY.
NA OGÓŁ ZAJMUJE SIĘ SAM SOBĄ, ale niech no tylko usłyszy dzwonek MOJEGO TELEFONU już jak pies gończy staje w drzwiach i :
-Bezczelnie uczestniczy w rozmowie- dyskretnie (w swoim mniemaniu ) podsłuchując
-zadaje mnóstwo zupełnie niepotrzebnych pytań, rozpoczynających się od GDZIE JEST...
-stuka palcem we własny zegarek , co z reguły zostaje skomentowane stukającym odzewem w czoło wykonanym przez ROZMAWIAJĄCĄ
-DAJE NIEZROZUMIAŁE ZNAKI, bo wydaje mu się,że ma wyrazistą mimikę
-wtrąca swoje trzy grosze w postaci wątku "ALE POWIEDZ,ŻE..."
Na szczęście mam podzielną uwagę i umiejętność tajniaczenia i ukrywania się za klawiaturą, pod pozorem -TU SIĘ PRACUJE!
Chyba,że osobisty komputer ( zwany ZŁOMEM) bezczelnie odmówi współpracy, obwieszczając to walącym po oczach napisem ERROR w kolorze najczerwieńszej czerwieni.
Wtedy NAPRAWDĘ się pracuje, chlipiąc po utracie danych i szukając winnego, który NIE PRZYPOMNIAŁ,żeby je archiwizować .
W takich sytuacjach o dziwo zostaję ZDOLNA W DOLE czyli zupełnie sama.
WTRĄCALSKI wybiera wtedy wyjazd do TEJ, KTÓRA GO ROZUMIE ( CZYTAJ MAMUSIA) a PODPORY NA STAROŚĆ udają głupków i SIĘ NIE ZNAJĄ.
POZOSTAJE SAMOTNA WALKA Z PRZEDMIOTAMI MARTWYMI ORAZ TYMI, KTÓRZY WKRÓTCE PODZIELĄ ICH LOS.
Jak widać tym razem walka zakończyła się sukcesem i w spokoju ducha, nie zważając na nagłe zmaterializowanie się WTRĄCALSKIEGO można (z tęsknoty za PRZYTULISKIEM) pooglądać sobie domy do remontu wystawione na aukcję, pod warunkiem,że nie DOSTAJE SIĘ SZAŁU, gdy KTOŚ zagląda przez ramię i komentuje:
-Ten dom to taki tani , bo TAM SIĘ TRUP POWIESIŁ!(zaplułam cały monitor)
-To sprzedawalibyśmy bilety, gdyby TRUP UMIAŁ SIĘ WIESZAĆ-odpowiadam OBRAŻONEMU i przez kolejne 5 minut MAM SPOKÓJ!
PS. Słonecznie i oczywiście torbowo- pozdrawiam!
czwartek, 24 lutego 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Olu,pozdrawiam.Marynia zakochana w torebce z konikami a Staś zaprzyjaźnił się z Aniołkiem!
OdpowiedzUsuńU mnie sygnał dzwoniącego telefonu jest jednocześnie sygnałem dla moich dzieci aby wsoczyć matce na biodro(Marynia) i próbować po dzieckowemu coś przemycić do słuchawki... Spoko jak rozmawiam z osobistym tatą moich dzieci i mężem własnym.On rozumie jak Mania coś nadaje ale gorzej jak dzwoni ktoś ze świata...
Staś jak jest w pobliżu to też nagle dostaje słowotoku.Dlatego gdyby tylko telekomunikacja wysprzedawała dawne budki telefoniczne chętnie bym nabyła.Postawiłabym na przedpokoju i zamykała się w niej.Dzieci pewnie dobijałyby się do drzwi ale przynajmniej biodra bym chroniła...Pozdrawiam jeszcze raz z domu z naszych dłoni...
Lubię do Ciebie zaglądać. Historia z apteki jak z mojej apteki osiedlowej
asiami
Ja na brzęczenie mi pod telefonem jak rozmawiam, reaguję jednakowoż: miejsce suflera jest w teatrze:)))
OdpowiedzUsuńFajne torby, ta z ptaszkami niech nam tu wiosnę szybciej sprowadzi:))
Uściski:)
Magda
To chyba cecha wrodzona męskiej części populacji. Ilekroć rozmawiam przez ,, urządzenie służące do komunikacji pojedynczej - czytaj telefon" ( no chyba ze ma tryb głośnomówiący ( ale osobiście nie znoszę ,,telekonferencji), tylekroć moja szacowna ,,brzydsza połowa ma coś do zakomunikowania w formie stereo..... czyli obciąża moje drugie ucho ( i kurcze czyni to skutecznie głośniej niż mój rozmówca w słuchawce). Moja cierpliwość w takich chwilach znika jak śnieg w promieniach słońca. Mam mordercze instynkty i myśli. I co najgorsze , nie znalazłam skutecznej metody aby temu przeszkadzaniu mi przeciwdziałać. A torby , są super !!!!!!!! :):):)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja żeby spokojnie przez telefon porozmawiać wychodzę - najlepiej do łazienki, bo tam można się zamknąć:-)))
OdpowiedzUsuńA swoją droga panowie maja prawdziwy talent w " dyskretnym" zerkaniu przez ramię lub zapuszczaniu ucha dalekiego zasięgu...
Torby - bomba! Zwłaszcza ta włóczkowa. Z czego zrobiłaś podszewkę?
Znam to też.pojawia się telefon lub siadam do komputer i pojawia się On - zatroskany i zainteresowany.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńpodszewka włóczowej jest z takich resztek o fakturze cieniutkiego jeansu w kolorze szarym- za to wewnątrz- bawełniana orgia z kreszu:)( widać to na pchełkach i perełkach)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wszystkich czytających i idę kłuć palce dalej:)
Szara torba urzekła mnie :)
OdpowiedzUsuńOsobisty ostatnio, gdy telefonicznie usiłowałam się zarejestrować do lekarza, zaczął obok mnie, z naszymi słodkimi maleństwami, urządzać wyścigi ryczących lwów:>
OdpowiedzUsuńI normą jest również niezwykłe ożywienie nieletnich, w momencie niespodziewanego napływu gości wszelakich, przerobiłam to wczorajszego wieczoru... I wpadłam na niezwykły pomysł. Włożłam na żar, do kominka kilka ziemniaków, matka miała 15 minut przerwy, dzieci kino.
Po piętnastu minutach nastąpiły przerwy w odbiorze, czyli: co pięć minut pytanie: mama, już?!?!?!
Jesli chodzi o mój telefon ,to mam tak samo.A jak zacznie dzwonić, to mój mąż jest przy nim pierwszy i zawsze odbiera słowami;słucham,osobista sekretarka mojej żony.....
OdpowiedzUsuńpozdrowionka
Matko skąd Wy tych mężów macie, u mnie jakby mój Konkubent dotknął mojego telefonu lub go odebrał to by w łeb dostał. Podsłuchiwanie, szok przecież trzeba mieć chociaż kawałek jakiejś przestrzeni życiowej tylko dla siebie. Kobiety walczcie z Wtrącalskimi, to trzeba tępić.
OdpowiedzUsuńA ja myślałam że tylko ja tak mam. Małż namiętnie odbiera mój telefon, a gdy na wyświetlaczu widzi, że to któraś z koleżanek, to już nie ma zmiłuj, pięć minut konwersacji minimum musi być. No i nasłuch potem, no bo trzeba wiedzieć co w trawie piszczy. Do łazienki się nie schowam, bo potem foch, że mam tajemnice...może kochanka? ;)) Mężczyźni... jak dzieci, jak dzieci!
OdpowiedzUsuńFajne pomysły na torebki.
OdpowiedzUsuńJakbym o sobie czytała. ale na pocieche powiem ze jak sie troche poćwiczy ,, ZE NIE MAJA TAK ROBIĆ,,dzieci i mąż to w końcu zadziała. Tak z 15 lat mi zajęło ale mam spokój. a na chasło jesc odpowiadam spokojnie ,,, zrób sobie ,,, aha i mnie zrób tez bo jestem głodna.,, Serdecznie ćie pozdrawiam - Gaja
OdpowiedzUsuńMam to szczęście, że mi Ślubny nie gdera gdy ja nadaję przez telefon :) i staram się sama też Mężusiowi nie przeszkadzać. Ale za to dziecko nadaje w tym czasie jak opętane :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Jako nowa fanka Olqi oczywiście czytam jednym tchem każdy nowy post, ale dzisiaj poszłam na całego i przeczytałam wszystkie komentarze :) Otóż - z ulgą stwierdzam - nie zaliczam się do grona permanentnie inwigilowanych, nawet wręcz przeciwnie. Mój Mąż pozostawia mi bardzo dużą swobodę zarówno gdy chodzi o rozmowę przez telefon jak i moje wypady na babskie spotkania. Niemniej jednak, ponieważ oboje mamy podobne poczucie humoru, zdarza się więc w chwilach dubeltowej głupawki, że mój Mąż coś tam w tle podpowiada "szalenie dowcipnego" lub "szalenie odkrywczego" powiedz jej/mu koniecznie... itd. Lecz to i tak nic z permanentnym wtrącaniem się Waszych Ślubnych. Rozbawiło mnie natomiast pewne spostrzeżenie, ślubni są wtrącalscy a konkubent - nie. Czy to znaczy, że przed ślubem są bardziej ostrożni? Hm?. Pozdrawiam wszystkie NA PODSŁUCHU :) A może po prostu powinnyście "odpłacić pięknym za nadobne"?
OdpowiedzUsuńZnam to, plus dodałabym komentowanie i wtrącanie się do rozmowy która go nie dotyczy.
OdpowiedzUsuńCałe chłopy.
oj to normalnie mój scenariusz :) Buziaki
OdpowiedzUsuńa to norma w clopskiej czesci .i wtedy najlepiej siedziec i medzic cos do ucha.moj mikis to jeszcze z dobroci serca przyniesie pod prysznic bo ktos dzwoni.
OdpowiedzUsuńHej! Czy to znaczy, ze Twój zazdrosny, a mój już nie ???????????????????????????
OdpowiedzUsuńGo
PS.
Torba dziergana debeściarska.
:D:D:D ależ się uśmiałam :]. Wielu lubych ma ten porażający wdzięk. A z pytaniem "Gdzie jest..." chyba się urodzili ;). Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzieki za duza porcje humoru !!! Jestes super! Ag
OdpowiedzUsuńpodziwiam jak sobie radzisz z wtrącalską rodzinką :)
OdpowiedzUsuńhaha torby super a telefon...no cóż mój Mężuś często odbiera gdy dzwoni mój i mówi jakieś "głupkowate" rzeczy w stylu : Pani prezes nie może teraz rozmawiać...:) pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńOLQA, tak piszesz, że żaden nasz komentarz nie jest godzien, by się tu objawić.
OdpowiedzUsuńI nasz monitor chyba długo nie pociągnie od parskania nań. Będziesz go miała na sumieniu:)
Znam te pytanka "Kot, a co, a po co ?"
OdpowiedzUsuńA niby nie są wścibscy :-)
Pozdrawiam serdecznie
Sorry, Kto a nie kot :-)
OdpowiedzUsuńwitaj:) moja córa dawno temu gdy była u mnie koleżanka zaczęła walić pokrywkami od garnków jak by grała na talerzach żeby zwrócić na siebie uwagę, a mój mąż albo nie podsłuchuje albo dobrze udaje? super rzeczy robisz i jeszcze do tego małe dzieci, ja dopiero moją wolność twórcza odzyskałam jak poszły do szkół i to musiałam wysłuchiwać koncertów ćwiczebno-gitarowych podczas pracy w ogrodzie.pozdrawiam, trafiłam do ciebie z "kocham wieś:)
OdpowiedzUsuńOj, znam to wszystko tez! I trzeba miec poklady cierpliwosci. Ostatnia torebka mnie zachwycila!
OdpowiedzUsuńUsciski:)
Zapraszam po odbiór wyróżnienia http://atelierpalmette.blogspot.com/2011/03/wyroznienie-podziekowania-i-cos-na.html :) Serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj, trzeba mi było poczytać Twojego bloga w ciągu dnia. Odparowałam i pośmiałam się, jak zwykle gdy wpadam do twojej cyberprzestrzennej chaty. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń