poniedziałek, 10 stycznia 2011

TRZEJ KRÓLOWIE W STRUMIENIU I POCIESZENIE W CIESZYNIE

Z okazji ŚWIĘTA oraz tego,że rodzina zaprosiła nas w tym dniu na obiad i nie musiałam jak co dzień gwiazdorzyć przy garach w rytm "tańca z chochlami"-MAŁŻONEK( czyt. GŁOWA RODZINY) zorganizował RODZINNĄ WYCIECZKĘ, od której pomimo usilnych starań  młodzieży, NIE BYŁO odwołania, bo przecież kończyła się OBIADEM!
W samochodzie miła , rodzinna atmosfera...połączona z ZAPODAWANIEM MUZY ("bo ojciec masz fajne nagłośnienie" ) ze szczególnym uwzględnieniem szlagieru
TAK WYRASTA POKOLENIE...WYCHOWANE W NIENAWIŚCI,  z dalszymi równie inspirującymi słowami-"Tu argument twardych pięści przekonuje wszystkich!!!."
Sielanka, przerywana kłótniami na temat KTO UMIE A KTO NIE- CZYTAĆ MAPĘ i poradami z TYLNEGO SIEDZENIA- ZDETRONIZOWANEJ KRÓLOWEJ ( czyt. NAJLEPSZEGO PILOTA)
-Jakby się KTO pytał, to skręt na Strumień JUŻ BYŁ! ale ja tu z tyłu NIC NIE WIDZĘ!
Przystanek Strumień. Piękna  żywa szopka i odlotowe jasełka w wykonaniu okoliczych DZIAŁACZY.
ŚWIĘTA RODZINA- CAŁKIEM NATURALNA


komentarze z tłumu- TEMU DZIECKU TO MUSIELI CHYBA COŚ DAĆ,ŻE TAK ŚPI.
komentarz z RODZINY( MŁODSZY)- Mam nadzieję,że to RODZICE tego dziecka, bo JA  JAKBYM SIĘ TAK OBUDZIŁ A TU OBCE GĘBY......

Jednym słowem  CZAR I MAGIA BOŻEGO NARODZENIA  w narodzie nie ginie...


Zgromadzone zwierzęta DAŁY Z SIEBIE WSZYSTKO!-przynajmniej jak mogły, starały się przebeczeć, przegulgotać, przekwakać  gadający tłum przewalający się od klatki do klatki, karmiący tych, co nie powinni być karmieni, błyskający fleszem raz po raz po prześwietlonych oczach zwierzątek.


Na scenie wymiatali TRZEJ KRÓLOWIE! i nieważne co mówili , ale JAK WYGLĄDALI!


-CIEKAWE SKĄD ONI WZIĘLI PRAWDZIWEGO MURZYNA?- gromko odezwał się Z KAMIENNĄ TWARZĄ głos z tłumu- prywatnie MÓJ SYN, przez co chwilowo skoncentrował na sobie uwagę okolicznych gapiów.
 W kościele zaskoczył nas nie tylko ruszający główką, ale śpiewający kolędy aniołek, którego wysłuchaliśmy jednokrotnie,bo DELEGOWANY do wrzucenia monety- STANOWCZO ODMÓWIŁ REPLAYA!
W czeskim Cieszynie miałam możliwość wykazania się zdolnościami lingwistycznymi rozmawiając w barze z Wietnamczykiem mówiącym po czesku . Jak dobrze,że wymyślono piktogramy i fotografie dań! Najważniejsze jednak,że MĄŻ ZAPŁACI zrozumiał od razu.

Na cieszyńskie wzgórze zamkowe wdrapałam się z widocznym dla wszystkich trudem polegającym na:
-notorycznym zostawaniu w tyle
-dyszeniu jak smok wawelski po siarce
-przystawaniu co dwa kroki,żeby PODZIWIAĆ PANORAMĘ



W tym czasie MŁODZIEŻ obleciała wszystko dwa razy w kółko, przeczytała na tabliach , co było do przeczytania i poganiała ZMĘCZONĄ czułymi słowami NO CHODŹŻE JUUUUŻŻŻ...
WCALE SIĘ JEDNAK TYM NIE MARTWIĘ. Udowodniono bowiem,że za niezwykłą wydolność Justyny Kowalczyk odpowiada fakt ,że posiada więcej mięśni czerwonych niż inni- PEWNIE DOSTAŁA MOJĄ CZĘŚĆ, bo ja takowych nie posiadam i stad ustawiczna zadyszka. Ale niech tam, niech sobie ma!

PS.
nieczynna wystawa obejrzana przez szybę-może i dobrze

nieczynny sklep- również przez szybę- na pewno niedobrze:)

11 komentarzy:

  1. Ale mieliście atrakcji jak zwykle:)))
    Potwierdzam, Cieszyn i jego okolice to piękne miejsca, czasem tam bywam, bo mój Mąż z tamtych stron pochodzi:)
    Uściski:)
    Magda

    P.S. Lepszy już ten Wietnamczyk mówiący po czesku od Czecha mówiącego Wietnamsku hihi:))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem z Ciepie dumna!!! Weszlas na wzgoze!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawdziwy murzyn? No no....;D

    OdpowiedzUsuń
  4. No moja droga:)))weekend miałaś fajny:)a że zadyszka?brak mięśnia?detal:))a może szkoda że te najfajniejsze sklepy były zamknięte,może PRZEWODNIK by się wykazał:)))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli to Cie pocieszy, to wszystkie wolne już za Tobą, wraca stary dobry podział dnia, w którym mąż do pracy, dzieci do szkoły a my... oczywiście ciężko pracujemy w domu...ale najpierw kawa i blogi ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że wyprawa świąteczna przebiegała radośnie i nikt się nie nudził. Ja każdą wyprawę z podanym obiadem zaliczam do udanych:)) U nas zawsze jest dyskusja w samochodzie aż do momentu gdy mój mąż powie:" Cisza!! Tylko jeden dowodzi... czyli ja" - z szerokim uśmiechem na twarzy, oczywiście. Dalsze słowa niepotrzebne, wszystko jasne:D
    Ja jednak powiem jak kobieta kobiecie: błobosławione niech będą widoki do podziwiania!!! - przynajmniej jest czas na złapanie drugiego oddechu - ja też tak mam.

    Pozdrawiam w miłym nastroju - jak zwykle po lekturze Twojego tekstu:)
    Tomaszowa

    OdpowiedzUsuń
  7. obce gęby...ubawiły mnie!!!!nigdy nie byłam w Cieszynie...wygląda na ładne miasteczko!Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Sklep od 'na pewno nie- dobrze' ma straszną wystawę. Znaczy miał na jesień jakoś. Znane wszystkim sztuczne pluszowe pieski leżały sobie w koszykach. Pieski takich realnych rozmiarów kilku dniowego szczeniaka. Leżały sobie ot tak za szybą. Ile raz przechodziłam koło tego sklepu kusiło mnie żeby wejść i okrzyczeć panie. W końcu stwierdziłam, że będę przechodzić drugą stroną ulicy :D
    A za wzgórze brawa się należą. Od dwóch lat w Cieszynie bywam dzień w dzień i wyszłam tam dwa razy. Raz do księgarni, raz yyyy z nudów.

    OdpowiedzUsuń
  9. Twoje dzieciaki są powalajace!
    P.S. Nawet dorosły by się wystraszył jakby otworzył oczy a tu obce gęby;]

    OdpowiedzUsuń
  10. No, to całkiem rodzinna eskapada !
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  11. Gorące buziaki dla Progenitur ( widać niedaleko pada jabłko od jabłoni) :-).
    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń